Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 19:13:42

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 245 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 17  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 listopada 2005 16:58:38 

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 20:31:23
Posty: 3409
q51 pisze:
wygralem w radiu bis playing an angel i ostatnio w koncu do mnie dotarlo, ale przesluchalem tylko raz i na chwile ona moge jedynie stwierdzic, ze to bardzo (nie wartosciuje) duszny album.

Hm.... Duszny album? Co to oznacza w odniesieniu do muzyki?

Co do lubienia Depeche Mode, to z pewnością nie jest to rodzaj muzyki pasującej każdemu (czy w ogóle jest choć jeden taki zespół?). Może razić maniera wokalna Gahana, niedostatek "żywych" instrumentów. Znałem kolesia, który nie mógł słuchać The Cure ze względu na "pedalski głos Smitha", który z kolei ja uwielbiam. Ja np. z kolei mam problem z Pink Floyd, bo dla mnie Waters ma zapchany nos i męcze się podświadomie cały czas razem z nim...
Chyba niezamierzenie rozpocząłem dyskusję o lubieniu bądż nie Depeche Mode i stosownych za tym idących argumentach. Dyskutujemy o gustach i z góry wiadomo, że się nie dogadamy... (z założenia)

Depeszem walczącym nie byłem, nie latałem po ulicach i na dicho, ale w tym okresie nabrałem upodobania do ubierania się na czarno, co znalazło swe apogeum w okresie fascynacji The Cure (i trwa poniekąd do dziś).


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 listopada 2005 17:21:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 14 lutego 2005 23:28:13
Posty: 437
Skąd: Kraków (sercem Gdynia)
nigdy nie przepadałem za DM, ale ostatnio mam ochotę nawet po nich sięgnąć, będę musiał koleżankę o płyty poprosić..

nowego albumu słuchałem w super-hipermarkecie i na szybkie przesłuchanie moja opinia lajkonika jest taka: JEST NIEZŁY :faja:

_________________
w ręce kamień. my i oni.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 listopada 2005 21:54:37 
Mały dodatek:

Niezależnie od tego jak brutalnie zabrzmiał mój pierwszy wpis w tym wątku, nie chciałbym wywrzeć wrażenia, że uznaję D.M. za beznadziejny zespół. Bezsprzecznie doceniam jego wkład w muzykę ostatnich dwudziestu lat, zauważam piękno niektórych kompozycji (do swojej listy powinienem dodać - i to na czołowe miejsce One Caress, o której najzwyczejniej w świecie zapomniałem) i wiem, że potencjał mają duży. Ale jest trochę ALE, które nie pozwalają mi się Depeche Mode zachwycać. "ALE" te wymieniłem w poprzednim wpisie swym - sprowadzają się do niechęci do image zespołu, syntezatorów, zimnofalowego-disco-neoromanticowego klimatu i sztucznej (moim zdaniem) boskiej otoczki stworzonej i przez Zespół i przez hardkorowych Fanów. Powtarzam - lubię płyty gitarowe (Songs i Ultra, lubię bardzo koncertowe Songsy, lubię spory wybór z Singli późniejszych, lubię solową płytę Gahana), ALE nie znoszę wczesno-średnich Depeszów, aż do Violatora. Na wielu płytach poprzedzających Songsy były POJEDYNCZE dobre utwory (niektóre świetne!), ale to nie zmienia faktu, że co do całości, to mam o DM bardzo złe zdanie (znowu podkreślam - do płyty SOFAD). Potem zauważam kolejny zjazd - na Exciterze. Nowej płyty nie znam, ale na pewno poznam. Nie uważam też Dave'a za złego wokalistę - wręcz przeciwnie, wiem, że koleś ma naprawdę dobre warunki wokalne. Nic jednak nie poradzę na to, że większość jego repertuaru do mnie nie trafia. Zresztą tak samo mam z Mercurym! Wokalistą genialnym, którego zespołu twórczość lubię tylko wybiórczo - trzy całe płyty i pojedyncze numery z pozostałych - reszty nie trawię!


