Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 18:38:50

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 7, 8, 9, 10, 11  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: czw, 04 kwietnia 2019 20:12:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Powiem tak: potężny szacunek za całą tę wyprawę! Myśmy tam byli w osiem osób, byliśmy niby nieźle przygotowani, a i tak różne rzeczy wymykały się spod kontroli i nie były tak, jak miały. Samotna wyprawa tego typu to rzecz dla mentalnych hardkorowców. I w dodatku zobaczyłaś ogromnie dużo!
Czekam na ten autobus do Glen Coe i jak Cię wywiódł w junction ;-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 04 kwietnia 2019 22:00:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
Dzięki Wam! :)

U mnie też nie wszystko poszło zgodnie z planem, i dlatego taka marudna byłam w poprzednich odcinkach - po prostu zobaczyłam mniej, niż się spodziewałam. Teraz myślę, że to jednak było strasznie głupie z mojej strony - nie umieć się cieszyć tym, co się dostało (a dostało się przecież wiele!), bo coś poszło niezgodnie z jakimś tam planem. I kto by pomyślał, że mi się tak narobi, mi, zawsze głęboko gardzącej przywiązaniem do planów...

Wasza wyprawa jednak była chyba dużo bardziej spontaniczna i wymagająca odwagi - namioty, stopy... na coś takiego samotnie na pewno bym się nie odważyła! Dla Was, nawet jako dla grupy - szacun!

A z tym autobusem to jednak chyba zbyt obiecującą zajawkę dałam, ostatecznie nic mnie nie wywiodło, a informacja później okazała się jak najbardziej przydatna. :wink: No, ale to w swoim czasie. :)

A tak swoją drogą, czy cokolwiek z tej mojej trasy w stronę Ben Nevisa wydaje Wam się znajome? Strasznie mnie ciekawi, którędy Wy tam szliście, że ominęliście mostek z zagadki. :)


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pt, 05 kwietnia 2019 12:56:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 10 kwietnia 2011 17:14:16
Posty: 6963
Fengari pisze:
jezioro nie dotknięte nie liczy się!

wiadomo! :)


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: śr, 10 kwietnia 2019 15:22:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Fengari pisze:
W końcu doszłam jednak do miejsca, gdzie szlak skręcał i zaczynał się piąć wzwyż bardziej stromo.


Ale w ogóle Twoje zdjęcia ukazują te góry większymi niż mi się wydawało.
Przypominają mi Tatry z okolic Bobrowca...


Fengari pisze:
Docieram do Inverness


Inverness sprawiło na mnie bardzo fajne, sympa-przysadziste wrażenie!


Fengari pisze:
Urquhart Castle


Klasa!

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: śr, 10 kwietnia 2019 20:15:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
arasek pisze:
Ale w ogóle Twoje zdjęcia ukazują te góry większymi niż mi się wydawało.
Przypominają mi Tatry z okolic Bobrowca...

Te góry istotnie mają wysokość porównywalną z Tatrami (no, może są ciut niższe). Ben Nevis, najwyższy szczyt Wielkiej Brytanii liczy sobie 1345 m.n.p.m. Teoretycznie może się wydawać, że to coś pomiędzy Kopieńcem Wielkim a Sarnią Skałą, ale trzeba wziąć poprawkę na to, że Zakopane samo leży już na wysokości z grubsza pomiędzy 850-900 m.n.p.m, a Fort William to jakieś 0-50.


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: śr, 10 kwietnia 2019 21:42:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Nam również bardzo przypominały Tatry Zachodnie i chyba rzeczywiście są to podobne wysokości. Byliśmy trochę zdziwieni, bo spodziewaliśmy się "highlands", czyli, powiedzmy, wyżyn i wzgórków. A to żadne wyżyny, tylko zwykłe góry.

Fengari pisze:
czy cokolwiek z tej mojej trasy w stronę Ben Nevisa wydaje Wam się znajome?

Owszem, bardzo dużo. Ale trudno o konkrety. Te murki i łąki - jak najbardziej. Gdzieś tam szliśmy, jakby od strony doliny Glen Nevis ku górze, w poprzek stoków Ben Nevisa, zdaje się że zachodnich. I szło się tak przez te łąki aż dochodziło się do takiego sporego jeziorka - mniej więcej tam w prawo odchodzi ten główny szlak, który ciężkimi zakosami prowadzi na sam szczyt. My natomiast poszliśmy jakby bardziej w lewo i obeszliśmy masyw od tyłu i tam gdzieś, od dupy strony, wspięliśmy się na grań, a potem dalej, nieco zakręcając, aż ku szczytowi.

