Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest śr, 08 maja 2024 14:23:06

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1394 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41 ... 93  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 17 czerwca 2009 10:02:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
normalnie listopad na zdjęciach :shock:

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 17 czerwca 2009 23:01:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25409
wow, pogoda rzeczywiście masakryczna, ale opowieści robią wrażenie!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 09 lipca 2009 13:29:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25409
Elsea właśnie przed chwilą weszła na Bystrą!!!

A ja tu na forum siedzę... no chciałem, to mam ;-) Wychodzi na to, że ostatnimi czasy mam powtarzający się imperatyw, żeby wyjechać z Tatr wcześniej niż towarzysze wyprawy. Ale tak naprawdę to jestem w skali wspinaczkowej SKRAJNIE ZADOWOLONY z naszego wyjazdu i niebawem rypnę tu jakiś konkretny opis :-)

natalia pisze:
inna sprawa, że nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam tatry w słoncu a nie zasnute chmurami deszczowymi.

o, i specjalnie dla Natalii i innych dużo zdjęć Tatr w słońcu!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 09 lipca 2009 16:27:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 19:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Crazy pisze:
niebawem rypnę tu jakiś konkretny opis

Zachęcam do rypnięcia bardzo niebawem, bo ciekaw jestem, jak Wam się poudawało i w ogóle jak tam jest, a jeśli do jutra nie napiszesz, to zostanę tak z tą ciekawością na cały następny tydzień, chyba że w międzyczasie umrę na podjeździe na Żar albo zabiję się na zjeździe.


Ostatnio zmieniony pt, 10 lipca 2009 08:13:33 przez Bogus, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 09 lipca 2009 20:02:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25409
O jeny, czyżbyś rowerem? :shock:

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 10 lipca 2009 08:14:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 19:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Taki jest plan, zobaczymy co z tego wyjdzie.

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 10 lipca 2009 08:19:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 11 stycznia 2005 17:45:42
Posty: 251
Skąd: Ursynów
Bogus pisze:
umrę na podjeździe na Żar albo zabiję się na zjeździe

To może, uprzedzając fakty, zrób wcześniej coś w wątku zagadkowym, cooo? ;)

_________________
http://www.karpatywschodnie.pl/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 10 lipca 2009 11:57:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25409
Obawiam się, że Bogus będzie musiał poczekać do powrotu z Żaru - na razie uzupełniam i przepisuję kronikę naszego wyjazdu, z której potem zamierzam zrobić trochę przeklejek tu i poilustrować je zdjęciami. Ale kronika niegotowa, a zdjęcia jeszcze nie przyjechały z Zakopanego.

Powiem więc tyle, że:

- spędziliśmy cztery noce w Żarskiej Chacie i trzy w Zverovce, aby na koniec przejść do Chochołowskiej
- pogodę mieliśmy nad wyraz udaną, co prawda nie było lampy, ale może to i lepiej, bo nie przypiekło nas do reszty; deszcze zaliczyliśmy, a nawet burzę, ale ani jednego dnia nie zmarnowaliśmy z powodu pogody
- cytując klasyka: przeszliśmy wszystko, co przejść się dało - nic nie zostało :-)

- słowackie Tatry Zachodnie, te od Doliny Żarskiej i Wołowca na zachód, są inne niż te "właściwe Tatry Zachodnie", czyli wszystkie te ogromne bałuchy typu Bystra, Starorobociański, Wołowiec, znacznie bardziej skaliste i wąskie, i dzikie, ale również bardzo piękne i nad wyraz godne polecenia
- o wiele wiele mniej ludzi niż u nas
- best moment dla mnie: wejście na Grzesia od strony Osobitej i widok z Grzesia - na tym wyjeździe Grześ dostał u mnie oficjalną siódmą gwiazdkę i dołączył w ten sposób do najelitarniejszego grona miejsc w Tatrach :-)

cdn.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 10 lipca 2009 11:59:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24329
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Crazy pisze:
bałuchy

Wywołujesz dawne kłótnie i pyskówki z lasu? :D

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 10 lipca 2009 12:06:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25409
Człowieku, ja po tym wyjeździe skłaniam się ku radykalnej tezie, że Tatry Zachodnie lubię bardziej niż Wysokie!!!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 16 lipca 2009 21:44:51 

Rejestracja:
pn, 15 stycznia 2007 19:42:38
Posty: 272
Już za miesiąc będę w Tatrach, czemu dopiero za miesiąc?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 19 lipca 2009 14:23:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25409
Nasz tegoroczny wyjazd był w pełnym tego słowa znaczeniu pionierski. Normalny tatrzański turysta po naszej stronie granicy wie, że za Wołowcem są Rohacze i tyle. Wytrawny tatrzański turysta, który w zeszłym roku skompletował wszystkie szlaki w Tatrach Polskich prawdę mówiąc niewiele więcej wiedział...

