Okej, Pecie, zachęciłeś.
Na Asymmetry festival pojawi się Aaron z Isis w jakimś solowym wydaniu. Chyba że źle czytam szałtboksa tegoż wydarzenia na Last.fm.
Natomiast wiadoma jest data występu Baroness i This Will Destroy You, a będzie to niedziela 26 kwietnia. O pierwszym i ostatnim (oby na razie) LP Baroness mam już w zasadzie gotowy wpis, tylko muszę ostatni utwór skończyć. A że właśnie przeszedłem do frakcji katującej "Der Prozess"...
Niemniej jednak, Cytzu, z czekam na wpisy Twe. I na piniondze w piątek
.
A teraz o Baronessowym czerwonym albumie.
Wszystkiemu winien jest Last.fm. Potem to już było z górki. Raz usłyszane "Rays on Pinion" nie pozwoliło mi już uwolnić się od magii tej muzyki i tego zespołu. Zacznę jednak od wrażeń wizualnych, czyli od dość osobliwej okładki tejże płyty, bardzo starannej, przywodzącą na myśl prace Alfonsa Muchy. No to okładka:
1.
Rays on Pinion
Zaczyna się delikatnymi sprzężeniami, które brzmią w zasadzie jak róg. To maluje piękny górski krajobraz, zasnuty mgłą, a na jednym ze szczytów rogowy dmacz (ów, co dmie). Naprawdę, polecam słuchawki! Delikatnie wchodzi gitara, pobrzękują talerze - głębia, przestrzeń i magia. Powoli pojawia się główny motyw, w tle bas gra staccato, z czasem wchodzi bęben, brzęczenie talerzy narasta, urywa się nagle, a dalej nisko, spokojnie, acz energicznie, centrala.
Muzyka Baroness jest niezwykle plastyczna, brzmienie nie jest wybitnie metalowe, trudno mi je w jakikolwiek sposób zaklasyfikować, to naprawdę piękne i malownicze granie.
Powoli motyw intra przechodzi w motyw refrenowy.
Cytat:
save your soul
it's bright with holes
rays upon pinion
lay me down
Piękny śpiew, bardzo melodyjny, jednak kiedy przychodzi do "Rays upon pinion", wokalista nie żałuje sobie zakrzyku, którego nie powstydziłby się Tom Araya, czy - może, bardziej na czasie - Tomasz Budzyński.
Cytat:
our trust lies in mighty wing
as we thrust ourselves into the drink
pitched boats sail and ploughmen toil
to drift on and work the soil
Utwór jest wielowątkowy, tak tekstowo, jak i muzycznie. Ważny jest dość charakterystyczna cecha, wspólna dla wielu zespołów grających muzykę asymetryczną - brak wyraźnego podziału na zwrotkę i refren.
Po bardzo stonerowym solo wchodzi następna zwrotka. I znowu w trzecim wersie ryk godny Toma.
Cytat:
stow your gaze
away these waves
stain reflection
may we drown
Nic w budowie utworu się nie zmienia, dalej jest bogato i sugestywnie.
Cytat:
this is our last goodbye
this is our final cry
this separation of bird and bone
is and introduction to the tide and lung
Ciągle ten specyficzny rykośpiew:
Cytat:
we've resigned ourselves to soar home
despite these wayward rays
Utwór ma problemy ze skończeniem się, końcówka jest na bardzo helmetowo-converge'owym riffie, który, gdy wygasa, sprawnie przechodzi w
2.
The BirthingGitara na drugim planie, szybko wchodzi wokal, bardzo melodyjnie!
Cytat:
holy rake
you piss and shake
comely waif
your knees abraid
I znowu ten charakterystyczny krzykośpiew po względnym spokoju.
Cytat:
turn your back on the birthing
it's sweet again
keep it tucked in your eyes
wet and alvie
seaweed inside
Piękne przejście na perkusji, wszystko gaśnie, by odrodzić się z tą samą energią lada chwila. Piękna solówka, znowu bardzo stonerowo, ale z przedziwną głębią muzyczną.
Cytat:
holy rake
comely waif
birthed blisters
rake
Cytując moją chemiczkę, energia rośnie, podkręcamy, podkręcamy, aż tu nagle wszystko kończy się przyjemnym plumkaniem. Takim samym, którym zaczyna się
3. IsakTo plumkanie, które mogło by przywodzić na myśl reggae, czy raczej - czymkolwiek by ten byt nie był - hardcore reggae, szybko przechodzi w bardzo sympatyczny riff, co nie dzieje się bez udziału basu i perkusji, bardzo plastycznych. Chociaż i tak wszystko rozkręca sie dopiero po slajdzie kostką po strunach gitary.
Cytat:
isak
hands in the ground
buried traces of sound scream
W tej muzyce naprawdę dużo jest stoner rocka, chociaż pojawiają się zagrywki, które polskiemu słuchaczowi mogą skojarzyć się z wczesnymi Acid Drinkers.
Cytat:
hem in the seed
water to salt
salt into rain
W tym utworze bardzo ważne są chórki. Nie wiem, czemu. Ale to słychać.
