... bo to najlepszy polski reżyser filmowy ever.
Prawdę mówiąc wychowałem się w przekonaniu, że Andrzej Wajda całkowicie nie ma sobie równych w historii polskiego filmu. W przeciwieństwie do niektórych innych takich przekonań, akurat to czas zweryfikował pozytywnie.
Sporo gniotów on pewnie nakręcił. A przede wszystkim sporo nie widziałem. Ale to, co widziałem, póki co mi wystarcza.
Poniżej monografia z mojego punktu widzenia.
A na czerwono filmy, których nie widziałem, a spodziewam się, że mogą coś wnieść do mojego postrzegania dorobku mistrza.
KANAŁ
rok 1957
w roli głównej kanał...
* * * * * *
Arcydzieło to nawet mało powiedziane. Ten film ukształtował mi chyba na całe życie pojęcie o tym, jak wyglądały przejścia przez kanały. Jego sugestywność jest przejmująca i nieodparta. Jego całkowite zdystansowanie się do całej sytuacji militarnopolitycznojakiejkolwiek na górze jest godne najwyższego uznania, bo w stu procentach pozwala oddać to, co najważniejsze: dramat walki o przeżycie w skrajnych warunkach. Kanał w filmie jest rzeczywistością totalną... nie ma nic POZA kanałem...
I jeszcze to, że od samego początku wiadomo, jaki będzie koniec, że nie ma możliwości niespodzianek - a jednak ta walka o przetrwanie jest nieskończenie pasjonująca; patrzeć, żeby po prostu zobaczyć, JAK wyglądały te ich tragiczne godziny pod ziemią, nie jak się skończyły.
Polski film numer dwa.
---
POPIÓŁ I DIAMENT
rok 1958
w roli głównej Zbigniew Cybulski
* * * * * *
Zdaję sobie sprawę, że film ten ma przeciwników. Chodzi, zdaje się, o jakieś polityczne sprawy. Może zakłamuje historię, nie wiem.
Ja wiem, że jako film jest to dzieło, które ma pod sobą całą polską kinematografię.
NAJLEPSZY POLSKI FILM
NAJLEPSZA ROLA AKTORSKA W POLSKIM FILMIE
NAJLEPSZA SCENA W POLSKIM FILMIE
Ja nie wiem, nad czym tu się NIE zachwycić. Jest coś fenomenalnego w atmosferze tego filmy - połączenie z jednej strony ciężaru gatunkowego i ostro antywojennego przesłania z taką mgiełka, to wszystko jest jak przez sen widziane... nierealne... jakby oczyma człowieka bardzo bardzo zmęczonego, który ma w pewien sposób wyostrzone zmysły, ale zarazem postrzegające wszystko w zwielokrotnieniu. Trochę takim człowiekiem był chyba Maciek? To wojna się skończyła, czy nie skończyła? Co my w ogóle robimy? Chce się zacząć jakieś życie, a tu przeszłość goni... niby słusznie, ale... jest noc, bankiet na dole, tańczą, Kobiela robi z siebie błazna, tu piękna dziewczyna... czy to w ogóle jest na jawie?...
Największym atutem filmu jest jego poetyka, właśnie poetyka takiego trochę snu na jawie, trochę takiej jazdy po wielogodzinnej imprezie
Tylko, że tą impreza była druga wojna światowa i w tym momencie robi się to mocno poważne. Bez wątpienia zetknęły się tu dwa geniusze, reżyserski i aktorski - nie ma tego filmu bez Cybulskiego.
Są wreszcie niezpomniane sceny, jak ta najlepsza, kiedy bohaterowie zapalają kieliszki ze spirytusem - wizualne i symboliczne piękno tej sceny każe mi ją uznać za
best moment całej polskiej kinematografii.
---
NIEWINNI CZARODZIEJE
rok 1960
w roli głównej Tadeusz Łomnicki
* *
Nie przekonał mnie zupełnie ten film. Łomnickiego szczególnie nigdy nie lubiłem, a tu jakiś taki nieopierzony do tego. Cóż, pewnie pownienem obejrzeć jeszcze raz, ale dziwnie nie czuję potrzeby...
