Zaczyna się; mało
metalowej zdrady, raczej rockowy mainstream, doceniam.
Ale gdy wchodzi zwrotka, wtedy dopiero jest dziwnie cicho w podkładzie. Podskórny niepokój, tak.
Tekst - publicystyka a la Armia, czyli przygodny słuchacz i tak nic nie zrozumie, ale fan Armii się krzywi, że zbyt dosłownie
- bardzo mi się podoba, wymowa jego robi wrażenie już od poczatku, wszystko tutaj jest... ale nie ma cmentarza. Ale oprócz "publicystyki" są też świetne rozwiązania językowe: "straszniejsze niż go malują" - lubię takie trawestacje (Budyń też to potem bardzo udanie robił z przysłowiami).
Coraz ciekawsze rzeczy dzieją się w podkładzie, perkusja mi się wyjątkowo podoba jak na ten okres w twórczości Armii, kiedy generalnie nie był to instrument według mnie zbyt bogato wykorzystywany.
I wreszcie to przejście, Gero, waltornia - tak! Best moment Utopii i całej płyty.
Refren poprawny, poziomu nie zaniża, choć nie jest moim ulubioną fragmentem.
Potem powtórka z rozrywki i to jest chyba najsłabsza część utworu, bo wszystko przed chwilą już było, a tekst w środkowej części też najmniej mnie przekonuje.
I znowu super, bo special guest star!
Świetna jest gitara tam, gdzie "in this episode". Takie jasne, nieco niby "płaskie" brzmienie gitary przypomina mi grę Popcorna na Duchu. Czy to grał Popcorn?
I jest znowu gut - jasniejsze niż tysiąc słońc!
Trzecia zwrotka mówi: moje największe rozczarowanie, ale dla mnie tu jest największy nerw. Największe to podskórne napięcie. Podsumowuje bardz odobry utwór.
I jeszcze fajnie ten Stasiek gaworzy na końcu
Na dzień dzisiejszy podoba mi się takie podejście do oceny:
Antonio pisze:
Wahałem się - 8 czy 7, dlatego daję 7.5/10.
Pożyczę więc: 7.5/10.