no Aras forumowy archeologu masz u mnie flaki po Zamojsku
co za topik, że powtórzę
Kiedyś przy okazji wymiany poglądów o Stasiuku pisałem o wspomnieniach, które zbieramy i publikujemy w naszym lokalnym piśmie. No i teraz mi się przypomniało i podzielę się jednym z takich tekstów.
Cytat:
Stanisław Jędrzejczak
Urodził się 29 sierpnia 1885 roku w Kobylnicy, a zgon jego jest wpisany do ksiąg USC w 1921 roku z adnotacją, że zmarł pod koniec roku 1916 w niewoli rosyjskiej. Informacja o jego śmierci, jak się później okazało, była niezgodna z prawdą.
Historię życia Stanisława Jędrzejczaka w imieniu rodziny opisała jego wnuczka - pani Halina Patalas z Kobylnicy.
„Czasami oglądając kolejny film w kinie czy telewizji, nie zdajemy sobie sprawy, że bywają scenariusze znacznie ciekawsze, bo pisane przez życie, w których ślepy los role pierwszoplanowych aktorów przypisuje zwykłym ludziom. Tak było w przypadku Stanisława Jędrzejczaka. Został bohaterem tej historii wbrew sobie. Stał się ofiarą czasów i miejsca.
Ale zacznijmy od początku. Stanisław urodził się 29 sierpnia 1885 roku w stosunkowo zamożnej rodzinie chłopskiej. Jego rodzicami byli Jakub i Jadwiga Jędrzejczakowie z Kobylnicy. W 1912 roku Stanisław ożenił się z Władysławą Frąckowiak. W opinii jego bliskich był to mezalians, ponieważ jego wybranka pochodziła z rodziny wyrobników. Oburzeni rodzice pozbawili go prawa do dziedziczenia gospodarstwa rolnego, którego byli właścicielami. Stanisław został tym samym skazany na znalezienie innego źródła utrzymania. Stało się nim ciesielstwo. Ta, zdawałoby się, niesprawiedliwość losu i najbliższych mu ludzi w przyszłości znacznie ułatwiła mu życie. Ze związku Stanisława i Władysławy rodzą się kolejne dzieci: w 1912 roku - Irena, w 1913 - Stanisław i w 1915 - Czesław. Ten ostatni nigdy nie spotkał swego ojca, nigdy nie zamienił z nim słowa, prawdopodobnie nie widział go nawet na zdjęciu. Znał go tylko z opowiadań własnej matki. Stało się tak, ponieważ Stanisław został w 1914 roku powołany do służby wojskowej w armii niemieckiej. Wiemy, że uczestniczył w działaniach wojennych na froncie wschodnim i tam dostał się do niewoli. Wtedy wszelki ślad po nim zaginął. Władysława pogodziła się po pewnym czasie z faktem, że została wdową. Oficjalnie uznano jej męża za zaginionego, a jej przyznano skromną rentę wojenną, stanowiącą jedyne źródło utrzymania dla niej i trojga dzieci. Na ścianie kościoła w Wierzenicy pojawiła się tablica upamiętniająca poległych w czasie I wojny światowej mieszkańców parafii, na niej znalazło się też nazwisko Stanisława. Czas zaleczył rany, dzieci usamodzielniły się, pozakładały własne rodziny. Władysława zmarła, będąc przekonaną do końca swoich dni, że jest wdową wojenną.
Wszystko odmieniło się pewnego dnia w 1962 roku, kiedy na pocztę w Kobylnicy dotarła koperta zaadresowana cyrylicą. Na szczęście rosyjski był wtedy obowiązkowym przedmiotem w szkole, w przeciwnym wypadku trudno byłoby się domyślić, że adresatem tej przesyłki był „ktokolwiek z rodziny Jędrzejczaków”. To, co zawierał list, było prawdziwym szokiem dla Czesława, który jako jedyny z rodzeństwa osiadł na stałe w Kobylnicy. Autorką listu była przyrodnia siostra Czesława, Lida, która kierowana wyrzutami sumienia, a może i błaganiami Stanisława leżącego na łożu śmierci, ujawniła historię jego życia od momentu, gdy został wzięty do niewoli.
Jako jeniec wojenny, Stanisław został wywieziony na Syberię. Miejscem jego pobytu była miejscowość Winzili w okręgu tiumeńskim, nad rzeką Pyszmą, dopływem Obu. Jak i pozostali jeńcy, Stanisław nie miał prawa opuszczania tej miejscowości, a tym bardziej możliwości powrotu do kraju. W pewnym momencie powziął więc prawdopodobnie świadomą decyzję zerwania kontaktu z żoną. Wiedział, że w ten sposób zostanie uznany za zaginionego, a to z kolei pozwoli Władysławie na otrzymanie wdowiej renty. Stanisław musiał ułożyć swe życie od początku. Bardzo pomocnym okazał się zawód cieśli, który zdobył po wydziedziczeniu przez rodziców. Na Syberii większość domów stawiano bowiem z drewna, tak więc Stanisław stał się głównym budowniczym Winzili. Zapewniło mu to szacunek ludzi, a i miało wpływ na jego sytuację materialną. Będąc pozbawionym szans na powrót do kraju, Stanisław powtórnie się ożenił. Z tego związku urodziło się czworo dzieci: Giena, Anatol, Lida i Kola.
Możemy przypuszczać, że prawdziwy dramat dla Stanisława i jego nowej rodziny rozpoczął się w 1936 roku, kiedy dostał pozwolenie na powrót do Polski. Po ponad 20 latach otwarła się droga do ojczyzny, a co ważniejsze do polskiej rodziny. Z tego co wiemy, bardzo chciał wrócić, ale powstrzymywała go jego rosyjska rodzina. Tak naprawdę trudno sobie nawet wyobrazić rozterki jakie nim targały w tym czasie. Z jednej strony poczucie obowiązku wobec żony i trojga dzieci zostawionych w domu, z drugiej druga rodzina, z którą przeżył znacznie więcej czasu. W końcu dał się przekonać, że polska rodzina już przeżyła jego stratę i prawdopodobnie poradziła sobie jakoś z tym, że są to dorośli ludzie, którzy mają na pewno swoje własne rodziny. Tak naprawdę cokolwiek Stanisław by zrobił, łączyło się to ze zranieniem którejś ze stron. Było to prawdopodobnie jego piekło za życia. I być może dlatego zaczął pisać listy do Polski. Były one jednak skrzętnie przechwytywane przez jego córkę, Lidę, która nie potrafiła poradzić sobie z myślą o możliwości utraty ojca. Poza tym nadchodziły kolejne trudne czasy – II wojna światowa.
Stanisław nigdy nie skontaktował się z polską rodziną, nigdy nie wrócił do Polski, nie zobaczył nigdy swojego syna, Czesława. Zmarł na Syberii w 1961 roku. Lida targana wyrzutami sumienia, napisała list, rozpaczliwie starając się naprawić krzywdę wyrządzoną swemu ojcu. Szczęśliwym trafem list trafił we właściwe ręce. Rok później wszystkie dzieci Stanisława spotkały się po raz pierwszy w Polsce. Dwa lata później nastąpiła rewizyta, w trakcie której Czesław po raz pierwszy odwiedził grób swego ojca. Chyba trudno jest wyobrazić sobie ogrom dramatu głównych bohaterów tej historii, siłę emocji targających nimi, wagę podejmowanych przez nich decyzji.
Ewa Tomaszewska