"Margin Walker" - *** i 2/3 gwiazdki (a za teksty ****)
1. Margin Walker
2. And The Same
3. Burning Too
4. Provisional
5. Lockdown
6. Promises
O utworze tytułowym napisałem wcześniej, więc odsyłam do tamtej wypowiedzi.
Cytat:
Miałem się lepiej przygotować do niniejszego wątku, co na pewno nastąpi, a na razie impresja na temat tytułowego utworu drugiej EPki. Dla mnie jest to opis obsesji na punkcie kobiety (choć może w dobie politycznej poprawności powinienem napisać: osoby
). Fragmenty o trajektorii lotu pocisku traktuję jako metaforę, a przecież cokolwiek ona czyni, powoduje u podmiotu lirycznego problemy z wysłowieniem się (the things you do, they lend me a problem with the language) i ten tekst może być ilustracją podobnego stanu
Zespół nagrał ten materiał dokładnie pół roku po debiutanckiej EPce w innym studiu (zamiast powracającego w przyszłości Inner Ear tym razem w Southern, a niektóre partie zostały uwiecznione w Greenhouse) z innym producentem (już nie Ted Niceley, a John Loder). Ktoś mógłby uznać, że nie ma to znaczenia i... będzie miał rację
Paradoksalnie bowiem ta płytka ma dużo wspólnego ze swoją poprzedniczką, a zasygnalizowanych przeze mnie zmian praktycznie nie słychać. Zapewne stąd wziął się pomysł, by obie EPki (wydane jedynie na płytach analogowych i kasetach) znalazły się na pełnowymiarowym CD jako
"13 Songs", który ocenię pod koniec niniejszej recenzji.
Wracając jednak do meritum, "Margin Walker" nie niesie ze sobą powiewu świeżości o podobnej sile co "FUGAZI", ale broni się dwoma utworami, które podwyższają globalną notę. Pierwszy z nich to zasługujący na pełne **** "And The Same". Muzyka jest oszczędna na tyle, by słuchacz mógł zwrócić uwagę na tekst, którego w całości tu nie przytoczę, ale pewne fragmenty zapadają w pamięć i dają do
myślenia (
Yes I know this is politically correct|But it comes to you spiritually direct|An attempt to thoughtfully affect|Your way of thinking;
If you have to carry a gun|To keep your fragile seat at number one|This is a bullet you can't outrun...|Your way of thinking). Muzyka jest podporządkowana wyższej racji, jaką jest przekaz. Mi zapadły w pamięć ostatnie wersy po refrenie (
And the same could be said|For all the people lying dead|For them to die was a distraction|And what they found out a bit too late|Got covered up with all that hate|And now it's nothing but reaction), a będące prostym powtórzeniem dwóch słów:
Action. Reaction.
Z kolei w "Burning Too" mamy kolejną próbę wejrzenia w siebie (
Anytime but now|Anywhere but here|Anyone but me|I've got to think about my own life), a jednocześnie
wołanie o pomoc lub bicie na alarm (
We are consumed by society|We are obsessed with variety|We are all filled with anxiety|That this world will not survive), bo przecież należy pamiętać o tym, że:
The world is not our facility|We have a responsibility|To use all of our abilities|To keep this place alive. Trzeba działać:
Right here|Right now|Do it. Now. Do it., skoro wszystko wokół
płonie.
Jednak "Margin Walker" to dla mnie jeden utwór, tzn. "Promises", którego słowa powinienem zacytować w całości, bo do pewnego stopnia mają on dla mnie wagę życiowego motta
Jest to dla mnie jeden z niewielu utworów Iana MacKaye'a & Co., któremu mogę bez wahania przyznać ******.
Words
Words and expressions
All these confessions
Of where we stand
How I see you
And you see me
Dedications of symmetry
Together we will be
Forever
Promises are shit
We speak the way we breathe
Present air will have to do
Rearrange and see it through
Stupid fucking words
They tangle us in our desires
Free me from this give and take
Free me from this great debate
There were no truer words than when spoken
Let that stand as it should
There was nothing left when broken
We grab anything when we fall
Promises are shit...
Stupid fucking words...
You will do what you do
I will do what I do
We will do what we do
Rearrange and see it through
Go where you think you want to go
Do everything you were sent here for
Fire at will if you hear that call
Touch your hand to the wall at night
Okazało się, że bardzo mało napisałem o muzyce. Z jednej strony na tej płycie nie ona jest najważniejsza i stanowi
tylko szum w transmisji (pozwolę sobie zacytować Atomico Patibulo
). Z drugiej zaś jest po prostu konsekwencją wypracowanego na debiucie stylu: od mocnych fundamentów sekcji rytmicznej przez oszczędne i zarazem ostre (w bardzo dosłownym znaczeniu, bo w mniej przyjemnych fragmentach kojarzą mi się z cięciem przy użyciu piły lub rysowaniem po jakiejś powierzchni
) partie gitar do nieco zadziornych wokali. Gitarzyści trwają w niemal ciągłym dialogu i żaden z nich nie zdobywa się na popisowy monolog, jakim można nazwać solówkę. Jest to płytka bardziej przebojowa od swej poprzedniczki, choć nadal dominuje zgiełk i zgrzytliwość (podkreślona przez częstsze korzystanie z przesteru).
Jeśli ktoś zatrzymał się na "13 Songs", to po prostu odmówił sobie przyjemności obcowania z ciekawszymi, choć może nie tak popularnymi nagraniami kwartetu z Waszyngtonu. Temu albumowi, który łączy dwie EPki wystawiam, niestety, niską ocenę, bo *** i 1/2 gwiazdki, bo jest on... nużący i łatwo dostrzec te gorsze pod względem muzycznym numery. Polecam poznawanie tych kawałków zgodnie z pierwotnym zamysłem zespołu.
Tak naprawdę liczę na to, iż dość skrótowe wypowiedzi na temat tej płytki zmuszą zwolenników wczesnego FUGAZI (przede wszystkim Ryhu Ryha) do jakiejś polemiki.