edit: zdjęcia się nie wyświetlają, ponieważ został przekroczony limit miesięcznego transferu /zbyt wielu czytających /, tak więc żeby je zobaczyć trzeba zajrzeć w sierpniu Nie, nie, nie. Ciężki tydzień, pociągi powrotne po 21 nie jeżdżą, e tam festiwal z 45 minut zagrają i pozamiatane i tak dalej, żeby swe dziadostwo usprawiedliwić. Przychodzi sobota dzień koncertu. Wpierw papież Franciszek w internecie gdzieś wyskakuje z tym słynnym tekstem rusz się z kanapy. Potem forum zaczyna lekko podgrzewać. Jeszcze się bronię, przecież nie mam jak wrócić! A proszę PolskiBus 30 minut przed północą. Będzie lać, czepiam się ostatniej deski gnuśności, yr.no rozwiewa chmury. No to jadę... Możecie wierzyć lub nie ale wszystko zagrało co do minuty. No może poza koncertem 2Tm2,3, który Budzy wydłużył do granic wytrzymałości organizatorów , ale o tym później.
O dziwo nie muszę iść przez las na stację, ponieważ akurat jedzie autobus. Mocny kwadrans wcześniej na stacji pozwala na pierwszy oddech radości. Nie ma to jak sobie posiedzieć na peronowej ławeczce i powdychać zapach rozgrzanych słońcem podkładów kolejowych.
Bana do Torunia wzorcowo, zmodernizowany EZT kibel, nie przepuszcza żadnych IC-ków, równiny Wielkopolski przesuwają się za oknem. Wiele miejsc znanych z pieszych wędrówek. Bardzo lubię wjazd pociągów do Gniezna, bliskość katedry wręcz dotykalna. Następnie znów świetny kolejowo Inowrocław, mnogość torów, rozjazdów i budynków. Fajny moment gdy pociąg staje centralnie na przejeździe drogowym i patrzę stacja Chorągiewka, a wokół tablice poligon wojskowy wstęp grozi śmiercią. No dobrze, ale ja tu nie wysiadam. Wjazd na Toruń Główny /znaczy prowincjonalny bo po drugiej stronie rzeki niż miasto, a to nie Warta tylko Królowa więc odległość spora/ też bardzo klimatyczny z perspektywą mostu przez Wisłę.
18:07 wyskakują żwawo i per pedes do centrum, pewnie z 3 km. Mijam camping i żałuję, że nie mam namiotu, bo przespałbym się i rannym pociągiem wypoczęty wrócił. Ale zapomniałem, że tu jest i bilet na nocny autobus w plecaku. Ech. Przejście przez most z panoramą Torunia rewelacyjny, aż tempo spada i spada i staję, by spojrzeć na nurt Wisły i piaszczyste łachy. Potem starówka, szybki zakup pierników dla rodzinki i scena na Jordankach, tak blisko, że aż świetnie.
widok z Jordanek na Starówkę
Jest trochę czasu, więc obchodzę najbliższą okolicę, świetne parki i sympatyczny pomnik papieża Wojtyły. Siadam na ławeczce i coś tam sobie gadamy, znaczy ja, a On słucha i się uśmiecha pod nosem.
Wystarczy, to co powyżej można pominąć w czytaniu he, he...
KONCERT! Jeżeli coś tam jeszcze szarpało w duszy to z wrzaskiem i stukotem diabelskich kopytek uciekło, bo fala uderzeniowa ze sceny była jak egzorcyzm na koszulce Smoka.
Od pierwszych sekund była moc i radość. Żadnej rozgrzewki, podpierania ścian jak na zabawach w remizie.
Nic z tego, każda chwilka jest cenna, czekaliśmy wszyscy na ten moment od 2009 r. No po prostu drzemiący tyle lat wulkan wybuchł. Przekrój wiekowy pełen, choć chyba najwięcej wychowanków festiwalu często już ze swoimi dziećmi.
Księża, którzy dzielnie walczyli pod sceną i nawet z niej skakali też pewnie część powołania z toruńskiej fosy zaczerpnęli.
