Umieramy młodo...tak to prawda.Pierwszy wokalista Alice in chains zmarł w 2002 roku.Layne Staley miał 34 lata i odszedł na skutek swojej głupoty.Kolejny zdolny artysta sceny Seattle i co tu ukrywać ćpun,bo skończył tak,że szkoda gadać na ten temat.
WINNERS DON'T USE DRUGS!!!
Layne poznał Jerrego Cantrella,wokalistę i gitarzystę na imprezie w 1987 roku.Dzięki znajomościom Cantrella do przystąpienia do zespołu udało się namówić basistę Mike'a Starra oraz perkusistę Seana Kinneya. Początkowo grupa nosiła nazwę Alice N Chainz, ale dość szybko została ona zmieniona na Alice in Chains.Od początku znakiem rozpoznawczym były cieżkie,mroczne piosenki z nałożonymi na Siebie wokalami,tym smutnym,lekko nosowym Staleja oraz spokojnym i czystym Jerrego.Piekne melodie i teksty min. o uzależnieniu Layna dały nadały charekter zespołowi.W 1990 roku wydali debiutancki album pt: "Facelift" dzięki podpisaniu kontraktu z Columbia records.W 1993 grupę opuścił, z powodu narkotykowych problemów, Mike Starr. Zastąpił go Mike Inez, który wcześniej występował w zespole Ozzy'ego Osbourne'a.W 1996 roku z powodu pogłębienia sie problemów frontmana z narkotykami zespół zawiesza działalność.Definytywny koniec tamtej epoki Alice in chains nastapi 19 kwietnia 2002 roku,kiedy to policja znalazła ciało wokalisty, który zmarł w wyniku przedawkowania mieszanki morfiny, kodeiny i kokainy.
Rok 2006 niesie za sobą reaktywację Alicji z nowym wokalistą Williamem DuVallem.Zespół zaczął znów koncertować i rozpoczął pracę nad nową płytą,której premiera zapowiedziana jest na wrzesień tego roku.Krążek "Black gives way to blue" jest pierwsztm studyjnym dziełem zespołu od 13 lat a promuje go singiel "A looking in view"
Facelift (1990) ****
Debiut otwiera We die young,z wokalem osobiście przypominającym trochę Andy Wooda z Mother love bone.Następny Man in the box to singiel z płyty,do którego z resztą powstał jeden z pierwszych teledysków grupy.Prosty riff i fajny refren.Piosenka zdecydowanie wypada lepiej na zywo jak chociazby na Rock in rio w 1993 gdzie została wręcz wykrzyczana przez publikę.Bleed the freak jest dla mnie szczególnym utworem,bo przypomina mi stare czasy,kiedy to znało sie więcej ludzi z kręgu fanów Seattle niż teraz.Świetne wokale Layna i niesamowity klimat piosenki.Ostani mój ulubiony z tej płyty numer to "Love hate love" który Layne jak raz powoedział napisał "dla tej głupiej dziwki".Piosenka ma niesamowity klimat i przestrzeń.Krzyk Staleja jest tak prawdziwy,że wspaniale odzwierciedla tekst piosenki.Resztę utworów w swoim odczuciu ocenie jako przeciętne jak na możliwości Alice in chains.
SAP (1992) ****1/2
Epka niemalże akustyczna z tytułem zaczerpniętym z pokręconego snu jednego z członków zespołu.Inne oblicze zespołu,spokojniejsze,pokazujące trochę inna stronę kapeli.Świetne Got me wrong,z mocnym refrenem,który można usłyszeć we fragmencie podczas filmu "Clerks" Kevina Smitha.Right turn to moja ulubiona kompozycja z tej epki.Prosta piosenka,wręcz banalna do zagrania,ale świetny klimat i fajnie sie to spiewa z gitarą."Poważną" częśc tego mini albumu kończy utwór "I am inside".Piękna piosenka,wzbogacona o fortepian,zaspiewana spokojnie i lekko i ten niesamowicie wkręcający motyw główny na gitarze.
Dirt (1992) *****1/2
Według mnie najlepszy jak dotąd album Alice in chains.Zaczyna się mocnym Theme bones,znanym min. z filmu Hype opowiadającym o kulturze grunge.Down i hole to piekna piosenka o tym jak ciezko wydostać się dołu,gdy nie ma sie skrzydeł.Początek jakby z SAP'a,ale potem petarda w refrenie na przesterach i krzykiem Staley'a.Znaleźli koguta...piosenka o wojnie? teledysk robi wrażenie,z reztą jak cala piosenka a mowa oczywiście o Rooster.Znany doskonale fanom Alice riff i wysoka,spokojna wokaliza.Zaraz potem wchodzi wokal...idealnie odzwierciedla słowa by wykrzyczeć sedno w refrenie.Ta piosenka jest o ćpunie powiedział Staley.Moja ulubiona kompozycja na tym albumie.Charakterystyczny melodyjny krzyk na otwarcie i piekna,naprawdę piekna melodia w refrenie.Siedząc na wściekłym krześle,czyli Angry chair.Ta piosenka w wersji Unplugged jest pierwszą Alice in chains jaka usłyszałem.Piekne wokale,moc i klimat niesamowity.W ogóle na dircie jest wspaniale brzmiąca perkusja.Mocna i ładnie brzmiąca.Nie jest to plastik,lecz soczyste uderzenia.Pozatym sam album to mnóstwo mocy,klimatu i przestrzeni,czyli to co osobiście uwielbiam.Płytke kończy nie wiem czy nie najbardziej znany utwór Alisów czyli Would.Prosta zwrotka i wspaniały refren.Poprostu.Trzeba tego posłuchać.Piosenka ukazała sie na składance "Singles",który to film opowiadał o ludziach i subkulturze grunge( z wieloma muzykami w roli aktorów).Dla mnie jest to płyta prawie genielna.W tym wypadku prawie nie robi aż takiej różnicy.
Odczucia co do pozostałych 3 albumów napisze potem,a i wrzesień i premiera nowego się zbliża.Zapraszam do rozmowy,a tym co nie znają do zapoznania się