Kiedyś tam na forum miało miejsce gwiazdkowanie „Czterech pór roku” (
tu i
tu). Pomyślałem wtedy, że to bardzo przyjemnie, i że można by kiedyś zrobić podobnie z „Koncertami brandenburskimi” Bacha (i czemu by całego tematu przy okazji nie zacząć?). A jakiś czas temu niespodziewanie odżyła w mej pamięci pierwsza część drugiego koncertu, jąłem słuchać wszystkich sześciu, i oto:
Six Concerts Avec Plusieurs Instruments
Wstęp:
Poznałem „Koncerty brandenburskie” stosunkowo późno, dlatego podszedłem do nich z pewnym nastawieniem. I początkowo przeżywałem lekkie rozczarowanie. Trudno mi było dostrzec pod barokowym wdziankiem tę Bachowską wielkość, której chciałem. Słyszałem jednak jej przebłyski. No i z czasem doceniłem całość.
No:
Pierwszy koncert (F – dur):
I (Allegro) bardzo elegancki kawałek muzyki. Bogactwo brzmień, bo mamy i rogi i oboje, fagot i całą resztę. Te rogi (waltornie?) robią taki trochę myśliwski klimat, który nie do końca mi pasuje – ale też cudownie zlatują z góry u początki i na samym końcu, to chyba moje ulubione momenciki w tej części. Jest tu dla mnie wyraźny ten właśnie barokowy koturn, ale trzeba też przyznać, że całość jednak potajemnie upaja. W sumie:
*** i 1/2.
II Adagio: a tu mamy całkiem współczesny utwór (zresztą ten fragment znałem jako jedyny przed poznaniem reszty). Minimalistyczna mroczna pełnia, wysokie dźwięki oboju i skrzypiec, i niesamowite basso, które otwiera jakieś ciemne kosmiczne przestrzenie. Tak myślę, że duby i dubstepy nie powiedziały pierwszego słowa w głębokim operowaniu dołem
:
*****.
III Allegro: niby kontynuacja I, ale lepiej unosi, jest tu jakiś dodatkowy wymiar, te krople właśnie, rozbłyski. No i radość:
****.
IV Menuetto i reszta: hm. Jedyna aż czwarta część w zestawie, w dodatku składa się z kilku fragmentów muzycznych. Ten główny temat jest dla mnie średni. Super jest pierwsze Trio (5!) i środek. Ale w sumie:
*** (czyli najsłabiej z wszystkich).
Całość: ****.
Drugi (F – dur):
I (Allegro): skoczne trąbki, skoczny temat. Byłoby tak sobie, ale są w tej barokowej formie przejścia, te piękne, bardziej pociągłe dźwięki trąbki, fletu, oboju, to one tak zapadają w pamięć:
****.
II Andante: smętek. Spacer, w pół drogi między pięknem a bólem:
**** i 1/2.
III Allegro assai: znów – to co w I, ale na odrobinę wyższym levelu:
+****.
Całość: ****.
Trzeci (G – dur):
I Allegro: no tu zaczyna się na dobre - zaczyna się co prawda jak na eleganckiej barokowej potańcówce ale tym smyczkom – bo cały koncert jest tylko smyczkowy – nie można odmówić czadu. Z czasem pojawiają się niskie mroczne akcenty, i dla równowagi fragmenty bardzo ekspresyjne. Całość ma wspaniale budowaną dramaturgię (mimo, że ujętą w barokowe ramy), i mamy tu chyba najlepsze
VROOM na płycie
, warto na nie czekać: ciemność przez chwilkę jak przed wielką burzą, co to się wtedy wydaje że będzie koniec świata:
*****.
II Adagio: tego prawie że nie ma, albo jest tylko trochę czy też trochę więcej ale nie wiadomo
. Więc nie będzie gwiazdek.
III Allegro: ooo! Za to tu jest wspaniale, wymiatają i na szczęście długo nie mogą przestać! I to już jest jakiś inny wymiar raczej. Niby nic a porywa i upaja:
-*****.
Całość: -*****.
Czwarty (G – dur):
I Allegro: temat główny z flecikami. Niby to urokliwe, ale jednak trochę irytujące – może by pousuwać te ścieżki
? Na szczęście /choć one ciągle wracają/ utwór się doskonale rozwija: skrzypce, a zwłaszcza basowe akcenty i struktury; nawet i dla fletów przychodzą wreszcie piękne przebiegi, przedkońcowe rozgrywki, kiedy wszystko nabiera uroku, nawet główny temat:
****.
II Andante: fragment przejmujący od pierwszych taktów. Jakoś tak wzniośle – pastoralnie? Głęboka przechadzka, melencholia?
Un flute…? Niezwykła końcówka, która przygotowuje nadejście… (acha:
*****)
III Presto: kroczy, wzlatuje, kolejne plany widziane z góry. To trochę takie barokowe Ascension. Patos, abstrakcja, nieważne: wzlatujemy
.
*****.
Całość: -*****.
Piąty (D – dur):
I Allegro: tu od początku jest wspaniale, już główny temat upaja. Wspaniałe basso, biegający klawesyn, trochę dramaturgii a la konc 3.1. Wreszcie w środku część dubowa – najlepszy
delay na płycie, mmm! Pod koniec jeszcze klawesyn solo, super. I pięknie, że jest to najdłuższa część z wszystkich. Rozległa kompozycja, ale wszystko ma swoje miejsce, podtrzymuje uwagę słuchacza. Zawiera się w niej jakaś pełnia, jest jak szczęśliwy dzień (i noc):
*****.
II Andante: melancholijne i kontemplacyjne. Klawesyn, skrzypce, flet, trochę stupor, trochę nawet trans. Jedna z moich ulubionych części:
*****.
III Allegro: wchodzi potem żywo, lecz jak subtelnie (sztuka fugi?). A potem
…czy słyszy pan te basy? Kroczą jak bogowie… I ile tam jeszcze muzyki! Harmonika – niebotyka:
*****.
Całość: *****.
Szósty (B – dur):
Tu przedstawię rzecz nieco inaczej, ale też sam koncert odróżnia się od pozostałych. Gdybym chciał porównać wszystkie do mebli (też pomysł, dobre sobie
) to od 1 do 5 wszystkie byłyby ozdobione inkrustacją, złoceniami a ten jeden – szósty - grałby naturalną barwą i rysunkiem drewna. To robią smyczki (mimo, że przecież tylko 3 grany jest na samych), ich niska harmonia (bo bez skrzypiec), ciemna barwa całości.
I (Allegro) Tempo ordinario: niepozornie się zaczyna, potem wciąga:
*****.
II Adagio ma non tanto: afektacja bo przecież nie melancholia, ale też spokój, mrok, dusza:
*****.
III Allegro: o, proszę – zwykle trzecie części były bardziej wyabstrahowane z rzeczywistości, szły ku chłodnym wiecznościom, patetycznie. Tu mamy szczęście na wiejskiej drodze, jakieś łubudu ludyczne, jasność, wspaniale:
*****.
Bardzo zaczarowana jest ta część:
*****.
Podsumowanie:
?