Góry, oczywiście. Lubimy. Bardzo.
A jednak jest coś co dostarcza mi niemal tak samo miłych wrażeń. Spływy kajakowe. Gdy miałem jechać na pierwszy byłem przekonany, że porządnie się wynudzę. O, jakże się myliłem!
Kajakowych mącicieli wody zapraszam do dzielenia się wrażeniami. Nie znających tej przyjemności - do zaliczenia wojego pierwszego spływu!
CZARNA HAŃCZA (do Kanału Augustowskiego) *****
Miłościwie panująca królowa polskiego spływu nizinnego. W pełni zasługuje na uznanie. Otaczająca czystą na ogół rzekę stara puszcza przydaje spływowi niesamowitej atmosfery. Puszczańskie biwaki noclegowe np: w Studzianym Lesie będę pamiętał do końca życia. Hańcza jest przy tym łatwa technicznie, meandruje łagodnie i znakomicie nadaje się na pierwszy spływ. Jej łatwość - gdy płynęliśmy tam już trzeci raz - prowokowała nas do lekceważących określeń Hańczy jako "sanatorium", niemniej sprawia że można się na niej autentycznie zrelaksować. Jedynym minusem jest coraz większy tłok na rzece. A jak tłok to hałas, a jak hałas to mniej zwierząt po drodze.
KANAŁ AUGUSTOWSKI i CZARNA HAŃCZA (do Granicy Państwa) ****1/2
Hydrologicznie rzecz biorąc to ciągle to samo, ale faktycznie - inna bajka.
Większość spływów dociera do Kanału i tam kończy. A można płynąć dalej! Co prawda Kanał w stronę zachodnią jest ...kanałowy typowo czyli prosty, monotonny, po prostu lekko nudny. Za to na wschód nieutrzymywany od lat stopniowo dziczeje i po paru kilometrach zamienia się niepostrzeżenie z powrotem w rzekę. Niezły survival! Trzeba przebyć kilka zabytkowych śluz (większość podobno już znów działa) i poprzeciskać się między zwalonymi na wodę drzewami. Ale wytrwali dopływają w końcu do tabliczki oznajmiającej granicę polsko-białoruską.
KRUTYNIA ***
Szeroko rozreklamowana rzeka, mnie jakoś nie przekonała. Może dlatego że zbyt wiele ogromnych jezior po drodze a odcinki "właściwej" rzeki są krótkie. Niemniej posiada kilka urokliwych kawałków tudzież malowniczych mazurskich wsi nad jej brzegami (np: zabytkowy Krutyń). Łatwo i przyjemnie ale tłok bywa jeszcze większy niż na Hańczy. No i czuć ten powiew yachtowo-mazurskiej komercji.
ROSPUDA ****
Niepozorna rzeka, która powoli odkrywa przed spływowiczem swoje uroki. Szeroka początkowo na dwa kajaki i płytka do kolan, płynie sobie między polami i lasami Suwalszczyzny. Powiedziałbym - wyjątkowo kameralna rzeka i to jest jej atut. Czasem kręci dość ostro, ale nie jest trudno. Przenosek też mało. Na kilkanaście kilometrów przed Jeziorem Augustowskim niespodziewany zwrot akcji: szersza tu już Rospuda wpływa w olbrzymie bagniste trzcinowisko i przez dłuuugie godziny nie ma możliwości rozbicia jakiegokolwiek biwaku. Chyba że śpimy na wodzie...
DRAWA ******
Rewelacja! Number one! Drawa ma różne oblicza - płynie sobie spokojnie wśród dostojnych lasów Drawieńskiego Parku Krajobrazowego, by nagle przyspieszyć, zzzzakręcić nurtem, spienić się niczym Dunajec! A potem znów spokojnie... wpływa sobie w jakieś jeziorko po drodze... Widoki po obu stronach piękne a amatorom mocnych wrażeń polecam nielegalne przepłynięcie odcinka położonego na poligonie wojskowym Drawsko. Drawa wywróciła 3 spośród 6 kajaków biorących udział w naszym spływie co stanowi do dziś niepobity rekord.
Rzeka trudna i nieprzewidywalna ale wynagradza sowicie.
BRDA ***1/2
Rzeka typu "hańczowatego", pozbawiona jednak owej aury starej puszczy jaką jest owiana Hańcza. Dostarcza jednak miłych wrażeń, jest przy tym dość czysta, przynajmniej w górnej połówce. Po drodze trochę zaporowych jezior ( i niestety parę przenosek) z plażami. Rzeka idealna dla spływów z małymi dziećmi i dla osób oszczędnie gospodarujących swoją energią.
WDA ****1/2
Bardzo lubię. Płynąca średnio 40 km od Brdy na zachód Wda płynie przez najciekawszą część Borów Tucholskich. Początki są nieco rozczarowujące, rzeka płynie sobie spokojnie, odmianę stanowią przenoski przy elektroeniach wodnych (po odpowiednim zagadaniu można sobie taką elektrownię zwiedzić). Po wpłynięciu do Wdzydzkiego Parku rzeka potężnieje, przyspiesza i robi się naprawdę ciekawie. Mnóstwo ptaków, nietoperzy itd. Niewielkie trudności typu zwalone drzewa, małe progi z przyspieszeniami nurtu czy "bicze wodne" tylko dodają uroku całemu przedsięwzięciu. Przyjemność psuje jedynie miasto Czarna Woda po drodze, w którym są jakieś zakłady meblarskie a związku z tym przez następne kilka kilometrów woda nie nadaje się do niczego.