Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest sob, 27 kwietnia 2024 08:38:59

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 211 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 15  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 20 maja 2005 12:25:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 15:46:47
Posty: 21407
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Artur pisze:
Ogolnie nie przepadam za heavy metalem(trąci mi to troszeczke kiczem), ale Ironi trzymaja poziom, Brave New World umiescilem w 10 moich ulubionych plyt. Mam wszystkie ich plyty z Brucem, kazda z nich ma swoj klimat, wszystkie na swoj sposob mi sie podobaja. Nagran z innymi wokalistami nie posiadam.


Moglbym sie smialo podpisac pod ta wypowiedzia rekami i nogami... Mam dokladnie tak samo. :)

Zdrowka zycze

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 25 maja 2005 12:18:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 15:46:47
Posty: 21407
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Zabierałem się do pisania moich refleksji dotyczących twórczości Ajronow, ale po przeczytaniu tego co już zostalo napisane, doszedłem do wniosku, ze musiałbym się powtarzac, bo wszystko co mialbym do powiedzenia, powiedziane już zostalo w tym watku przez innych. W miedzyczasie Boskey wspomniał o „niebanalnych” okladkach Ajronow i to mnie zainspirowalo do tego, żeby ugryzc kwestie od tej wlasnie strony. Tak wiec zapraszam do zapoznania się z moja subiektywna ocena okładek plyt Iron Meiden i refleksjami na temat historii pewnego indywiduum spod ciemnej gwiazdy, które na nich gosci ;)

Skala od * do *****

1980 - Iron Maiden. ***

Szanowne Panie i szanowni Panowie! Poznajcie Eddiego! To wlasnie na niego przyjdzie Wam patrzec za kazdym razem, gdy bedziecie brac do rak jakakolwiek plyte Iron Maiden. Jego tworca (chociaz w tym wypadku nalezaloby raczej powiedziec tata) jest rysownik Derek Riggs. Na debiutanckim albumie I.M., Edzio prezentuje sie jeszcze troszke niemrawo. Wyglada raczej jak jakis wychudzony pankowiec po trzydniowej imprezie, zakrapianej ruskim spirytusem. Pociagla twarz o duzych oczach znamionujacych zaawansowany obled, a w najlepszym przypadku zagubienie i cera, ktora nawet najdelikatniejszy dermatolog nazwalby koszmarna, kaza przypuszczac, ze nasz bohater mial za soba ciezkie przezycia... a kto wie, moze nawety otarl sie o smierc. Po uwazniejszej obserwacji moga nas nawet zaczac dreczyc przypuszczenia, ze smierc tez udalo sie rzeczonemu Edkowi zaliczyc. W ogole chlop wyglada raczej odpychająco. Odkladamy wiec plyte na bok i przechodzimy do kolejnej...

1981 - Killers ****

Sytuacja powoli nam się klaruje. Siekierka w prawicy naszego bohatera, twarz zastygla w grymasie okrucieństwa pomieszanego z sadystycznym zadowoleniem i reka jakiegos nieszczęśnika łapiąca w ostatnim skurczu koszulke zabojcy, kaza nam przypuszczac, ze Edek nie należy do osobnikow o gołębim sercu. Ba! Gorzej nawet! Wyglada na to, ze z niego kawal psychopatycznego mordercy, od którego lepiej trzymac się jak najdalej. Zaznaczyc wypada, ze Eddie zmienil troszke swoje emploi. Zamiast „artystycznego nieładu”, ma na glowie calkiem bujna czupryne, by nie rzec „lwia grzywe”. Zdecydowanie bardziej mu w niej do twarzy.

1982 - The Number Of The Beast ****1/2

Robi się powaznie, bo Eddie awansowal... z pośledniego oprycha polującego na ofiary po brytyjskich osiedlach stal się szafarzem piekielnym... Rysunek, sugeruje wrecz, ze pieklo to sam Edzio! Jak bowiem inaczej należy rozumiec obrazek przedstawiający jakiegos nieswiadomego osobnika, którym kieruje niczym marionetka, czerwony gosc, z wasikiem, rogami i widlami w dloni... na tym jednak nie koniec... osobnik o wyraznie piekielnym pochodzeniu, nie jest bowiem suwerenny, ponieważ sam ma poprzyczepiane do konczyn sznurki, za które pociąga nie kto inny jak nasz pupil i czyni to z wyraźnym zadowoleniem.