Czy z kolei taki opis wydaje się w czymś znajomy Tobie?

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 11 kwietnia 2019 19:16:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
Crazy pisze:
Czy z kolei taki opis wydaje się w czymś znajomy Tobie?

I tak i nie. :wink:
Opisujesz głównie dalszą część trasy, a ja już do tego jeziorka nie dotarłam, niestety. :oops: Ale wiem, gdzie ono jest, mam je na mapie i ten szlak 'z dupy strony' :wink: też mam, chociaż on nie dochodzi na szczyt, więc pewnie się drapaliście na dziko. :)
Bardziej mnie ciekawi, skąd ruszaliście. Na mapie mam tylko jedno pole namiotowe, ale gdybyście stamtąd ruszali, to po pierwsze ominęłyby Was łąki, murki i owieczki, a po drugie musielibyście przekroczyć rzekę - nie tym mostem, co ja, ale jednak. Toteż zakładam, że od początku szliście drogą, która już jest po tamtej stronie rzeki, ciekawi mnie tylko punkt startowy. :)
Ewentualnie mogliście iść od całkiem innej strony, od Inverlochy Castle, wtedy nasza trasa w ogóle by się nie pokrywała - ale sądząc po Twoim opisie nie wydaje mi się, żeby ta opcja wchodziła w grę.

I kurczę, poczytałam Waszą relę - czyli na pewno nie szliście od zamku. Za to za pokonanie tej trasy z namiotami na plecach - totalny szacun! Jak czytam coś takiego, to mam wrażenie, że nie jestem po prostu słabszym człowiekiem z gorszą kondycją, ale istotą innego gatunku z innej planety w ogóle!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pt, 12 kwietnia 2019 08:07:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Nie jestem pewien, skąd ruszaliśmy. Nie bezpośrednio z pola namiotowego. Z jakiegoś parkingu.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pt, 12 kwietnia 2019 22:07:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
A, czyli pewnie z Achintee Farm, tak, jak na początku myślałam, albo jeszcze wcześniejszego.


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 13 kwietnia 2019 22:59:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
Dzień VI

Bogu dzięki postanowiłam jednak sprawdzić, gdzie dokładnie znajduje się polecany przez panią z informacji przystanek Glencoe Junction. W ten sposób wyszło na jaw całe wczorajsze nieporozumienie, okazał się on być dalej, a nie bliżej celu. Tyle, że niestety byłam bez biletu i znów musiałam iść do punktu sprzedaży. Tu obyło się bez kolejki, ale nic mi to nie dało, bo okazało się, ze nie ma już wolnych miejsc w autobusie. Musiałam kupić bilet na następny, a to było już całe 2 godz. później - duża strata czasu, niestety. Powłóczyłam się więc po swoim miasteczku, po sklepach z pamiątkami - niestety w tym roku znów nie udało mi się kupić prawdziwej szkockiej spódniczki. :(
No, ale czas na autobus nadszedł, ruszyłam w drogę. Jak zwykle, przez okno przyszło mi podziwiać wiele widoków, przy których chciałoby się wysiąść.

Obrazek

Obrazek

Mój docelowy przystanek natomiast w ogóle nie wyglądał na przystanek, ot, sam środek szczerej szosy.. To martwi, bo nie pamiętam godzin powrotnych a tu nie ma nawet pół złamanego rozkładu... nawet miejsca na rozkład.

Obrazek

Ale widoki już stąd wyglądają bardzo obiecująco. Odszukuję Visitor Centre, malowniczy i ślicznie położony ośrodek turystyczny, poza kiblem jednak nie mają tam nic, co by mi się realnie przydało. Nawet dalszej drogi z dala od ulicy, na co po cichu liczyłam.

