....chodźmy więc...popłyńmy w afrykański rejs.... trzy bajki cały czas.... trzy koncerty na raz... po kolei Armia w tamten dzień, Arka Noego w ten dzień i 2Tm 2,3 teraz...samotne wyprawy koncertowe zmieniłem na wyprawy z Kazimierzem, mówi: chcę, a nawt : Jezus Chrystus jest Panem...urósł, przerósł, i te włossssyyyyy, jakby wyjął moje sprzed 30 lat - och szafko, co kryjesz jeszcze w swej skrytości? - więc jazda... Mikołów... First we Take Mikołów, Then łi tejk Kokotek! JAH JAH! Mikołów we dwoje... ale znów Kokotek otrzymuje długo przygotowane wsparcie: Ewa, Irenka i Franciszek! HA! Czy do auta wejdzie tyle cuda?! W drodze do Mikołowa następuje młodzieńczy atak nieumiarkowanego braku krytycyzmu w postaci płyty zespołu Sabaton.... - wysłuchałem i nie pozwoliłem spieprzyć sobie dnia! - Tato, co jest według ciebie najsłabszym ogniwem w tym zespole, oprócz oczywiście wszystkiego? Zaczła się czas pytań, na które nie ma odpowiedzi...ach jak jest wspaniale...w Mikołowie sól nie utraciła swego smaku... PIZZO!!! Scena ładna, ryneczek, bruk - czyż ideał i tym razem? - brzmią bardzo dobrze, tryska im energia... gitarzysta niczym Fan-tomas strzela z palcy, daje chłopak radę.... a jeśli jeszcze, to nie pęka.. widać... Tato! Amade jest lepszy niż perkusista Sabatona!!!!!!! - wrzeszczy Kazimierz, ale żebym mógł to zrozumieć, muszę wrócić z 5 nieba w które wprowadza mnie Pięknoręki... ile tam jest tych palcy wskazujących na NIEGO!!!!???? Już czuję, że po prostu KOCHAM ten band, KOCHAM... i mogą zostać kim chcą... alkoholikami.... dorobkiewiczami... świętymi - święty Budkiewiczu módl się za nami (atrybut: struny D'Addario NYXL)... - niech tam... niech robią co chcą... i tak ich będę kochałł... i niech już do końca forumowego omawiania mój głos się liczy jako 10!, co mnie tam... nie znam się na niczym!, ale wiem co kocham - i co? nagle jest atak czegoś subtelnego, (Tom: "Poczułem tak około buraków to coś...") i skaczący przed sceną mężczyzna łamie sobie nogę - otwarte - krefffff Lekarza!!!!! Lekarzaaaaa!!!!! Przerwa. Człowiek leży i czeka aż go to puści... ma na to z 10 minut, bo po tylu dociera dopiero doktór... chłolera wyczuwam nawet pewne zadowolenie, że są ofiary, walka trwa na całego!
i statek burz zabiera mnie w niewyczerpany adwent...och!!! Bóg jest Miłością!!!! W Kokotek droga wesoła...jedzą moje bułeczki, a w schowku auta schowane fajeczki i koniak też...
tu już Sabaton musi ustąpić miejsca ABBIE... suniemy zwolna wśród polskich dróg i pól... po bułkach zostają tylko komplementy - tatusiu, robisz najlepse bułeczki .... hhhhhyyyyrrrryyy (to kot, którym staje się co jakiś czas Irenka).. więc patrzę za jakąś restauracją...mam...migocze przez drzewa pokaźny bilbord...yyyy czytam... yyy....a....cja....acja.... oh! mam.....!!! .... kremacja....tracimy apetyt...Kokotek wita nas parkingiem prosto z raju...tam, proszę skręcić...ale ja się boję....tam... no to wjeżdżamy na polanę pośród lasu dreze... trawy falują, wysokie do kolan, latają ważki, dzięcielina pała...ohhhh tu jest dobrze, legnę sobie a wy wróććće po mnie po lecie...nie to nie... nie żałuję... idziemy... scena supeeer... namiot zawieszony u podłóg nieba... i ludzie.... sporo ludzi z gatunku homo sapiens i homo oblatus...są też dzieci...co cieszy...szybkie gofry - a nuż se zajarać, ale namiot bez ścian i nie ma gdzie się schrynić... - Rozpoczyna się koncert zespołu Arka Noego. Dziadek Litza gra i opowiada... lecą nutki za nutkami....dzieci śpiewają... starsze kawałki i nowsze - nic się tam nie psuje!!!! ...przez chwilkę żałuję, że zmarł Fryderyk Nietzsche, bo wysłałbym mu płytę Arki Noego - Litza!!! Dzieciaki!!!! zażśpiewacie coś w języku naszych niemieckich pszyjaciół!!! c'nie? - nie wiem czy się bawię, czy modlę?... ale porywa mnie zespół najlepszy na świecie.... i tak płynie płynie płynie ...ech i już cyk i już 2Tm.2,3.... muzycy albo najedli się szaleju, albo już po eucharystii...pod wpływem dźwięków twardnieje mój tors, a z dźinsów dobywam miecz....płaczę i śmieję się...śmieję się i płaczę... lądujemy na przedpolach Edenu... jak zwykle dociera do mnie słowo, które mówi, że jestem nikim i jestem wszystkim... świat dziś relatywizuje wszystko, chcąc tylko Boga łapać za słówko... ale Bóg to nie słówka.... to SŁOWO..... SŁOWO.... jestem niczym i jestem wszystkim dla Ciebie Panie... zostać Twoim sługą, bo sługa jest najbliżej swojego Pana... wywalić cały ten zalegający we mnie gruz pozorów i brudu....i to się tam dzieje.... miazga miazga - Tato jedźmy nad Bug i do Torunia....!!! jedźmy.... i już noc dnieje... rozmawiamy z tomem... mówi o tej rybie, w którą patrzyliśmy się w Mikołowie, ze go zatruła... i ledwo dotarł... wypytuję o te plany wydawnicze, o których mówił na Ślunsku (nie wiem czy mogę: ale jeden straszny, jeden piękny ("jaka tam jest piękna muzyka"
i jeden na pierwszą literę alfabetu) ach... przyjaciele jest na co czekać!!!!!!....wracamy... rozmawiamy o Geru... o czymś, co dobrze pamiętamy, ale jakby nigdy się nie wydarzyło do końca.... do zobaczenia w niebie!!!!!!
P.S.
Dzięki, że byliście. Wszyscy, którzy byliście.