14 lat temu podczas jednej z młodzieńczych ekspedycji tatrzańskich wpadliśmy na pomysł, żeby na Wołowcu nie skręcić w lewo i iść tradycyjnym szlakiem graniowym, lecz pójść w drugą stronę na złowrogie i fascynujące Rohacze - podobno "Orlą Percią Tatr Zachodnich". Poszliśmy, przeżyliśmy a zamiast wrócić się na Wołowiec wybraliśmy dłuższy, ale znacznie bardziej wartościowy poznawczo wariant powrotu: z Rohaczy na Smutną Przełęcz a potem w dół, w dolinę, którą z Wołowca i Rakonia zawsze widać w dole, gdzie stoi sobie Bufet Rohacki, niewielka buda, w której da się coś zjeść i wypić (spania nie ma). Powrót stamtąd do Chochołowskiej wymagał wejścia z powrotem na grań, wtedy wybraliśmy wariant absurdalny, o czym nie wiedzieliśmy z braku mapy :roll: i wszechpanującej mgły.

A trzy lata temu podczas Forumowej Wyprawy numer trzy wraz z elseą, w towarzystwie Boskiego i profesora przeszliśmy tę drogę znowu, tyle że z sensowniejszym powrotem przez Rakonia.

Tyle wiedziałem. Wiedziałem jeszcze, że za Rohaczami i Smutną Przełęczą grań ciągnie się gdzieś daleko dalej, i że te góry są całkiem niemałe, coś tam majaczyło, że w przewodniku Nyki nawet o trudnościach wspominali. A, i piękna nazwa "Salatyn" była mi znana, ale nie kojarzyłem jej nawet z konkretną górą.

I powiedzmy sobie szczerze: naprawdę mało komu u nas mówią coś nazwy takie jak: Banikov, Brestova, Pachola, Spalona, Baraniec. Nam zaczęły mówić z miesiąc przed wyjazdem, kiedy wzięliśmy się za koncepcyjne przygotowywanie tras wycieczek. Okazało się, że u Nyki rzeczywiście - co chwila "trudności znaczne", "eksponowane płyty", "długie łańcuchy". No no.

Jak pisałem wcześniej, postanowiliśmy zacząć w Dolinie Żarskiej. Jest tam jedyne z dwóch (!) schronisk w słowackich Zachodnich. Dolinę Żarską otacza ze wszystkich stron NIEZNANE: przed nami Trzy Kopy, gdzie ponoć jeży się od skał i łańcuchów, Płaczliwy Rohacz i Banikov (po polsku Banówka, ale jakoś się zżyliśmy z oryginalną nazwą). Z lewej ograniczą ją boczna odnoga schodząca z Banikova, z prawej - Baraniec, góra ogromna, trzecia najwyższa w całych Tatrach Zachodnich (2185 m), ale położona tak, że z Polski nie widać jej prawie znikąd, więc i nic o niej nie wiedzieliśmy. Tam wszelako ruszyliśmy na wycieczkę rozgrzewkową pierwszego dnia, bo choć daleko i wysoko, to bez trudności.
Planowana trasa:
Żarska Chata (schronisko) - Żarska Przełęcz (ok 700 m wyżej) - Baraniec (dalsze 300 m w górę) - dłuuugie zejście do wylotu Doliny Żarskiej (prawie 1300 m zejścia!) - do góry do Chaty trasą poznaną już poprzedniego dnia (wtedy z ogromnymi batohami na plecach)

[Dalsze fragmenty pochodzą z kroniki wyjazdu pisanej w dużej mierze na bieżąco]

W wejściu (...) spotkaliśmy schodzącą z Żarskiej Przełęczy czwórkę ludzi, co oprócz jeszcze jednej czwórki pod Barańcem i pojedynczego pana z traktorem nisko w lesie oraz dosłownie kilku osób w Dolinie stanowiło całość naszych interakcji społecznych na szlaku. Pusta ta Słowacja pierwszego lipca!