Obrazek

Obrazek

Wracam więc tam, skąd przyszłam i dalej zasuwam przed siebie po wąskim poboczu ruchliwej autostrady. Okropność... Zanim w tym roku przyjechałam do Szkocji, Glen Coe wyobrażałam sobie jako typową górską dolinę, coś jak np. nasza Kościeliska... Nie miałam pojęcia, że to będzie taka wieeelka dolina z wiodącą przez środek szosą pełną samochodów, od której dopiero odchodzą na boki turystyczne szlaki. Który z nich to ten najpiękniejszy? Skąd mam to wiedzieć... Pewnie to przy słynnych Trzech Siostrach, ale tam dojść na pewno nie dam rady.
Nie wiem zresztą, dokąd dałabym radę dojść czysto fizycznie. Wysiadłam psychicznie, nie mogąc znieść pędzących obok mnie samochodów. Modliłam się tylko o to, żeby jak najszybciej nastąpiło pierwsze odbicie w bok. I kiedy tylko nastąpiło, to w nie uciekłam czym prędzej. Wszystko to nie zdołało mi przysłonić piękna widoków - chłonęłam krajobraz całą sobą i szłam przed siebie, zżerana przez ciekawość, bo będzie dalej, co mi odsłoni kolejny zakręt. Znów miałam szczęście co do pogody - mimo, że po niebie wciąż pędziły kłębiące się ciemne chmury, zaledwie przez chwilę pokropił z nich mały deszczyk i tyle go było na cały dzień.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Tymczasem droga zawiodła mnie między ludzkie siedziby, do jakiejś małej, zagubionej w sercu gór wioski. Rety, to tak, jakby u nas w Tatrach w TPN można było sobie normalnie mieszkać... Niesamowite! W dodatku ta namiastka cywilizacji jest tak zżyta z naturą, że w niczym jej nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, podkreśla jej urok, nadaje jej baśniowy charakter. Tyle, że tu już robi się tak... w pewnym sensie zwyczajnie. Krajobraz traci swoją glen-coeową wyjątkowość, taka dolinka jak ta mogłaby być wszędzie, choćby i u nas.
Dla turystów wytyczono tu wąską ścieżkę omijającą domostwa, malowniczo wiodącą przez łąki, tyle, że nagle ścieżka ta dobiegła do zagrodzonego pastwiska i zamkniętej bramy. Normalnie w takiej sytuacji ze smutkiem i żalem zawróciłabym, ale dokładnie w tym momencie spotykam jedynych na tej trasie turystów - faceta z dziećmi idących w przeciwnym kierunku. Gostek otworzył bramę, przepuścił mnie, oni sobie wyszli, ja sobie weszłam i szczęśliwa poszłam dalej. Zastanawiałam się, czy dam radę wleźć na przełęcz, którą miałam już nie tak bardzo daleko przed sobą. Niestety, rozmyślania przerwało mi dotarcie do kolejnej bramy, za którą widniała następna. Ta następna wyglądała już na tyle poważnie, że nie odważyłabym się próbować jej otwierać. Zawiedziona uznałam to za koniec trasy i zawróciłam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


W drodze powrotnej, kiedy zeszłam już w miejsce, gdzie otwierały się w pełni widoki na właściwą Glen Coe, dopadł mnie po raz pierwszy w życiu dół spowodowany oglądanym pięknem. No, może nie całkiem po raz pierwszy, bo już namiastka tego pojawiła się w drodze z Glasgow do Fort William, ale ogólnie ten wyjazd jako pierwszy przyniósł ze sobą podobne doświadczenie, a teraz wybuchło ono z całą mocą. Poczucie, że nie zasługuję na to, co widzę, na to, żeby się tu znajdować. Choćby dlatego, że jestem za słaba, żeby z tego w pełni skorzystać, żeby dotrzeć w te miejsca, które są najlepsze, żeby wspiąć się na szczyty. Ale przede wszystkim, co najważniejsze - bo nie jestem w stanie przekuć tego na żadne dobro. Bo chciałabym całe to piękno wziąć ze sobą i komuś podarować, a nie mam takiej możliwości. Bo co, zrobię zdjęcia, które niewiele oddają, opublikuję relę - ale cóż to znaczy? Nic. Marność nad marnościami. To zupełnie nie to o co chodzi... Nie przeniosę w to miejsce niczyjej duszy, niczyjej duszy tym pięknem nie nasycę, nie przetworzę go na nic, co mogłoby się komukolwiek przydać... Gdybym chociaż mogła ofiarować to w czyjejś intencji, ale to tak nie działa, ofiarować można cierpienie, nie piękno... Jakie ja mam prawo tu być, nędzna istota?

Obrazek

Miotana takowymi rozterkami dotarłam znów do szosy. Na sam jej widok mnie wstrząsło, ale tym razem postanowiłam zaryzykować pewien skrót - a nuż się okaże, że droga istnieje. Istniała. :) Niezbyt wielki odcinek, ale zawsze - udało mi się pokonać z dala od znienawidzonej autostrady, przez lokalną wioskę. Widoki z pól miały odrębny, bardzo malowniczy charakter.

