Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest wt, 23 kwietnia 2024 22:49:05

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 197 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 24 sierpnia 2007 12:09:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25389
Jeszcze nikt nie zamieścił listy uczestników Wyprawy 4.

Obecni byli (w kolejności przybycia)

Jasiek
Ola
Asia (córki nasze)
Crazy
antiwitek
Morella
Gero
marecki Marek
marecki Mikołaj
monika Panek
panek Piotr
Miki
. , popularnie zwany Boskim
elsea
Bart Z. (spotkanie na szlaku :D)
Ola K.
Pasqualine
natalia
elrond
Nina zwana czasem Arweną
Staś

Dużo osób!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 24 sierpnia 2007 18:01:57 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
bardzo mi się podobało!!!!! rozpiszę się po powrocie do poznania, na razie wspomnę tylko, że dla mnie była to wspaniała wyprawa pod każdym względem. miejsce jest dla mnie the best w całej polsce i mimo, że forumowicze wyjechali, to mi się w ogóle nie chciało i zostaliśmy tam do piątku tydzień temu.
co więcej, od razu zamówiłam sobie cały tydzień w przyszłym roku.
najfajniejsze momenty:
widoki
meczyk w siatkówkę
ognisko z piosenką partyzancką
gra zespołowa
dmuchanie pieniądza
wycieczka do nieznajowej o zachodzie słońca
planowanie Tulic Niżnych i Wyżnych
spadające gwiazdy
opowieść jaśka o bogdanie (niemal nie umarłam ze śmiechu)
pola kwitnącej mięty

dość na dziś
w niedzielę dalej

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 24 sierpnia 2007 22:01:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28014
...no, ja się wciąż nie mogę zabrać za relacjonowanie, ale wreszcie napiszę parę słów - jak okoliczności sprzyjną.

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 25 sierpnia 2007 21:12:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 16:19:43
Posty: 2382
Skąd: z drzewa
natalia pisze:
opowieść jaśka o bogdanie (niemal nie umarłam ze śmiechu)


chcesz kiełbaskę??


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 26 sierpnia 2007 23:49:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
jest niedziela, ale dopiero co wróciliśmy, wypiliśmy butelkę wina po pięciogdzinnej podróży i mamy zgon - wiry w głowie, więc jutro.
zdjęcia w każdym razie mamy fajne. jutro, wszystko jutro :wink:

doszliśmy właśnie do wniosku, że raj na ziemi jest w radocynie!!!!!!

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 01:25:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28014
Muszę powiedzieć, że poniższa relacja to moja wersja wydarzeń - ja nawet nieraz nie wiem, co robili inni w tym samym czasie - wszak wyprawa miała charakter luźny, swobodny, ech... jaki fajny!
Sporo też już faktów zostało podanych. Mam nadzieję, że i inni będą uzupełniali o swoje wrażenia.
Ośmieliłem się też użyć publikowanych już tu zdjęć, jako materiału ilustracyjnego - autorom dziękuję i mam nadzieję, że nie będą mieć do mnie żalu... :wink:

Dla mnie wstępem do wyprawy był przyjazd Gera - spotkaliśmy się wczesnowieczornie w Nowym Sączu w środę, a wyprawa zaczynała się w sobotę.

W czwartek przeszliśmy kolejny odcinek linii kolejowej Chabówka - Nowy Sącz: tym razem z Limanowej do Chomranic. Nie było to może aż tak olśniewająco jak z Sącza do Chomranic, ale podobało mi się bardzo i mam ochotę na inne fragmenty :) .

W piątek pokazałem Gerowi odkryte ostatnio i niedaleko miejsca, ze szczególnym wskazaniem na wzgórze nad Marcinkowicami, skąd widok mam zamiar udokumentować zdjęciami i pewnie gdzieś tu pokazać.



A w sobotę bardzo wygodnie - bo wiózł nas mój ojciec - pojechaliśmy do Radocyny, spotykając celowo w Sączu Morelkę i zaopatrując się po drodze w artykuły o różnym stopniu potrzebności (generalnie bardzo).
Mi bardzo podobała się - od pewnego momentu, zwłaszcza od Grybowa - sama droga. A zwłaszcza za Gładyszowem, przez Krzywą i Czarne: pola, zdziczałe łąki, lasy, brak ludzi i zabudowań i budzenie się dzikiej radości w sercu na to wszystko.

