Świetliki
O.gród K.oncentracyjny - 1995.06.01
W punkowej załodze słucha się jakichś Dezerterów, Aliansów czy Sajgonów, czasem Rage Against The Machine, aż tu nagle ktoś przynosi coś takiego. Niby punk, ale jakiś dziwny. Teksty niby anarchistyczne, ale jakieś nietypowe. (Wtedy Maleńczuk dopiero zaczynał się mi wyłaniać z nieokreśloności, a to, co poznawałem podobało mi się znacznie mniej.) Większość załogi stwierdziła, że ciekawe, ale nie dla nich. Mnie jednak się spodobało. Punkowa poezja śpiewana to coś, co mi odpowiadało – w końcu słuchałem Armii, a z Grabowskich wolałem Pidżamę niż Dezertera.
Na początku zaskoczyły hiciory – "Opluty (44)" i "Nieprzysiadalność". Przez parę lat cytowałem je częściej niż „Rejs” i „Misia”.
Od początku też spodobały mi się "...ska", "Casablanca" (
-Jaka jest pańska narodowość? - Jestem pijakiem. Jestem nieślubnym dzieckiem Bogarta i Marylin Monroe. To ja zabiłem Laurę Palmer., "M- Morderstwo". Ulubionym chyba w końcu stał się "Olifant".
"Mięso, czyli tata rzeźnika", który miał być jak sądzę żartem z Kazika podoba mi się mniej.
Przez wiele lat znałem tylko wersję kasetową, więc niektóre kawałki są dla mnie całkiem nowe. Np. nie znałem „Świerszczy”, które teraz bardzo mi się podobają – po części przez niemal Bananową waltornię Pawła Dziewońskiego.
Idealna płyta dla zbuntowanych nastolatków znużonych punkową rebelią.
Cacy cacy fleischmaschine - 1996.11.22
Ciąg dalszy. Choć to już raczej alternatywne życie studenckie niż załoga.
Na początek ostre wejście kowerem „I Wanna Be Your Dog” Stoogesów. W ogóle kawałki hardrockowe są chyba najostrzej zagrane w całej dyskografii. Za to kawałki jazzujące (saksofon Trzaski, wiolonczela, klarnet itd.) są zagrane łagodnie.
Szybko wpadł w ucho „Bronek Bączkiewicz”
- Kto ty jesteś? - Polak mały. - Jaki znak twój? - Skorpion. Ojciec umarł, matka umrze, jak nie da na motor. Bo trzeba krwi!, ale w końcu też z ucha tego wypadł. Trochę podobnie z „Henrykiem Kwiatkiem”.
Bunt już nie tak buntowniczy, co najlepiej wyraża Opluty 2. Więcej pesymizmu –
jest tylko grzyb, robak,
a listonosz nie przyszedł i renty nie przyniósł. Jeszcze więcej stosunków damsko-męskich spod znaku „Anioła/trupa” czy „Korespondencji pośmiertnej”.
Na kasecie jeszcze polityczna „Grdyka indyka”, gdzie ówczesny nowy prezydent został określony jako
błękitnooki wampir z Pewexu.
Perły przed wieprze - 1999.06.05
Dalszy ciąg dalszy. Teksty rozumiem już coraz mniej (lub, co bardziej prawdopodobne, wcześniej mi się tylko zdawało, że rozumiem). Mateusz Pospieszalski daje popisy na instrumentach dętych. Dosyć irytujące „Brejkam wszystkie rule”. Ultrapesymistyczne „79”. Psychodeliczny „Jonasz”. Okrutna w swoim egoizmie „Małżowina” (zwłaszcza, że znajomość filmu o tym samym tytule, ze Świetlickim, Maleńczukiem, Staszczykiem i in., nie pozostawia wątpliwości interpretacyjnych).
I porażające „Odciski” o nieumiejętności skończenia związku, które po raz pierwszy usłyszałem na koncercie i wywarły duże wrażenie.
Na kasecie jeszcze „Kochany piesek”- jak mniemam - żart.
Po tej płycie zaczęło we mnie narastać znużenie. Alternatywne życie studenckie zaczyna się kończyć. Ileż można słuchać o nieudanych relacjach? W radiu pojawia się „Fridom”, który mi się nie podoba. Świetlicki coraz bardziej wydaje mi się starzejącą się gwiazdą dla nastolatków zjadającą swój ogon.
Złe misie - 2001.11.22
W związku z powyższym, płytę tę kupiłem dopiero po następnej. Nadal jest moją najmniej ulubioną, ale po jakimś czasie trochę się przekonuję. Tytułowa piosenka zaśpiewana przez Nosowską usłyszana w radiu wydała mi się przede wszystkim zabawą słowną, ale z tych zabaw rzeczywiście wyziera rozliczenie ze złym. „Freeeedom” chyba też ma jakiś sens (niewola wolności). „Elektra” tak absurdalna, że aż interesująca. I potem seria „czynności”. Z nich najbardziej lubię „Ćwierkanie” o problemach artysty. „Delikatnienie” też, ale to chyba przez to, że wcześniej poznałem wersję Lindy. W „Gadanie/golenie” ciekawa jest analogia radia, które
gada do siebie tak samo, jak dla siebie się
zdziera maszynką starość i śmierć z twarzy.
Las Putas Melancólicas - 2005.09.22
Przeczytałem jakąś recenzję kogoś, kto kiedyś lubił Świetliki, ale poczuł, że z wiekiem się rozchodzą ich drogi. A na tej płycie Świetlicki znowu trafił do jego poczucia wiekowego. I to jest prawda – Świetlicki już nie jest tu podstarzałym nastolatkiem, tylko człowiekiem z
kryzysem wieku średniego, śpiewającym o problemach bardziej przystających do tego wieku. (Z perspektywy widzę, że na Złych Misiach też tak jest.) Niektóre teksty melorecytuje Bogusław Linda i całkiem dobrze mu to wychodzi. Znowu pojawia się Opluty (jako "Opluty 05") już bardziej pogodzony z sytuacją. Śmierć już nie jest pasjonującym w dziwny sposób konceptem, przewijającym się przez poprzednie płyty, tylko nadchodzącym zjawiskiem, któremu nie ma sensu się przeciwstawiać. Przemijanie potraktowane jest nawet z pewnym humorem, zwłaszcza w "Filandii".
Płyta, dzięki której Świetliki wróciły do mojej czołówki.
Jako ciekawostka, zespół Ziuta Gralaka, budowany w dużej mierze przez muzyków Świetlików (łącznie ze Świetlickim) Czarne Ciasteczka – płyta „Tradycyjne polskie pieśni wielkopostne” - 2003
Tytuł przewrotny, bo jest to rodzaj składanki (plus trzydzieste ósme piosenki o papierosach i wódce, Dominikana i in.) Świetlików i z pieśniami religijnymi nie ma nic wspólnego. Niektóre wersje w sumie wolę tu (np. "Ćwierkanie" czy "Oplutego 74", który jest przymiarką do "Oplutego (05)").
Innych projektów muzycznych Marcina Świetlickiego (np. z Trzaską) nie znam. O wierszach i thrillerach na razie też nic nie napiszę.