Część IV
TOP 10… no może 20… ok niech będzie TOP 60 2018
1) Daughters - You Won't Get What You Want – Jeżeli ktokolwiek spodziewał się, że jako jedyny w tym roku przygotuję płytowe zestawienie, nie uwzględniające tego albumu, to bardzo mi przykro, że go zawiodłem. Owszem, była silna pokusa, żeby iść pod prąd, silić się na oryginalność i udawać, że nie słyszałem Daughters, albo że słyszałem, ale mi się nie podoba. Sorry. Słyszałem i w dodatku się zachwyciłem. Nic na to nie poradzę noisy lubię od maleńkości, a jeśli jeszcze w dodatku są zagrane tak z głową jak tu, to nic mi innego nie pozostaje, tylko wrzucić na pierwsze miejsce tegorocznego zestawienia.
2) IDLES - Joy as an Act of Resistance. - Już zeszłoroczna płyta IDLES wskazywała, że mamy do czynienia z zespołem niebanalnym, ale że tak szybko po znakomitym debiucie wypichcą jeszcze lepszą petardę, to chyba nikt się nie spodziewał. Jeszcze lepsze jest to, że tabuny recenzentów łamią sobie głowę jak nazwać tę muzykę. Co prawda są jeszcze tacy, którzy próbują przekonywać, że to post-punk, ale są w wyraźnej defensywie. Metka z napisem „post-hardcore” też się nie sprawdziła, podobnie jak „art punk”. Ostatnio trafiłem w jakiejś recenzji na gdybania, że to taki „nowy punk na miarę XIX wieku”, nie zdziwcie się więc jeśli niedługo ktoś wymyśli jakąś nową etykietkę. Tym bardziej, że zespołów sprawiających recenzentom podobne problemy jest coraz więcej. Ot, choćby…
3) Tropical Fuck Storm - A Laughing Death in Meatspace – Powiedziałbym, że to zespół z podobnej parafii co IDLES (chociaż z Australii), gdyby nie to, że od poprzedników różni ich domieszka brudnego bluesa w niektórych utworach. Tak czy siak – w maju zapowiedziałem, ze to będzie jedna z płyt roku w moim rankingu i słowa dotrzymuję. Aha! Warto dodać, że to debiut.
4) Beechwood - Songs From the Land of Nod – I to też debiut. Ale tym razem śmigamy do Nowego Jorku. I geograficznie i muzycznie. Beechwood to nieślubne dzieci New York Dolls, Dictators i Heartbreakers. Gdyby to jednak było zwykłe naśladownictwo, to nie wylądowaliby tak wysoko. Chłopaki biorą w/w skupiny za punkt wyjścia i kombinują po swojemu. I tak im wyszedł glam-punk na miarę drugiej dekady XXI wieku.
5) Castro – Infidelity - Norwescy weterani w akcji. Life… But How To Live It + Israelvis – muzycznie I towarzysko.
6) The Messthetics - The Messthetics - Brendan Canty za perkusją, Joe Lally na basie, czyli połówka Fugazi w akcji. Do tego Anthony Pirog na gitarze. Wokalisty brak. Tak mogło by brzmieć King Crimson, gdyby Fripp wpadł na pomysł, żeby grać post-hardcorowe wygibasy.
7) Hank Wood and The Hammerheads – s/t – Blues-garage- punk as its finest. Miłość od pierwszego usłyszenia. Brud, energia i pasja. Wpisuję na listę “Zespoły, które chciałbym zobaczyć na żywo w 2019”
8) Negative Scanner - Nose Picker – Mówią, że to post-punk, ale na tej płycie został chyba mocniej zaakcentowany drugi człon tej nazwy. Niby sekcja i gitara pulsują jak w post-punku przystało, ale wszystko to odbywa się na wyższych obrotach niż u 99% konkurencji w tej branży. A! Z tej płyty pochodzą dwa z czterech najczęściej katowane przeze mnie hiciorów zeszłego roku – „T.V.” i „Shoplifter”.
9) The Neighborhood Brats - Claw Marks – Zaś ta płyta to 11 hciorów. Nikt tu nie wyważa drzwi, nie odkrywa Ameryki, ani próbuje wytyczać nowych szlaków. Prosto, melodyjnie i z przytupem. Ktoś mi kiedyś powiedział, że lubię muzykę „przaśną” i pojawienie się tego albumu w pierwszej 10 jest najlepszym potwierdzeniem prawdziwości tej tezy. Tak, ten zespół też wpisuję na listę “Zespoły, które chciałbym zobaczyć na żywo w 2019”.
10) Fucked Up - Dose Your Dreams – Miało The Clash swojego “Sandiniste”, ma Fucked Up “Dose Your Dreams”. Precz ze stylistyczną jednorodnością. To, że w jednym miejscu będzie ostra hardcorowa grzanka, nie oznacza, że za pięć minut nie trafimy na psychodeliczne pejzaże, zaś potem na power popowe cukierasy, albo elektronikę. Dla każdego coś miłego. Ten album skrzy się kolorami jak bombki na choince. No i jest cholernie długi jak na przyjęte standardy. O dziwo, to wszystko mi w nim pasuje.