Zajechaliśmy pod sam hotelik, gdzie Crazy przez okno jadalni upewnił, że to tu :) . Powitanie, rekonesansowanie, trochę deszczu niepsującego nastroju. Rozlokowywanie: rozbiłem namiot trochę powyżej hoteliku, za rzeką - w przewodniku Natalii pisali, że to lapidarium: kilka kapliczek przeniesionych z okolicy (dlatego Boski pisał o towarzystwie Świętej Rodziny), a za nimi łączka gdzie nieodpłatnie i wygodnie można było spać. Niedaleko jest też urokliwa baza studencka, ale to widziało mi się za daleko od wszystkich :) . Których zresztą robiło się z każdą chwilą coraz więcej! Ha!

Pierwszy posiłek pod daszkiem z tyłu budynku ujawnił mniej oczywiste zalety miejsca: jedzenie smaczne i niedrogie oraz spokojną życzliwość gospodarzy - i to nie zmieniło się do końca.

Krótki kurs strzelania z łuku zakończył się dość prędko zagubieniem strzały w kopce siana i ruszyliśmy na pierwszy spacer, którego celem miało być jeziorko osuwiskowe w lesie.
ObrazekDość spora i rozciągnięta czeredka forumowiczów natknęła się jeszcze w drodze na Bartka, który szedł z plecakiem z Koniecznej lecz postanowił nam towarzyszyć, a nie iść od razu do schroniska. Trochę słabo tropiliśmy jeziorko więc część zawróciła a część rozpoczęła tropić jeszcze słabiej (hm, mój nos wskazał całkiem przeciwny kierunek i za nim poszliśmy...) lecz z dużą przyjemnością i zaangażowaniem: najpierw na początku dzikiej łąki, jako idący na czele, natknąłem się na żmiję - ale wszyscy uznali, że mimo to (a nawet dlatego, hihi) trzeba kontynuować, później przedarliśmy się na wyższe łąki z rozległymi widokami i nimi szliśmy zapominając o jeziorku a myśląc o widokach rozleglejszych i łąkach jeszcze bardziej podniebnych.
Tymczasem druga część wyprawowiczów też nie wróciła do hoteliku: widzieliśmy się nawzajem po obu stronach doliny, krzyczeliśmy do siebie "armia!!!" oraz "siekiera!!!", upewnialiśmy się co do siebie korzystając z lornetki.

Tu Oni widzą nas :) :
Obrazek

Dotarliśmy tak idąc w górę, natykając się też na kanie, w okolice Dębiego Wierchu, mnie wciąż niepokoiło jeziorko więc gotów byłem szukać go nawet przedzierając się przez las, a i Monika z Piotrkiem i Crazy z Olą i Boski zgłosili chęć uczestnictwa w ekspedycji :) . No - to był prawdziwy polski busz, hehe, trochę martwiłem się, że w którymś momencie wszyscy będziemy mieć tego dość, ale to przedzieranie się miało jednak fajne momenty i efekt też był pozytywny: nie żebyśmy znaleźli jeziorko, ale przekonaliśmy się gdzie poszliśmy ogólnie nie tak :) .
A potem wróciliśmy do hoteliku.
Wieczorem wszyscy obecni (wciąż więcej!) zebrali się w oświetlonej elektrycznym światłem wiacie. Gero pograł dość krótko, dzięki temu Boski mógł znaleźć swą niszę tzw. postsupprta z regowym głównie repertuarem, tego pierwszego jednak wieczora wiele zależało też od Crazy'ego - grane więc były utwory z rozmaitych półek, często z dużym zaangażowaniem:
ObrazekObecni umieszczali się również na rozmaitych półkach, co też dawało momentami efekt swoistego buszu:
Obrazek
Tego dnia na placu najdłużej pozostali Morella i Boski, a tego ostatniego, jako że spalim razem w namiocie, za moją sprawą spotkały jeszcze pewne konfekcyjne przygody we śnie...

