Każda Wigilia forumowa miała jak dotąd dość powtarzalną strukturę: w przeddzień nieformalne posiady kuchenne, w sobotni dzień przygotowania pełną gębą z udziałem gości i stopniowo tych gości coraz więcej, w sobotni wieczór Wigilia z życzeniami i graniem raczej armijnym, po północy tzw. pasterka, czyli wesołe hasanie po kuchni
(fakt, że w tym roku tego elementu raczej zabrakło), a w niedzielę...
Morella pisze:
jak zwykle Pierwszy Dzien Świąt był taki jaki powinien być!!
no właśnie - chciałem powiedzieć, że jestem wielkim fanem tegoż pierwszego dnia świąt, on czasem bardziej przypomina 25 grudnia niż sobotni wieczór przypomina właściwą Wigilię! jest ta atmosfera właśnie świąteczna, że już nic nie trzeba przygotowywać, że wszyscy są lekko zmuleni wielością wrażeń, niedospaniem, jak i pewnym przejedzeniem, że wszędzie dokoła stoją niedojedzone potrawy, które stopniowo i nieubłaganie ulegają dojedzeniu, choć nikt nie jest głodny
Ale jedzenie jedzeniem, natomiast najfajniejsza jest właśnie atmosfera totalnego luzu, czasem zawias, czasem niespodziewany spręż mentalny i wraca chwila szaleństwa... myślę, że wtedy najbardziej można się poczuć jak w domu. Zawsze cieszę się, że tyle osób tu na niedzielę zostaje i zawsze cieszą mnie takie osoby, jak Panki, Bogus i marecki (kiedy indziej bywał to Budyń albo Miki), które w nocy idą do domu, ale właśnie w niedzielę wracają - ogromnie to miłe powitać ich znowu!
Sula pisze:
to spotkanie zdecydowanie nastawiło mnie pozytywnie na tegoroczne Święta!!
hy. no więc u mnie i tak, i nie. z jednej strony w ogóle ta Wigilia była jednym z najważniejszych czynników, które dla mnie uratowały tegoroczne Święta - miałem w międzyczasie taki zły czas, że chciałem żeby w ogóle Boże Narodzenie w tym roku odwołać, a w każdym razie moją w nim obecność...
i oprócz tego, że najbardziej pomogła mi moja kochana Żona w tym, żebym się pozbierał, to stał się też taki moment, kiedy świadomość tego, że Wy przyjeżdżacie rozbudziła mnie i dała energię. Więc pod tym względem - jak najbardziej.
Za to bardziej przyziemnie to yyy... ja się czuję obecnie wyświętowany jak nie wiem i nie wiem, jak dam radę jutro i pojutrze!
Kiedy nasze spotkania odbywały się powiedzmy ok. 15-ego, był czas, żeby wrócić na tory
radosnego oczekiwania, ale teraz tego czasu niewiele
Myślę sobie, że może po prostu w rodzinnym świętowaniu w tym roku muszę zupełnie darować sobie zachłyśnięcie się ucztowaniem (po obecnie raczej nic na mnie wrażenia pod tym względem nie zrobi) i skupić na innych rodzajach radości? Może to na dobre wyjść
Tymczasem...
Gero pisze:
jakoś w tym roku miałem w końcu okazję, żeby się porządnie n a j e ś ć
i ja!!
Zarysujmy poniżej jakie było menu...
Barszczyk rzeczywiście aż wyjątkowo dobry, ale również druga zupa - soczewicowa, przywieziona przez Tosisławę - która mogła umknąć uwadze części osób, bo jedliśmy ją później, ale była ZNAKOMITA!
Cała fura pierożkopasztecików od szeregu osób i pablak co Ty mówisz, że za mało przywiozłeś, przecież jakby wszyscy przywozili tyle, co marecki, to by karnawału nie starczyło, żeby to zjeść
Dwie kapusty, które też zeszły do dna.
Drobiazgi takie jak pyszne pasztety soczewicowe od Witka.
Kutia z Siemiatycz, która świetnie wchodziła z mlekiem sześciogwiazdkowym - bardzo cieszę się, że w tym roku chyba wreszcie zażarło ono u większej ilości osób!!! Cztery i pół litra zeszło jak z bicza czas, i to w asyście głośnych i obiektywnie zasłużonych zachwytów MAQa
Bardzo też cieszę się, że tak bogaty był odzew na moją prośbę o sałatki, było ich tyle, że nie dałem rady zliczyć i chyba też nie połapałem się, czy wszystkich spróbowałem, czy coś mi uciekło.
Była też masa ciast różnego autoramentu i wychodzi na to, że jedynie jakieś ciastowe resztki były czymś, co po wyjeździe ostatnich gości zostało.
Wszystkim bowiem, którzy może martwili się, że przywieźli coś niepotrzebnie, bo np. kiedy wychodzili, to ich danie było ledwie napoczęte, chciałbym powiedzieć, że martwią się niepotrzebnie
, bo do niedzielnego wieczoru zjadło się wszystko oprócz właśnie resztek ciast i resztki kapusty od MAQ (pozdrowienia dla babci - a może mamy? - za wsparcie naszej rodzinki na wczorajszy obiad!). A, no i została nam niezmierzona kupa herbaty
mówiłem wszak, żeby zgłosiła się jedna osoba, i przywiózł
herę arasek, a potem nieoczekiwanie ze trzy inne osoby też he he! Zachowalibyśmy do przyszłej Wigilii, ale to chyba bez sensu
To tyle jedzeniowo.
W temacie muzycznym dopowiem jeszcze do Bartka...
BartZ pisze:
Grania tegorocznego nie ma w ogóle co porównywać z zeszłorocznym. Set i zgranie o wiele lepsze!
... że dla mnie wręcz przeciwnie i proszę mi tu nie deprecjonować zeszłorocznego grania, które dla mnie z kolei było jednym z najlepszych we wszystkich czterech odsłonach: wigilijno-armijnej (tu tegoroczny nie ustępował, ale i nie wydał mi się lepszy), wigilijno-poarmijnej (tu tegoroczny musiał ustąpić, bo np. w zeszłym roku okazało się najnieoczekiwaniej, że brus jest fanem Simona i Garfunkela z Central Parku i razem to śpiewaliśmy!!), pasterkowej (której w tym roku mi zabrakło, a zeszłoroczna osiemdziesiona zakończona Epitafium dla Wysockiego
była eksplozją weny odtwórczej
), jak i pierwszoświątecznej, kiedy to królował Moody Blues
Tak czy siak najlepiej wszystko podsumowuje zdanie Witka:
antiwitek pisze:
Strasznie dobrze, że jest Wigilia forumowa!
Dzięki!