Obudziłam się o drugiej, z głową ciągle w pracy. Sfora czytelników w natarciu do drzwi... Całuję Cię w co chcesz, tylko otwórz!
Miałam wstać bo nogi poczuły się nieswojo, ale droga we świat prowadzi tu po drabinie w otchłań, - pieprzę to - najlepsze dotąd motto życiowe; tym sposobem dociągnęłam do czwartej, gdy zrobiło się niewymownie jasno i lisek wyjrzał zza chmur.
O szóstej powstałam boso, w wielkiej desperacji, gdyż okazało się że nie mam już butów... Pewnie zalało mi klapki gdy zalałam się łzami. Gdy pogoda barowa, trzeba zacząć od nowa. Nie zaczynaj od nowa, kiedy boli cię głowa. Łzy nie przestają być łzami, gdy płyną rzek strumieniami, i tak dalej.
Dojrzałam do Kurta Vonnegutta, a zatrzymałam się na Haruki Murakamim, który jest takim porządnym Japończykiem. Opis ścielenia łóżka zajmuje mu więcej niż opis nieszczęśliwej miłości

.
Otwarłam drzwi kempingu - deszcz. Pies bez szczegółowych wyjaśnień odmówił wyjścia na spacer.
Zapaliłam papierosa w deszczu, patrząc na szczątki wyuzdanej imprezy. Kabina kąpielowa Muminków zimą: ćwierć coli, pół coltrejna, mokre ręczniki i słomka ptysiowa w cukrze.
A teraz - uwaga! - zamieniam się w Syda Barreta, zgolę brwi, zapomnę gdzie mieszkam, zamówię 8 piw i zamknę się w sobie. Wieczorem nagram piosenkę mojego życia i nikt jej nie usłyszy.