Tegoroczny spis powinienem zacząć od powtórek, ponieważ w tym roku one - jak rzadko - zdominowały moje filmowe wrażenia. Ale może ciekawiej będzie, jeżeli mimo wszystko zmierzę się z tymi niezbyt licznymi obrazami, które w tym roku zobaczyłem po raz pierwszy.
Najpierw było zawsze:
A. Filmy znakomite, idące w kierunku pięciu gwiazdek,
i tam kiedyś potrafiło znaleźć się nawet pod dziesięć tytułów; nawet w naprawdę kiepskim roku ubiegłym mogłem tam, choćby z przymrużeniem oka, umieścić
Císařův pekař - Pekařův císař- a czy w tym roku miałbym coś?
Być może jedną, króciutką rzecz...
Jeżyk we mgle - piękno, tajemnica, zachwycenie; lęk i odwaga; i
łoszadź w tumanie...
Wymienię tu też dwa inne filmy, które zrobiły na mnie duże wrażenie, chociaż nie umiem ich ocenić w zwykłych kategoriach; oba bardzo muzyczne:
The Beatles: Get Back - The Rooftop Concert - niesamowite kinowe (IMAX!) doświadczenie autentycznego bycia na koncercie Beatlesów, w dodatku pełne humoru, luzu, polotu
Saturday Night Fever - film, który w pierwszej chwili po obejrzeniu wydawał mi się beznadziejny, urósł we mnie bardziej, niż jakikolwiek inny tego roku; mam wrażenie, że to może najważniejszy film, który poznałem w tym roku.
B.okolice czterech gwiazdek:
Matki równoległe - mi się ten nowy Almodovar wyjątkowo podobał, wielowątkowy, gdzie wszystkie wątki mnie przekonały i jakoś tam poruszyły; brakowało mi tylko jakiegoś poczucia tajemnicy, czegoś trudno uchwytnego, co mnie zachwyciło w "Bólu i blasku" kilka lat temu
Lato miłości - czyli debiut Pawła Pawlikowskiego, o i tutaj te niedopowiedzenia są, w ogóle znakomity, poetycki film, bardzo zmysłowy też
C'mon, C'mon - i tu też, jak najbardziej, rzecz niebagatelna, nie mówiąc o tym, że piękna - chyba najlepszy ubiegłoroczny film, jaki obejrzałem
Duch śniegów - można prawie się poczuć, jakby się samemu czekało na tę śnieżną panterę!
w tym miejscu wrzuciłbym też serialowo:
Peaky Blinders 2 - jakieś tam rzeczy w fabule mi może zgrzytały, ale estetycznie jest to dla mnie strzał w dziesiatkę, no i cały czas mam w głowie postaci grane przez Toma Hardy'ego i tego drugiego, z Gry o tron, czad!
Gambit królowej - w kategorii entertainment dla mnie to kolejny strzał w dziesiatkę - tu mi nic nie zgrzytało, po prostu wszystko mi się bardzo podobało
Belle - anime dla nastolatek, które jednak zrobiło na mnie (zwłaszcza w kinie) naprawdę duże wrażenie, wizualnie niesamowite, a historię kupiłem
Jumanji (z Robinem Willliamsem) - nieoczekiwanie okazało się, że jednak nigdy tego nie widziałem i uważam, że to naprawdę ma moc klasyka!
Belfast - ale z wyraźnym minusem te cztery gwiazdki; filmowane wspaniale, wizualna uczta (całkiem innego rodzaju, niż powyżej), a historia niby ciekawa, ale jakoś przeciekała mi przez palce
Biegnij, Lola, biegnij - postmodernistyczna wersja Przypadku Kieślowskiego, tylko z jakimiś beznadziejnymi bohaterami, za co też z minusem
Silent Twins - chyba; to jest taki film, żeby niby wszystko mi się mogłoby podobać a wszystkie okołofilmowe historie, jakie słyszałem, mogłyby to podkręcić - ale dlaczego pozostawił mnie mimo wszystko dość obojętnym?
