Widzę, że wątek się zaniedbał i nic dziwnego - od czasu tego świetnego roku, kiedy wygrał Parasite, Oscary przeżyły jakąś zapaść (pandemiczną, czyżby?).
Dwa lata temu wygrał Nomadland, co miłe, ale jednak przesadzone - wyżej napisałem, że najlepszy Ojciec, ale i to bez przesady, a rok wcześniej byłby "bardzo dobry, ale w porównaniu...".
Rok temu to w ogóle nie mogłem sobie przypomnieć, a jak sprawdziłem, to odniosłem wrażenie, że pierwsze słyszę

Film CODA - czy to w ogóle było w Polsce do obejrzenia? Czy to pierwszy film z Oskarem za najlepszy film, którego nikt nie widział?

Ale, posiłkując się intuicją oraz opiniotwórczymi znajomymi, inne tytuły niespecjalnie porywające, może tylko Drive My Car bardziej mnie zainteresował.
Natomiast posiłkując się tymiż, tegoroczne rozdanie wygląda ekscytująco - nie pod względem nagród, te w sumie są mi obojętne, ale zestaw: Duchy Inisherin, Fabelmanowie, Wieloryb, Elvis, Tar, Na zachodzie bez zmian, ten zwycięski Wszystko wszędzie naraz (choć akurat tu intuicja narzuca mi sceptycyzm), wsparte jeszcze Wtrójkątem czy w ramach widowisk Avatarem i Top Gunem, to zestaw, którego oglądanie jest dla mnie perspektywą właśnie ekscytującą.
Niestety tylko w kwestii IO muszę przyznać się do niepatriotycznej postawy, ale o tym jeszcze szerzej kiedy indziej.