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 listopada 2005 22:11:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
a toś mnie urządził... szykowałem właśnie ostrą polemike na noże a tu taki dyngs... :-)

napiszę to, co jeszcze ma sens napisać:

K.T.W.S.G. pisze:
syntezatorowe pitupitu zbajerowane nieco "mroczną" otoczką i dekadenckim klimacikiem (...) eksplorując wydumane problemy, epatując problemami Dave'a z 'bohaterką'


muzyka DM (i teksty) są ponure, czasem może dekadenckie faktycznie, bywają mocno pesymistyczne - ale "mroczność", zwłaszcza taka w cudzysłowie kojarzy mi się z czymś innym. Powiedzmy tak - DM mogli stanowić niezłą inspirację dla Gothów, ale sami eksplorowali inne rejony, dalsze powiedziałbym. Mroczność u nich nie jest otoczką tylko samą treścią, powiedzmy tak jak u Lyncha, choć oczywiście w inny sposób.
Depeche Mode nazwałbym najlepiej muzyką nocy... zresztą w nocy się ich najlepiej słucha.

A czy mógłbyś mi powiedzieć, co miałeś na myśli przez "wydumane problemy"? Jak dla mnie ten zespół porusza w swoich piosenkach właśnie bardzo ważne i poważne sprawy... Gdzie są te wydumane problemy? W Blasphemous Rumours? Na Black Celebration? Może w piosence o Ciszy albo w Condemnation? Albo w Clean?! Jeżeli Dave miał problemy z heroiną, a miał, to już zupełnie mało śmieszne jest i chyba nic dziwengo, że przedostało się do jego muzyki.. co ty chcesz, żeby gość, którego prawie porwało na tamten świat śpiewał o kwiatkach jak Louis Armstrong? ;-)

Cytat:
przez ten image swój, zespół NAJBARDZIEJ ucierpiał - stał się wręcz groteskowy, , strasząc wreszcie komicznym wręcz wyglądem zewnętrznym...

phi, no tak, wyglądali nieraz całkiem komicznie i głupio. Jak mnóstwo innych dobrych wykonawców. Dla mnie bardziej zmanierowani są czy tez byli Metalikowcy, ze swoimi skrzywionymi minami a la :evil: , starannie niewygolonymi mordami, czarnymi szmatami i satanistycznymi znakami na familijnych teledyskach. Nie mówiąc o Bono, który zmanierowaniem ma Gahana w małym palcu. I w sumie co z tego.

Najważniejsza jednak rzecz jest taka, że - mimo tego co powyżej napisałeś - wydaje mi się, że w znaczej mierze nie interesuje cię naprawdę wysoka jakość kompozycji tego zespołu. I może dlatego mówisz, że najbardziej ci się ewentualnie podobały rzeczy z singli - bo moim zdaniem zdecydowanie najciekawsze są własnie rzeczy spoza singli... takie typu Little 15, różne malo znane kawałki z Black Celebration, Waiting for the Night, One Caress, Sister of Night...

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 listopada 2005 22:20:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
przypomniało mi się że lubię jeszcze - bardzo! - utwór "One Caress"; gdy to usłyszałem w radiu to myślałem że to nowy numer Moody Blues!

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 24 listopada 2005 22:21:19 
Hmmm... zostawmy sobie może ew. polemikę na "przy szachach" :-) Wiem doskonale o co Tobie chodzi i rozumiem Twoje argumenty, ale jak pragnę podskoczyć - nie mogę otrząsnąć z siebie niechęci do wielu dokonań Tego Zespołu. Nie jest oczywiście tak, że go nienawidzę - jest przecież kilka płyt które lubię i kilka utworów, które bardzo lubię. Kilka z nich wymieniłem - i rzeczone Little 15 i One Caress się tam znalazły :-)

:piwo: a nawet :soczek:


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 25 listopada 2005 09:49:21 

Rejestracja:
śr, 01 grudnia 2004 14:16:01
Posty: 2647
Erkej pisze:
Duszny album? Co to oznacza w odniesieniu do muzyki?

to najlepsze okreslenie na to co mi przyszlo do glowy po jedynym, jak dotad, przesluchaniu. tak jakos to odebralem. proba zobrazowania: przytlaczajacy, ale nie ciezarem tylko przestrzenia. to chyba przez brzmienie. nie ma takich kawalkow lzejszych. mam wrazenie, ze podobna atmosfera panowala w studio. gahan vs gore. a fletchera obaj maja w dupie.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 25 listopada 2005 13:31:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Czas na obiecany wpis-gigant.

