Chcę powtórzyć, com już ongiś napisał, że bardzo lubię spielbergowską wersję Piotrusia Pana, czyli film pt. Hook. Ostatnio obejrzeliśmy na kółku z dziećmi, a jednocześnie ciągle teraz puszczają na HBO i akurat trafiłem na fragment, na którym na kółku musiałem wyjść... i bardzo mi się to podoba!
Powiem też coś, co u takiego twórcy, jak Spielberg, jest dalekie od oczywistości, mianowicie, że film ten reprezentuje przewagi treści nad formą. W warstwie realizacyjnej jakby wymknął się spod kontroli i przede wszystkim zrobił się za długi; jakby twórca nie umiał zrezygnować z pewnych scen i się samoograniczyć (o, czyżby już echa problemów z A.I.?

). Długość, zupełnie niepotrzebna, jest największą wadą filmu. A jego największą zaletą według mnie jest świetny pomysł na reinterpretację klasyka. Bo oczywiście świetni są aktorzy, na czele z duetem
villainów (ich scena z samobójstwem oraz z epifanią/apostrofą jest cudowna

)

bardzo udane są niektóre dekoracje, stylizacje i tak dalej, ale Spielberg jest jednak mistrzem tego napięcia między dziecięctwem a dorosłością i wygrywa to w tym filmie w pełni.
Kiedy jesteś człowiekiem w pewnym wieku, którego właśnie
wołają na sąd, to grunt, żeby znaleźć swoją szczęśliwą myśl i można znowu zacząć latać!