Sen nocy letniej (1999) - noo, owszem! bardzo fajna interpretacja jednego z moich ulubionych szekspirów; może cokolwiek hamerykańska, ale z dużym polotem
i na koniec wrzucę tu:
Stranger Things (sezon 1 oczywiście tylko) - bardzo się cieszę, że wreszcie nadrobiłem! przez większość sezonu byłym skłonny dokleić to do dwóch powyższych seriali, ale w końcówce przyspieszenia fabularne i skróty myślowe wykroczyły poza dopuszczalne normy - no ale doniosłość popkulturową też należy docenić, wiec daję jeszcze w kategorii B.
C.zadowolony jestem również - mniej lub bardziej - z obejrzenia:
The French Dispatch (Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun; reż. Wes Anderson - bardzo oryginalny-by był to film, gdybym wcześniej nie widział choćby Moonrise Kingdom i Budapest Hotelu; więc lot jest niezły, estetyka super, ale wszystko jak gdybym już widział wcześniej
Klątwa skorpiona - zasadniczo bardzo fajny i zabawny, ale nie wciągnął mnie tak jak te Alleny, co je bardziej lubię
Zjawa - zasadniczo bardzo niefajny i niezabawny
i niestety też mnie nie wciągnął tak, jak miałem nadzieję; dobry, ale bez
szału
Rzeka pamięci - niby że świetne, ale mi jednak coś z tą świetnością nie pasuje; być może drugie obejrzenie wystrzeliłoby obraz nawet do kategorii A, ale póki co mam poczucie jakiejś niekonsekwencji dramaturgicznej i może dlatego film nie utkwił mi w głowie, raczej wypycham go gdzieś na obrzeża świadomości...
Iris - w przeciwieństwie do powyższego ten wspominam o wiele lepiej (oba obejrzane w samej kńcówce roku), ale z kolei mam wrażenie pewnej "telewizyjności" produkcji, w sensie że nie czuję tam jednak takiego głębszego oddechu, że to raczej dobrze wykonane zadanie, niż dzieło w pełni przeżyte (patrz Silent Twins)
Różowa pantera (ze Steve'm Martinem) - bardzo zabawne, co tu dużo gadać! - to ostatni film obejrzany (w całości) w roku 2022
Gamoń - no, też bardzo zabawne, choć mam wrażenie, że coś się w filmach z De Funesem zestarzało i ogląda mi się je nieco chropowato - to pierwszy film obejrzany w roku 2022, w sam Nowy Rok jeszcze po jasnemu
Pieniądz (reż. Robert Bresson) - też francuski (ale chyba trudno wyobrazić sobie dwa bardziej różne filmy, niż ten tu, i powyższy!) - mam ogromną atencję wobec filmów BRessona, ale ten wydało mi się, że gdzieś po drodze zgubił swoje sedno
Spokojne życie na wsi (reż. Elio Petri) - a ten jeszcze bardziej! oba widziałem w Iluzjonie w cyklu chyba "ulubione filmy Jarmuscha" czy jakoś tak; to ja jednak wolę samego Jarmuscha
Bonneville - dość w sumie nijaki film drogi ze znanymi aktorkami, słyszałem, że fatalny, a mi się obejrzał z przyjemnością
Happy Together (reż. Wong Kar-Wai) - ten cykl WOng Kar-Waia mi trafił w okres okropnego zmęczenia i nie do końca spełnił oczekiwania; w tym przypadku chyba nie miałem psychy na takie rozdzierające sprawy
Czarny tulipan - z Alainem Delonem, chyba fajny, ale nic nie pamiętam
Glass Onion - zdecydowanie fajne, ale bez takiego czadu, które towarzyszyło "Na nożom" - raczej do obejrzenia, enjoy & forget
Podniebna poczta Kiki - fajne, ale chyba z Miyazakiego najmniej mi podeszło
i jeszcze kilka filmów, za które sam z siebie bym się nie zabrał i chyba słusznie:
Encanto - rozważałem piętro niżej, ale w sumie dość fajne to Encanto, powiedzmy...
