Jethro Tull jeszcze wczoraj w kongresowej....
Wyjazd wybitnie wcześnie, pociąg o 6.22 jassny gwint jak mi się nie chciało, ale opłacało się
do samej Wawy w przedziale ze mną jeszcze tylko jeden śpiący jegomośc, także w zasadzie najwygodniejsza podróż pociągiem ever przy okazji której nadrobiłem zaległości UPRowskiej propagandy
jako, że było co nadrabiać to sama podróż jakoś szybko minęła
Krótki telefon i wpadam na chwilę do Krejzjego, okazało się, że na bardzo krótką chwilę, nie wybrzmiał nawet trzeci numer post regimentu i pojawił się Marecki
szybkie pożegnanie....
tylko nie bierz go do pracy...i jedziemy już na ekologiczną gdzie czeka zadanie specjalne - dobrych kilka godzin sam na sam z Mikołajem, łatwo poszło jestem urodzonym ojcem-pedagogiem 8)
W tym czasie dowiedziałem się dużo o Star Wars, Lego Star Wars, figurkach Star Wars i Pizzy której bez sosu się nie je.
Jakoś tak znowu mija nieco czasu i znowu pojawia się Marecki od którego dowiedziałem się z kolei, że
Sala Kongresowa nie jest osobnym kompleksem tylko kawałkiem
Pałacu Kultury
Szybka akcja
przebicie do metra i jestem na miejscu...
no dobra ale które wejście...? okazało się jak zwykle, że ostatnie z możliwych....e tam wycieczka krajoznawcza ok.
Pełno ludzi w garniturach (co ja robię tu uuu....) z biletami podobnymi do mojego...
no to wchodzimy...
fiu fiu poczułem się jak na jakiejś snobskiej imprezie
po okiełznaniu planu odnajduję swoje miejsce i zasiadam, tak sobie siedzę i
chyba mnie ktoś o coś pyta....no i wywiązała się ciekawa rozmowa na tematy około muzyczne z gościem siedzącym obok, był dość obcykany w tematach organizacyjno-koncertowych i opowiadał między innymi dlaczego
Ringo Starh nie przyjechał do
Doliny Charlotty, na co trzeba dać pieniądze przy okazji koncertu
McCartneya i jakie zachcianki miała
Tina przy okazji koncertu w Warszawie
tak nagle zgasło światło....
Nothing is easy.
Though time gets you worrying
My friend, its o.k.
Just take your life easy
And stop all that hurrying,
Be happy my way.
Fajne wejście, sporo emocji publika szaleje a ja chyba nie wszystko słyszę tak jakbym chciał...Maestro i jego flet do tego stopnia z przodu, że reszty trochę mi mało, wręcz rzekłbym zdecydowanie za cicho ta reszta
No ale klimat jest.
Niestety przy okazji kolejnych numerów trochę ochłonąłem i zacząłem się martwić bo jednak wolałbym trochę więcej czadu...
jak to zrobić?...
No cóż na ten moment niewiele można było, zostało więc słuchanie.
Z pierwszej części koncertu najbardziej podobało mi się
Bouree...nie wiem co napisać, wiadomo przecież, że jest super
We Used To Know / For A Thousand Mothers choć gitary brakowało...
i niepozorne
Mother Goose.
Niesamowite wrażenie robiła też choreografia Andersona no no... klasa i konferansjerka co najmniej niebanalna hehe
Minęła godzina zespół udaje się na przerwę...
niby fajnie ale kurwa dźwięk nie taki
Postanowiłem pójść do tyłu, bardziej w kierunku konsolety....no i nagle...
czary!
TAK!!! TAK TO MIAŁO BRZMIEĆ!
Zdecydowanie głośniej, paradoksalnie czyściej i bardziej selektywnie.
Nooo teraz to ja czuję, że jestem na koncercie
Dharma For One z wplecioną solówką perkusyjną zażarło niesłychanie...ale się cieszę no i wybrzmiewa jeden z TYCH numerów...
(nadany częściowo Morelli przez komórkę)
Really don't mind if you sit this one out.
My words but a whisper -- your deafness a SHOUT.
I may make you feel but I can't make you think.
Your sperm's in the gutter -- your love's in the sink.
So you ride yourselves over the fields and
you make all your animal deals and
your wise men don't know how it feels to be thick as a brick.
AAAA!
dobra już zapomniałem, że na początku mi się nie podobało ale super
No i tak się zastanawiam
co dalej...i tu nagle total
My God...dla mnie top moment, juhu! wreszcie usłyszałem solówkę fletną...to było TO
jaa ale petarda.
i kiedy myślę, że nic mnie już nie ruszy wyjeżdża riff
Aqualunga
Znowu czad...normalnie łzy w oczach hehe
No i, że niby koniec...na bis nie trzeba było czekać długo
Oczywiście
Locomotive Breath przy którym publika dostała totalnego pierdolca, fajnie było widzieć takie zadowolenie na twarzach ludzi pozornie nudnych hehe
koniec to już totalna wrzawa...
kurde jestem w zasadzie zachwycony.
Co prawda mam wrażenie niewykorzystania do końca potencjału tego koncertu ale i tak na maksa cieszę się, że byłem, najważniejsze punkty zabrzmiały wspaniale więc nie narzekam
Wyszło więc na to, że Crazy to trąba
Set wyglądał dokładnie o tak:
1. Nothing Is Easy
2. A New Day Yesterday
3. Beggar's Farm
4. Serenade To A Cuckoo
5. Jeffrey Goes To Leicester Squere
6. Back To The Family
7. We Used To Know / For A Thousand Mothers
8. Past Time In Good Company
9. Mother Goose
10. Bouree
11. Heavy Horses
12. Farm on the Freeway
13. Dharma For One
14. Thick as a Brick
15. My God
16. Aqualung
17. Locomotive Breath
A po koncercie niespodziewana spotkanie z Bogasaem
piwo i dużo muzyki od Mareckiego
któremu z tego miejsca po raz kolejny bardzo dziękuję za gościnę