1983 - Piece of Mind *****

Jedna z moich ulubionych okładek Ajronow. Po pierwsze dlatego, ze najmroczniejsza, a po drugie, ze przelomowa samego Edwarda. Trzeba Wam bowiem wiedziec, ze w jego zyciu zaszly wielkie zmiany.... Po pierwsze przestal się szarogesic po piekle, a po drugie trafil w rece uspołecznionej służby zdrowia. Ta, widzac, ze z pacjentem jest cos nie tak zafundowala mu lobotomie, albo inna operacje mozgu wymagajaca ostrzyżenia na zero i obcięcia czesci ciemieniowej czaszki. Z tego wlasnie powodu, na tej okładce Eddie jest lysy jak kolanko i znajduje się w pokoju o miekich ścianach, do których przytwierdzone sa krepujace go łańcuchy. I musze Wam powiedziez, ze chlop nie wyglada na zadowolonego, oj nie... Tym bardziej, ze jego i tak „przystojna inaczej” twarz będzie od tej pory podzielona na dwie czesci w poziomie, a gorna czesc czaszki będzie utrzymywala sie jedynie na przykreconej srubami do czola blaszce, spod której nieustannie kapie krew. Jeśli niektórzy z Was odetchnęli z ulga na mysl, ze Eddie zostal w koncu schwytany, to niech nie ciesza się przedwczesnie i zrowca uwage, ze niektóre z ogniw łańcuchów, którymi zostal skuty Edzio zdążyły już pęknąć. Co wiecej, jeśli odwrócimy koperte (bądź okładkę CD) zobaczymy, ze drzwi pokoju, w którym znajduje się nasz pupil sa otwarte na oścież... Warto, tez zwrocic uwage na to, ze chyba po raz pierwszy na okładce plyty I.M. pojawiaja się tajemnicze symbole. Obok drzwi znajduje się zawieszona w powietrzu reka, bądź rekawica, trzymajaca jakis naszyjnik, a może rozaniec (niestety nie widac tego dokladnie).

1984 - Powerslave ****

No i co? Głupio Wam teraz? Myśleliście, ze Eddie to jakis podrzedny potworek z horrorow klasy B, a tu proszę! Okazuje sie, ze już w czasach starożytnego Egiptu, był on bóstwem otaczanym kultem... i to nie byle jakim kultem. Wystarczy spojrzec jaka mu swiatynie zbudowano. Co ciekawe, jest to jedyna okladka plyty I.M., na ktorej nie ma samego Edka (chociaz oczywiście jest jego podobizna wykuta w skale, ale przeciez to nie to samo). Ponieważ stanowi, ona „retrospekcje” w stosunku do tego co znalazlo się na poprzedniej okładce, to ciagle nie wiemy, czy Edziowi udalo się w koncu prysnąć z pokoju bez klamek.

1985 - Live After Death *****

No tak... nie wiemy co prawda jak potoczyly się losy naszego milusińskiego, od naszego ostatniego spotkania w psychiatryku, ale jedno jest pewne: w tzw „międzyczasie” Edziowiu udalo się zejść śmiertelnie, po to by mogl teraz wstac w pelnej swojej szpetnej krasie z grobu, w którym go zakopano. Biorac pod uwage entuzjazm i gracje, z jaka to czyni, możemy przypuszczac, ze nie jest to jego „pierwszy raz”. Wypada tez odnotowac, ze Eddie znowu zapuścił wlosy i wygląd mniej wiecej jak na okładce „Killera”... jednak pamiatka po pobycie w klinice w postaci blaszki na czole pozostala. Napis na jego grobie informuje, ze lezy w nim (a raczej leżał) niejaki Eddie T.H. Te inicjaly wzięły się stad, ze kiedy Ajroni projektowali swoja maskotke, mieli tylko maske, która otrzymali z akademii sztuk pieknych (a może teatralnej??? – już nie pamiętam) i dlatego Eddie był tylko glowa (Eddie The Head). Jak zwykle frontowa czesc okladki to nie wszystko... na odwrocie możemy zobaczyc wieksza czesc cmentarza, na którym ulokowano naszego nieboraka, jego dziwnego strażnika (czarny kotek z aureola i blyszczacymi slepkami), a także (w oddali) miasto, które odwiedzimy w przyszłym odcinku...