Niedziela zaczęła się dość wcześnie - jako że do najbliższego kościoła (w Grabie) trzeba było iść około 6 kilometrów. Ale trasa bardzo miła, choć na początku zaniepokoiły nas owczarki od owiec wypasających się opodal. Wracać nie chcieliśmy tą samą drogą więc ruszyliśmy ku granicy licząc po drodze na sklep, ten wteszcie znalazł się, więc nasza trójka mogła zjeść śniadanie :) i jerzyny rosnące wzdłuż szlaku granicznego nie musiały być daniem głównym. O, góra doliny gdzie Radocyna jest bardzo piękna - a mnie jeszcze wciąż niepokoiło jeziorko więc odłączyłem się od Gera i Morelli. Ale nie było mi tak od razu go znaleźć: już podejrzewałem, że się zamuliło, przytyło i zarosło, nie wiedziałem czy to już czy nie, a w trakcie sprawdzania natknąłem się na kolejną żmiję.
Smyrgnęła pod suchą trawę, a ja zestresowany przez następnych kilka minut hałasowałem chodząc i szurałem peleryną, w końcu pomyślałem, że jak dalej tak będę to już nie spotkam więcej żmiji więc przestałem... ale do końca Wyprawy już nie natknąłem się na żadną.
Jeziorko było nieco dalej i po południu przyszliśmy tam większą grupą.
Obrazek
Nad nim, pośród lasu miała miejsce ciekawa dyskusja o patriotyzmie. Latały ważki, w jeziorku niedorostki-traszki, pływaki żółtobrzeżki i inne takie fauny i flory, które łacniej Panek wymienić może :) .
Znad jeziorka też wracalismy inaczej, przebijając się na inne łąki, a właściwie pastwisko, gdzie po sprawdzeniu przez pograniczników czy nie jesteśmy Czeczeńcami, rozsiedliśmy się i było bardzo...
Obrazek
W hoteliku okazało się, że dotarli już mieszkańcy Rivendell :) . Pod wiatą odbyła się opisywana przez Krejzjego gra z utworami Armii, sporo było też grania - ale repertuar pewnie lepiej niż ja pamięta Gero. Sporządzano też nietypowe trunki z użyciem świeżo zebranej mięty, ale i tak wino było lepsze :) Na koniec Boski miał swój set, który przeniesiony został, wraz z Morellą do namiotu, gdzie śpiewaliśmy już leżąc w trójkę prawie wszystkie utwory Izraela, niepokojąc się trochę, że w sąsiednim namiocie Pasqualine nie może spać...

Następnego dnia (poniedziałek) przy śniadaniu ustalano kwestie kolejnej gry - tamto owamto z zespołami, ale namiotowi w tym nie uczestniczyli prawie, wstając chyba najpóźniej z wszystkich. Nie wszystkie wydarzenia jakoś pewnie umiejscawiam w czasie, ale najpierw miał miejsce kameralny spacer w górę doliny, którego nie przerwała silna ulewa (dziękuję za przygarnięcie pod parasol!) i w czasie którego powstała i konkretyzowała się wizja Tulic Wyżnich. Widzicie hobbicie osiedle w tarasowej stronie doliny? :) -
Obrazek
To chyba tego też dnia siedzieliśmy z Morelką na mostku.
Obrazek
I tego też dnia spacerowaliśmy do Czarnego a po drodze powstawały wianki :) . Po południu bardzo piękny moment grania i rozmawiania przy niepalącym się jeszcze ognisku, potem wyprawa po drzewo, hehe, połączona z minimalnym szabrem i wreszcie ognisko! które rozpalone zostało wspólnymi siłami, ale głównie przez Elronda, a najbardziej chyba siłą woli wszystkich - bo ono chyba nie powinno się zapalić :wink: . Repertuar zapanował partyzancko - wojenno - więzienny, efekt był bombowy, Elrond śpiewający polską wersję Jurajahip, Panek 'czarny chleb i czarną kawę', ogólne murmurando :) . Świeciły gwiazdy, migały meteory a tym razem ostatnimi przy ognisku zostali Boski i Antiwitek, wspólnie muzykując jeszcze w namiocie. Boski ułożył anglojęzyczną piosenkę (ciekawe czy ją jeszcze pamięta), śpiewał falsetem 'police & thieves' aż wreszcie zachwycił się słowem 'toasters', wymawiał je z róznymi akcentami, coraz ciszej i z dłuższymi przerwami wreszcie dał się słyszeć miarowy oddech śpiącego :lol: .