Cytat:
isak
tender the swine
carry the hare and the barrow home
Gdzieś tam pojawia się to reggae’owe plumkanie, ale nie daj sie zwieść, słuchaczu, gdyż oto wraca stoner, wracają klimaty Acidowe, wraca bardzo ciekawe solo.
4. Wailing wintry wind
to jednak zupełnie inny klimat. Jakieś klekotanie, dużo zabaw efektami, gitara jakby zawiewała, dużo pogłosów, uderzenia pałeczek o membrany bębnów przywodzą na myśl zacinanie deszczu. Potem gitara trochę może kojarzyć się ze Slayerowym „Seasons in the Abyss”, ale nie ma złudzeń - bo niemal od razu pojawiają się smaczki, które są charakterystyczne dla stylu Baroness, a których trudno spodziewać się raczej po Jeffie Hannemanie czy Kerrym Kingu
. No i gra perkusji, która wiernie towarzyszy gitarom w obu utworach, ciutkę się różni.
Cytat:
see inside
till you find me blindly
slice the rind
till you see me bleeding
thousand blades
of and unbeliever
sift the sand
hear the wall of winter winds
To najbardziej przejmujący utwór chyba na płycie. Mimo że śpiew wokalisty specjalnie się nie zmienia, jest mocny, to czuć jakąś tęsknotę, żałość w tym wszystkim.
6. Cockroach en fleur
Cicha, rozpędzająca się gitara, która, jak się okaże, jest jednym jedynym instrumentem, który się pojawia w utworze. I dobrze jej to wychodzi. Utwór wyjątkowo krótki jak na Baroness - 1:50.
7. WanderlustNiepokojąca gitara, otwarty hi-hat (chyba), druga gitara, zaczyna się...
Cytat:
perambulation
wading
milk the keel thorugh tidal slough at dawn
on and on
grating and lapping at the swollen stinking skin
imitation
maring muscles cut through cord
through mountain's own
on and on
sated bur engorged on mother's milk and fed as twins
Zwolnienie, spokój? Nie na długo.
Cytat:
bold defecation
raise the bow and aim for crimson dawn
Niepokój, rozedrgana muzyka, strach. Baroness naprawdę potrafi wywoływać emocje i manipulować nastrojami.
8.Aleph
Kolejny instrumentalny utwór na "stronie B". Mniej stonera, więcej jakiejś takiej niepokojącej psychodelii, płynnych przejść między wysokimi dźwiękami a tłumionymi strunami, mocniejsze bębny, duuuużo talerzy. Hejwimetalowe zagrywki, pełne bólu "Aaaaaaa" i złagodzenie klimatu, jakiego nie powstydziliby się panowie z Fugazi. Bo i wstydzić się nie ma czego. Zwłaszcza, że po chwili dalej ciężko. I dalej "Aaaaaaa". I znowu spokojnie, jak w Fugazi miejscami. Tylko że z większą dbałością, to wszystko jest poukładane, tutaj nie ma miejsca na hałas, na żywioł. Każdy utwór Baroness to osobne dzieło, niczym teatralna sztuka, w której wszystko jest zaplanowane, nie ma miejsca na improwizację, wszystko ma swoje miejsce, a każda rzecz swój czas.
9. Teeth of a Cogwheel
I znowu instrumentalnie. Gitara gra bardzo hevimetalowo, urozmaicona perkusja, bass staccato, ale dalej jest ta baronessowa iskra. A gdy muzyka sensu stricte się kończy, jako słuchacz, mogę powiedzieć, iż
odbieram kosmiczne sygnały.
10. O' Appalachia
Krótko na bębnach, wchodzą bardzo ciekawe gitary.
Cytat:
raise your voices
this is where the good times went from me
breathe in choruses
this is where the waining sated me
stand in valleys
this is where the rivers coursed my veins
Przejście, energiczniejsza gitara, małe staccato z mocno akcentującą perkusją w tle, melodyjna, spokojna solówka.
Cytat:
line the shoreline
this is where my blood will ebb away
Nie ma żadnego przekombinowania, żadnego zbędnego dźwięku, wszystko jest na swoim miejscu.
10. Grad
Kolejny instrumentalny. Czwarty, było nie było. I, tak jak "Rays on Pinion", zaczyna się od gitarowych sprzężeń, które przypominać mogą trochę dęcie w róg. I znowu pojawia się spokojny temat gitarowy, który pojawia się nawet wtedy, gdy utwór nabiera ciężaru, bo dalej jest spokojnie, do póki nie pojawia się trochę helmetowe staccato (bardzo luźne skojarzenie, ale.. w sumie, czemu nie?), solo wydaje się być tutaj zupełnie niepotrzebne i chyba muzycy wyszli z podobnego założenia. Powoli zwalniający temat główny kończy utwór.
11. Untitled
Po którym jako trwający niecałą minutę (mimo iż sama ścieżka ma minut 12) hidden trackowy "untitled". Tzn. Jest 11 minut ciszy, po których przez minutę muzycy sobie coś grają. Ot, żebyś miał człowieku zagwozdkę.
Podsumowawszy: tak o ****. W wyszczególnionych wyżej warunkach: ******!
Jeżeli ktoś się przedrze przez ów tekst, polecam linki i zapoznanie się z płytą. A, jeżeli chwyci, zapraszam na Asymmetry Festival do Wrocławia
.