ale nie masz tam dwóch pozycji z mojej pierwszej piątki... i moich dwóch ulubionych piosenek z Axis..
Ale po kolei.
Ja z kolei posłużyłem sie moją metodą na pięciogwiazdkowce.
U Beatlesów znalazłem ich aż 24 (przy czym wyodrębniła mi się wyraźna podgrupa niższa, takiego 5 z minusem, w liczbie 7 piosenek).
Potem u Doorsów było 19 x 5 gwiazdek (w tym 6 z minusem), ale Doorsi mieli ogólnie znacznie mniej tytułów do wyboru).
I Hendrix - tu liczba * * * * * zdecydowanie spadła, do dziewięciu, w tym 3 z minusem. Ale nie powinno to dziwić - po pierwsze piosenek jeszcze mniej, po drugie w sumie u Hendriksa najbardziej lubię całokształt, a bardziej od konkretnych piosenek - długie instrumentalne fragmenty czego bądź.
Najtrudniejsza była dla mnie kolejność pierwszej piątki. Zacznę więc od szóstego miejsca, bo było oczywiste...
6.
Burning Of The Midnight Lamp * * * * *
przepiękna piosenka o bardzo ciekawym brzmieniu, to taki ladylandowy Hendrix, najbardziej psychodeliczny i pokombinowany; gdybym miał cokolwiek zarzucić to powiedziałbym, że ciężkie mocno to jest. Ale przede wszystkim piękne.
7.
Up From The Skies * * * * * -
mój ulubiony kawałek z Axis! W dodatku na płycie tak cudownie wyłania się z ufoidalnej kakofonii EXP... lekka, porywająca perkusja i kołyszący rytm... i tak przez cały czas...
and the smell of the world... that is burning... i delikatna, zupełnie nie jazgotliwa gitara, która dowodzi, że Jimi był mistrzem nie tylko sprzężeń i rzęchów, ale był muzykiem o niesłychanej wrażliwości. Szkoda, że tak mało znany to utwór.
8.
Purple haze * * * * * -
jest taka seria utworów, głównie z pierwszej płyty, które mają coś podobnego: proste, ze znaczną dawka gitarowego noizu, nieszczególnie melodyjne. Manic Depression, Foxy Lady, Fire, Can You See Me, z późniejszych np. Spanish Castle Magic i Crosstown Traffic. No więc Purple Haze wydaje mi się z tej serii zdecydowanie najlepsza...
9.
Voodoo Chile (wersja pierwsza) * * * * * -
zdecydowanie ta wersja pseudo-koncertowa ponad Slight Return. Jest to blues na maksa, sprawiający wrażenie improwizacji, Stevie Winwood dogrywa super partie na organach, płynie to!
10.
One Rainy Wish * * * * 1/2
nie pięć za kiepski refren. Tym niemniej moja druga ulubiona z Axis, i kolejne potwierdzenie, że to moja ulubiona płyta Jimiego. Podobnie jak Up From The Skies ma w sobie nieprawdopodobną lekkość i jeszcze większą wrażliwość. Tym razem też spory ładunek psychodelii. Ach, jakie dreszczowe są te pochody gitarowe na końcu! Utwór o ewidentnej wyższości fragmentów instrumentalnych nad śpiewanymi, ale to w sumie częsty przypadek.
Za pierwszą dzisiątką bylaby kolejna porcja z Axis, w tym - wreszcie
-
Little Wing, któremu mam do zarzucenia to, że jest za krótki, jakby ucięty w środku, ale i jakoś nie ekscytuje mnie tak bardzo... mało dramatyzmu. Owszem, subtelność i tak dalej, ale jakoś nie do końca chwyta... 4 i pół gwiazdki ode mnie, więc niby dużo, ale pewnie uznacie, że skandalicznie mało
(przed Little Wing byłoby chyba
If Six Was Nine, gdzie znowu instrumentalne rozwinięcie przyprawia mnie o ciary).
I gdzieś obok szeregu Axisów
Fire - za ogień!, i
Manic Depression - głównie za doskonałą perkusję.
A co z tą pierwszą piątką...
5.
Who Knows * * * * * 1/2
Moja ewidentna słabość do tego utworu ma na pewno źródła biograficzne, ale nie tylko... bo na przykład takie wokalizy Buddy Milesa przypadły by mi do gustu ZAWSZE. I strasznie mi się podoba główny motyw gitarowy, niby ciężki a wcale nie. Aż mi się zaczyna wytupywać rytm nogą, kiedy myślę o tej piosence. No i co tu dużo mówić - koncerty Hendriksa to coś, co lubie najbardziej.
4.
Wind Cries Mary * * * * * 1/2
Nie chcę po raz trzeci powtarzać o unikalnej wrażliwości muzycznej.. ale co ja mam tu innego powiedzieć?! To jest kawałek, który nominuję do tytulu najlepszej ballady rockowej ever.
3.
All Along the Watchtower * * * * * *
A znów ten do tytułu coveru wszechczasów! Geniusz. Aż nie wiadomo, co napisać.
2.
Machine Gun * * * * * *
Może powinno być za All Alongiem, ale ostatnio nakręciłem się na MaszynGana okrutnie. Jest to rzęch, który niesie potężny przekaz samym brzmieniem - nie wiem, o czym on tam śpiewa, coś tam 'machine gun' i 'kill you' zrozumiałem, ale w ogóle mi to nie jest potrzebne. Się SŁYSZY te dźwięki i widać wszystko, całą wojenną masakrę, nie mówiąc o samym karabinie maszynowym!!!
1.
Hey Joe * * * * * *
Myślałem, że może to tak tylko z przyzwyczajenia, ale nie. Posłuchałem i nie mam żadnych wątpliwości. Status niezwyciężonego nie przeszkadza mi delektować się każdą sekundą tej ballady, która jest ballada w pełnym tego słowa znaczeniu... nawet ma odpowiednio balladowy tekst
I ten tekst jest głupawy generalnie, ale Jimi sięgnął tu szczytów swoich możliwości wokalnych i sprawił, że te wszystkie 'yes I did, I shot her' i 'where you're gonna run to now' są wzruszające i prawdziwe, i porywające. Solo gitary zakończone nieprawdopodbnym pochodem basu zasługuje na co najmniej osiem gwiazdek. Praca całej sekcji rytmicznej powiedzmy na siedem. Dla mnie jest to skończone arcydzieło, pewnie pierwsza piątka wszechczasów, albo bardzo blisko. Może dlatego nigdy nie słyszałem wersji koncertowej, która by mnie zadowoliła...?