We wtorek znów późno przyszlismy na śniadanie. Tego dnia z Morellą, Boskim i Gerem wyruszyliśmy do Zdyni (czy, jak twierdzi Laska, 'Żdyni') z zamiarem powrotu przez Konieczną - spacer nieco dłuższy. Droga wznosiła się, aż klimat zrobił się bardziej górski niż łąkowy, nad Żdynią otworzyła się piękna przestrzeń, dogonili nas samochodem Jasiek z Olą i Pasqualine - cudowna chwila jazdy na masce :) , zajrzeliśmy do odnawianej cerkwi, ja też na cmentarz, po drodze do Koniecznej kupiliśmy pyszne jeszcze ciepłe oscypki, posililiśmy się w pogranicznym barku i Gero ruszył do Radocyny a my z Boskim za granicę - skąd wrócilismy prędko z dzwoniącym kartonowym pudłem. A dalej było pastwisko ze spotkanymi wspomnianymi wyżej i białym słowackim winem, i szczęśliwa droga do Radocyny z czerwonym, koparką, błogością i łąką :) .
A po powrocie ognisko, które stało się też gorące od dyskusji. Bardzo to było ciekawe i powraca w myślach - choć nie mam w tej chwili siły na streszczanie. Bardzo utkwił mi moment gdy przed snem na pożegnanie Elrond zaśpiewał Psalm. Później w momencie kiedy okazałem się być adwersarzem tych wszystkich, którzy nie poszli jeszcze spać a sensowne wypowiedzi czy argumanty nie układały mi się w głowie postanowiłem się położyć :) . Boski wrócił gdy już było jasno (dotąd trwały dyskusje), a jeszcze później jakieś dwa leśne elfy usiłowały zrobić nam psikusa, obracając tropik namiotu aby nie było z niego wyjścia :D .

W środę raniutko ruszyliśmy z Gerem znów do Grabu. Ech świat o takiej poże wygląda nieraz zupełnie magicznie: słońce olśniewa a jego promienia odbijają się w rosie, stado owiec z pasterzem, łąki, przestrzeń...
Tego dnia większość forumowiczów wyjeżdżała, więc nie chodziło się dalej niż nad rzeczkę, czas płynął leniwie i niezwykle miło na rozmowach i nawet grach hazardowych, o których już tu wspominano :) . To było superemocjonujące...
Obrazek
...a stawki wzrastały :wink: :
ObrazekDodam, że w grze uczestniczył jeszcze Panek, który nas jej nauczył i w ogóle wygrał :) .
Pomału też coraz to którzyś wyjeżdżali... Mi znów, wraz z Boskim, trafiła się wygodna podróż - do Gorlic jechaliśmy autem z Rivendell ( :piwo: ) - ale to nie był jeszcza dla mnie i kilku innych forumowiczów, nawet którzy nie zostali jeszcze w Radocynie, koniec wyprawy - ale o tym może w przyszłości. Na razie się zmęczyłem tym pisaniem. Dobranoc :) .

...love...

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 11:12:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17259
Skąd: Poznań
Fajnie się czyta. :!: :)

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 11:36:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 14:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
O ła ale realcyja!! :brawa:

do krzyków ze wzgórzy jadnakowoż bardziej pasuje te dwa zdjątka Mikiego ukazujące dokładnie ten moment

http://picasaweb.google.pl/malach.mikhael/BeskidNiskiRadocyna110815082007/photo#5100147202866387586
http://picasaweb.google.pl/malach.mikhael/BeskidNiskiRadocyna110815082007/photo#5100147327420439186

tylko jakos nie udaje mi się ich tu bezpośrednio wkleić :oops:

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 12:47:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25389
antiwitek pisze:
ja nawet nieraz nie wiem, co robili inni w tym samym czasie - wszak wyprawa miała charakter luźny, swobodny, ech... jaki fajny!

o tak!
Bardzo fajne było to, że w trakcie dnia dzielilismy się zawsze na mnóstwo podgrupek, żeby każdy mógł iść tam, gdzie chciał, a jak ktoś chciał spać w schronisku, to żeby mógł (zwłaszcza jedna osoba to robiła najczęściej :-) :-) :-))

We wtorek na przykład, kiedy Witek i kompania ruszyli do Żdyni ;-), byliśmy w sumie podzieleni na 5 grupek. Bartek i Miki mieliby chyba najwięcej do opisania ;-)
Ale my poszliśmy z Pankami na swoją wycieczkę i myslę, że był to optymalny skład, jezeli chodzi o aspiracje na ten dzień, tempo iścia i tym podobne sprawy. Bardzo gut.

antiwitek pisze:
trochę martwiłem się, że w którymś momencie wszyscy będziemy mieć tego dość, ale to przedzieranie się miało jednak fajne momenty

w ogóle same fajne momenty!

antiwitek pisze:
grane więc były utwory z rozmaitych półek, często z dużym zaangażowaniem

ach! Panek and Crazy united nad tafli wodą !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D :D :D :D :D

antiwitek pisze:
po sprawdzeniu przez pograniczników czy nie jesteśmy Czeczeńcami

NA BOGA!! TU POLACY! NIE STRZELAĆ!

