Zaczyna się.
Dzwonki jak z krypty klasztornej
waltornia jak trąba sygnałowa
odgłosy nocy w tle jak Fengari napisała.
Ale to nie tylko taki mroczny, lecz realistyczny pejzaż. Tam się dzieją rzeczy dziwne. Coś się sprzęga, wciąga kasetę, dźwięk się to rozjaśnia, to mroczy. Potem dojdą te wszystkie pogłosy, echa, które uwielbiam.
I bóm.
Zaczyna się ta część, o której najwięcej osób pisało, ta która najbardziej konstytuuje ten utwór (nieformalnie musiałby chyba nosić tytuł "Ty głupcze!"). Jest to część piękna. Wokal ma w sobie coś wielkiego. Gitara niby brzdąka, ale mnie czaruje. Powolny rytm jest dostojny jak sąd, który oskarża bohatera. a że pod maską tej dostojności kryje się chichot Złego...
Przy takim utworze powinno się niby najpierw mówić o tekście. Przy czym zaznaczyłbym na początku, że to wcale nie jest szczególnie dobry
tekst w sensie majstersztyku operowania słowem. Nic tam takiego nie ma, a wielokrotne powtarzanie fraz mogłoby nawet przemawiać na niekorzyść tekstu. Jego siłą nie są słowa, lecz znaczenie. Budzego powrót do głębokich znaczeń "Procesu" Kafki jest bardzo niejednoznaczny i bardzo bogaty. I bardzo nie wesoło-optymistyczny. "W pewnym wieku każdy mężczyzna przechodzi swój własny proces"... co to u diabła znaczy? Obawiam się, że bardzo dobrze wiem, co to znaczy. Nie rozumiem, ale wiem. I jest to proces, który niejednokrotnie idzie źle, a może nawet musi iść źle. Pięknie pisze OtoKar, że drzwi nie mogą być zamknięte, że nie ma procesu, nie ma prawa, a ja mogę sobie wejść TAM dowolnymi drzwiami. A co, jeżeli zgubiłem się i stoję przed nie tymi drzwiami, co trzeba? Przed takimi, które są zamknięte i żadną siłą nie idzie ich otworzyć, a ja się uparłem, że to właśnie nimi i tylko nimi muszę przejść?
Śmierci już nie ma, do widzenia, tylko to nie w tym momencie. To jest bardziej moment "nie chce mi się żyć, nie chce mi się odpowiadać" i rzeczywiście, ten proces, o którym Budzy mówił, a na płycie "Der Prozess" tak przejmująco zilustrował, zaczął się z pewnością już na Lunie. O, tam to jest dopiero proces!
Ale nie odbiegajmy od tematu. Zwrotka biegnie i nie tylko kontekst czysto znaczeniowy stanowi tu siłę. Dla mnie co najmniej równie ważny jest kontekst muzyczny. W jaki sposób te słowa są podawane, co im towarzyszy. Co po nich następuje.
I tu znowu bóm!
Zaczyna się część, o której mniej osób pisało, albo że rozczarowuje. Mnie nie rozczarowuje ani na milimetr. Pamiętam, że usłyszawszy to pomyślałem: tak nie grała Armia od czasu Ducha! I chyba od czasu Ducha nie dostarczyła mi tak niezwykłych przeżyć.
Pomóż miii... galopuje z paniką w oczach i ja biegnę razem z nim, ale dopiero progresja akordowa w dół ku "nie wiesz, co będzie dziś..." sprawia, że serce mi zaczyna bić naprawdę mocno. Ta progresja szczególnie wyraziście brzmi właśnie za pierwszym razem, pod słowa "czy aby pukam do właściwych drzwi", które są jedną z najmocniejszych linijek całych piętnastu minut i są to też jedne z nielicznych słów w całym utworze, które nie są ani razu powtórzone.
Potem jeszcze trzy razy powtórzą sekwencję z "całuję twoją twarz" (jak dziwnie! - normalnie śpiewałoby się dwa razy albo cztery, nie?) i następuje spektakularny powrót do zwrotki.
To zwolnienie rozpoczynające ósmą minutę może jest w ogóle best momentem utworu? Dźwięk schodzi pod wodę, znowu jakąś kasetę wciąga, jakieś zbolałe
aaaa w tłach, cudowna jest tam waltornia. W tym powrocie do "ty głupcze" robi się wyraźnie smutniej, nie wiem czemu. Pierwszej zwrotki słucha mi się na zasadzie "łał, Armia poszła na całość", druga niby taka sama, ale dopiero ona mnie w pełni przejmuje i boli.
Gdy w ten ból wchodzi ten straszny śmiech i bezlitosne słowa "te drzwi były tylko dla Ciebie", jest to uderzenie o sile niebywałej.
To już koniec. A jeszcze nie koniec, bo znów jeszcze trzy razy zabrzmi "pocałuj moją twarz ostatni raz", potem jeszcze raz wciągnie kasetę, jeszcze raz wróci galopada z "to już koniec", jeszcze raz akordy zjadą do "nie wiem, co będzie dziś", po czym gdy spodziewamy się znowu piętrowego powtarzania "całuję twoją twarz", bach bach i symfonia się kończy. Jeszcze tylko dzwonki i te tajemnicze kroki. Uciekł?... Czy go zamknęli na dobre?...
To jest twoja noc. Moja noc. Utwór o duchowej śmierci, której nie rozumiem, ale jednocześnie bardzo rozumiem.
Pamiętam jak się zaczęły zachwyty na Prozessem i podchodziłem do nich niechętnie. Płyta mi się dość podobała, ale wysyp opinii o tym, jakie to arcydzieło wydawał mi się przesadzony. Potem bardziej przekonałem się do albumu, ale nie o to mi chodzi, lecz przeciwnie - o to, że w tych moich początkowych niechęciach od początku nie miałem wątpliwości, że przy tym utworze zespół Armia naprawdę stworzył arcydzieło. Z biegiem lat "Przed prawem" tylko się umacnia i w tej chwili siedzi pewnie na armijnym podium. 10/10 trzymałem sobie na taką okazję, póki co nie muszę więc dawać dwunastek