1986 - Somewhere in Time ****1/2

Owszem w miescie jesteśmy, ale troszke nas rzucilo w czasie, wiec jest to miasto przyszłości. Eddie oczywiście podaza z duchem czasu i tez ewolulowal. Okazuje się, ze jego glowe wypełniają jakies kablki i inne instalacje, wyposażony jest w celownik elektroniczny i zamiast przestarzalej siekierki posiada dwie nowoczesne giwery... z których to oczywiście nie omieszkal już skorzystac, kładąc trupem jakiegos Bogu ducha winnego obywatela.... widocznie upodobania Edka nie ewolulowaly. Jak w zadnym inym przypadku zarówno front jak i tyl okladki stanowia prawdziwa uczte dla wszystko ajronomejdenofilow. Cala ilustracja, jest bowiem pelna nawiązań do wcześniejszych plyt i piosenek I.M. Przykłady? Proszę bardzo: możemy liznąć troche sztuki w Plantom of the Opera Hall, zegar elektroniczny wskazuje godzine 23.58, a z dachu jednego z wiezowcow spada Ikar z płonącymi skrzydlami. Oprocz tego Ajroni dali tu wyraz swoim fascynacjom pilkarskim, z których byli znani. Napis na tablicy świetlnej informujący, ze West Ham wygralo z Arsenalem 7:3 jednoznacznie wskazuje, jakiego klubu sa kibicami :). Nie będę wam zdradzal, reszty smaczkow – pobawcie się w detektywow i odnjadzcie je sami. Jedna tylko rzecz nie daje mi spokoju: jeden z neon znajdujących się w tej metropolii jest wykonany cyrylica i stanowi go jedno slowo. Po przetłumaczeniu okazuje się, ze tym słowem jest... KEFIR. Ktos z Was ma może pojecie co Ajroni mieli do ruskiego kefiru?

1988 - Seventh Son of a Seventh Son ***1/2

Gratulacje! Eddie zostal tata! A może raczej mama... Trudno powiedziec, bo plod, który trzyma w reku jest związany pepowina z jego zebrem... No nie wazne. Grunt, ze Eddie doczekal się potomka. Co prawda fakt ten odrobine naruszyl jedność jego ciala... brakuje mu bowiem kawalka czaszki (co on ma z ta glowa?) i jest mocno zdekompletowany mniej wiecej od zeber w dol. Ale coz te drobne niedogodności mogą znaczyc w porównaniu ze szczęściem jakie niesie rodzicielstwo. Nasz bohater nie jest ich co prawda jeszcze chyba swiadom, bo jego twarz wyraza (w przeciwieństwie do pozostałych jego odslon) pewna konfuzje i zagubienie, ale miejmy nadzieje, ze wszystko się ulozy... Zaraz, zaraz! Wlasnie zwróciliśmy uwage na tytul! Ze jak? „Siódmy syn siódmego syna”???? Czyzby to znaczylo, ze Edzio ma jeszcze sześciu braci (jak możemy się domyślać rownie „słodkich” i „uroczych” jak on sam), a ponadto, ze ten berbec, którego trzyma w garści to nie jest jego debiut! Oj niedobrze...