Wycieczka niedzielna, podczas której najpierw znaleźliśmy jeziorko (wspaniałe miejsce i super ta dyskusja o patriotyźmie!), potem akcja z pogranicznikami, potem posiadówka na łące i śpiewanie Moody Blues, gdzie high above the forest lie the pastures of the sun (chyba kulminacja całego wyjazdu dla mnie!), potem powrót senną doliną, podczas którego z Boskim dyskutowałem o owadach - to wszystko było totalne pięć gwiazdek, by nie powiedzieć sześć :!:

antiwitek pisze:
Elrond śpiewający polską wersję Jurajahip, Panek 'czarny chleb i czarną kawę'

:brawa:

antiwitek pisze:
ognisko, które stało się też gorące od dyskusji. Bardzo to było ciekawe i powraca w myślach - choć nie mam w tej chwili siły na streszczanie. (...)Boski wrócił gdy już było jasno (dotąd trwały dyskusje)


oj tak.. też nie mam ochoty tego streszczać, ale BARDZO wiele wątków się przewinęło... od Fela Kutiego i białej cywilizacji do dogmatów o piątej nad ranem... tu już tylko Boski, Miki, Morella i ja zostaliśmy. Często wraca, tak.

Cytat:
Bardzo utkwił mi moment gdy przed snem na pożegnanie Elrond zaśpiewał Psalm

Mi również! Wspaniały moment.

Dzięki za relację, Witek.
Dzięki za wyprawę wszystkim, i Izie zwłaszcza, że została, chociaż prawie pojechała z mareckim. Bez Ciebie by nie było tak samo, nawet jeżeli w niektórych rzeczach nie uczestniczyłaś :-)

P.S.
arasek pisze:
Fajnie się czyta.

jakby Ci to powiedzieć... fajnie by było, gdyby kiedyś mozna było przeczytać o Tobie jako jednym z obecnych :!: :-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 14:35:01 
(-)


Ostatnio zmieniony śr, 27 lipca 2016 21:45:34 przez chewbacca, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 19:01:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 26 marca 2006 09:01:48
Posty: 19449
Skąd: z prowincji
Napiszę tylko tyle:

Żałuję. :cry:

_________________
Obrazek
"Niewole robią z nas ponurych i złych"
"Nie ma przypadków, są tylko znaki"


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 21:34:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
z bardzo daleka przyjechaliśmy do radocyny opóźnieni o jeden dzień - był niedzielny wieczór. w czasie drogi zastanawialismy się kto będzie spał na górze piętrowego łóżka tymczasem okazało się, że w naszej czwrórce z łazienką łóżka wcale nie były piętrowe! w ogóle schronisko prezentowało się wewnątrz bardzo schludnie i przyjemnie. z zewnątrz trochę gorzej ale mi to w ogóle nie przeszkadzało.
oto okoliczności przyrody schroniska i ono samo w zbliżeniu:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

do wiaty, gdzie wisieli na belkach prowadziła droga przez niebezpieczny ciemną nocą mostek. tam też robiliśmy ogniska.

Obrazek

niedzielny wieczór upłynął pod znakiem gry i ohydnego rumu z miętą (= krople żołądkowe by jasiek).
poniedziałkowe przedpołudnie to hobbicki spacer "niewiadomodokąd", przeczekiwanie deszczu pod drzewami, rozmowy o Tulicach Wyżnich i Niżnych, zwiedzanie nieistniejącej już wsi Radocyna, cmentarza, odnajdywanie miejsc po domach. Niektórzy mieli parasole, a niektórzy całkiem zmokli jak na przykład morella i witek :wink:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Popułudniu rozpogodziło się i wyruszyliśmy gromadką na kilkuminutowy spacer w drugą stronę ku wsi Czarne (jeden dom i cmentarz). Wycieczka się jednak przedłużyła. Zaraz na początku dostrzegliśmy grzybka, bardzo małego, zastanawiamy się, czy to nie przypadkiem grzybekpsylocybek.
Obrazek

