3bajku, dzięki za odpowiedzi, o to mi chodziło
3bajki pisze:
Życie [you mean Pociąg życia, tak?] jest dla mnie komedią holywoodzką do aż bólu o Żydach (ciężki temat, jak homoseksualizm, gdzie większość rzeczy jest wtórna). W jakimś stopniu zabawne, politycznie poprawne, dobry montaż, obraz. Ale z drugiej strony to też amerykański schemat.
'Życie jest piękne' było o wiele lepsze.
hmm..
1. Pociąg, jak mówił Miki, jest filmem nieamerykańskim, jest w ogóle koprodukcją z kilku europejskich krajow. OK, mówisz Taksówki. Ale tu nie widzę zbieżności... Besson gdzies tak od Leona albo i Nikity poszedł bardzo wyraźnie w stronę holyłodzkości, co sprawdzało się np. i w tym, że osiągał w USA duży sukces. Taksówki były przy tym typowym kinem akcji.
Pociąg jest jak dla mnie na wskroś europejski, nic nie wiem o szczególnym sukcesie w USA (chyba Benigni osiągnął większy - zobacz choćby Oscary), a gatunkowo ma to więcej wspólnego z Chaplinem, niż z kinem akcji czy nawet zwykłą komedią.
2. No właśnie - nie jest to komedia, tylko TRAGIkomedia, a to bardzo duża różnica.
3. politycznie poprawne?.. no, czy ja wiem, w tym filmie ostro szarżują, zbyt ostro, zbyt nieobliczalnie, żeby była polityczna poprawność
4. jeżeli chodzi o zaskoczenia, to sprawa indywidualna, ale mniet en film na maksa zaskakiwał i to co krok. nie mówię już o zakończeniu , ale i w wielu innych miejscach. i tak jak napisałem - tempo i szaleństwo tego filmu NIE BIERZE SIĘ z tempa montażu, tylko z czynników narracyjnych. Dlatego też w środku filmu tempo siada, mimo że tempo montażu wcale NIE siada - po prostu może chwilowo zabrakło pomysłów?
5. .. last but not least... z Twoimi zarzutami o amerykańskość, 3bajku zastanów się, czy nie używasz tego na zasadzie wytrychu - bo co i raz napiszesz słowo "amerykańskość", i to ma niby wystarczyć. Ale ja np. często nie wiem, o co właściwie w takiej sytuacji Ci chodzi... Na czym polega "amerykańskość" Pociągu, wytumacz mi proszę jeszcze raz?
3bajki pisze:
Wenders? Poza kilkoma filmami jest przegadany, taki podobny do Kieślowskiego (zwł. późnego), czy filmow francuskich. Dużo gadania, ale mało treści. Miał różne filmy. Ale np. Niebo nad Berlinem za takie własnie uważam. Taka magia pozorna.
Acz dla Ciebie pewnie niepozorna.
a owszem, nieco pozorna. Wendersa uważam za ciekawą osobowość w kinematografii europejskiej, ale może bardziej dlatego że takich osobowści nie ma aż tak znowu wiele, niż dlatego, że akurat jego filmy mnie zachwycają. Najbarzdiej podobał mi się Paris Texas, akurat ten był nieprzegadany. Ale ogólnie się zgadzam, i podobieństwo z Kieślowskim (co niekoneicznie musi oznaczać coś dobrego) też widzę.