E, no jeszcze nic nie napisałem o tym ostatnim, dość niesłychanym odcinku Gry o tron!
Powiem tak: po pierwsze, żeby nie było żadnych 'ale', odcinek bardzo mi się podobał, jak i cały ten sezon. Ma on (cały sezon) jedną zasadniczą wadę, o której zaraz, ale nie zmienia to faktu, że mi się bardzo podoba i mnie przejmuje. Podobnie jak monika, powiedziałbym, że odcinek 4 nieco lepszy, ale generalnie jest to wszystko mocne. Jest też takie... kulminacyjne. Kulminacyjne sekwencje, wszystko jedno czy to film/serial, czy książka sensacyjna Alistaira MacLaine'a, czy płyta Armii, czy koncert fortepianowy Rachmaninowa, mają to do siebie, że są mniej subtelne i bardziej na hura, niż różne momenty przejściowe. Czasem w związku z tym są tak naprawdę słabsze, a czasem jednak bywają best momentem ze względu na intensywność. Kiedy przed rozpoczęciem tego sezonu oglądałem różne powtórki, uderzyło mnie jak bezwzględnie świetna była seria 4, ale - choć i tam były różne spiętrzenia - nie miało to połowy tej właśnie "kulminacyjności", co końcówka zeszłego sezonu i te różne
które mamy teraz. Wniosek: świetnie mi się to teraz ogląda i bardzo mnie to wszystko rusza, ale wyraźnie jest to już finisz, podczas gdy ja najczęściej wolę rzeczy, które dzieją się wcześniej.
Co do wspomnianej wady całego sezonu 6 -
monika pisze:
problem z pewną absurdalnością tej błyskawicznie skleconej wyprawy i początkowo trochę trudno było mi się przejąć jej losami.
- no właśnie, błyskawiczność jest cechą immanentną. Absurdalność błyskawiczności, z jaką rzeczy się dzieją, w zadziwiający sposób mi nie przeszkadza (wydawałoby się, że powinna), choć uderza z siłą niesłychaną. W ostatnim odcinku może bardziej niż kiedykolwiek; widziałem gdzieś określenie "supersonic raven", w sensie tego kruka, co poleciał do Daenerys
I masz rację, ta drużyna pierścienia, co na koniec odcinka 5 wyszła pięknym szpalerem za Mur, wzięła się nagle nie wiadomo skąd... Zapewne byłoby znacznie ciekawsze tak naprawdę, gdyby nawet cały odcinek poświęcili na pokazanie, jak ta gromada się w bólach tworzy. Wyobrażam sobie, jakie mogło by być napięcie w niektórych scenach i tak naprawdę szkoda, że nie poświęcili więcej czasu na pokazanie, jak bardzo musieli się tam prawie wszyscy przemóc, żeby stanąć w jednym rzędzie ze znienawidzonymi wrogami. Powiedzmy szczerze, zmarnowali to.
ALE - szósty odcinek odratował to, co zginęło, ponieważ wręcz najlepsze, co w nim było, to były te kolejne dwójkowe rozmowy towarzyszy wyprawy! I niezwykłe jest to, że w tym supersonicznym pędzie całej historii, twórcy nie poskąpili czasu na takie powolne, kameralne, "nic nie znaczące" sceny, gdzie ulubieni bohaterowie (może zależy dla kogo, ale na mój gust tam poszła naprawdę śmietanka!) mogą sobie pogawędzić.
Jon i Jorah o mieczu i ojcach!
Hound i Tormund o Brienne (best moment odcinka!)
Jorah i Thoros, "just the drunkest"
Gendry, Tormund i inni o zimie (świetne!)
czy później już, na skale, Jon i Beric o tym, po co Lord of Light dał im życie, czy Hound i Beric o "this is your last life".
To były dla mnie najciekawsze momenty, mimo że i przybycie smoków zapierało dech, i śmierć i wskrzeszenie było na swój sposób straszne, i płonący miecz Berika póki co wygrywa konkurs na najlepszy rekwizyt sceniczny roku.
Swoją drogą dobrze, że były te zimne sceny w Winterfell, bo jak trafnie zauważył felietonista New York Timesa, bez tego...
Cytat:
I suspect a bunch of bearded dudes riding a dragon with an ethereal queen is pretty close to what your “Thrones”-averse friends think the entire show is
... a przecież jest tam o wiele więcej niż "a bunch of bearded dudes riding a dragon"
Sceny między siostrami naprawdę iskrzyły, nie po raz pierwszy, i też w nieoczywisty i niemiły sposób odwróciły ogólną radość, że o, Starkowie wrócili do domu i jest dobrze.
Ale Bran. Bran. On musi coś zrobić wreszcie, bo jest TYLE możliwości, które jego postać otwiera, a jak dotąd niczego jeszcze nie odmienił. Jeżeli w finałowym odcinku, nie stanie się za jego sprawą coś dużego, to będzie zmarnowana postać.
No właśnie, pojawia się nowa seria pytań -
* czy jeżeli Bran coś zrobi, to w Winterfell, w związku z Littlefingerem, czy odkryje kwestię pochodzenia Jona, czy zadziała Murem, w związku z nowym smokiem?
* czy Bran dosiądzie któregoś smoka? czy może
zwarguje błękitnookiego, jak kiedyś Hodora i odmieni losy?
* czy jakieś
ultimatywne bóm z udziałem nowego smoka wydarzy się w ogóle dziś w nocy... czy dopiero za dwa lata?
* czym zionie niebieskooki smok?
* i co może? stopić Mur? przelecieć nad Murem?
* czy dojdzie do sparowania Daenerys i Jona, czy królowa zginie (np. anihilując swoje zanihilowane dziecko)?
* i kluczowe: kto z ważnych bohaterów dziś w nocy zginie?!
Dobra, wyślę znowu odpowiedzi do moniki, zobaczymy potem, jak mi poszło