1990 - No Pryer for a Dying ***

Rutyna zaczyna pochłaniać Edka... Obowiązki rodzicielskie tak bardzo go wyczerpaly, ze znowu umarl... i znowu zmartwychwstaje. Tylko, tym razem, jakis pechowiec jest świadkiem tego wydarzenia. Jak można przypuszczac, zajmie on niebawem lokum, którego dotychczasowym rezydentem był nasz bohater, by bilans cial w grobie się zgadzal. Szczerze mówiąc ta okladka podoba mi się najmniej ze wszystkich narysowanych przez Dereka Riggsa.

1992 - Fear of the Dark ***1/2

O mamo! Skandal! Derek Riggs przestal zajmowac się rysowaniem okładek Ajronow i ta jest pierwsza stworzona przez jakiegos nędznego imitatora... Chociaz z drugiej strony nie ma co narzekac, bo niejest taka zla. Co prawda Eddie zostal degradowany do wioskowego straszydla siedzącego na drzewie, ale musze przyznac, ze wypada w tej roli dosc sugestywnie. Patrzac na niego, człowiek zaczyna się zastanawiac, czy klechdy i zabobony rozpowszechniane wśród ciemnego ludu, o diablach siedzących na wierzbach i topolach, sa wyssane z palca, czy tez może kryje się w nich czasem cien prawdy ;).

1993 - The Real Dead One *1/2
1993 - The Real Live One*1/2

Oj słabiutko z Edkiem. Nie dosc, ze wyglada na tej okładce jak niedorozwinięty nastolatek, to jeszcze pochlania go działalność, która można co najwyżej określić mianem sztubackiego psikusa. No bo jakze inaczej nazwac przegryzanie kabli do sprzętu naglasniajcego. Takie powazne monstrum jak on powinno być troche bardziej dystyngowane i nie tracic czasu na takie błazeństwa, tylko zajac się powaznym uczciwym horrorem

1994 - Live at Donington *

Przepraszam bardzo, a kto to? Bo chyba nie Eddie! Przygladamy się z bliska. Patrzymy... i oczom nie wierzymy. To jednak Eddie... ale jakze odmieniony. Na tej okładce, ten morderca, bestia wcielona, przeraźliwe bostwo, ozywieniec i podróżnik w czasie wyglada bowiem jak... jak plemnik ze skrzydełkami. Daruj mi szanowny Edwardzie to niefortunne może porównanie, ale zaiste wielka Ci krzywde wyrządził, ten co Cie tym razem malowal. Sadze, ze właściwy punkt widzenia powinienes mu wyłuszczyć podczas osobistej rozmowy przeprowadzonej w cztery oczy...

1995 - The X Factor **1/2

Kolejny autor i kolejne technika... Tym razem Edek zostal wciągnięty, a raczej wkręcony w tryby jakiejs dziwnej pordzewialej maszyny. Możliwe, ze zrobiono to w takim celu, aby przywrócić mu dawna postac, która tak haniebnie zostala przedstawiona na poprzedniej plycie. Trudno pwoiedziec. Grunt, ze, po minie sadzac, zabiegi, którym jest poddawany, a które dla nas z pewnością bylyby niewyobrazalna tortura, on przyjmuje jakby znajdowal się w gabinecie masazu. Taki z niego degenerat przepaskudny!

1998 - Virtual XI ***

Eddie znowu troszke się zmienil. Bardzo możliwe, ze poddal się liftingowi, bo wyglada jakby miał naciagnieta skore na twarzy. Strasznie mu się ten czas dal w kosc... w koncu w 1998 obchodzil dopiero swoja osiemnastke. Tym razem straszy nas z rzeczywistości wirtualnej (ten chłopak, jak wspomniałem, zawsze stara się isc z duchem czasu i być na bierzaco).