---
POPIOŁY
rok 1966
Jakoś po swoich najlepszych filmach Wajda chyba stracił skrzydła? Nie widziałem Lotnej ani Samsona, ale powszechna opinia wskazywałaby, że niewiele straciłem. Popiołów też nie widziałem, i ksiązki nie znam, ale opinie na ich temat są lepsze... I zaczęła się współpraca z Olbrychskim - aktorem, którego za badzo nie lubię, ale niewątpliwie był on dla Wajdy doskonałym medium.
---
WSZYSTKO NA SPRZEDAŻ
rok 1968
w roli głównej chyba nieobecny już na świecie Zbyszek Cybulski? a z obecnych to Beata Tyszkiewicz, Łapicki, Olbrychski...
* * * *
Tribute to Zbyszek, ale przede wszystkim bardzo dobry dramat psychologiczny. Nie za wiele pamiętam, dawno widziałem...
---
POLOWANIE NA MUCHY, KRAJOBRAZ PO BITWIE
1969, 1970
cóż, tytuły znane od lat... jakoś nigdy się nie złożyło...
---
BRZEZINA
rok 1970
w rolach głównych Daniel Olbrychski i Olgierd Łukaszewicz
* * * *
Film przede wszystkim nastrojowo-wizualny - lekkość brzozowego lasu, kipiący energią młodszy brat, który ma umrzeć, ale żyje pełnią życia, poezja unosząca się w powietrzu... Bardzo ładny film. I zaczynają się lata 70., które obok Kanału i Popiołu są zdecydowanym szczytem możliwości twórczych Wajdy.
---
WESELE
rok 1972
w roli głównej, jak dla mnie, muzyka, ale teoretycznie znowu Daniel Olbrychski
* * * * *
Film, który najpierw tak tętni życiem, jak tętnić życiem może wiejskie wesele (ta permanentna muzyka i taniec! ani chwili wytchnienia!), a potem robi się tak pokręcony, jak pokręcone może być Wesele Wyspiańskiego.
Wizualno-słuchowo oszałamiające, i okazuje się, że mowa wiązana może być lekka i wręcz zachwycająca w odbiorze. Jakimś szczególnym miłośnikiem samego Wesela może nie jestem, stąd parę innych filmów Wajdy wolę, ale naprawdę nie ma się tu do czego przyczepić.
---
ZIEMIA OBIECANA
rok 1974
było ich trzech... Polak (Olbrychski), Żyd (Pszoniak) i Niemiec (Seweryn)
* * * * * *
Fenomenalny film o mnóstwie różnych rzeczy. O przyjaźni oczywiście i sile w jedności - ja nie mam nic, ty nie masz nic... to razem mamy właśnie tyle, by wybudować wspaniałą fabrykę!!! Wartość historyczna dla mnie niezaprzeczalna - obraz i wściekłego wczesnego kapitalizmu, i bardzo polskiej specyfiki tegoż, i przede wszystkim - epoki wielkich nadziei wiązanych z rozwojem cywilizacyjnym, epoki wielkiego entuzjazmu i wielkiej pychy... no dzięki wsrząsającej ostatniej scenie jest to wreszcie o film o tym, jak zmienia się punkt widzenia w zależności od zajmowanej pozycji.
I to aktorstwo! I muzyka! Rewelacja!
---
CZŁOWIEK Z MARMURU
rok 1976
w rolach głównych Krystyna Janda i Jerzy Radziwiłowicz
* * * * 1/2
Zdecydowanie wolę części Radziwiłowiczowe niż Jandowe. A w ogóle to nie mogę powiedzieć, żebym
lubił ten film. Szanuję
Jest świetny. Ale męczy mnie ten moralny niepokój
---
BEZ ZNIECZULENIA
rok 1979
aaargh!! jeden z moich rekordzistów - od ponad 10 lat mam na video i jeszcze nie obejrzałem
---
DYRYGENT
rok 1979
Janda i John Gielgud
*
co za gniot!!!
---
PANNY Z WILKA
rok 1979... po raz trzeci
bardzo jestem ciekaw... jedna z nielicznych polskich nominacji do Oskara... mam nadzieję, że jest to godne pożegnanie z latami 70.
---
CZŁOWIEK Z ŻELAZA
rok 1981
znowu Janda i Radziwiłowicz
* * *
Ocena mało reprezentatywna, bo oparta o jedno obejrzenie, po którym poczułem się mocno zawiedziony, ale nie umiem już powiedzieć dlaczego... A niektórzy mówią, że lepsze niż Marmur.
