Wydaje się, że za mną kolejny najgorszy rok filmowy, bo wprawdzie dużo filmów dobrych i bardzo dobrych, ale gdzie te, które naprawdę głęboko zapadają?! Czy ja już wszystkie widziałem...? Znajduję jeden plus taki, że mam całkiem długą, konkretną i obiecującą kolejkę tytułów czekających - chyba na to, żeby mi się chciało chcieć, bo mój problem z filmami wydaje się nadal przede wszystkim motywacyjny. Ale czy ta kolejka spełni oczekiwania, okaże się za rok.
W kinie doliczyłem się 21 wizyt - mocno słabawo, ale od czasów kowidowych to niestety norma. Ale chyba to wśród tych kinowych seansów będę znajdował najciekawsze filmowe odkrycia roku. Do tego kilka (może kilkanaście) seansów na dużym ekranie domowym, w ramach DKF lub też w szkole.
I dwa seriale (oczywiście tylko pierwsze sezony) - wielki osiąg
Treścią tego spisu są filmy, które widziałem w 2023 roku po raz pierwszy. Na końcu dam powtórki - nie były jednak tak znaczące, jak przed rokiem, gdy wręcz zdominowały podsumowanie, a Skrzypek na dachu oglądany z klasą z całą pewnością był filmem roku.
A.
Filmy znakomite, idące w kierunku pięciu gwiazdek - niestety w żadnym z poniższych przypadków nie mam przekonania do pełnej oceny pięciogwiazdkowej; wyróżniam jednak, bo na dziś wydają mi się to trzy najważniejsze filmy obejrzane przeze mnie w ubiegłym roku:
Fabelmanowie, reż. Steven Spielberg - piękny hołd dla kina i chyba najlepszy film Spielberga w XXI wieku (co, biorac pod uwagę, że z wiekiem radykalizuję się w postrzeganiu go jako arcymistrza kina, jest niezłą rekomendacją). Końcowa scena z Johnem Fordem - coś pięknego!
Oczy szeroko zamknięte, reż. Stanley Kubrick - wielka zaległość nadrobiona, z wielką satysfakcją; przeciwnicy mówią, że to ubrany w piękną formę film o niczym - mi jednak nie wydaje się o niczym, choć z pewnością forma górą: tu jest ona naprawdę wyjątkowo kunsztowna a film jako całość zrobił na mnie ogromne wrażenie
Big Lebowski, reż. Joel Coen - tak w całości-całości obejrzany w tym roku po raz pierwszy, w dodatku w bardzo miłych okolicznościach; wreszcie mogę z przekonaniem powiedzieć, że film zasługuje na swoją sławę, nawet jeżeli w jego kultowości to nie ja jestem wyznawcą
B.
Filmy bardzo dobre, okolice czterech gwiazdek. Kolejność niby nieprzypadkowa, ale nie wiem jaka - częściowo chronologiczna, częściowo jakoś tam pogrupowana; zacznę np. od dwóch bardzo dobrych polskich filmów, które widziałem na początku roku:
Niebezpieczni dżentelmeni, reż. Maciej Kawalski - wspaniała zabawa z dekadenckim posmakiem przedwojennego Zakopanego w tle (a może raczej w głównej roli)
80 milionów, reż. Waldemar Krzystek - świetna sensacyjka made in Poland
Teraz kilka seansów kinowych, które bardzo mnie ucieszyły, a na początek te muzyczne:
ABBA: The Movie, reż. Lasse Hallström - ni to dokument, ni to film muzyczny, ale nie tylko muzyka wspaniale niesie film, to również wyśmienita filmowa robota
Moonage Daydream, reż. Brett Morgen - dokument impresjonistyczny, gdzie więcej w głowie zostaje obrazów i dźwięków, niż faktów z życia Davida Bowie, który skądinąd jest jedyną z "gadających głów", jakich zwykle w dokumentach pełno; muzycznie oczywiście uczta!
