Jest już o tym trochę w wątku wzgórzowym, ale miłość do tego skrawka Polski zatacza coraz szersze kręgi na Forum, zapraszam do dzielenia się wrażeniami.
Wypiszę tutaj kilka miejscowości, jako punkty odniesienia, ale myślę sobie, że to co tutaj najbardziej przyciągające, dzieje się pomiędzy nimi, nawet często poza szlakami, potężne pruskie mosty dźwigające wątły tor, popola zarastające dziczą, kapliczki z nieczytelnymi świeczkami, złowrogie napisy w gotyku, nagłe skałki, drogi niewiadomego pochodzenia, półdzikie owoce, muflony...
DUSZNIKI ZDRÓJ*****(!)
Trochę nie wiem na ile moja ślepa miłość do tego miejsca jest wynikiem tęsknoty za sielskim dzieciństwem, a na ile po prostu to TUTAJ JEST MÓJ DUCHOWY PEJZAŻ. Wiele razy opadała mi mina gdy zaprowadzałem tam kolegów i oni widzieli tam tylko niewysokie wzgórza. Są jednak i tacy, którzy znajdują tam to co ja. Co to takiego, nie umiem powiedzieć, bo słowa "wszystko jest na swoim miejscu" znaczą wszystko i nic.
co warto zobaczyć:
Od razu mówię, że ja szukam wrażeń, a nie budynków i stąd wiele nieporozumień, ale wszystkie przewodniki piszą o
kazalnicy w kształcie wieloryba w kościele przy rynku. O wiele bardziej inspirujące niż część miejska wydaje mi się
część zdrojowa - nie mówię o samym parku, bo tutaj nastroje dość sanatoryjne. Ale z jednej strony parku jest Dawna Ścieżka Zdrowia w Górach Orlickich, z drugiej pastoralne zbocza Gór Bystrzyckich. magia wkrada się zwykle pod wieczór.
Z Parku wychodzi też droga ku Podgórzu, gdzie słodycz bywa omdlewająca i - przede wszystkim -
Droga Ku Szczęściu, wśród ogromnych buków, można dojść do Rancza Panderosa, a nawet potem do Zieleńca. Nazwa niewiele przekracza rzeczywistość, bywa sielsko, tolkienowsko, tajemniczo, mgliście, a przede wszystkim: samotnie. To jest największa zaleta tych okolic, Znawców odstrasza słowo "Zdrój", przez co ostatnia rzecz, której można się spodziewać na szlakach i nieszlakach to tłumy.
Ale to nie koniec dróg wyjścia z Parku. Jest jeszcze
Droga Libuszy, do SCHRONISKA POD MUFLONEM, prowadzona równolegle do Drogi Ku Szczęściu, acz oddzielone są lekką szosą, jako że należą do innych pasm. Z jednego widać drugie, mozna robić zestawienia skąd oddycha się głębiej. Obydwoma można iść długo i szczęśliwie, kluczyć i od obydwu można odbijać. Więcej możliwości dają okolice Muflona, czyli nieznakowane lasy Gór Bystrzyckich. Widoków trochę mało, ale tym razem można to pominąć - natura tego pasma jest zaprzeczeniem wyczynowości. Tu się wsiąka między drzewa, wycieczki mają dużo wspólnego z kontemplacją: albo człowiek się poddaje tym lasom, albo znudzony ziewa. Mi zdarza się i jedno i drugie, ale w żadnym innym wycinku świata nie znalazłem tylu szans.
W samym Parku też można posiedzieć, nie pachnie chorobami, a z Dworku wylewa się często kroplami muzyka fortepianowa, jest jeszcze kalendarz kwietny, a w weekendy
Kolorowa Fontanna (ludyczne, ale przyprawiające o uśmiech).
Jest jeszcze przedrewniany Dworzec Kolejowy, upchnięty smacznie między drzewa (gdy się patrzy ze wzgórza muflonnego), warto tam posiedzieć nawet i bez pociągu; nad nim Krzywe Zbocze, z niezłą panoramą w stronę Orlicy (raz mnie tamtędy koń kopnoł).
Dłuższe wycieczki z Dusznik Zdroju:
- z Muflona żółtym do Szczytnej przez Bobrowniki (kwintesencja pojęcia "pastoral"), a potem czerwonym przez Wolarz do Polanicy Zdrój (jest mały element quasi-lackowski dla Bogasopodobnych
)
- PKS-m do Zieleńca, a stamtąd zielonym do
Torfowiska pod Zieleńcem i dalej w Góry Bystrzyckie (można dojść do Polanicy, albo odbić przez Muflon do Dusznik). Samo Torfowisko opisałby lepiej Wiadomo Kto, mnie w tym quasi-tundrycznym krajobrazie z Wieży poruszył bezruch tych karłowatych drzewek. Tylko że WQieża ostatnio nieczynna...