Byli też starzy załoganci, którzy w niejednym pogo zdrowie tracili i ci, powiem szczerze, mnie urzekli. Gdy jeden z księży zainicjował skoki ze sceny, a w ślad za nim poszła młodzież i dzieci! stali się dobrymi aniołami którzy troskliwie transportowali na swych rękach skaczących. Zawsze kilku trzymało i asekurowało cały czas. Szczególnie jeden chudy gość po prostu ciężko pracował, pot się z niego lał, ale nie odpuszczał, ile on przeniósł, pewno z tonę machnął.
Symbolem tego spotkania będą pewnie właśnie skoki najmłodszych. Las rąk, troskliwość, czułość i uśmiech i to szczęście w oczach dziecka.
Ale było też ostro i ciężko, warkocze się rozpletywały, twarze przybierały barwę purpury, klaty dudniły uderzając o siebie, ale to wszystko bez agresji. A wśród tego bosonoga dziewczyna w tańcu uwielbienia.
Żadnych barierek, ochroniarzy. Jeden znudzony patrol policji i straży miejskiej. Las rąk, trójkąty, żadnych dwumasztowców, zero puszek. Im więcej myślę o tym koncercie tym bardziej ciśnie się na usta słowo wspólnota. Taka rzeczywista skupiająca się wokół jakieś wartości, w tym wypadku zespołu, którego członkowie ciągle świadczą u Tym, którego spotkali kiedyś w jednym czasie i który założył tę kapelę.
Zespołowi atmosfera się udzieliła i też momentalnie od pierwszego utworu. Wyżej, wyżej, wyżej. Adonai!!! Krzyżokmiet pracował jak Pm36 "Piękna Helena" dudnił i pędził. Jedna perkusja Krzyżyka jest wystarczająca i klimatem bardzo bliska płycie 888. Litza jest mistrzem gitary i tyle. Wybitny muzyk. Drężmak fajną solówkę trzasnął no i bez niego nie byłoby tej fajnej gęstości. Maleo to gość, którego po prostu bardzo lubię za witalność, naturalność i jamajską żywiołowość. Gdy śpiewa chce się tańczyć i tańczyć i skakać.
Nie wyobrażam sobie jednak koncertu bez Tomka. Tego głosu nie może po prostu zabraknąć. Wznosi na wyżyny, burzy mury, wybija okno w niebie.
Osobiście miałem wrażenie, że Budzy w pewnym momencie przejął prowadzenie i podkręcał zespół. To coś do Litzy podchodził i gadał, to z sekcją rytmiczną uzgadniał, to walił pałeczką w talerze Krzyżyka no i białe zębiska błyskały wśród brody.
Tak to był jego wieczór, jego radość i moc. Udzieliła się i zespołowi i uczestnikom. A może to nasz entuzjazm, starej koncertowej gwardii oraz młodzieży, udzielił się Zespołowi. Zresztą czy to ważne kto, co, komu, ile dał? Ważne, że zaiskrzyło, że nie tylko sińce zostaną wyniesione /skąd u mnie? czyżbym o czymś nie pamiętał?/, ale wiara w moc naszej wiary w Jezusa naszego Zbawiciela.
Gdzie jest o śmierci twe zwycięstwo
Gdzie jest o śmierci oścień twój
Zwycięstwo śmierć pochłonęło
Zwycięstwo śmierć pochłonęło
Radujmy się bracia
Jeśli dzisiaj się kochamy
Radujmy się bracia
Jeśli dzisiaj się kochamy.
I tyle.
Dźwiękowo było doskonale, wszystko prima sort. Miejsce ok, fajne wały naokoło i przez to klimat ho ho ho może nie św. Anna, czy Pompeje ale ok. Starówka o dwa rzuty kamieniem.
Większość przyjechała tylko na to wydarzenie, bo plac zaraz po koncercie opustoszał ustępując miejsce wspólnocie lednickiej. Wiecie, że lubię Lednicę, ale to inna bajka. No właśnie bo 2TM2,3 to nie bajka, to nie tupu tupu dla Jezuska /pioseneczka pielgrzymkowa/, to czysta Biblia. I tu przechodzę do meritum. Słowa Boga to najlepsze teksty na świecie. Budzy chyba nawet gdzieś powiedział, że mają najlepszy repertuar z możliwych. /kto zna źródło tych słów niech potwierdzi/. Ojciec Góra był dobrym tekściarzem
Tylko orły szybują nad granią,
Tylko orłom nie straszna jest przepaść,
Wolne ptaki wysoko latają,
Już za chwilę wylecimy z gniazda!
no ale, nie ma startu do
Wyrwał nas z paszczy lwa
Pokonał śmierć pokonał strach
Effatha
Effatha
Tak więc jest to jedyna taka kapela, gdzie jest Słowo. Armię poznaję dzięki Wielkiemu Omawianiu i szanuję, cieszę się z wyniku głosowania czyli 888 za On jest tu, ale jednak 2Tm2,3 jest primus inter pares. O!