---
DANTON
rok 1982
w roli głównej Gerard Depardieu i jak on gra!!!
* * * *
Generalnie nie lubię filmów, którym można przylepić łatkę "film historyczny". Ale to było naprawdę konkretne! Pszoniak jako Robespierre, Depardieu jako Danton - ten film zapamiętałem przede wszystkim jako totalny koncert gry aktorskiej.
---
KRONIKA WYPADKÓW MIŁOSNYCH
rok 1986
w rolach głównych bardzo młodzi aktorzy...
* * 1/2
Ośmielę się powiedzieć, że może z młodzi. Ten film, niby bardzo ładny i z dużym potencjałem, wydał mi się po prostu nieprzekonywujący... Ale tylko raz widziałem, może jestem niesprawiedliwy? W sumie chciałbym, żeby mi się bardziej podobał.
---
KORCZAK
rok 1990
w roli głównej Wojciech Pszoniak
* *
Pszoniak znowu genialny. Taśma żółta niemożebnie. Ale.. jakoś mi się nie podobało. Może mocno dokumentalna maniera nie podpasowała?
---
PIERŚCIONEK Z ORŁEM W KORONIE, WIELKI TYDZIEŃ
roki 1993 i 1996
W ogóle nie mam ochoty oglądać tych filmów, ale tak sobie myślę, że może powinienem. Nastawienie mam jednak negatywne, pamiętam, kiedy je kręcono i wydawały się takie jakeś niedopasowane do swojego czasu... jakby Wajda olał i przemiany historyczne w kraju, i przemiany języka filmowego, i się nieco zaciął w swojej starej śpiewce. Powtarzam, takie wrażenie tylko - filmów nie widziałem.
---
PAN TADEUSZ
rok 1999
ról głównych od groma a co jedna to lepsza
* * * * * *
I gdyby tego filmu nie było pewnie czas nie zweryfikowałby az tak pozytyniwe mojego wyniesionego z domu przekonania, że Wajda jest the best.
Ale na całe szczęście ten flm jest - i jest cudowny! Wszystko w nim gra jak w zegarku. A przede wszystkim tekst najlepszego polskiego dzieła literackiego, który zyskał taką świeżość, że aż miło. Jest lekki i zwiewny, że aż :aniołek:, a jednocześnie wzruszający mnie osobiście bardzo głęboko. Nigdy chyba żaden film nie wzbudził we mnie tak mocnych uczuć patriotycznych (hehe, do Litwy, ktoś powie
). O wiosno...
Ogromnie podoba mi się, jak Wajda tchnął życie w każdą z postaci. Aktorzy owszem, wykonali doskonałą robotę, sam nie wiem, kto najlepszy, Olbrychski, Linda, Seweryn, Szapołowska, Kondrat - wszyscy dla mnie spisali się na najwyższa notę. Ale widzę w tym przede wszystkim rękę gównego twórcy filmu, który znalazł jakąś drogę do ożywienia postaci tak niby znudzonych przez instytucję lektury (ile zębów miała Telimena itp.).
A do tego wszystkiego wspaniała oprawa wizualna - film jest po prostu piękny, aż oczu nie można oderwać. I jak tu się dziwić Soplicom, że im się tylko Ojczyzna podoba?!
---
ZEMSTA
rok 2003
w rolach głównych Gajos i Seweryn, a także Polański
* * *
Tja... w przeciwieństwie do poprzednika tu Wajda rąbnął zwyczajnie poprawną adaptację lektury. Trzeba mu przyznać, że bardzo zgrabnie mu to wyszło. Nie ma się wszakże czym zachwycić. Znaczy można znowu aktorami - obaj główni oponenci są doskonale zagrani, a i Polański zaskoczył mnie bardzo pozytywnie (choć jego Papkin jest wręcz potwornie irytujący i bardziej żałosny jeszcze niż w oryginale - ale to chyba w pełni zamierzony efekt).
Scena pisania listu oczywiście do bólu śmieszna, ja nie wiem, jak Fredro to zrobił
Mógłbym śmiało dać z pół gwiazdki więcej, tylko że... czy nie ma lepszych tematów na film, niż adaptowanie kolejnych lektur?
---
To tyle.
Ale jeżeli nie Wajda był najlepszym polskim reżyserem, to kto? Kawalerowicz? Hass? Kolski?
Bo chyba jednak nie Bareja i Machulski