11) Plankton Dada Wave - Dada Niet – Skoro “dada” jest w nazwie zespołu i “dada” jest w tytule płyty, to musi być coś na rzeczy. No i jest – to najbardziej porąbana płyta w tym zestawieniu. Brzmi jak pstrokaty patchwork, zrobiony ze wszystkiego co twórcom wpadło akurat pod rękę. I w dodatku w tej pstrokatości jest niesamowicie chwytliwa.
12) Pharaoh Overlord – Zero – Klawisze na pierwszym planie, 9-cio minutowe kawałki w większości instrumentalne, a jeśli pojawia się już wokal, to sobie beztrosko growluje. Death krautrock? Black space rock? Nie wiem. Sami sprawdźcie.
13) Cash Savage and the Last Drinks - Good Citizens – I znowy blues punk. Ale zupełnie inny niż ten u Hanka Wooda. Bardziej subtelnie. Hasła “Australia” oraz “Crime & the City Solution” powinny być dobrym drogowskazem.
14) 沼泽 [Zhaoze] - Birds Contending | 争鸣 – Post-rock. Chiński. Nagrany w belgijskim lesie (słychać nawet ćwierkające ptaszki). Płyta trwa ponad 40 minut i jest to jeden utwór. Odważycie się?
15) Uncle Acid & The Deadbeats – Wasteland – doom, stoner, czy jak to tam wypada nazywać, mocno tkwiący korzeniami w przełomie lat 60-tych i 70-tych. Poza walcowatym ciężarem, są też melodie. Black Sabbath byliby dumni.
16) Cannibale - Not Easy to Cook – kolejna płyta, która sprawia problem przy próbie do upchnięcia jej do jednej, konkretnej szufladki. Psychodelia? Awangardowy pop? No wave?
17) Nine Inch Nails - Bad Witch – z NIN to ja miałem tak, że bardziej szanuję niż lubię. Wiadomo - bo „The Downward Spiral”, bo „Hurt”, no i wpływ jaki wywarli na twórców różniastych ćwierć wieku temu. Ale, żeby tam się zasłuchiwać w ich ostatnich produkcjach, to jednak dziękuję, postoję,. Te różne „Ghosty” i „Slipy” to zdecydowanie nie była moja bajka. A tu nagle „Bad Witch” okazuje się być moją bajką. To chyba najlepsza rzecz nagrana przez Reznora od czasu „Still” i to w dodatku całkiem (uwaga! uwaga!) przebojowa.
18) Bad Sports - Constant Stimulation – Garażowy power pop grany z należytym szacunkiem dla dziedzictwa braci Ramones. Płyta z gatunku tych, które natychmiast po zakończeniu, włączamy jeszcze raz. I jeszcze…
19) Bonecrusher - Every Generation – ta ekipa od ponad 20 lat nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale tym razem postarali się chyba nawet trochę bardziej niż zwykle. Streetpunkowe chamy w najlepszym wydaniu.
20) P. Paul Fenech - The F-Files – OPPFIPP – Only P. Paul Fenech Is Pure Psychobilly. I tyle w temacie. Koncerty może wychodzą mu różnie, ale kiedy ten gnom wchodzi do studia, to nie ma sobie równych. I po raz kolejny udowadnia to niniejszą płytą.
Mało? No to służę miejscami od 21 do 60, ale tym razem już bez wyraźnej kolejności. Wszystko co poniżej to bardzo dobre płyty na * * * *.
Gdyby Magda Gessler je znała, to polecałaby je dniami i nocami.
Lonker See - One Eye Sees Red Parquet Courts - Wide Awaaaaake! The Ex - 27 Passports Death Pedals - Death Pedals Buzzbomb - Sixty Miles of Bad Road The Dahmers - Down in the Basement Night Birds - Roll Credits Slaves - Acts of Fear and Love Viagra Boys - Street Worms Sick Thoughts - Sick Thoughts The Cavemen - Nuke Earth P.K. 14 - 当我们谈论他的名字时我们在谈论什么 Cripple Bastards - La fine cresce da dentro The Delta Bombers - Pressure and Time Jack Saint - Jack Saint Les Lullies - Les Lullies Glintshake – Польза Perverts Again - Friday Night Light The Reverend Horton Heat - Whole New Life Jeff Rosenstock – POST The Nightingales - Perish the Thought Pää Kii - Jos huonoo onnee ei ois mul ei ois onnee ollenkaan Sleep - The Sciences Welur - cały ten senny stuff Backspace - Human Nature Architecture Turnstile - Time & Space Swingin' Utters - Peace and Love Bambara - Shadow on Everything Årabrot - Who Do You Love Mythic Sunship - Another Shape of Psychedelic Music The Birth Defects - Everything Is Fine EXEK - Ahead of Two Thoughts High on Fire - Electric Messiah Hot Snakes - Jericho Sirens Joy/Disaster - Resurrection Kadavar - Live in Copenhagen Pigs Pigs Pigs Pigs Pigs Pigs Pigs - King of Cowards Immortal - Northern Chaos Gods The Cuffs - Count Von Madenoff and the Electric Anaconda Society All Them Witches – ATW
Aha! Wszystkich zatroskanych rzetelnością moich ocen pragnę uspokoić i zapewnić, że wszystkie płyty z pierwszej 20 przesłuchałem więcej niż raz.
A niektóre z nich nawet dwa i pół raza.
#takbyło
_________________ Sometimes good guys don't wear white
Ostatnio zmieniony wt, 01 stycznia 2019 16:00:16 przez Pet, łącznie zmieniany 1 raz
|