2000 - Brave New Wordl ****

Oho! Czyzby powrot starego dobrego Edka! Co prawda nie jest tu obecny calkiem fizycznie, ale ponura chmurka, której postac przybral unosząc się nad futurystycznym miastem, jest do niego podobna jak dwie krople wody. Biorac pod uwage z jaka nieklamana radocha spogląda Edward na metropolie znajdujaca się pod nim, mam przeczucie, ze nie jest to miejsce, w którym taki spokojny gosc jak ja, chciałby kiedykolwiek zamieszkac

2003 - Dance of Death **3/4

To smutne! Eddie się starzeje. Zamiast siac groze i zniszczenie, jak czynil to w latach „szczeniecych” woli sobie plasac i tańcować niczym emeryci na wieczorku zapoznawczym w Ciechocinku. Malo tego! Ta okladka jest „narysowana” w jakims trójwymiarowym programie graficznym (podbnie jak okladka wydanej wczesniej składanki „Ed Hunter”) i w związku z powyższym wyglada na prawde slabo. Nie pomaga jej nawet to, ze Edzio stara się nas przekonac, ze jest nikim innym jak sama śmiercią, ani fakt, ze jest otoczony przez półnagie kobitki.... oczywiście również wygenerowane komputerowo.

Zdrowka zycze

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 27 maja 2005 03:19:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 26 marca 2005 04:00:17
Posty: 77
Skąd: stolica
dobra to ja sie pochwale :) po dłuuuuuugich i mozolnych staraniach jadę na koncert Ironów do Chorzowa :D:D:D niestety miałam spore problemy i tutaj publicznie dziekuję za pomoc Budyniowi :*:*:*

_________________
"moje marzenia to dla innych kiepski żart
mówią wciąż o mnie pierdolnięty.
jestem punkowcem mam swój zwariowany świat
który jest dla was niepojęty"


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 31 maja 2005 14:35:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 14:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Byłem, rewelacja, napiszę więcej, dajcie odpocząć (a tu pracować trzeba :( )

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 06 czerwca 2005 11:28:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 14:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Chorzów, 29.05.2005

