elrond pisze:
...no ale ma być to człowiek z gitarą ? czy z gitarą, basem i perkusją ? ...vide KOT
No można ten temat ograniczyć do Wysockiego, Kaczmarskiego i paru innych "bardów" którzy tworzyli wyłącznie w ten sposób (np. Dylan często używa harmoniki - liczy się ?)... ale w moim odczuciu Witt właśnie dlatego tego "barda" w temacie sobie darował, żeby było szerzej... Wszyscy artyści których wymieniłem występowali solo z gitarą jedynie... jedni rzadziej, drudzy częściej... myślę, że tu można porozmawiać o takiej właśnie formie wstępowania a nie o bardach...
Coś jest w tym co napisał Gero... W moim odczuciu żeby porwać się na taki występ i żeby to zatrybiło musi być coś więcej niż człowiek z gitarą i dobra piosenka, a nawet dobry głos... Muszą być jakieś emocje, jakieś napięcie... Pamiętam jak się rozczarowałem gdy włożyłem do CD-ka świeżo zakupiony Taniec Szkieletów... Spodziewałem się (a raczej miałem taką nadzieję), że Budzy solo będzie właśnie akustyczny z gitarrą coś jak solowy Sullivan a tu zaatakowała mnie kakofonia dźwięków...
Mi zdecydowanie wystarcza człowiek z gitarą... Wybitni głosem i gitarą tworzą przestrzeń dla mnie zupełnie wystarczającą... Jest też więcej czasu i jakby miejsca żeby skupić się na tekście, wokalu... ja mocno zwracam uwagę na wokale i często wystarcza mi piękny głos żeby podobał mi się występ (pewne dlatego bardzo podobało mi sie na koncercie Brendana)...
Widziałem taki koncert
Justina Sullivana i bardzo mi się podobał... emocje tak samo intensywne jak na koncercie NMA ale przez tą formę wyrazu jeszcze gęstsze...
Koncert z cyklu Storytellers
Springsteen'a oglądam zawsze z wypiekami na twarzy, a tam Brus z gitarą, harmonijką, fortepianem i w jednym kawałku żoną... w dodatku bardzo dużo gada - omawia swoje piosenki zdanie po zdaniu...
Jarek Nohawica czaruje swoim ciepłym głosem... oprócz gitary chwyta czasem za harmoszkę i chociaż co do zasady za tym klimatem nie przepadam to na jego koncertach jest to bardzo naturalne i akceptowalne... Kiedyś we Wrocławiu dał koncert z Kapelą - było z nim więcej muzyków i jak dla mnie czar prysł...
Bonnie Prince Billy... tu podobnie jak z Jarkiem - koncert "Is It The Sea ?" jest fajny ale nie zaczarowany jak inne rzeczy które gra sam... jakieś to wszystko się robi barokowe, a nawet późne rokokoko...
Michael Hedges to bardziej wirtuoz gitary i jemu zdecydowanie dalej do barda... On tak grał na gitarze jakby grały ze dwie naraz... Głosu nie używał zbyt często - chyba nawet większa część jego twórczości to rzeczy akustyczne bez śpiewu... ale głos głos też miał bardzo ładny taki amerykański trochę przypomina mi go Michael Talbot... No i jak go juz używał to efekt był piękny... można sobie posłuchać na wydanym koncercie - Live on the Double Planet, który otwiera świetna wersja All along the watchtower... jego już na koncercie nie usłyszę...
Ray Wilson - Piękny głos ! Świetnie radzi sobie z sama gitarą... Podobają mi się jego piosenki, interpretacje Genesis czy Space oddity które też wykonuje... wydał nawet taką akustyczną koncertową płytę... Fajnie będzie zobaczyć go w Opolu z jakimś tam projektem szkoda, że na Piastonaliach, a nie w klubie...
Dave Matthews zazwyczaj pogrywa z Timem Reynolds'em jako drugim gitarzystą, ale zdarza się mu zagrać zupełnie solo... Świetny gawędziarz ze specyficznym poczuciem humoru... Jego piosenki podobają mi się jeszcze bardziej w ascetycznych wersjach niż barokowych wykonaniach z Dave Matthews Band...
Jakiś czas temu prześledziłem całą twórczość
Bruce'a Springsteen'a i doszedłem do wniosku, że bardzo go lubię ale najbardziej w wersji bez zespołu i jak najbardziej kameralnej... Najbardziej cenię Nebraska i Devils and dust... On akurat nieczęsto występuje solo ale jak już występuje to ja jestem oczarowany - vide koncert Storytellers wydany na dvd...
Tracy Chapman to jedyna kobieta która mi przyszła do głowy... Szkoda, że jej koncert w zeszłym roku był w jakimś niesprzyjającym terminie i w dodatku nad morzem...
Zobaczyć
Gintrowskiego na koncercie to moje marzenie, ale teraz chyba nierealne, bo nie dość, że ostatnio mało gra to jeszcze twierdzi, że najlepiej z orkiestrą...
o Dylanie, Cashu i Kaczmarskim chyba nie trzeba nic przekonującego pisać...
W tym co napisał Gero jest jeszcze coś innego... Jak przy tych wykonawcach o których napisałem pojawia się druga gitara, bas czy drugi wokal to też często jest pięknie a czasem nawet piękniej... ale tak jak napisałem jak muzyk jest wielki to wystarcza mi w zestawie z gitarą.
pozdro...
KoT