KARŁÓW
W samym Karłowie nie ma nic ciekawego, a nawet bywa pseudo-krupówkowy zgiełk, dymi się z oscypków, a i lubi straszyć idiotyczny domorosły Liczyrzepa; jest to jednak istotny początek
dłuższych wycieczek:
- no na Szczeliniec, trzeba o tym napisać, chociaż latem nie ma, moim zdaniem, co tam iść, bo przeciskać się wśród skalnych korytarzy w kolejce jak po mięso, to przyjemność wątpliwa; ale poza sezonem musi tu być uroczo, a z tarasów dalekie widoki na Śnieżnik i kolegów
- ale już w stronę przeciwną skradamy się wraz z
niebieskim szlakiem , gdzieżby indziej, do Dusznik; zdaje się że ten szlak można obiektywnie polecić wszystkim zainteresowanym Górami Stołowymi w wersji instrumentalnej: znowu lasy, ale o innym zapachu niż w Bystrzyckich, i piękne panoramy z Narożnika i Skał Puchacza, a mozna i skręcić na
Białe Skały, a też na Wielkei Torfowisko Batorowskie, chociaż i w jednym i w drugim wypadku, tym razem nazwy trochę na wyrost
- sercem Gór Stołowych nie jest ani Szczeliniec, ani Błędne Skały, z których wyniesiono z butami turystów całą tajemnicę - z Karłowa można przede wszystkim dojść do
Skalnych Grzybów; są to zlepki skał o różnych tam, warstwa poniżej okazała się mniej wytrzymała i
wuala! wygląda to naprawdę jak grzyb, ale jest i Kwoka i duże pole manewrów, bo Skalnych Grzybów jest wiele, a siatka szlaków w ich rejonie gęsta; niestety jest to od kilkunastu lat Park Narodowy i nie można opuszczać szlaków, a wiadomo że grzyby znalezione na własną rękę smakują najlepiej
WAMBIERZYCE****
Gdy słyszymy: bazylika wśród pól, mina nam rzednie, na szczęście Budowla ta, choć rzeczywiście ogromna, jest dziwnie pokorna względem otaczających ją wzgórz. Budzi wzruszenie, a nie sprzeciw, bo widać że utrzymuje się raczej z pobożnych życzeń i modlitw niż środków unijnych. Podobno raz stanęła w niebiańskiej światłości, teraz sieprniowymi wieczorami tylko żarówkowe iluminacje, może ktoś widział i opowie. Piękne miejsce, ale trzeba zobaczyć i niestety jechać dalej. Klimaty popołudniowo-wieczorne raczej, jak w każdym innym mieście w okolicy, raczej frustrujące (ze strony gospodarzy) i groźne (od strony gości) niż sielskie.
warto zobaczyć:
oprócz Bazyliki, małe kapliczki porozrzucane na pobliskich wgórzach o biblijnie swojskich nazwach (układ wambierzyckich wzgórz podobno przypomina układ wzgórz jerozolimskich: stąd potok cedron, góra tabor...); Drogę Krzyżową w wersji rozszerzonej; dzwon Magdalenę (ale to raczej dla widoku spod niego)
dłuższe wycieczki:
- niebieskim szlakiem do Radkowa, jedno z najładniejszych górskich
Podnóży, można zboczyć na górę Mnich i poszukać wierzchołka w stogu siana
- PKSem do Ścinawki i stamtąd czerwonym na
Górę Wszystkich Świętych z wieżą widokową, z której widać Karkonosze, a potem do Nowej Rudy z uroczym rynkiem
BYSTRZYCA KŁODZKA***
Miasto na pewno ciekawe architektonicznie, moja głowa nie mogła rozkminić tej piętrowej logiki, ale znowu to samo: wieczorem nieprzyjazne (chociaż sami mieszkańcy ciągle kresowo wylewni!)... Jedyny hotelik w tym mieście i płaci się za ilość dni a nie nocy. Na szczęście
dłuższe wycieczki stąd i dotąd, nie zawodzą:
- żółtym
do Polanicy przez nad Hutą : najpierw charakterystyczny dla tego skrawka Ziemi Kłodzkiej drewniany kościółek, a chyba potem najlepsze widoki w tym wątku: po jednej stronie Masyw Śnieżnika, po drugiej Jagodna z przyległościami (ale co tam Jagodna, pojedyncze domki w dolinach, absolutnie rozczulające), a można jeszcze skok-w-bokczyć, w drogę W i e c z n o ś ć, trochę przereklamowaną
- na
Przełęcz nad Porębą (oddaję głos Pippinowi)
- PKSem do Długopola Zdrój (Park Zdrojowy, w porównaniu z polanickim czy dusznickim, wręcz zdziczały, co ma niezaprzeczalny urok; jest jeszcze stacja kolejowa połączona z tunelem), a potem czerwonym do Spalonej (chociaż bardziej inspirująco jest nim zejść); znowu klarowne widoki na Śnieżnik
BARDO ŚLĄSKIE *****
warto zobaczyć szlak kapliczek nad miastem z jednej strony (znowu hm udany dialog sacrum niebieskiego z zielonym
) i tzw. Obryw Skalny z drugiej
dłuższe wycieczki:
- niebieskim, a potem żółtym szlakiem w stronę Kłodzka, znowu nieprzeczesany las, ale co ważniejsze: niekończące się równiny w tle
- zielonym do Złotego Stoku, z anty-kulminacją w miejscowości Laskówka, doliną w sercu Gór Bardzich, której nikt się nawet nie domyśla
[w następnym odcinku: Lądek i Międzygórze]