Pierwszych dwóch albumów zupełnie nie mogłem słuchać. Na Speak and Spell jest niesmiertelne Just Can Get Enough, które oczywiście jest totalną bzdurą, jednak w ramach sentymentów osiemdziesiątych mogę tego sluchac nawet z dużą przyjemnościa (np. w wersji akustycznej na koncercie Gahana w Spodku na bis - cudo! :D)
Z drugiego albumu pamiętam tylko przepiękny wielogłos w Shouldn't Have Done That...

Construction Time Again

* * * 1/2

best song: trudno wybrać... skłaniam się ku More than A Party

Rzadko ma się w dyskografii jakiegoś zespołu tak klarowny przykład unikalnego stylu w fazie niedojrzałej. Ten album jest już bardzo wyraźnie początkiem ich własnego, z daleka rozpoznawalnego stylu, ale zupełnie jeszcze niewykształconego. Jakby trochę błądzili po omacku, zresztą z niezwykłą świeżością, która sprawia że płytę te naprawde bardzo lubię. Jest jak wczesna wiosna, której jeszcze niby nie ma, ale już wiadomo, że będzie... no to się czuje! ;-)

I mogłoby to byc DZIEWIĘĆ ŚWIETNYCH PIOSENEK. Cóż, zamiast tego mamy dziewięć bardzo OBIECUJĄCYCH piosenek... dobrych... miejscami bardzo dobrych, ale brzmi to jeszcze strasznie marnie pod względem brzmieniowym a nawet wykonawczym. Tak jakby stworzyli super materiał i bardzo się cieszyli, że go mają, ale nie do końca sobie radzili z materią.
To jest trochę jak z pierwszą płytą Queenu, chociaż pierwsza płyta Queenu była na pewno znacznie bardziej dojrzała i w ogóle o dobre pół gwiazdki lepsza ;-)

Tu mamy przede wszystkim szereg naprawdę udanych kompozycji. Dwa hity na początek, Love in itself i Everything Counts, o którym Dzyń nie bez powodu pewnie powiedział, że brzmi niemal jak piosenka Beatlesów. More Than A Party, Landscape Is Changing, Told You So...
I po raz pierwszy również barzdo oryginalne rozwiązania aranżacyjne, przede wszystkim w Pipe Line - industrial na dziesięć lat przed industrialem...

Some Great Reward

* * * 1/2

best song: Blasphemous Rumours

Skoro wadą poprzedniego albumu była niedojrzałość, ten powinien być lepszy... i niby jest. Ale coś mi tu nie gra. Jakby brzmienie płyty jakieś nieprzyjemne dla ucha, hałasliwe to jakieś, męczące. Master and Servant przyprawia mnie o ból głowy i szybko przewijam a People are people jest zwyczajnie nudne.
W porównaniu do Construction... niewątpliwie LUBIĘ ten album mniej, ma on jednak kilka bezsprzecznie wybijających się momentów, w tym pierwsze Depeszowe arcydzieło, Blasphemous Rumours. Jest to coś niebagatelnego pod każdym względem - świetny, choc programowo bluźnierczy tekst, znakomita zwrotka (z nieco może topornym refrenem) i przede wszystkim kolekcja przeróżnych odgłosów wzbogacających niezwykle nastrój, barwę i wszystkie takie rzeczy :-)
Już może bez rozwijania tematu, ale również Stories of Old jest pozycją, którą bardzo lubię

Black Celebration

* * * * *

best song: ba, do wyboru do koloru, Fly on the Windscreen, World Full of Nothing, It Doesn't Matter Two...

I nagle... bum! Album, którym wznieśli się ponad wszystkie swoje wcześniejsze (a moim zdaniem i późniejsze) dokonania. Album tak bogaty w pomysły, doskonałe wręcz kompozycje, doskonałą współpracę między Dave'm a Martinem na froncie wokalnym (w śpiewie Martina jest tyle melodii... cudo), niezwykle bogate pod względem emocjonalnym teksty - dla mnie jest to album taki, jaki mogli by stworzyć Pink Floyd w swoich dobrych latach, gdyby zdecydowali się nagrać całość materiału na syntezatorach, właśnie takiego efektu bym się spodziewał. Oczywiście ja tam wolę instrumentarium Flojdów ;-) ale trzeba też oddac sprawiedliwość Depeszom, że na tej płycie wykazali już pełne opanowanie tworzywa, w którym pracowali.

