Jak jest coś o Floydach no to ja też się muszę wypowiedzieć. Napisze tylko o płytach, które dogłębnie znam, do reszty jeszcze nie dobrnąłem (po co od razu trawić wszystko, potem już nic mi nie pozostanie do słuchania
).
Meddle: ***
Właściwie, to płyta ma taki dziwny klimat (chodzi mi tu o np. takie Saint Tropez), ale są dwie genialne kompozycje.
One Of These Days....jak na utwór w którym są grane dwa dźwięki, to ma on więcej w sobie czadu niż niejedna połamana-riffowa ciężka piosnka:)
Echoes - uważam ten utwór za najlepszą kompozycję Floydów z przedziału 20min i w górę:). Już pierwszy dźwięk rozwala i niesie w sobie niesamowitą dawkę emocji...
Dark Side Of The Moon: *****
Też na początku nie przepadałem, ale stopniowo ją odkrywałem. Dużo pomaga zagłębienie się w teksty i rozumienie przesłania, bo same dźwięki tak na początku mnie jakoś drażniły....a teraz pozostaje On The Run, który jeszcze mnie męczy. Money, Time - wiadomo hity, ale genialne także Breathe:
Cytat:
Run, rabbit run.
Dig that hole, forget the sun,
When at last the work is done
Don't sit down it's time to dig another one
The Great Gig In The Sky - na początku jak słuchałem to mówie: co ta baba się tak dziera, a teraz moge się rozkoszować każdym dźwiękiem tej wokalizy.
No i jeszcze przepiękne zakończenie: Eclipse - z jakże bardzo optymistycznie-pesymistycznym
tekstem:
Cytat:
...and everything under the sun is in tune
but the sun is eclipsed by the moon
Dlatego gorąco namawiam tym którzy nielubią tej płyty na bliższe jej poznanie, naprawdę warto, ta płyta nie jest przereklamowana, naprawdę ma w sobie to coś. Aha, bardzo ładne też jest wykonanie tego albumu z płyty PULSE, mi bardzo pomogło w przyswajaniu dark side'a.
Wish You Were Here: *****
Płyta zdecydowanie za krótka:) Wszystkie kompozycje na niej zawarte są genialne, ale gdy się kończy jakoś nie mam tak od razu ochoty słuchać jej ponownie.
Shine On - wiadomo, tu się nie muszę wiecej rozpisywać.
Welcome To The Mchine - mnie się bardzo podoba, genialne (choć syntezatorowe) brzmienia, no i dopiero po kilku przesłuchaniach zauważyłem, że brak tam perkusji:), co oczywiście nie szkodzi piosence, a nadaje jej bardzo ciekawego "maszynowego" (choć nie techniawego) rytmu.
Wish You Were Here - genialny utwór, nadaje się nawet do grania na gitarce przy ogniskach
. A jeszcze niesamowite rzeczy się działy kiedy nagrywano partie wokalne do tego utworu (a może do Shine On, nie pamiętam) - całkiem przypadkowo w studio zjawił się wtedy Barret...
Animals: **** i 1/2
Co za klimat! Wspaniałe intro i outro w postaci Pigs On The Wings, ale najgenialniejsza kompozycja to Dogs. W przedziale 10-20min u mnie na równi z Shine On. Wspaniale zaaranżowana, niesamowite odgłosy szczekania w tle, solówki, wspaniała gra na perkusji i tekst....
Cytat:
Who was born in a house full of pain
Who was trained not to spit in the fan
Who was told what to do by the man
Who was broken by trained personnel
Who was fitted with collar and chain
Who was given a pat on the back
Who was breaking away from the pack
Who was only a stranger at home
Who was ground down in the end
Who was found dead on the phone
Who was dragged down by the stone.
Co do Sheep, to coś na temat wykorzystania tego psalmu czytałem w książce "O świnkach, robakach i coś tam jeszcze:)", ale nie pamiętam dokładnie bo nie posiadam jej, a czytałem to dawno temu w jakimś Empiku...
Aha, zapomniałbym dodać że druga strona wkładki "Ultima Thule" przypomina mi właśnie okładkę Animals:)
The Wall: *****
Jak byłem mały to usłyszałem Another Brick In The Wall, no i od razu mi się spodobało. No bo jak śpiewają We don't need no education to musi być git:D. Potem dorwałem jakąś niekompletną wersję na kasecię wsłuchiwałem się w to, ale jeszcze nie za bardzo mi się spodobałą (wiadomo, nie była w całości). Dopiero po paru latach dorwałem całą płytę (a raczej dwie) i zacząłem słuchać na poważnie. Dopiero wtedy zacząłem się orientować, że te piosenki tworzą kompletną całość:) Podobało mi się to odkrywanie tej płyty i dlatego temu kto jej nie zna nie polecam oglądania filmu, bo zbyt szybko odsłania wiele tajemnic.
Niektórych denerwuje ta płyta bo twierdzą że jest o Watersie...hmmm...jego historia mogła być punktem wyjścia, ale przecież treść jest dosyć uniwersalna.
Generalnie większość utworów lubię, słabsze momenty można wybaczyć, bo to w końcu koncept album jest i taki np. Stop sam by się nie wybronił, ale na płycie ma swoje miejsce...i nawet Show Must Go On:). A co do Mother to genialna jest wersja z filmu! Oczywiście naulubieńszą kompozycją jest Comfortably Numb, z NAJGENIALNIEJSZYMI solami gitarowymi na świece. Fajne jest Run Like Hell w wykonaniu koncertowym z pulsa, drugi wokal śpiewa w pewnym momencie jak Litza:)
The Final Cut: *** i 1/2
Za mało Floyd, za dużo Waters:) Ale płyta i tak świetna, a najbardziej podobają mi się kompozycje gdzie Gilmour pięknie gra:) Czyli Fletcher Memorial Home i The Final Cut...
A Momentary Lapse Of Reason:
Troche za bardzo "popowa"...cóż to już nie to samo i nie ten sam zespół...chociaż On The Turning Away, Sorrow, Dogs Of War to bardzo fajne kompozycje....