Na sam koncert wybrałem się w sumie za namową znajomego. Nigdy nie byłem jakimś straszliwym fanem Ajronów. Owszem lubiłem poszczególne utwory, znałem parę płyt, zwłaszcza z przełomu lat 80 i 90 ale nigdy nie byli moim ulubionym bandem. Tak czy inaczej dałem się już pare miesięcy temu namówić a w międzyczasie, również dzięki temu samemu znajomemu, poznałem prawie całą dyskografię.
Na koncert jechałem już mniej więcej przygotowany. A trasa nietypowa, bo nowa płyta się nie ukazała i bezpośrednim przyczynkiem do zagrania było wydanie DVD Early Days – film dokumentalny obejmujący okres pierwszych czterech płyt zespołu. I do tego repretuaru ograniczał się tez i sam koncert.
Do Chorzowa dojechaliśmy ok. 17. Koncert a właściwie festiwal trwał już parę godzin ale po szaleństwach sobotnich nie dałem rady wstać wcześniej. Jak weszliśmy na stadion to właśnie się instalował Kreator. Nie znałem ich wczesniej i trudno powiedzieć żebym poznał. Tak skopanego brzmieniowo koncertu już dawno nie słyszałem. Fatalne nagłośnienie niestety mialo pozostać symbolem dnia. Ale Kreator miał swoich wyznawców, którzy na pewno byli usatysfakcjonowani repertuarem. Parę numerów zabrzmiało, przynajmniej to co dało się wyłowić z głośników, całkiem ciekawie.
Potem obowiązkowa przerwa, po której zagrał Nightwish. Byłem ciekaw tego zespołu, bo znałem ich jedynie tyle co z radia. Porażka. Brzmieli jak na ten dzień całkiem nieźle ale całość mnie znudziła przeokropnie. Wtórne, monotonne, nudne!!! A już kower Floydów był żałosny. Publice się chyba jednak podobało, bo wiele osób się nieźle bawiło. No cóż ……
Na szczęście finał zapowiadał się smakowicie. I był. Pewnie słyszeliście już o fatalnym nagłośnieniu. Prawda to. Momentami siadał zwłaszcza głos Bruce’a. Niestety, jak wyczytałem na oficjalnej stronie zespołu, to uboczny skutek upału a konkretnie polewania wodą osób stojących pod sceną. Bardzo przydatne w taaakim upale ale niestety za którymś razem ktoś polał również część sprzętu i stąd wyniknęły dalsze problemy.
Ale nic to. To mój pierwszy koncert Ironów i obiecuję, że jak tylko będę mógł to nastepnym razem też się udam. Po prostu fajnie obserowowac koncert gości, których to nadal bawi. Trzy gitary, nie rywalizujace ale pięknie współbrzmiące ze sobą. Pod spodem doskonały bas Harrisa i nabijająca rytm perkusja. No i sam mistrz ceremonii Bruce. Chłopak ma kondycję. Przez większość czasu biega jak opetany po scenie. Wulkan nie człowiek.
Co do repertuaru to rzeczywiście skupili się na pierwszych czterech płytach. Zaczęło się od zagranego z taśmy na wstęp Ides Of March. Dwa kolejne utwory z Killers (Murders in the Rue Morgue i Another Life) zabrzmiały jeszcze jak rozgrzewka ale już Prowler był soczysty jak trzeba. Chwilka przerwy. Bruce znika ale za chwilę wraca w mundurze kawalerzysty wymachując flagą brytyjską. The Trooper. Pierwszy prawdziwy hicior wieczoru. Potem miła niespodzianka Remember Tomorrow ze specjalnym wstępem Bruce’a. To jego pierwszy utwór zagrany z Ajronami ever. Potem niespodzianka Run To the Hills. Tak od razu. No galopada jak trzeba ale zazwyczaj to kończyło koncerty. Tutaj tak jakby celowo wielkie przeboje usunięte zostały w cień aby bardziej zaznaczyc te mniej znane a równie dobre utwory. Potem to już poleciało Charlot The Harlot (Ok. ale nic więcej), Revelations (oj ciary), Where Eagles Dare (yeaaaah), Die With Your Boots On (idealny na koncert, można sobie pośpiewać), Phantom Of The Opera (cudo), Number Of The Beast (diabełek na scenie i milutkie diablice kuszące zespół, tylko im się jedna 6 nie zapalila :oops: ), Hallowed Be Thy Name (tylko wersja live), Iron Maiden (no w końcu pojawił się Eddie i pomaszerował troche po scenie) na zakończenie setu podstawowego.
Po krótkiej przerwie bisy w postaci Running Free (+ parominutowa zabawa z publicznością + przedstawienie zespołu) i finiszujące Drifter i Sanctuary.
Naprawdę pyszny pomysł zagrania materiału tylko z pierwszych płyt. Już się ze znajomym rozmarzyłem - za rok nowa płyta i regularna trasa z nowym materiałem, za dwa lata kolejne DVD z kolejnym okresem zdokumentowanym – np. od Powerslave do Seventh Son Of The Seventh Son i kolejna trasa wspominkowa z materiałem tylko z tych płyt. Ech może ………


W międzyczasie poznałem też ostatnie płyty zespołu:

Brave New World (*****) – powrót w chwale. Rewelacyjna płyta. Praktycznie bez słabych momentów.

Rock In Rio (****1/2) – udany powrót i udane podsumowanie koncertowe. Oczywiście trochę z nowej płyty, oczywiście trochę staroci + 200 000 publiki. Na razie znam tylko wersję CD ale już się szykuję do zakupu DVD

Dance Of Death (***1/2) – syndrom Somewhere In Time, też powtórzenie schematu poprzedniej płyty ze skutkiem słabszym niż uprzednio. Tu chyba nawet spadek jeszcze dotkliwszy. Tym bardziej czekam na nową płytę.

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 07 czerwca 2005 00:40:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 26 marca 2005 04:00:17
Posty: 77
Skąd: stolica
Kreator był dobry,Ironi zajebiści.cała reszta jakoś mało mnie obchodziła.a jak oceniasz tą ogromną postać Ediego która chodziła po scenie miedzy członkami zespołu?ciekawe jak oni go zrobili..niezły był :D.a co do Dickinsona,zgadzam się-kompletny wariat :)

_________________
"moje marzenia to dla innych kiepski żart
mówią wciąż o mnie pierdolnięty.
jestem punkowcem mam swój zwariowany świat
który jest dla was niepojęty"


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 07 czerwca 2005 09:27:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 14:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Kreator - OK tylko ich nie znam a z głośnikowego łomotu niewiele się dało wydobyć
Eddie - z dala to wyglądało na kogoś na szczudłach ale tylko przez chwilkę widziałem go przez pożyczoną lornetkę więc niezbyt moge się wypowiedzieć.