Są tu dwa wyraźne trendy, do pierwszego należą piosenki te głośniejsze, bardziej "z bitem", śpiewane głównie przez Gahana: tytułowa, Fly, Stripped, Question of Time. Te lubię mniej, chociaż mają tu swoje miejsce, bo dynamizują całość.
Ale bardziej charakterystyczne i o niebo ciekawsze są te piosenki, które sprawiły, że - jak marecki napisał - słucha się tego jak płyty Martina. Liryczne, o wspaniałych liniach melodycznych, nieraz bardzo ciekawych wielogłosach i zaaranżowane w niezwykle subtelny sposób: World Full Of Nothing (chyba mój numer jeden tu!), Sometimes, It Doesn't Matter Two (rewelacja!) i też jeden w tym stylu kawałek Gahana, czyli piękne Dressed in Black).

Aha, dla mnie ta płyta kończy się ewidentnie na Dressed in Black. Następujące potem New Dress W OGÓLE TAM NIE PRZYNALEŻY, podobnie jak Przebłysk zaczyna się od słów "z ogrodu nieba"! Tak po prostu jest!!! Na serio, New Dress jest jakąś straszna pomyłką, to tak jakby na koniec Dark Side of the Moon wrzucić jakieś gówno z Momentary Lapse of Reason albo ta Setka wódki na koniec Mojego wydafcy na kompakcie :x Dobrze, że jest ostatnie - ja po prostu zgrałem i nagrałem tam One Caress, które jest późniejsze znacznie, ale akurat IDEALNIE pasuje do tej płyty :-)

Music for the Masses

* * * *

best song: Pimpf

Cóż, dla tej płyty jestem ewidentnie niesprawiedliwy. Popatrzmy po tytułach... bezbłędny start będący od lat najdoskonalszym znakiem firmowym DM, Never Let Me Down Again, a dalej tak dobry materiał jak Little 15, Pimpf, To Have and To Hold, I Want You Now, Agent Orange... Najwyższa półka!
I dlaczego ja nie lubię tej płyty, tak jak na to zasługuje?
Jedna przyczyna to Strangelove. Nie trawię wprost tego gniota :x Jest straszny, złyyyyyyyy!
Druga przyczyna jest jednak ważniejsza - zbyt dobrze znam wersje ze 101... i myslę, że w dużej części są po prostu lepsze...

101

* * * * *

best song: Everything Counts

Doskonały album koncertowy. Po pierwsze - atmosfera!!! WOW! Co za rewelacyjna wrzawa :D
I to, o czym wspomniałem - Things you Said, Sacred, Pleasure Little Treasure, Nothing, Something To Do... a ponad wszystko oczywiście Everything Counts - te wersje sa tak bardzo lepsze od oryginałów. Album, który kończy się taka eksplozją jak Everything Counts na wiele tysięcy gardeł zasługuje mi na pięć gwiazd.

Violator

* * * * 1/4

best song: Waiting For the Night, BEZ DWÓCH ZDAŃ!

Hmm... chyba do dziś najpopularniejsza płyta. Nic dziwnego. To taka pozycja, jak Czarny Album Metaliki (zreszta wolę Violatora, hihi :P ). Własny styl jak najbardziej, ale zarazem największa przyswajalność, jaką kiedykolwiek udało im sie osiągnąć. Łatwiejsze brzmienie. Ale czegoś mi tu mocno brakuje, żeby była to wielka płyta, za jaką wiele osób ją ma. Nie wiem, jakiś soft się wkradł, czy co?... Niby wsystko po kolei, nie ma się do czego przyczepić, równy poziom przez cały czas (pomijając moją alergię na Policy of Truth ;-)). I spójna płyta, pełna artystyczna kontrola, to się czuje... niby materiał na 5.
Ale jakoś za mało to dla mnie ekscytujące. Za gładkie, może przez to lekko nudnawe. Wiem! Ta płyta jest dla mnie dokładnie jak Joshua Tree - też nuby opus magnum, też niby nie ma się do czego przyczepić, a jakoś tak :ziew:

Tym niemniej Waiting for the Night pozostaje najlepszą piosenką jaką DM kiedykolwiek nagrał, może jedynym stuprocentowym pięciogwiazdkowcem. Pełna harmonia celu, środków wyrazu użytych do jego osiągnięcia i ostatecznego efektu; jedność melodii, aranżacji, wykonania i tekstu. Zachwyt. Noc.

Songs of Faith and Devotion

* * * * 1/2

best song: In Your Room... a może One caress?

