...no właśnie dwa tygodnie temu zrobiliśmy sobie spontaniczny wypad do Wrocławia na Nowe Horyzonty. Z początku myśleliśmy ,że będziemy półtora dnia a skończyło tylko się na trzech bom musiał wracać i grać koncerty z Armią.
Pierwszego dnia pobytu , po obiedzie poszliśmy na film pod tytułem "TURNING" ( reż. Charles Atlas) .Jest to dokument o trasie zespołu Antony and the Johnsons ,który to zespół bardzo lubię. Jednym słowem Antony śpiewa swym anielskim głosem a na scenie prezentują się transsexualistki, które w przerwach opowiadają historie ze swego życia. W opisie czytamy ,że film to manifest transsexualizmu a ja tak nie uważam. Transsexualne performerki nie prowadzą żadnej agitki ,po prostu mówią co czują. Nie ukrywam ,że poszliśmy na ten film głównie po to aby zobaczyć Antonego na "żywo". Muzyki jest w filmie bardzo dużo i to nam się bardzo podobało. Nasz bohater też nie udawał "demona" a wręcz był "ciepłociapowaty" ale na plus.
Polecam ****.
Wieczorem wybraliśmy się na murzyński western pod tytułem " PODWÓJNE ŚLADY" (reż.Isaki Lacuesta). Akcja dzieje się w afryce północnej gdzie grupa murzyńskich głupków poszukuje ukrytej groty w której znajdują się jakieś freski legendarnego malarza. Film jest beznadziejnie słaby i nudny ale w pewnym momencie nastepuje scena jakby zywcem wzięta z Teatru Mumio ! Dostałem ataku smiechu i długo nie mogłem sie powstrzymać. Natalia też
. Niestety film zaraz się skończył i był tak naprawdę po nic. Nie polecam. Za smieszną scenę **
Tego samego wieczora poszliśmy na całkiem dobry koncert zespołu BALLADY I ROMANSE. **** Fajne one mają teksty! Polecam !
Następnego dnia poszliśmy po śniadaniu na irański film " CÓRKA OJCIEC CÓRKA" (reż Panahbarkhoda Rezaee). Monochromatyczny obraz przedstawiający ubogą rodzinę w górach. Powtarzalność scen i minimalizm przywołuje porównania do genialnego "Konia turyńskiego". Niestety film -oprócz dobrych zdjęć ,może służyć jedynie jako etnograficzna ciekawostka o biedzie w Iranie . Jak dla mnie **.
Po obiedzie postanowilismy nie wracać do Poznania tylko zostać jeszcze jeden dzień.Ale w tanim hotelu Campanille nie było już miejsc i poprosiliśmy o pomoc organizatorów,którzy ni mniej ni więcej tylko załatwili nam pobyt w sławnym hotelu Monopol( nocowaliśmy tam w zeszłym roku) i to w pokoju 113 , z którego balkonu przemawiał Adolf Hitler !!!
W porze podwieczorka poszliśmy na polski film pod tytułem "W SYPIALNI" (reż Tomasz Wasilewski).
Kobieta targana hormonalną burzą lub nadciśnieniem własnych antyprotonów ucieka z domu i włóczy się po Polsce. Brakuje jej w końcu pieniędzy i postanawia udawać internetową prostytutkę . Klijentom wsypuje do kieliszka środki nasenne i ich okrada a potem ucieka w noc. Ale trafia na młodego człowieka i wszystko się "zmienia" . Aktorka (Anna Herman) grająca główną rolę nawet daje radę ...ale aktor grający młodego człowieka jest tak żenujący ,że aż chce się wyjść z kina. Następują dialogi w stylu: co ? nico?
Proszę państwa aż dziw ,że nie wzorują się na amerykańskich !!! Nie polecam **.
Po nocy poszliśmy na kapitalny koncert zespołu SENSER !!! Istne transowe szaleństwo a najlepsza wokalistka ! Poleciały skoczne : Age of panic, Chanel zero czy State of mind. Nawet tańczyłżem !!!
*****
Po nocy w pokoju Hitlera, na śniadaniu ciągle oglądałem się za pewnym człowiekiem .Wyglądał na starego hipisa i przypominał mi.....nie ....no to na pewno nie on....Ale przed kolejnym filmem siedzieliśmy sobie w ogródku na herbacie i znowu pojawił się TEN czlowiek ! Nie wytrzymałem i podszedłem do jego stolika , siedział w towarzystwie 2 kobiet. Spytałem wprost : czy pan nazywa się Bela Tarr ???
TAK ! Brzmiała odpowiedź.
A więc nie myliłem się !!! Przedstawiłem się i powiedziałem tylko ,że dla mnie "Koń Turyński " jest najlepszym filmem na świecie . Bela Tarr powiedział ,że bardzo by chciał pójść na koncert zespołu Armia i kiedy będzieMy grali, bo on wybiera się do Warszawy. Niestety terminy nie były zsynchronizowane. A w ogóle Bela Tarr przyjechał sobie na festiwal incognotio i nieoficjalnie. Udało mi się podać rękę jednemu z najwybitniejszych artystów na świecie!!!!
Po tym niezwykłym spotkaniu udaliśmy się na chilijski film" OD CZWARTKU DO NIEDZIELI" (reż. Dominga Castillo) . Zwykła rodzina w kryzysie wybiera się na łikend za miasto. Jadą ,jadą ,jedzą kanapki, tankują paliwo, dzieciom chce się siku, podziwiają góry, rzekę ,kamienie, jadą, nocleg na łonie przyrody, rozmowy, powrót, klótnia pomiędzy mim i nią , ona się obraża ,idzie sobie, pustynia, szukają jej, znajdują ,jadą..... kompletna pustka . Nie polecam **.
W ogóle to leciało 400 filmów i jak tu zobaczyć i trafić na te dobre ?
Okazało się ,że film "Od czwartku do niedzieli" dostał główną nagrodę na festiwalu.
Ja tam nie wiem za co.....
Ale i tak warto się wybrać ,bo impreza jest bardzo przyjemna....no i można trafić na fajny film albo...... Bela Tarra !