Nieco pod Żarską Przełęczą spadł na nas deszcz; akurat znajdowaliśmy się w pobliżu schronienia (...) - Iza po raz pierwszy znalazła się w kolebie!

Był to pierwszy i ostatni deszcz tego dnia, choć "burki" chodziły wkoło, i po północnej stronie grani, i w Niżnych Tatrach. Byliśmy zatem w najlepszym miejscu z możliwych - czarność stanęła na grani głównej, a my w bezpiecznym oddaleniu. Mimo tego miałem mały stres, kiedy popasaliśmy przy obelisku szczytowym: a nuż walnie w niego jak w piorunochron?

Zejście, poza tym, że bardzo długie i męczące, w samych superlatywach można opisać. Najpierw grzbietem wśród bujnych kosówek z PRZEPIĘKNYMI widokami na duże góry po drugiej stronie (Niżne Tatry) i duże jezioro za Liptowskim Mikulaszem, potem stromym lasem w dół po miękkiej ściółce. Po drodze rozstaj pod Świętym Szczytem (Holy Vrch ;-)) (...). Na koniec przyszło nam powtórzyć trasę wczorajszego wejścia, ale jakże ona dzisiaj inna! Na lekko, na wesoło. W strumieniu się wykąpałem, Iza dużo zdjęć porobiła. (...)

A, no i nie wiem jak to możliwe, że dotąd o tym nie wspomniałem, ale WSZĘDZIE są muchy. Roje much wokół głów, na plecakach, w fotografowanych kadrach. Raczej nie gryzą, ale nawet dla mnie to stanowczo za dużo.


Podsumowując dziś: wycieczka typowo rozgrzewkowa. 1300 m zejścia na raz to naprawdę cholernie dużo. Sam Baraniec jest taką ogromną nieco bezkształtną bryłą - dość głupia góra, pomyśleliśmy sobie z początku, ale muszę powiedzieć, że w miarę trwania wyjazdu, coraz bardziej się z Barańcem oswajałem i zacząłem wręcz lubić. Z muchami niestety mi się tak nie udało ;-)

Dzień drugi, trasa:
początek ten sam, Doliną w górę, do rozstaju, z którego w prawo idzie się na Żarską Przeł. (jak wczoraj), w lewo - na Smutną Przełęcz (dziś, wysokość podobna, a więc 700m powyżej Chaty) - Trzy Kopy (ciąg dalszy "Orlej Perci Tatr Zachodnich" - Banikov - odejście od grani głównej i zejście jej dużą boczną odnogą przez szczyt Przysłop - Chata

Idąc ku Smutnej Przełęczy, oganialiśmy się od much, które otaczały głowy na podobieństwo kulistego hełmu kosmonauty... Wiedzieliśmy już z Barańca, że wyżej muchy bynajmniej nie zanikną.

Smutna Przełęcz - Zawrat Tatr Zachodnich? Tak sobie pomyślałem, bo wyglądała podobnie, jak Zawrat z Pięciu Stawów, i też łączy dwie ważne turystycznie doliny, i też po obu jej stronach granie z łańcuchami. Te na Trzech Kopach i dalej na grani Banówki są może nieco łatwiejsze, ale też dłuższe, niż na Rohaczach. Orla Perć to nie jest, ale poziom trudniejszych na nią podejść na pewno osiąga.

W każdym razie przez Trzy Kopy przeszło się miło i szybko, aż tu nagle... kap, kap... ponieważ w przeciwieństwie do wczoraj pogoda nie wyglądała groźnie, a jeszcze na Smutnej popasaliśmy w pięknym słońcu, założyliśmy kurtki i na wszelki wypadek pokrowce na plecaki, i od razu - w dalszą drogę. Niestety coś bardzo nieprzyjemnego zaczęło się (niepozornie, bo wiatr słabiutki) zbliżać z wielką szybkością znad Tatr Wysokich, które jeszcze z pierwszej Kopy było widać bardzo ładnie, ale z ostatniej - całkiem mrocznie. Kap, kap, idziemy dalej... stu, puk... ten deszcze przejdzie bokiem, czy przejdzie w grad?! Bum bum i zaczęła się burza. Nie kilka piorunów na krzyż gdzieś tam, jak wczoraj. Regularna burza dookoła, ulewa, my zaś w łatwym terenie, ale wysoko i w pułapce: w jedną stronę jeżą się Kopy, w drugą grań Banikova, według Nyki pełna eksponowanych płyt i łańcuchów, w dół na północ lufa, na południe połgo, ale co poniżej - nie mamy pojęcia.