Dobra popłynąłem, wiem.
To tyle, na poniższe popierdułki Powsinogi nie warto zwracać uwagi /na powyższe zresztą też/, ale se jeszcze popiszę.
Próbuję posłuchać Siewców, ale odpuszczam po pierwszym utworze. To tak jakby po schabowym z kością, któś zaproponował kotlet ze soi. Idę na miasto bo nigdy do tej pory nie miałem czasu pobłąkać się po Toruniu. Znaczy Starówka Wisła i owszem, ale w drugim kierunku niekoniecznie. Wpierw chcę namierzyć i obliczyć czas dojścia na Dworzec Autobusowy, bo jak się spóźnię to nocleg na ławce w parku. Znów zaskakująco blisko, a po drodze... skansen. No ja przepraszam, do tej pory Nowy Sącz mnie zadziwił ze swoim, ale to położenie tu, to jest jakiś total. Chałupy pod strzechą w środku miasta ja nie mogę. Szkoda, że zamknnięte, ale jest powód do kolejnych odwiedzin, co już bardzo mnie cieszy. No i tak se łażę, bez sensu i celu, a skręcę tu, a może tu. Jakieś kultowe zapiexy chyba /długa czy wielka buła/ bo kolejka na zewnątrz, ale nie chce mi się czekać. Miejsc by usiąść wiele i świetnych, zaprawdę bardzo klimatycznie. W końcu jakiś kebab, ale za dychę całkiem ok, choć to niezbyt rozumnie o tej porze. No ale tak już mam, że na wyjazdach się truję. No to jeszcze nad Wisłę, wszędzie fajnie i przyjaźnie. Bardzo mi leży atmosfera Torunia. Tu jakiś pies warczy na pomnik Filusia, tam ktoś bębni, a w bocznej uliczce siedzi z okularami i książką jedyna kobieta Cichociemna pani Generał Zawadzka.
Dużo urokliwych zakątków i uliczek. Nie widać pijanych, agresywnych, raczej rodzinnie mimo późnej pory. Toruniu skradłeś mi serce. No cóż to na Polskiego Busa czas. Nie cierpię autobusów, a nocnych w szczególności. Mam klaustrofobię autobusową, ale 2h40min może przeżyję. Udało się z trudem. Nogi bym obciął i wyrzucił przez okno, ale to się nie otwiera. Duchota klimatyzacji siada na piersiach. Z ulgą witam Poznań. No to szybki spacer pięciokilometrowy przez miasto na nocny 3:15 w pobliże mojej wsi. Niestety to nie Toruń. Miasto wymarłe, a tam gdzie otwarte to pijacki widok. Docieram prawie na styk na dworzec Śródka, ale tu jeszcze gorzej, pijane wulgarne nastolatki. Jest autobus i 20 minut i wyskakuję i zagłębiam się w las. Zaczyna szarzeć, jest cicho i pięknie. W połowie drogi zaczynają odzywać się ptaki. Gdy wchodzę w dolinę rzeki witają mnie mgły, a przed domem pasie się sarna.
Jest już jasno gdy zadowolony wracam do akademika.
Dzięki Toruń, dzięki 2Tm2,3. Dzięki jeśli ktoś to przeczytał.
ważna informacja!
część wykorzystanych fotografii z
https://www.facebook.com/songofsongsfest/tam też namierzyłem Smoczycę i mam nadzieję, że się nie gniewa, że nie tylko zlinkowałem ale jeszcze wykorzystałem w reli
tu bardzo dobra galeria, która świetnie oddaje atmosferę i widzę nawet siebie koło mikosza, natomiast DB się skrywa, ale jest też gość w koszulce kapeli Budynia pod sceną
https://www.facebook.com/pg/songofsongs ... 5432985797