Po drodze odbyły się jednak krótkie warsztaty plecenia - a raczej konczenia - wianka.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

tutaj gotowy wianek pachnący miętą, która rosła wokół wszędzie

Obrazek

Obrazek

nie był to jedyny wianek, jaki powstał. ostatecznym właścicielem tego z mięty został Miki :wink: Poza nim powstały jeszcze dwa:

Obrazek
Obrazek
Obrazek

poniedziałkowy wieczór to fantastyczne ognisko z piosenką partyzancko-wojenną. pierwsze wykonanie polskiej wersji jurajahip:

Gdy miałem 18 lat/rzuciłem chatę, poszłem w świat/zostałem narkomanem, /którym gardził cały świat

oraz odśpiewanie przez panka kilku zwrotek pieśni, której refren brzmi tak:
"Czarny chleb i czarna kawa/ opętani samotnością/ w myślach swych szukamy szczęścia/ które zowie się wolnością"
niezapomniana była również partyzancka wersja utworu "Niezwyciężony" ("mmmmmmmmmmmmmmmm"). ale także byli bitelsi.

wtorek przedpołudniem (po przyśniadaniowej pierwszej rundzie gry zespołowej) pojechałam z elrondem i dziećmi na zakupy słowackie: przez Zdynię i Konieczną do Bardiejova, gdzie późnośredniowieczny ładny rynek
Obrazek

mielismy pomysł, żeby zejść ze swoich szlaków do radocyny na 17 i rozpocząć olimpiadę w różnych dyscyplinach, ale niektórzy się zagubili gdzieś przy granicy :wink: W każdym razie niektórzy wtedy rozegrali meczyk w siatkówkę. drużyna: BartekZ, elrond i ja wygrała 3:1 z drużyną: Miki, Crazy i Gero. Brawa też tutaj :brawa:
moment, gdy zajmowałam podczas meczu boisko z widokiem na pagórki był jeden z ever w ogóle.
wieczorne ognicho zaczęło się jak zwykle, ale potem przekształciło w gorącą dyskusję o czym już w tym wątku wspominano. poszłam spać o 2:30, a o 5 rano usłyszałam przechodzącego pod oknem boskiego, który wciąż dyskutował :wink:

w środę podjeliśmy decyzję, że nie chcemy wcale wyjeżdżać i okazało się, że możemy zostać do czwartku. po długim śniadaniu krótki spacerek w stronę Radocyny. przy kapliczce nie stał już namiot witka
Obrazek
potem elrond rozwoził wyjeżdżających, reszta rozgrywała kolejną dyscyplinę olimijską: dmuchanie pieniądza. zaczęło się na groszach, skończyło się na banktotach stuzłotowych, a panek robił nawet próby z kartami do bankomatu. no i wszyscy wyjechali, zostaliśmy my - rodzina elrondowa oraz jasiek, ola i pasqualin. Partyjka makao odbyła się tamtego wieczora, ale tylko jedna. ognisko przygotowane przez j. , olę i pasq. z resztki drewna z poprzedniego wieczora, pomidory, winogrona, kiełbaski, no i pyszne porto. spokojne rozmowy o francuskiej szkole, praktykach robotniczych i czasach wojennych. bardzo fajnie.

w czwartek rano dobra wiadomość: możemy zostać jeszcze jeden dzień!!!
jasiek z dziewczynami wyjeżdża a my po śniadaniu robimy spacer w zamierzeniu do Nieznajowej, ale skręcamy za wcześnie i ostatecznie dochodzimy do ohydnej popegeerowskiej śmierdzącej Wyszowadki. Ale droga była ładna. Wracając jesteśmy zmęczeni totalnym megaupałem i myślimy tylko o słynnym z opowiadań obozowych niny "wodospadzie" wisłoki, w którym można się zanurzyć. Zakątek okazuje się wprawdzie słoneczny ale uroczy i nasze szczęście osiąga poziom pięciu serc :wink: kąpiemy się w gatkach i podkoszulach...
Obrazek
Obrazek

stasiek zamienia się w mowgliego z księgi dżungli
Obrazek
Obrazek
Obrazek

siedzimy na kamieniach i obserwujemy małe rybki, które podpływają do naszych stóp i trącają nas noskami
Obrazek

popołudniu postanawiamy jednak dotrzeć do Nieznajowej, idziemy szlakiem, który kilka razy przecina Wisłokę i Zawoję. Słońce jest popołudniowe, woda w rzeczkach ciepła, kwitną kwaity, jest fajnie!
Obrazek
Obrazek

w nieistniejącej Nieznajowej oprócz przydrożnych krzyży i cmentarza
Obrazek
Obrazek

stoi też zamknięty na trzy spusty domek. wokół totalnie piękne widoki.
Obrazek

pierwszy wieczór bez ogniska, a puste pokoje po forumowiczach są dość przygnębiające. gdy dzieci idą spać spacerujemy z elrondem i gapimy się w niebo na gwiazdy.

było super!!!!