Razem z kilkoma osobami zgromadziliśmy się więc na przełęczy i czekaliśmy, zmokłe zwierzęta, na deszczu i chłodzie. Pioruny niedaleko i jeden za drugim. Jakie widoki przed nami! Z tyłu się mgliło, ale przed oczyma mieliśmy nadal całe Podhale i jego słowacki odpowiednik - całe w słońcu! Za nimi ogromna Babia Góra i majaczące inne pasma. Od lewej i prawe nasuwały się na ten obraz - jak kurtyna - ciemne chmury, z których widać było spadające smugi wody. Widzieliśmy, jak na równinach deszcz wypiera słońce i stopniowo widok zanikał. Z tyłu zaczęło się wtedy robić jaśniej, ale po godzinie stania nie doczekaliśmy się końca deszczu, jedynie burza poszła gdzieś dalej. Ruszyliśmy na grań w deszczu. Na szczęście prawdą okazało się być istnienie "wariantu familijnego", omijającego ostrze grani w trudniejszych momentach.

Na szczycie (...) skręciliśmy z grani głównej w boczny grzbiet, stanowiący początek naszego zejścia, a tam niespodziewanie dalej skałki. Bardzo fajne, owszem. Ale też dalej pada. Widoki fantastyczne, Niżne Tatry jak Góry Mgliste, Tatry Zachodnie bardzo wyraźne w krystalicznie czystym powietrzu (a co to na stokach Rohaczy - świeży śnieg?!), słońce nachodzi na Krywań i Gerlach. W końcu deszcz ustał, droga zaczęła ściągać mocno w dół, w Dolinę, kolano rozbolało. Oj, nie docenialiśmy deszczu... gdy tylko się skończył, opadły nas wściekłe roje much! W ich nieustającym towarzystwie doszliśmy całkiem mokrzy do Chaty.


Podsumowując: trasa bardzo interesująca, nadspodziewanie skaliste to wszystko, zupełnie nie tatrozachodnie ;-) Trudności bez przesady, ale nie można nie doceniać. Jeżeli ktoś był na Rohaczach, to może się nastawić na coś podobnego. Nie ma raczej sytuacji, że nie wiadomo, co ze sobą zrobić i włos na głowie się jeży, ale trzeba się trochę napocić.

Uczestnikom naszej szkockiej wyprawy wyprawy sprzed trzech lat mogę przybliżyć tak: gdyby zdjąć ze szlaku zabezpieczenia, to by były Crazy Pinnacles :-)

No ale na Crazy Pinaklach mieliśmy idealną pogodę... Przeczekiwanie burzy było raczej przygodą niż stresem, zwłaszcza wobec niesamowitej scenerii, ale mniej śmieszne jest to, że tegoż dnia ponoć piorun poraził kobietę na Przełęczy Kondrackiej pod Giewontem.
Cholernie trzeba uważać z tą pogodą, ale jak tu uważać, skoro zmienia się tak nagle.


Ostatnio zmieniony pn, 28 lipca 2014 09:42:36 przez Crazy, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 21 lipca 2009 08:38:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25409
Dzień trzeci.
Właściwie w pierwszych dwóch wycieczkach obeszliśmy całe otoczenie Doliny Żarskiej, więc kusiło zajrzenie do któregoś z sąsiadów. Chciałem wymyśleć wycieczkę odbijającą na lewo, bo zaintrygowała mnie nazwa doliny Parzychwost :-) , ale się okazało, że wychodzi plan na 14 godzin... Elsea wykoncypowała więc świetny plan, który obejmować miał:

do góry na Żarską Przełęcz (tak jak przy Barańcu) - Płaczliwy Rohacz (bezpośrednio nad tą przełęczą) - Jamnicka Przeł. przez Ostry Rohacz (a więc znana nam grań, ale w drugą stronę) - w dół do Jamnickich Stawów i wgłąb doliny (zejście ponad 700 m) - powrót przez Żarską Przełęcz (to samo 700 m z powrotem ;-))