Wszystko wszędzie naraz, reż. Daniel Kwan i Daniel Scheinert - nie wiem, czy aż Oskar roku, ale jest to film bardzo interesujący i inspirujący - gdyby mi wypadło go drugi raz obejrzeć, skwapliwie skorzystałbym z okazji
Asteroid City, reż. Wes Anderson - podobno nawet zwolennicy Wesa Andersona kręcili nosami, a mi bardzo się podobał, konwencja oczywiście ta, co zawsze, ale mi zabrzmiało świeżo
Osiem gór, reż. Felix Van Groeningen, Charlotte Vandermeersch - piękny, choć nad wyraz smutny włoski film zanurzony w sercu gór i tymi górami autentycznie oddychający; zarazem pokazujący ich piękno i skutecznie unikający wszelkiego pięknoduchostwa
Oppenheimer, reż. Christopher Nolan - z powyższego zestawu poniekąd najmniej satysfakcjonujący, choć jednak należy mu się tu miejsce - film z pewnością bardzo dobry, tylko pod różnymi względami przeładowany, od czasu trwania przez nadmiar bodźców po ilość wątków
za to bez wątpliwości daję to tej grupy:
Fritzi, reż. M. Bruhn, R. Kukula - film dla dzieci, obejrzany na festiwalu dla dzieci oraz z klasą a te dwa seanse były również dla mnie wielką przyjemnością; kino dla dzieci zarazem bardzo mądre, ładnie narysowane i wciągające
i na koniec kinowych odkryć (nie wiem, czy nie powinno być na początek):
Ekstaza, reż. Gustav Machatý - prawie-niemy film z 1933 oglądany w Muranowie z niezwykłą muzyką na żywo, nowoczesną, stającą w poprzek oryginalnej ścieżki dźwiękowej, a jednak wspaniale się komponującą z pełną ekspresji całością
teraz z DKF-u:
Piękności nocy, reż. René Clair - świetna stara komedia francuska stanowiąca (chyba na pewno?) prototyp allenowskiego Midnight In Paris; podobnie dobrze mnie nastroił, co w ostatnich dwóch latach Císařův pekař - Pekařův císař (może jednak z małą przewagą dla czeskiego kolegi)
Tylko kochankowie przeżyją, reż. Jim Jarmusch - może to wydmuszka i ćwiczenie stylistyczne, ale styl wspaniały, klimat niezapomniany, do dzisiaj we mnie siedzi
i inne:
Nieznajomi z pociągu, reż. Alfred Hitchcock -
być może sekwencja początkowo-tytułowa jest najlepszym, co filmowo w tym roku obejrzałem; potem jednak też jest bardzo dobrze, choć może nie aż tak elektryzująco
Laputa, podniebny zamek, reż. Hayao Miyazaki - bardzo wczesny Miyazaki, jeszcze sprzed Totoro; bywało potem bardziej efektownie, ale tu jest już wszystko, co trzeba: latanie, przyroda, zachwyt, przyjaźń dziewczynki i chłopca, lęk przed wojną
Tutaj dam również lepszy z dwóch seriali:
Most nad Sundem (Bron/Broen), twórca: Hans Rosenfeldt - po powrocie z Danii musiałem to w końcu nadrobić; świetnie się słuchało akcentów (a raz nawet byli na plaży tam, gdzie my!) i przez większość czasu super, choć kierunek rozwiązania akcji rozczarowujący
oraz zbiór krótkometrażówek Wesa Andersona nakręconych na podstawie opowiadań Roalda Dahla i wrzuconych w 2023 na Netflix, czyli:
Zdumiewająca historia Henry'ego Sugara (to mi się najbardziej podobało, jednak długość >40 minut dała trochę wziąć oddech);
Trucizna (to oglądałem trzy razy i nadal mi się podoba, ale intensywnością, męczy); Łabędź (tu mam znaczącą wątpliwość odnośnie braku konkluzji); Szczurołap (tu mam wątpliwość, czy mogę zaliczyć, bo przespałem połowę)
oraz dokument pt.:
Harry Potter 20th Anniversary: Return to Hogwarts - zdecydowanie lepszy od jakiegokolwiek harrypotterowskiego filmu, jaki oglądałem - wzruszający obraz ludzi, którzy owszem zrobili karierę na franczyzie, ale też połączyło ich coś ważnego i dużego; tylko ta idiotyczna nieobecność J.K.Rowling...
