Na wstępnie zaznaczam, że wszystkie informacje tu zawarte są subiektywne. Zdjęcia w większości przypadków są kiepskiej jakości, wrzucane na Instagram (więc i lepiej się je ogląda w telefonie), ale staraliśmy się z żoną, by coś tam było widać, proszę bardziej skupiać się na potencjalnej treści niż na formie
Będzie tu [czasami] trochę pamiętnikowego pisania. Pytania i uwagi mile widziane, w miarę możliwości będę weryfikował i szukał informacji.
Wylot
Do Australii wybyliśmy 20 stycznia z Warszawy, kiedy w końcu zaczynała się prawdziwa zima. Polska żegnała nas śniegiem i nieprzyjemnym, mroźnym powietrzem, które dosięgało każdego, nawet najściślej opatulonego skrawka ciała.
Pierwszy odcinek wiódł do Dubaju. Lecieliśmy całkiem wygodnym samolotem A330-200, w którym część obsługi, mimo że pochodziła z Polski, to odzywała się po angielsku. Skoro już się zdecydowaliśmy wybyć do kraju anglojęzycznego, korzystaliśmy z możliwości wczesnej nauki języka. Każdy z pasażerów miał przed sobą mały ekran i swój zestaw słuchawek, dzięki którym mógł oglądać filmy, posłuchać muzyki lub oglądać widok z dwóch kamer - zamontowanych na przedzie i tyle samolotu – dzięki którym czas upłynął dość szybko.
Wszamando.
Jedzenie, chociaż bez szału, było smaczne, a jako paszożercy byliśmy uprzywilejowani i swoje miski dostaliśmy jako jedni z pierwszych. Oczywiście podziwialiśmy widoki: słońce nad chmurami, zachód, a następnie światła miast nocą. Niesamowite! Wszystko wydaje się takie małe i kruche.
Kuwejt. Ponoć.
Zastanawiam się, czy to, że w samolocie o zakupach „duty free” poinformowano tylko w języku polskim jest znamienne. Z pewnością oklaski współpodróżnych po udanym lądowaniu były.
Dubaj
Kilka drzew i "strumyk" na lotnisku
Terminal 3 lotniska jest bardzo rozległy, by przedostać się z jednego jego krańca na drugi potrzeba minimum pół godziny. A to jest tylko jedna część tego terminala. Chociaż mieliśmy sporo czasu na przesiadkę zrezygnowaliśmy z podróży pociągiem/kolejką do innych terminali. Było ciepło, na szczęście wylądowaliśmy w nocy, więc wyższa temperatura nie stanowiła problemu. Postanowiliśmy trochę pozwiedzać, zobaczyć i chociaż na początku byliśmy zafascynowani, entuzjazm szybko nam przeszedł. Lotnisko po pewnym czasie wydało nam się nudne i nieciekawe. Takie połączenie Poznań City Center z Woodstokiem. Pierwsze skojarzenie wynika z tego, że na każdym kroku były jakieś sklepy duty free albo restauracje, ciągnęły się główną trakcją i narzucały się nazbyt zmysłom.
Na bocznych alejkach, przy bramkach do wylotów było już spokojniej, chociaż wszędzie można było spotkać ludzi śpiących na leżakach/krzesłach, lekce sobie ważąc bezpieczeństwo swoich bagaży. Z drugiej strony nie zauważyłem, by ktokolwiek był traktowany jak potencjalny złodziej, w powietrzu raczej czuć było wzajemne zaufanie.
Pokój modlitw dla kobiet.
Kilka informacji praktycznych (może się komuś przyda?).
• Jeśli jesteś weganką/weganinem będziesz mieć problem ze znalezieniem jakiegoś sensownego jedzenia. Soki ze świeżo wyciskanych warzyw i owoców, chociaż są świetne i bardzo orzeźwiające nie wystarczą, by się nasycić. Weź ze sobą kanapki.
Orzeźwiający napój.
• Jeśli korzystasz z elektronicznych papierosów, jesteś jedną z niewielu takich osób. W związku z tym musisz iść, tak jak inni palacze, do zamkniętych palarni, które trudniej znaleźć, niż pokoje modlitw. Spędzisz czas razem z innymi, a Twoje ubrania przesiąkną znajomym zapachem, bo wentylacja na taką liczbę palaczy jest niewystarczająca.
• Najlepsza kawa, niestety, jest w Starbucksie.
• Jeśli masz możliwość podróżowania klasą biznes albo pierwszą, skorzystaj z tego, będziesz mieć dostęp do stref wypoczynku.
• Nawet jeśli Ty w miarę dobrze posługujesz się językiem angielskim, nie oznacza to, że obsługa lotniska oraz sklepów i restauracji również.
• Na lotnisku dla podróżnych niekorzystających ze stref wypoczynku dostępne są oczywiście toalety. Oprócz tego prysznice, do których kolejki są tak długie, że szybciej Twój samolot odleci, niż Ty z nich skorzystasz.
• Jeśli czeka Cię dłuższy postój weź ze sobą książkę albo dwie, sprawdzają się jeszcze lepiej niż w pociągach PKP.
Ostatni lot
Jak na lotnisko nowoczesne, na temat którego tworzone są osobne programy w telewizji, odprawa przy wylocie była dość nietypowa, bo ręczna. Żadnych skanerów, wykrywaczy metali itp. A że - czy to przy użyciu mikrofonów, czy też bez nich – nie szło zrozumieć pani, która informowała jacy podróżni mają teraz wchodzić na pokład, znajdujący się tam w większości Australijczycy – ze swoim typowym, luźnym podejściem do wszystkiego - najzwyczajniej świecie udali się do samolotu bez kolejki.
Luz ten było widać przez cały lot i dotyczył nie tylko pasażerów, ale również obsługi. Jakoś mnie nie zdziwiło, że tuż po zajęciu miejsc okazało się, że ileś osób będzie się przesiadać, by rodzina, której nie udało się kupić biletów obok siebie, mogła razem usiąść. Kombinacji było sporo, ale nikt z pasażerów, czy z obsługi nie dał w żaden sposób do zrozumienia, że coś się komuś nie podoba. Wszyscy byli mili i życzliwi. I tak przez cały czas. Ludzie stojąc w kolejce do toalet rozmawiali ze stewardesami/stewardami, którzy mimo obowiązków też nie mieli problemu by zwyczajnie, po ludzku, pogadać z innymi – było to o tyle ciekawe, że w poprzedni samolocie obsługa była dość zachowawcza, zdystansowana. Kto chciał, brał sobie sam wodę do picia, co w innych samolotach, mam wrażenie, byłoby nie do pomyślenia.
Nadazja
Lot był dłuższy od poprzedniego, w związku z tym mieliśmy więcej do oglądania. Chmury wymieszane z górami, z promieniami południowego/popołudniowego słońca, ogrom wód, czy w końcu kolejnych świetlistych miast nocą. Znowu oszałamiająco, ciepło, przyjaźnie. Każdy kawałek rzeczywistości coraz wyraźniej zapowiadał kres podróży. Nadchodziła Australia.
cdn nastąpi...