Poniedziałek. Nowy tydzień zaczyna się od pobudki o 5 rano. Dzień wcześniej Ksiądz Ryszard zaproponował uczestnictwo w Eucharystii w…Bożym Grobie…Ja, Piotrek, Piotrek, ks. Wojtek, z którym mieszkam w pokoju, 2 siostry zakonne i ks. Ryszard idziemy do Bazyliki Golgoty i Zmartwychwstania. Msza ma zacząć się o 6 i nie może trwać nawet minuty dłużej niż do 6.30 w innym wypadku wygonią nas. Idziemy już znaną drogą, najpierw wzdłuż murów Starego Miasta, potem przez Bramę Damasceńską, następnie kawałek prosto, potem lekko skręcamy w prawo, dalej prosto, aż w końcu znowu w prawo i skręcamy już do Bazyliki. Na ulicy cisza, nie ma straganów, nikt nie krzyczy, nie gwiżdże. Kostki brukowe brudne od rozsypanych przypraw, śmieci, pielgrzymów i mieszkańców. Dalej czuć zapach pomieszanych przypraw. A przede wszystkim bazylii.
Bazylika już jest otwarta. W środku cisza i spokój, mało turystów. Chwilę czekamy przed grobem, po czym wchodzimy do środka. Wszystko już przygotowane. Ledwo się mieścimy w 7, ale nie mamy innego wyboru. Jest duszno, nie mam jak ustawić nogi, to mnie strasznie rozprasza. Czytania o Zmartwychwstaniu, o uczniach, którzy weszli do grobu… „Ujrzał i uwierzył…” Myślę, że nigdzie indziej te słowa tak nie trafiają, jak właśnie tutaj. Mamy może jeszcze z minutkę czasu. Ks. Ryszard mówi, że jak się odchyli jedną ikonę, to znajduje się tam kawałek skały, która jest teraz zasłonięta. Nagle konspiracja, staramy się zasłonić wejście i odchylamy ikonę. Chwilkę jeszcze zostajemy mimo, że już nas wyganiają. Pochylam się ostatni raz nad płytą i całuję…chcę zapamiętać tę chwilę jak najdłużej, nawet może do końca życia. Nie wiem przecież, czy jeszcze tam wrócę…
Wracamy do hotelu na śniadanie. Plan dzisiejszego dnia obejmuje to, o czym bardzo marzyłem…dotknąć Ścianę Płaczu. Najpierw jednak zaczynamy od Bazyliki Golgoty. Zwiedzamy min. Kaplicę św. Heleny, gdzie został odnaleziony Krzyż Chrystusa. Obok kaplicy znajduje się takie niewielkie miejsce. Jest ono usytuowane idealnie pod miejscem, gdzie stał krzyż, tylko na dole. Tam za szybą znajduje się kawałek Golgoty. Na skale widoczne jest pęknięcie, które przebiega idealnie od gór do dołu. Archeolodzy tłumaczą, że to pęknięcie powstało przez trzęsienie ziemi w czasach Chrystusa. Dlatego też, umieszczony jest tam mały sejsmograf. Mnie natomiast kojarzy się to z opisem biblijnym, że „zasłona przybytku rozdarła się na dwoje”.
Po zwiedzeniu Bazyliki udajemy się pod Mur Zachodni, czyli Ścianę Płaczu. Po drodze mijamy grupki żołnierzy i policjantów z bronią, ale to normalny widok tutaj i raczej nikogo on nie dziwi. W końcu dochodzimy na plac przed Ścianą. Zapomniałem okularów, a słońce bardzo mocno świeci w oczy, mimo iż nie ma jeszcze południa. Przed placem jakaś żydowska telewizja właśnie kończyła kręcić jakąś relację. Po środku stoi maszt, na którym powiewa izraelska flaga. Podchodzimy pod ścianę. Kobiety idą w inne wyznaczone miejsce. Zakładamy jarmułki. Dla nie posiadających, przygotowane są papierowe. Podchodząc do ściany skręcamy w lewo. Wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia (wybaczcie, ale nie pamiętam co to dokładnie jest). W środku jest mnóstwo ksiąg. Dookoła modlący się żydzi. W podłodze znajduje się szyba, przez którą widać ciągnące się w dół na 17 m mury. Dostajemy chwilę czasu na modlitwę, obejrzenie, na spokojne zobaczenie. Podchodzę do muru. Niesamowite wrażenie. Nie mam przygotowanej karteczki i bardzo żałuję. Mimo to, wznoszę modlitwę o pokój na świecie. Niby takie powszechne, ale dla mnie ma to jakieś szczególne znaczenie. Nagle jakiś żyd zaczyna śpiewać: „Szema Izrael, Adonai…” wzrusza mnie to niesamowicie. Za chwilę słychać trąbitę, który wydobywa z rogu jakiś sygnał…i nagle zaczynam słyszeć dzwony na Anioł Pański! Pierwszy raz słyszę dzwony, do tej pory słyszałem tylko śpiewy z minaretu, przed chwilą słyszałem żydowskie nawoływania, a tu nagle dzwon na Anioł Pański. Chwilkę jeszcze pozostajemy na placu przed Murem, a następnie udajemy się na plac świątynny.
Na placu stała niegdyś świątynia, miejsce „Święte Świętych”, gdzie przechowywana była Arka Przymierza, gdzie składano modlitwy, itd. Teraz stoi tam Meczet Omara. Żydzi nie wchodzą na to miejsce, gdyż teraz uważają je za nieczyste. Przed meczetem stoi studnia do rytualnego obmycia. Muzułmanie bardzo starannie obmywają nogi i twarz, robią to z jak największą perfekcją. Nie chodzi nawet tutaj o umycie z brudu, ale bardziej o symbolikę. Wszystko starają się robić bardzo dokładnie. Podobnie, gdy się modlą. Na ich twarzach widać skupienie, koncentrację, kiedy robią skłony, kiedy dotykają czołem ziemi, wszystko to wydaje się niczym jak robot, który jest zaprogramowany i wykonuje to z perfekcją. Sam plac jest bardzo duży. Według Koranu, właśnie w tym miejscu został zabrany do nieba Mahomet. Pamiątką po nim jest kosmyk jego brody, który znajduje się w środku i jest to dla muzułmanów chyba najważniejsza relikwia. Od paru lat nie można wejść do środka, gdyż muzułmanie na znak zabicia kilkunastu arabskich chłopców, którego dopuścili się żydzi, zamknęli meczet dla turystów. Mimo, iż tracą na tym ok. 20 mln dolarów rocznie! Sam meczet z zewnątrz jest przepiękny. Obłożony różnokolorowymi mozaikami, no i ta złota kopuła. Wszystko to robi niesamowite wrażenie.
Wracamy w stronę hotelu. Dostajemy czas dla siebie. Ale pada propozycja, pójścia do muzeum, jeśli ktoś chce. Bez namysłu wybieram muzeum. Wchodzimy przez Wieżę Dawida. Muzeum przedstawia historię państwa Izraelskiego. Z wieży są ładne widoki. Można zobaczyć całą panoramę Jerozolimy. Widać zarówno starą jak i nową część. No i tradycyjnie wracamy już na obiadek do hotelu.
widoczne pękniecie Golgoty
kaplica św. Krzyża, w Bazylice Golgoty i Grobu
ulica Starego Miasta w Jerozolimie o poranku
część ściany Płaczu
przed Ścianą Płaczu...
studnia do oczyszczeń na Placu świątynnym
na schodach przed Meczetem Omara
widok z Wieży Dawida na rozbudowującą się Jerozolimę