C.
Zadowolony jestem również z obejrzenia:
Past Lives (Poprzednie życie), reż. Celine Song - może powinno być piętro wyżej, bo bardzo mi się podobało, ale jakby po tych paru miesiącach nie zostało we mnie wiele z tego filmu, bardzo kameralnego, bardzo refleksyjnego
Jeanne du Barry, reż Maïwenn - zdecydowanie dobre i warto obejrzeć, ale jednak w bezpośredniej konfrontacji z Faworytą, z którą w oczywisty sposób się kojarzy, jednak wyraźnie przegrywa brakiem drugiego dna - ot, dobra, pięknie sfilmowana opowieść z epoki
W trójkącie, reż. Ruben Östlund - niektóre sceny i fragmenty olśniewające, ale po całości to trochę mi się nie kleiło
Sundown, reż. Michel Franco - bardzo ciekawe, pozostał mi w głowie dość unikalny klimat tego filmu; jednakże również dość dziwaczne i właściwie nadal nie wiem, o czym to jest!
Titina, reż. Kajsa Næss - również z festiwalu dziecięcego, tym razem o Umberto Nobile i Roaldzie Amundsenie - fajne, ale to jest taki film, którego samemu, bez dzieci, nie chciałoby mi się oglądać (w przeciwieństwie do Fritzi, o której było wyżej)
(to było w kinie, a teraz domowo):
W starym dobrym stylu, reż. Zach Brass - bardzo przyjemna zabawa o starszych panach, którzy biorą sprawiedliwość w swoje ręce, ale z jakąż gracją
Chwała, reż. Edward Zwick - trzeba powiedzieć, że film epicki i film ważny, ale jednak zbyt programowy, żeby było z tego arcydzieło
Michael Clayton, reż. Tony Gilroy - zasadniczo świetny w swoim gatunku thriller / film prawniczo-korporacyjny i nie ma się do czego przyczepić, ale właściwie to średnio dla mnie, chociaż spędziłem bardzo miły wieczór przed telewizorem
Broad Peak, reż. Leszek Dawid - wybitny początek, a potem już nie tak świetnie, choć nadal ciekawie - jako dramat przetrwania film ma wielką moc, jako dramat psychologiczny znacznie mniejszą
Johnny, reż. Daniel Jaroszek - podczas oglądania trochę mnie irytował efekciarstwem w środkach wyrazu, ale bardzo dobrze go wspominam i dla mnie to jest chyba najlepsza (!) znana mi rola Dawida Ogrodnika
Diuna, reż. Denis Villeneuve - ma to klimat, ale pozostawiło mnie zbyt chłodnym
Nie czas umierać, reż. Cary Joji Fukunaga - spodziewałem się knota, którego nie dooglądam, tymczasem wciągnęło mnie i obejrzałem z chęcią, mimo tego, że finałowa część filmu trochę taka sobie
Spiderman: Homecoming, reż. Jon Watts - jestem zupełnie nie-targetem, ale nieźle mi poszło przekraczanie strefy komfortu, a szczególnie na plus postać i rola Michaela Keatona
Narzeczona dla kota, reż. Hiroyuki Morita - kiedyś już częściowo widziałem, ale pierwszy raz w całości - niezłe, ładne, ale chyba wszystkie filmy Miyazakiego jednak lepsze
Flip i Flap w Legii Cudzoziemskiej, reż. A. Edward Sutherland - pierwszy seans sylwestrowy, dużo śmiechu, ale jak zwykle z Flipem i Flapem, to jest film na gagi a nie do oglądania w całości
Fantastyczny Pan Lis, reż. Wes Anderson - drugi seans sylwestrowy, przyjemne, ale spodziewałem się, że będzie lepsze - ze wszystkich tegorocznych Wesów Andersonów chyba najmniej mnie przekonał
Dark, twórcy: Baran bo Odar, Jantje Friese - cieszę się, że się udało, bo długo się do niego zbierałem; na początku bardzo mnie wciągnął i intrygował, ale stopniowo gąszcz postaci w różnych wariantach czasowych zaczął mi się robić coraz bardziej obojętny
D.