I właściwie został ten plan zrealizowany, tyle że w odwrotnym kierunku, bo na Żarskiej Przełęczy zastała nas poważna mgła i groziła deszczem, więc nie chcieliśmy się pchać na Rohacze. Liczyliśmy, że pogoda się wyklaruje, ale po doświadczeniach dnia poprzedniego... no wiadomo. Skądinąd mieliśmy wielkie szczęście, bo choć chmury i mgły krążyły wciąż i nieraz zasłaniały widok, to nie spadła na nas ani kropla deszczu, i piorunów nie słyszeliśmy. Co ciekawe, to uspokojenie pogody zaowocowało znacznie zmniejszoną ilością much!.

Odwrócenie planu wyszło rewelacyjnie. Z Żarskiej Przełęczy zeszliśmy w Kocioł Rohacki zawieszony pomiędzy Rohaczami a Barańcem, ograniczony od strony doliny Jamnickiej imponującą bulą, z nieustannym widokiem na przepiękne pasmo Jakubiny i Otargańców (to ta odnoga grani głównej, która zaczyna się na Jarząbczym Wierchu!) - coś WSPANIAŁEGO.
W kronice napisałem tak:

Zawieszona dolinka, mnóstwo wody, dużo roślinności (będą jagody), trawiaste łączki - dla mnie miejsce doskonałe, w którym odnajduję to, czego ostatnimi laty najbardziej szukam w górach. Potem całe zejście przepiękne, dzika, zarastająca ścieżka, niczym śp. szlak na Tomanową. Iza mówi, że duszno, ale dla mnie idealnie.

Jak dotąd - dla mnie droga numer jeden wyjazdu.

Do góry - też fajnie. Marsz w świetnym stylu do Jamnickich Stawów, a tam Ostry Rohacz jak Machapuchare albo Ama Dablam. Zimno, nawet kąpać się odechciewa. Spotykamy zagubionego pana, który schodząc z Jamnickiej Przełęczy szukał drogi z powrotem do Polski... Pan zawraca i idzie z nami, a mi wpada w oko nieoficjalna ścieżka wiodąca na Łopatę znad Stawu.

Temu panu (całkiem starszemu) elsea uratowała chyba życie, bo trudno powiedzieć, gdzie by zaszedł idąc dalej tą drogą... gdzieś za trzy dni może by wrócił do Polski ;-)

Na Jamnickiej Przełęczy sporo Polaków, wiadomo - tuż pod Wołowcem. Ale na Rohaczach już mało ludzi, bo pora nieco późna. Bałem się, ale dało radę. Będzie fajne zdjęcie ;-) Z Płaczliwego Rohacza odbiliśmy w dół na Żarską Przełęcz i zamknęliśmy pętlę. A na ukoronowanie...

Dalej spokojnie w dół Doliną - a tam świstak pilnuje koleby! I drugi do niego biegnie!!

Już ten pierwszy, siedzący na głazie, pod którym dwa dni wcześniej skryliśmy się przed deszczem w kolebie (a więc na dachu koleby), był bliżej niż jakikolwiek świstak, którego w życiu widziałem. Siedział niewzruszony przez długi czas i zupełnie się nami nie przejmował. Ale totalnym odlotem był ten drugi, który biegł przez trawę jak spasły jamnik :D W pewnym momencie oba sobie poszły, ale naprawdę długo dały się podziwiać przy tej kolebie.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 21 lipca 2009 13:40:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17274
Skąd: Poznań
Super relacja! Czyta się wyśmienicie... no i oczywiście budzi tęsknotę moją za Tatrami... :roll:


Crazy pisze:
Przeczekiwanie burzy było raczej przygodą niż stresem, zwłaszcza wobec niesamowitej scenerii


Podczas takich niespodzianek zawsze autentycznie się boję. Nie do opanowania. Mimo zasad, że wali raczej w to co wyżej albo w to co metalowe, kapryśność piorunów stanowi dla mnie zbyt duży stres. :?

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 21 lipca 2009 14:39:23 
(-)


Ostatnio zmieniony śr, 27 lipca 2016 21:53:59 przez chewbacca, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1394 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41 ... 93  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 179 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group