Oczywiście
Jeźdźcy Walkirii rozlegający się nad nadmorską wioską wietnamską w
"Czasie apokalipsy" są najbardziej znanym i zapewne najbardziej efektownym przykładem wykorzystania słynnych utworów muzyki klasycznej jako muzyki ilustracyjnej w filmie. Tak efektownym, że ktoś mógłby nawet powiedzieć, że efekciarskim, ale ja myślę, że jest to jednak zabieg wybitny. Pal sześć, czy towarzyszący hukowi helikopterów huk Wagnera faktycznie "nastraszyłby żółtków", i czy to w ogóle byłoby możliwe w takim kształcie. Czas apokalipsy nie jest filmem, który szczególnie dba o wiarygodność, nie w tym jego siła. Natomiast dla widza jest to efekt niezapomniany, z początku malutkie helikoptery na tle czerwonego nieba i jakieś trudne do zidentyfikowania dźwięki, a potem coraz większe, coraz głośniejsze, i w końcu bach-bach-bach, piekło się rozpętało, a nad nim ten Wagner.
Ciż sami Jeźdźcy Walkirii rozbrzmiewają w zupełnie innych okolicznościach (konkretnie: w publicznej łazience
) w jednej z wczesnych scen
"Osiem i pół" Felliniego. Tym razem odzwierciedlają raczej zamęt w głowie bohatera i może jego skrywaną złość. Scena szybko przenosi się z tej łazienki do pijalni wód, bo przecież film rozgrywa się w uzdrowisku. W rytm Wagnera - a potem, nawet znacznie ładniej w rytm uwertury do
"Cyrulika sewilskiego" Rossiniego - pensjonariusze zmierzają do wód i cała ta fenomenalna scena jest poddana rytmowi muzyki jak balet. Jest tylko chwila, gdy muzyka cichnie i wszystko cichnie - pojawia się na moment Claudia, osoba nie z tego świata, chyba ze świata aniołów... a potem wraca Rossini.
Ale ostatnio widziałem inne wykorzystanie Rossiniego, które choć brzmi to górnolotnie, ale zaparło mi dech, a mniej górnolotnie - urwało wiadomo co. Tym razem nie Cyrulik sewilski, lecz
Sroka-złodziejka i nie klasyczny Fellini, ale całkiem nowy
"Sherlock". W filmie-odcinku pt.
"The Reichenbach Fall" Moriarty dokonuje brawurowego włamania do serca Tower of London, do klejnotów królewskich, gdy tymczasem w innych równie mocno strzeżonych miejscach dokonują się inne włamania... Moriarty po prostu słucha
La gazza ladra na słuchawkach, gdyż jest współczesnym Moriartym, ale muzyka w scenie jest użyta bez wątpienia jako muzyka filmowa i to w taki sposób, że nie powstydziłby się tego David Lynch, a mam go za arcymistrza jeżeli chodzi o reinterpretowanie klasycznych utworów (z tym, że u Lyncha raczej rockowych) i używanie ich w filmach w sposób nowatorski i niewiarygodnie celny. Scena w Tower of London jest właśnie taka. Jest REWELACYJNA.
Po tych wszystkich utworach i scenach, które raczej walą po głowie, czas na coś niezmiernie subtelnego, co chyba trafiłoby na mojej prywatnej liście przykładów użycia muzyki poważnej w filmach na miejsce drugie...
Romanca z koncertu fortepianowego e-moll Chopina, czyli ta środkowa, miłosna, cudownie delikatna część pierwszego koncertu - użyta z ogromnym talentem i wyczuciem w filmie
"Truman Show". Zaczyna grać w
scenie w bibliotece, kiedy Truman spotyka dziewczynę, a potem uciekają i ten Chopin gra nadal. Jest to przepiękne i w całym filmie zajmuje miejsce unikalne, a przecież sam film jest unikalny. Dla mnie to serce tego filmu.
Nie robię tu listy, ale myślę, że jednak żadna inna scena w omawianym temacie nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak
ta tytułowa scena z filmu
"King's Speech", gdzie przemówieniu króla Jerzego towarzyszy
Allegretto z VII symfonii Beethovena. Nie żebym nie doceniał aktorstwa gwiazd tego filmu, ale tę scenę zrobił Beethoven, taka jest prawda... I zrobił ją tak, że wyrosła bardzo wysoko ponad cały film, który choć dobry, nie jest przecież jakimś arcydziełem. A ta scena jest. Oczywiście bardzo ważny jest dla niej cały kontekst, cała ta historia z jąkaniem - zresztą nieszczególnie prawdziwa historycznie, za to przekonywująca dramatycznie - ale muzyka dodaje jej skrzydeł w stopniu nie do przecenienia. Na youtubie można sobie posłuchać dla porównania prawdziwego przemówienia królewskiego, pod które też została podłożona beethovenowska symfonia. Pasuje tam jak ulał!
Przykłady pewnie będą się pojawiać dalej. Zachęcam do podzielenia się swoimi ulubionymi takimi scenami. Czasem może uda się znaleźć jakiś link, choć w gruncie rzeczy, czy nie lepiej opisać swoimi słowami i swoimi przeżyciami?