Gdzie jest Anne Frank? - trzeci animowany z rzędu, ten dość nietypowo, bo przeznaczony raczej dla młodszego widza, a byłem na nim sam, na festiwalu Kino Dzieci; głównie po to, żeby sprawdzić, czy nada się dla jakichś przyszłych uczniów - nada się, ale dla mnie samego to jednak raził uproszczeniami (ale animacja bardzo fajna, a ogólny koncept też doceniam, tylko dydaktyzmu za dużo)
Mecz o wszystko - i ten również z tegoż festiwalu, ale aktorski, i o piłce nożnej; jak wyżej: z synem bardzo okej, ale samemu by mi się nie chciało oglądać
Mój rower - ten z kolei oglądałem ze starszymi uczniami i w tej roli zdecydowanie mi się podobał; mógłbym
wytłuszczyć, ale myślę, że jednak gdybym oglądał sam, byłbym bardziej krytyczny
D.rozczarowania:
Wiking - najlepszy w tej kategorii i na pewno lepszy od niektórych wyżej, ale spodziewałem się naprawdę mocnego strzału, a to jednak
kapiszon z piękną oprawą
Cast Away - nie że jakieś wielkie rozczarowanie, ale od dawna się przymierzałem, a to jakieś takie, ja wiem? mocno średnie.
Galerianki - nie że jakieś wielkie rozczarowanie, bo niczego się nie spodziewałem, ale jednak słabe to, zwłaszcza pod katem motywacji
bohaterów
Zgaga - oj. Jack Nicholson, Meryl Streep i ... nyndza? :/
Wojna światów - ledwo mi się tli, że to w ogóle oglądałem, chyba czym prędzej wyrzuciłem z pamięci
Wszystko o mojej matce - jako że inny film tego samego reżysera z matką w tytule znajduje się wysoko w tym spisie, miałem tu duże nadzieje, a skończyło się na rozczarowaniu roku - zupełnie mi się nie podobało
i jeszcze tu dorzucę House Of Dragon - podobnie jak w przypadku Wikinga na pewno to o wiele lepsze, niż jakiś Bonneville czy coś tam; ale miałem dużą chrapkę na powrót do Królewskiej Przystani i okolic, a odnalazłem tam tylko stare dekoracje, jednak bez całego czaru i emocjonalnej bliskości bohaterów Gry o tron.
--
A tak naprawdę moim filmem roku był...
Skrzypek na dachuobejrzany w całości po raz kolejny, tym razem na ogromnym ekranie u nas w szkole i chyba z poczuciem misji, bo pokazywałem klasie jako mój ulubiony film i czułem, że łapiemy porozumienie, że im też się bardzo podoba
Ponadto znakomite, pełne emocji, powtórki - zdecydowana większość w jakichś tam okolicznościach szkolnych:
Titanic
Song Of The Sea
Boyhoodrównież udane, choć może z mniejszymi emocjami:
Edward Nożycoręki
The Truman Show
Bugsy Malone
Powtórki kinowe, czyli wspominany wyżej przegląd Wong Kar-Waia:
Chungking ExpressUpadłe anioły
Spragnieni miłości - ale oglądanie w trudnych warunkach sprawiło, że chyba nic nowego się na tej płaszczyźnie nie okazało: Chungking nadal pierwszorzędny, a tamte dwa pozostawiają coś intrygującego, ale i niespełnionego
Powtórki telewizyjne, świetne, a najczęściej z przypadku:
Once
Sin City
Trzy billboardy za Ebbing(pewnie było więcej, ale nie pamiętam, te zagrały super)
i zupełnie nie z przypadku, ale REWELACYJNIE mi się obejrzało:
Życie Carlitai z dużą przyjemnością, z własnymi dziećmi, wakacyjnie
:
Ruchomy zamek HauruHallo, Szpicbródka
Kowboj z Szanghaju (tego to oglądałem na raty, i w domu, i w szkole, i z dziećmi u dziadków, za każdym razem inny fragment
)
Nie wypalił tylko powrót do Harry'ego Pottera i kamienia filozoficznego - niestety po latach filmowi ani mi nic nie przybyło, jak było beznadziejnie, tak nadal jest.
Last but not least, zeszłoroczny hit sezonu, czyli
Císařův pekař - Pekařův císařw tym roku został obejrzany w większym gronie i chyba mogę go obwołać drugim filmem roku, w dodatku rok po roku