Album, który bardzo lubię. Wręcz klasyczne 4 i pół, czyli: "świetny". W przeciwieństwie do poprzednika w tym jest BARDZO duży nerw. Inymi słowy - z jajem. Są tu za to lekkie sinusoidy, tzn. połowa utworów jest tak dobra, że pozostałe (choć nie są złe, nie ma tu żadnej słabej piosenki) stanowią jedynie tło.
Świetną cechą kilku utworów jest rozwijanie się - od spokojnego początku stopniowo aż do pełnego napięcia finału; najlepszym tego przykładem Walking In My Shoes i In Your Room. Za to Condemnation jestem skłonny uznać za szczytowe osiągnięcie wokalne Dave'a ever. A z kolei One Caress pewnie jest szczytowym osiągnięciem Martina ever :-). Całkiem to sporo jak na jeden album!

Wersja live była tez bardzo dobra, ale jak dla mnie nie zmieniła wiele... nie potraktuję jej więc jako odzielnej pozycji.

Ultra

* * * * 1/4

best song: Barrel of a Gun

Kiedy po raz pierwszy zacząłem słuchać tej płyty, moja reakcją było :shock: :shock: To musza byc zaginione nagrania z sountracku do Zagubionej autostrady!! Rzeczywiście, otwierająca (i najlepsza) piosenka, Barrel of a Gun tak bardzo przywołuje klimatem rzeczony film Lyncha, że przez pewien czas jej się autentycznie bałem, tak jak i filmu ;-)
Dowodzi to też, jak wiele Trent Reznor zawdzięcza muzycznie zespołowi Depeche Mode, niezależnie od tego, ile z kolei współczesna muzyka rockowa zawdzięcza jemu... Ultra jest albumem wpisującym się doskonale w industrialne klimaty rocka drugiej połowy lat 90. Nie lubię zbytnio tego okresu, ale by rzetelnym być, trzeba tej płycie oddać, co jej.

A tak poza tym to co, kolejny świetny album, który to juz z kolei... :-) Chyba własnie na nim są najlepsze w ogóle piosenki... ale też i mielizny, które mi np. przeszkodziły słuchać tej płyty w całości. Na Songs... były piosenki, które nie były az tak dobre, jak inne, ale trzymały poziom. Tym razem występują jakieś odrzuty. Jakieś przerywniki, instrumentalne brzęczenia, w których nie znalazłem żadnej urody. A więc nagrałem sobie po kolei Barrel, Home, It's No Good, Useless i Sister of Night i jest to może najlepsza rzecz by DM, jaką mam.
Barrel jest nieslychanie niepokojąca, Sister of Night - po prostu piękna, Uselessczerpie siłę z prostoty, a Home jest szczere i poruszające.

Płytą Ultra Depeche Mode sami stali się częścią tego, czego by nie było bez ich wcześniejszego wpływu - rocka industrialnego.

Exciter

* * * 1/2

best song: Breathe

Nie no, o tym albumie można powiedzieć różne rzeczy, ale na pewno nie jest ekscytujący ;-) Mimo to będę go bronił. Jest DOBRY. Trzyma poziom od startu do mety i ma swój styl. Nie jest może porywający, ale za to bardzo spójny. Zaczyna się bardzo dobrze (Dream On) i tak też się kończy (Goodnight Lovers) a to ważne z punktu widzenia słuchania płyty jako całości. Najbardziej podoba mi się chyba Breathe, znowu wychodzą na jaw moje preferencje Martinowe ;-)... świetna melodia, i to piekne acz proste I heard it from Peter/ who heard it from Paul/ who heard it from someone/ I don't know at all.. jakoś mi sie spodobało :-) Jest w tej piosence best moment płyty, dość zdecydowanie: powtarzanebefore you say goodbye... na koniec piosenki. Śliczne.
I przyznam, że sam byłem w szoku, ale autentycznie spodobało mi się, i to bardzo, I Feel Loved - a tam przecież jakieś ohydne techno rozbrzmiewa!! BARDZO energetyczny kawałek.

nowa płyta

.... i nadal nie słyszałem... :roll:


Oj, chyba na jeden raz wystarczy.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Ostatnio zmieniony pt, 02 grudnia 2005 18:11:06 przez Crazy, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 25 listopada 2005 13:37:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:10:43
Posty: 3722
wow

ale i tak już dziękuję ;)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 25 listopada 2005 15:47:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 13:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Ha wiedziałem, że po wpisie o wokalistach to Black Celebration będzie bardzo wysoko. Pod względem kompletności płyty i klimatu to mi najbardziej się z Ultra kojarzy.
Co do image'u w latach osiemdziesiątch to zgadzam się był on czasami koszmarny :) . Trochę przez te lata a trochę przez nich samych. Z jednej strony dało to im wierną rzeszę fanów ale z drugiej sprawiło, że przez lata byli wyraźnie niedoceniani i pomijani przez branżę muzyczną. Przykładowo pomimo już wtedy bardzo dużej popularności nikt ich nie zaprosił do Band Aid czy na Live Aid. Ich wpływ na innych i spływające z różnych stron uznanie to dopiero lata 90te. Taki mały paradoks.

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 25 listopada 2005 15:50:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 lutego 2005 20:54:20
Posty: 6846
Z Depeche Mode mam tak, jak z Breakoutem - znam niektóre piosenki (single), ale żadnej płyty. Z tym, że - inaczej niż z Breakoutem - nie mam wielkiej ochoty na nadrabianie zaległości...Z wyjątkiem "Songs of Faith and Devotion" - taaak...tę płytę mam ochotę poznać za sprawą "Walking in My Shoes"... Jest to ABSOLUTNIE PIĘKNA pieśń...Ogromnie poruszająca - i tekst ... "you'll stumble in my footsteps" Wyznanie grzesznika...poszukiwanie przebaczenia i zapadanie się w ciemność, cierpienie i ból...

Poza tym - z czasów późniejszych - podobało mi się też "Free love". Może w ogóle powinnam posłuchać Depeche Mode od czasów "Faith and Devotion"? Bo wcześniejsze dokonania mnie nie zachwycały. Np hicior "Enjoy the silence" ma coś, co mnie odstręcza... Nie potrafię tego sprecyzować. Bo to nie o głos chodzi (głos lubię przeca w innych piosenkach)... może chodzi o chłód i "niedostatek żywych instrumentów", o czym wspomniał Erkej...

Właściwie to żałuję jednak, że nie znam Depeche Mode bardziej (zwłaszcza tego późniejszego, jak już wspomniałam), bo takie wspaniałe, długie posty piszecie, a ja nie mogę się do nich odnieść, ech... :(

_________________
Kto powołał na dyrektora Trójki człowieka, który nie rozumie pytania 'kto'?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 27 listopada 2005 18:42:06 
Mam nadzieję, że Crazy i czytający ten wątek (jak sądzę) Dave nie wkurzą się na mnie jeszcze bardziej, ale muszę zrobić kolejną korektę do swego wpisu. Otóż przesłuchałem dziś - po raz pierwszy od dłuższego czasu - na spokojnie i w skupieniu wysoko ocenionej przez mnie płyty "Singles 86-98". No coż, recenzja jest wręcz druzgocąca. Połowa rzeczy które tam się znajdują jest poniżej krytyki, a pozytywna druga połowa to jednak za mało, żeby dać Singlom cztery gwiazdki... Ale po kolei:

1. Stripped - zaczyna się ta płyta nieźle - utwór jest naprawdę fajny i mi się podoba - dobry tekst, muzyka, kompozycja. Przyzwoite ****
2. A Question of Lust ZGROZA! :x Koszmarne dicho aż się chce wymiotować! *
3. A Question of Time - tu juz nieco lepiej, ale bit klasycznie osiemdziesionowaty i ten głos jakiś tu nie bardzo. **
4. Strangelove - mogłoby być lepiej, ale refren mnie DOBIJA. **
5. Never Let Me Down Again - jeden z najlepszych utworów tego zespołu. Bardzo mi się podoba - czołówka bez wątpienia, a z tych starych utwórów sprzed "Songs..." to zdecydowanie najlepszy kawałek. *****
6. Behind the Wheel Brrr.... Mam dreszcze ** 1/2
7. Personal Jesus Ocena podwyższona ze względów sentymentalnych i przez to, że jakieś to bardziej gotarowe takie... ****
8. Enjoy the Silence To mógłby być naprawdę ciekawy utwór, ale NA BOGA! te klawiszowe piski wszystko psują :-( *** wyciągnięte za uszy!
9. Policy of Truth Siłą woli powstrzymałem sie od przewinięcia. **
10. World in My Eyes Może być - ani na tak, ani na siak. ***
11. I Feel You Wreszcie! Jest gitara, jest zabawa. *****
12. Walking in My Shoes Top tego zespołu. ***** Gratulacje.
13. Condemnation Byłoby dobrze, ale CZEMU on tam tak wyje?! te "-ejszyn" w kondemn- i akiuz- są po prostu złe, a "tried" "lies" "why" i "high" są wręcz STRASZNE. Ogólnie to jednak dobry utwór jest więc ***
14. In Your Room Uff, co za ulga. To jest dobre. ****1/2
15. Barrel of a Gun Kolejny dobry numer ****1/2
16. It's no Good Denerwuje mnie to, zwłaszcza przez to, że pamiętam teledysk paskudny. *** przy dobrym wietrze.
17. Home Średnie. Po prostu średnie. ***-
18. Useless Tak samo. ***
19. Only When I Lose Myself Najwyzsza półka. ***** na luzie.
20. Little 15 Kolejny bardzo dobry numer **** 1/2
21. Everything Counts (live) Nudy. ***