Obrazek

Obrazek

Niestety wędrówki wzdłuż szosy całkiem uniknąć się nie dało, martwiłam się też, że muszę tak iść aż do samej miejscowości Glencoe, bo nie znam rozkładu autobusów. Na wysokości Visitor Centre postanowiłam jednak zboczyć w stronę tegoż ośrodka, w celu ponownego skorzystania z toalety. Tu znowu wpadłam na pomysł, że może da się kawałek pójść do przodu inną drogą, przynajmniej tyle, ile parkingi wynoszą... I odkryłam wąską ścieżkę dla pieszych, z drogowskazem 'Village'. Co za village, myślę sobie? Czy to może się odnosić do Glencoe? Myślałam, że to miasteczko, ale kto wie? A może mają tu po prostu jakąś wioskę namiotową i zaraz będę musiała zawracać? Ale zaryzykowałam i poszłam. I to był słuszny wybór! Polna ścieżka w istocie wiodła do Glencoe. Hurra! :D

Obrazek

Na miejscu okazało się, że do najbliższego autobusu mam jeszcze dużo czasu. Postanowiłam rozejrzeć się za czymś obiadopodobnym, co okazało się dość trudnym zadaniem, jedyna knajpka w zasięgu wzroku wyglądała na zamkniętą. Poszłam w końcu na chyba stację benzynową, obsługiwała ją z pozoru antypatyczna, szorstka w obyciu jejmość o wielkim sercu, teoretycznie nie oferowała ciepłych posiłków, ale zaoferowała się mi podgrzać żarcie i tak udało mi się głód zaspokoić. Potem poszłam nad Loch Leven, poplątałam się po nadbrzeżnych trawach, zamoczyłam łapy i uznałam je za najpiękniejsze jezioro tego wyjazdu. A kiedy już się nieco od niego oddaliłam, spotkała mnie totalna niespodzianka. Otóż nagle na środek łąki przy jeziorze przyszedł Szkot w ludowym stroju, z dudami, i zaczął grać. Skąd on się tam wziął taki i dla kogo grał? Oni zawsze grają przecież na ulicach, dla kasy. A tu nikogo nie było w pobliżu, był tam sam, choć muzyka niosła się po całej okolicy. Niesamowity gość!
A potem przyjechał już autobus - tym razem wiedza o polecanym przez panią z informacji przystanku okazała się zbawienna - i wróciłam do Fort William.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 14 kwietnia 2019 12:41:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:10:43
Posty: 3722
Pięknie!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 14 kwietnia 2019 17:33:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Ale numer z tym Szkotem! :shock: :)

I znów piękne zdjęcia, Fen. I ponownie góry wydały mi się wyższe i groźniejsze niż sobie wyobrażałem.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 14 kwietnia 2019 18:57:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
Dziękuję Wam. :)

Przyznam, że mam straszny niedosyt Glen Coe i okolic i nadzieję, że może kiedyś uda się wrócić... Jako bazę wypadową obrałabym sobie Ballachulish (najbliższą miejscowość, gdzie są noclegi) i dopiero byłoby pięknie! :)


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: śr, 17 kwietnia 2019 20:26:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Fengari pisze:
Potem poszłam nad Loch Leven, poplątałam się po nadbrzeżnych trawach, zamoczyłam łapy i uznałam je za najpiękniejsze jezioro tego wyjazdu.

Zaraz, zaraz... przecież to właśnie to jezioro, które wyszło nam na spotkanie, pamiętasz to piotrpanku? :D
Jezioro, właściwie będące fiordem. Pisaliśmy o tym i tu:

panek pisze:
Raz na przykład wybraliśmy się z Crazym w stronę zatoki, ale nie udało się nam do niej dojść, bo to ona doszła do nas

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: śr, 17 kwietnia 2019 20:45:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
Hehe, Loch Linnhe w sumie też jest fiordem (i to tym samym), dlatego, choć sama nie próbowałam i nie mogę potwierdzić, to wierzę i nie jestem zdziwiona, że:
Crazy pisze:
Wracamy do Fort William na raty, i wtedy właśnie z pankiem eksplorujemy brzeg Lochu, który okazuje się być słony i nieoczekiwanie do nas przypływa

Chyba, że tu piszesz jednak właśnie o Loch Leven, bo z postu to nie do końca jasno wynika - czy to było już po powrocie do Fort William czy jeszcze przed. :) Myślałam, że po, ale zachwiałeś tym przekonaniem. :)


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 156 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 7, 8, 9, 10, 11  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 41 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group