Rozczarowania:
najpierw trzy filmy, które nie są gorsze od wielu powyższych, a nawet na pewno nieraz są lepsze; ale wspólnym mianownikiem jest, że z różnych względów spodziewałem się Dużo, a dostałem co najwyżej Tak Sobie
rozczarowaniem roku niewątpliwie są więc niewątpliwie Chłopi, reż. Dorota Kobiela, Hugh Welchman - którzy mieli być tym brakującym filmem roku, a obejrzałem obraz, który wzbudził znacznie więcej moich wątpliwości, niż przyniósł powodów do zadowolenia
Elvis, reż. Baz Luhrmann - ten z pewnością lepszy od niejednego z kategorii wyżej, ale to samo: miałem duże oczekiwania, a dostałem film, który nie mógł się zdecydować, jaką historię chciał opowiedzieć i w efekcie pozostawił mnie zupełnie obojętnym
Prosta historia o morderstwie, reż. Arkadiusz Jakubik - filmy polskie z tego czasu, w podobnym niby klimacie, z samym Jakubikiem nieraz w istotnych rolach, cenię bardzo wysoko; ten zaś gubił wątek i po paru miesiącach w ogóle nie pamiętam, o czym był
Wieloryb, reż. Darren Aronofsky - nie zdzierżyłem naturalizmu tego filmu, nie tylko fizycznego obrazu rozkładu, ale przede wszystkim osobowościowego, i wyszedłem z kina
Io, reż. Jerzy Skolimowski - rażący przerost formy nad treścią, zadziwiające niedostosowanie formy do treści i w ogóle nie mam nic dobrego do powiedzenia na temat tego filmu
Dzika banda - totalne gówno, na które zabrałem swoją klasę w ramach festiwalu, gdzie przecież tyle dobrych filmów już z klasami oglądałem; o tym należy czym prędzej zapomnieć i najlepiej przejechać go i wyrównać Dziką bandą Peckinpaha (!). Ale to już temat na ewentualne powtórki w roku 2024.
Natomiast w 2023 powtórek było oczywiście sporo, z czego emocjonalnie chwyciły i artystycznie ponownie zachwyciły następujące:
Pan Tadeusz
Skazani na Shawshank
Walc z Baszirem
Sprawa Kramerów
Rozmowa (Coppoli oczywiście)Po raz drugi obejrzałem i bardzo okej, ale bez zachwytu:
Silent Twins
Touching the Void (Czekając na Joe)
Te filmy generalnie bardzo wysoko cenię, ale może okoliczności podczas ostatniej powtórki były takie, że się niezbyt wciągnąłem:
Kochankowie z księżyca
Magnolia
A Hard Day's Night
Hero
last but not least Gwiezdne wojny - Nowa nadzieja - bardzo pamiętny seans, ale stosunkowo najmniej ze względu na sam film, który leciał jako pretekst do nietypowego spotkania
A te obejrzałem, bo kółko filmowe, oglądanie z dziećmi, w sumie fajne:
Robin Hood książę złodziei
Akeelah i jej nauczyciel (zwłaszcza to dobrze weszło!)
Wyspa skarbów (z młodym Christianem Bale'm)
Życie Pi
Dziękuję za uwagę.