Ogólnie po sobocie byłem tak zjechany, że dałem sobie spokój z walką w tłumie i stanąłem z tyłu na lekkim podwyższeniu więc miałem daleki ale bardzo dobry widok całości. A dodatkowo obok stał gość z lornetką, którą regularnie sobie pożyczałem więc parę szczegółów wyłapałem (np. z boku sceny był banner z napisem Acaccia Avenue - niestety samego utworu nie zagrali). Jakby koncert był w Wa-wie to może bym trochę poszalał ale tak miałem jeszcze w perspektywie powrót nocą do domu więc nie chciałem przedobrzyć.

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 czerwca 2005 08:41:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 26 marca 2005 04:00:17
Posty: 77
Skąd: stolica
ja tez stałam dosc daleko.jeszcze na płycie ale tuz przy sektorach.dupa mnie bolała od siedzenia na barierkach ale przynajmniej dobrze widziałam.jesli chodzi o Ediego-mi sie bardziej wydawało ze to byla jakas kukła...
fakt-nagłośnienie nie było za dobre,ale byłam zbyt podjarana faktem koncertu zeby sie tym przejmiować...hihi najgorsze było to spanie na dworcu od 24 do 5 rano...bo pociągi do Warszawy jakoś niepodpasowały...i jedno co na pewno zapamiętam- w okolicach mają OBRZYDLIWE zarcie.

_________________
"moje marzenia to dla innych kiepski żart
mówią wciąż o mnie pierdolnięty.
jestem punkowcem mam swój zwariowany świat
który jest dla was niepojęty"


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 06 lipca 2006 02:59:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 11 listopada 2004 17:00:25
Posty: 22882
Obrazek

Okładka nowej płyty, która ma wyjść we wrześniu. Okładka obiecująca.

_________________
Mężczyzna pracujący tam powiedział:

- Z pańskim forum jest wszystko w porządku.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 06 lipca 2006 11:11:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 26 marca 2005 04:00:17
Posty: 77
Skąd: stolica
hmm to moze byc ciekawe :D

_________________
"moje marzenia to dla innych kiepski żart
mówią wciąż o mnie pierdolnięty.
jestem punkowcem mam swój zwariowany świat
który jest dla was niepojęty"


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 29 sierpnia 2006 10:28:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 20:29:43
Posty: 6699
-

_________________
http://freemusicstop.com


Ostatnio zmieniony wt, 07 czerwca 2016 08:55:35 przez MAQ, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 29 sierpnia 2006 11:48:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 19:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Dobra muzyka to taka, która jest cięższa lub szybsza od jakiejkolwiek wcześniejszej?

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 30 sierpnia 2006 12:19:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
do ironów mam stosunek sentymentalny. słuchałam the number of the beast w siódmej klasie chyba. mós starszy kolega miał wówczas kurtkę dźinsową, na któej plecach był szblonem wymalowany Eddie. w ramach podrywu pożyczał mi tą kurtkę, a ja spacerowałam po osiedlu szpanując :oops:

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 30 sierpnia 2006 12:39:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 21 maja 2006 14:08:39
Posty: 857
Skąd: Shire
natalia pisze:
do ironów mam stosunek sentymentalny.



to jak ja... oj dużo swego czasu słuchałem- przede wszystkim Brave New World, Somwhere in Time, Dance of The Death czy Powerslave... teraz już rzadko starsznie na mojej playliście..

_________________
wiatr jest szary a księżyc zielony.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 30 sierpnia 2006 12:46:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 20:29:43
Posty: 6699
-

_________________
http://freemusicstop.com


Ostatnio zmieniony wt, 07 czerwca 2016 09:12:10 przez MAQ, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 211 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 15  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 306 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group