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Ostatnio zmieniony pn, 27 sierpnia 2007 22:41:54 przez natalia, łącznie zmieniany 5 razy

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 22:22:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 lutego 2005 21:54:20
Posty: 6846
Natalia i Wit! Obrazek za relacje

Podczas pobytu na Mazurach miałam ambicję sporządzenia metodycznego spisu wrażeń, ale zadaniu temu nie sprostałam, więc będzie ciąg skojarzeń raczej...

Radocyński czas jawi mi się coraz bardziej... bajkowo. Była to przepiękna wyprawa, wypełniona niecodziennością w towarzystwie takim, że po prostu - Obrazek!

Sześciogwiazdkowość.

W naszym wypadku wyprawa zaczęła się właściwie już w piątek za sprawą przyjazdu Boskiego i miłego wieczoru, który upłynął na rozmowach o pokoleniu 30, Mongolii i lekko-psycho-obliczaniu prawdziwej ceny wrzątku w schroniskach hehe...
(A skończyła się bardzo miło w poniedziałek wieczorem 20.VIII... :-) )

Pierwsza wyprawa beskidzka - poszukiwanie jeziorka, kontemplowanie kani:
Obrazek

przedzieranie się przez krzaczory (polski busz! tak :-)), opędzanie się od os i pierwsze jeżyno-zachwyty. Właściwie wszystkie wycieczki, krótsze i dłuższe, były magią... Poranna wyprawa do Radocyny, w deszczu, pod drzewem, ze snuciem szajero-wizji oraz zapowiedziami gry w inteligencję (Henry - piłkarz na Ą ;-))... Nastrojowa wycieczka do jeziora 2... Opracowywanie scenariusza powieści kryminalenej ;-). Sympatyczna i słoneczna wyprawa z rodziną Krejzich przez pachnący i lekko mokry las bukowy. Po drodze - poszukiwanie zasięgu, rozważania nad znaczeniem niemieckich słów na nagrobkach, obserwacje przyrodnicze i tym razem kontemplowanie solnej lizawki dla... sareny ;-).

Wieczorami wiata i ogniska. Nastroje różne, naprawdę trudno je opisać. Trochę buszu na belkach, chłopaky w ekstazie przy śpiewaniu Moody Blues hehehe:
Obrazek

(bo to chyba Nights in White Satin?), melancholia przy PMK (bardzo wpasowało się tekstowo... wiejskie cmentarze i skraj świata), partyzanckość i Lao Che oraz gorrące dyskusje w środku nocy...

To wszystko coraz bardziej baśniowe wręcz się wydaje. Coś, co warto pamiętać.

Należy wspomnieć o samym schronisku. To był świetny wybór! Kameralność i przestrzeń zarazem. W jak najbardziej konkretnym wymiarze - bardzo dobry pomysł z oddaleniem miejsca imprezowego i spalnego. I miła trasa: mostek-rzeczka-ognisko-wiata. Namioty w lapidarium. Droga tuż obok do nocnego gwiazd oglądania i rozmów... Różne miejsca typu schody, na których można zasiąść spontanicznie i gapić się wieczorem na podejrzaną uprawę roślinną za płotem ;-). Jadalnia we wnętrzu i na zewnętrzu (a nawet na zewnętrznym balkonie jaskółczym). Super jedzenie i dyskretna obsługa. Długie wspólne śniadania. Wianek. Czarny bocian nad głową. Czarny chleb i czarna kawa ;-)

Magia.

_________________
Kto powołał na dyrektora Trójki człowieka, który nie rozumie pytania 'kto'?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 22:37:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 16:19:43
Posty: 2382
Skąd: z drzewa
łoooo ten biały domek nie jest czasem na sprzedaż? :)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 27 sierpnia 2007 22:46:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
domek jest już zaklepany!

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 197 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 31 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group