To tyle. Mam nadzieję, że się nie obraziliście :-)


_______________

EDIT, bo dopiero teraz zaskoczyłem i załapałem ten cytat z Krejziego:
Crazy pisze:
Za to Condemnation jestem skłonny uznać za szczytowe osiągnięcie wokalne Dave'a ever.


POWAŻNIE???!!!!!!!! O'Rany! :shock:


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 30 listopada 2005 19:21:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
...zespolu Depeche mode nigdy żem nie słuchał ...no może z wyjątkiem plyty Ultra...ale musze przyznać ,ze ten zespol ma bardzo dobre okladki płyt i pare fajnych teledysków...

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 02 grudnia 2005 18:24:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Wreszcie złapałem chwilę czasu, żeby się odnieść do postu o Singlesach.

Wbrew pozorom wcale się nie oburzyłem ;-)
Rzeczywiście z tym Condemnation to wyszło :shock: (i tak, nawet zdecydowanie uważam tak, jak napisałem, widze tu jakiś casus a la Oh,Darling ;-)).
Ale poza tym oceny K.T.W.S.G. wydają mi się przynajmniej zrozumiałe.

Przede wszystkim - osiemdziesiona. Stoję na stanowisku, że w mniej lub bardziej zjechanych przez ciebie piosenkach takich jak oba Questiony, Behind the Wheel czy Everything Counts można znaleźć dużo dobrej muzyki. jednak słyszę w tym osiemdziesionę i zdaję sobie sprawę, że dla osób, które nie moga jej strawić, jest to bariera nie do przebrnięcia. Mi nie przeszkadza ani bit w Question of Time, ani romantic w Question of Lust (tej, gdzie ty tam widzisz dicho? to może być smęt albo nawet żig, ale z disco to akurat ma mało wspólnego) - więc mogę szukać wartości poza tą fasadą. Rozumiem, że dla ciebie i innych o tym problemie nie da rady.

I dlatego powtarzam ci - single właśnie wcale NIE SĄ najlepsze. W każdym razie w tych płytach przed Songs (z Songs i Ultra w większości akurat są). Na Black Celebration zwłaszcza - single są daleko w tyle za naprawdę najlepszymi utworami. Na Music for the Masses też - oprócz Never let Me Down - bo pamiętajmy Little 15 singlem nie było. A te instrumentalne? Pimpf, Agent Orange? A I Want You Now, Things You Said? To wszystko jest o wiele lepsze od Behind the Wheel i, pożal się Boże, Strangelove.
Nie mówiąc o Violatorze, z którego najlepszymi utworami są Waiting for the Night, Clean i Sweetest Perfection... no dobra, Enjoy też, ale niezwyciężone.

Przemyśl to :!: ;-)

Hmm, dziwi mnie w tym wszystkim tylko niska ocena Home. Naprawdę mnie ten utwór bardzo autentycznie wzrusza... gdybys jeszcze nie mógł znieść wokalu Martina, to bym zrozumiał (jest dość specyficzny), ale w One Caress nie masz problemu, więc?...

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 11 lutego 2006 00:25:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
wreszcie nowej płycie się przysłuchałem... dobra! za wcześnie jeszcze na szczegóły zresztą nie znam nawet tytułów :roll:
Ale przynajmniej dwie piosenki już nie mam wątpliwości, że znakomite.

if I could just hide... the sinner inside... and keep him denied...

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 245 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 17  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 52 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group