to teraz moja historia:
początek podróży: po wielu znojach (i bogatej w doświadczenia imprezie) wsiadam o 2 w nocy z czwartku na piuntek do pociągu do krakowa. Chcę piątek spędzić u Kahy i w sobotę o 6:15 rozpocząć trasę kraków-nowy sącz-gorlice-zdynia-radocyna. o 21 (po butelce ginu) Kaha mówi, że mnie zawiezie samochodem, zasypiamy (nie odebrawszy zamówionej pizzy:mrgreen: ) i o 3:40 budzi mnie Kaha mówiąc ze ona to jednak nie wie czy jedzie czy nie. Trudno. Wstaję o 9 i wyjeżdżam o 10.15 jednak.
the podróż:
autobus z Sącza do Gorlic odjechał na pięć minut przed moim wsiąściem do niego więc idę sobie na obiad ("jest tylko pizza, święto jest"), dostaję sms podpisanego Laska i Witt i odczuwam pierwszy skurcz żalu że dopiero terazjadę. Do Gorlic przybywam mega spóźniona i gruba pani w okienku mówi że nic już do Zdyni nie jedzie ("święto jest"). Trudno. Wciąż jeszcze mam naładowaną mp3, gazetę wyborczą, cytrynowego Redds'a, i tak się dobrze bawię. Idę na wylotówkę do Koniecznej i zaczynam machać do różnych kierowców (po 10 minutowym przełamywaniu się) oni zwykle pokazują że są miejscowi i nigdzie dalej nie jadą albo olewają. Nagle! zatrzymał się młody-miły-pan i zabrał mnie choć było mu nie po drodze i się spóźnił na barana pieczonego. pół godziny później jestem już w Zdyni, znajduję drogę i idę sobie miło popijając Reddsa i nagle stwierdzając że jest pięknie i tak jakoś magicznie i że tu na każdym kroku czai się HISTORIA. Poza tym od dawna nie było mi tak miło i bezpiecznie a na myśl o ludziach , których miaam zaraz zobaczyć to aż mi się biec chciało.
i potem: schronisko...pusto...zaraz...gitara...łąka!! HEELOOOŁ!
i zaraz szkszynka browarów, częstuję wszyskich pizzą, idziemy na obiad, potem ma być granie i ognisko. póżniej najfajniejszy był koncert Soundrops bo taka byłam szczęśliwa, że aż słyszałam to w moim głosie. i meteory!
niedziela: laska jest głupia, wszyscy śpią, idziemy z Maq na dwie łąki i gorąca trawa pachnie wakacjami i gramy w skojarzenia (nic już nie paętam
) a potem ze wszystkimi na spacer, Soundropsy, rzeczki aaaa!
poniedziałek:
panki są głupie, gero i paula mniej ale też, dyskusja historyczna a potem już trójka, gorunc, pragnienie, cola, malborasy, doorsy, 'moja' trasa, kurwa podejścia, WIDOK!!! mega zmęczenie, superkompot, GWIAZDY i Elfy
wtorek:
teraz to już my też jesteśmy głupi
najgorszy moment: wejście do galerii krakowskiej i uczucie żalu że jesteśmy tacy biedni bo przyszło nam żyć w obrzydlistwie
no a potenm miaam kilka żubrowo-okocimowo-harnasiowych dni w krakowie więc szok pomanewrowy złagodzon
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
ale w ogóle mogłabym tam ŻYĆ
.
