Catch A Fire-1973
&
4+
Zauwazalna jest surowosc tej plyty, dla mnie to nie do konca reggae - brzmienie bardziej w strone jakiegos rocksteady w gitarowym sosie
. Jako debiut grupy z 3go świata - rewelacja. Płyta jest jednym wielkim hitem (no moze poza "Rock It Baby (Baby We've Got A Date)" - bleh...za słodkie i takie żadne..., oraz numerami Tosha - wole go solo, niz z Wailersami). Mój ulubiony to "Slave Driver", ale cała płyta jest doskonała...
Ale
, nie jest to Marley znany nam jako król reggae, ikona popkultury itp. Ta płyta to bardzo dobre nagranie czarnego reggae-rockowego bandu. Brzmi ono jeszce bardzo "Lee Perrowsko", są tylko przebłyski klimatu "Island" - No More Trouble (?). Kiedys nie przepadałem za to płytą, własnie z tego powodu, dzis bardzo cenie ten LP, ale raczej jako perelka gatunku, niz płyte Marleya...
Ps.Bonusy z wersji Deluxe mnie nie przekonują, sa zbyt surowe...
Burnin'-1973
3-
O! Tu zaczyna sie rozponawalne brzmienie zespołu, z charyzmatycznym wokalistą. Pomieszane mega hiciory (jedne z lepszych Marleya w ogole) - "Get Up, Stand Up' czy "I Shot The Sheriff", które brzmią jak Marley "Exodusowy"
, z cienkimi numerami Tosha, i piosenkami z wczesniejszejszego okresu, które mnie jakoś nie przekonują...Ale te dwa megahity nadają rozpędu całej płycie. Chyba z tego okresu pochodzi oryginalna wersja "Iron, Lion, Zion" - rewelacja! Ta płyta kojarzy mi sie z armiowym "Czasem i Bytem" - czyli odgrzewane stare/nienajlepsze numery, nagrane w dobrym brzmieniu, z paroma numerami-perełkami. Godne podziwu jest to, ze Wailersi wysmażyli w przeciagu roku, dwie legendarne juz płyty...
Natty Dread-1975
4-
Płyta za 5 dwunasta - wyrazna modyfikacja brzmienia i koncepcji zespołu. To już solowa płyta Boba. No i dla mnie to juz ten Marley "Island", bardziej popowy, światowy. Zestaw piosenek niczym z "the best of'u" - same hicory (plus 2 pasztety - "No Woman, No Cry" (wersja studyjna) i bez polotowe So Jah Seh - no i moze Revolution - ale nie sa one jakies tragiczne).Duzo ładnych chorkow jest na tej płycie - co czyni ten LP "ładniejszym". Przecudowne Them Belly Full (But We Hungry)!!!!!!! który aspiruje do mojego ulbuionego numer Boba. Minusem płyty jest okładka, brak idei "koncept albumu", i te cholerne para-elektroniczne efekty perkusyjne.
LIVE!-1975
5-
Płyta swietna - bez słabych momentów. Piękna okładka, swietne numery, niesamowity klimat. Tylko jakas krótka...
Rastaman Vibration-1976
4
Hmmm...Pierwsza z klasycznych płyt BMW. Tylko przypomina ona troche Burnin' - Wspaniałe numery wymieszone z piosenkami , które są całkiem ok - ale dla mnie są nudne ("Johnny Was", "Cry To Me" czy "Night Shift"). Na szczescie dobre numery są w wieksozsci
-> cudowne "Roots, Rock, Reggae", "Crazy Baldhead", czy utwór tytułowy. Bonus z reedycji - "Jah Live", raczej cienki, i nudny jak flaki z olejem
.
Exodus-1977
5
Jak dla mnie, pierwsza cześć trylogi - "Exodus, Survival, Uprsing" (chociaz wszyscy za trylogie uznają, chocby po tytulach - "Survival, Uprising, Confrontation". Chyba najwiekszy sukces Marleya. Płyta abosutnie swietna - chociaz płyta była by lepsza bez tych wolnych piosenek a'la "Gultiness" czy "Turn Your Lights Down Low".Nie zabradzo trafiaja do mnie tez "So Much Things To Say" (brak hiciorowosci
) i zbyt słodkie "3 Little Birds". Natomiast utwór tytułowy, czy "Jammin'" albo "Waiting In Vain" rzucaja na kolana. Pojawia sie modlitewna transowosc - "Natural Mystic","The Heathen", "Exodus" - za co bardzo cennie tą płyte (obok "Waiting In Vain"). Super okładka, bonusy z reedycji doskonałe. Fajne teledyski (ale zrobione chyba po smierci Marleya). Koncept album, wizytówka Marleya.
Kaya-1978
3+
Nie lubie tej płyty, zaczynajac od okładki. Zjazd formy po poprzedniej płycie - po transowych, doskonalych numerach z Exodusu, dostajemy tu zestaw wessolych hicorków. Marley zapedził sie w popowosci. Brak koncepcji. Ale są prawdziwe perełki - "Is This Love?" czy "Misty Morning" / "Crisis" / "Running Away"(o neibo lepsze na koncertach) - ktore stanowią jakąs całość. "Sun Is Shining" o wiel gorsze od pierwotnej wersji. Dobry bonus - "Smile Jamaica". Dla mnie to nie jest regularna płyta...
Babylon By Bus-1978
4+
Mam sentyment do tej płyty, ale slyszalem lepsz ekoncerty (płyta Live! czy koncert z 1980 - wow [albo wideło Live in Dortmund - miazga!]). Niby wszystko ok, dobre numery, dobry klimat, ale w srodku( "Exodus" / "Stir It Up" / "Rat Race" / "Concrete Jungle" / "Kinky Reggae") zaczyna lekko nudzic. Pierwsze dwa numery absolutnie genialne, lepsze od oryginałów.
Ogolnie super, gdyby nie ten nudnawy srodek.Ale z sentymentu chyba cenie ją bardzij niz Live!
. Bardzo dobra okładka. Marley gwiazdor/król.
Survival-1979
5
Po spadku formy ("Kaya"), dostajemy koncept album, polityczną, wolnosciową bombe. Przy "So Much Trouble In The World" "Zimbabwe" dostaje ograzmu,jedne z moich ulubionych numery Marleya. Płyta króla gatunku. Mniej hitów niz na Exodusie, ale ogolny klimat, nastroj wzbudza u mnie dreszcze. Bardzo bojownicza, afrykanska/czarna (!) płyta - co potwierdza okładka.
Uprising-1980
6-
Ostatnia czesc trylogi. Płyta doskonała. Swietne brzmienie, znowu duzo hitów, i na prawde wspanialych piosenek. Łaczy to co najlepsze w "Exodus" i "Survival". W sumie to płyta nie posiada slabych momentów. Szczyt formy - walczy u mnie o prymat najlepszej płyty. "Forever Loving Jah" i "Zion Train" - arcydzieło. Obok (a moze i lepsze ?) "Them Belly Full", "So Much Trouble In The World" i "Zimbabwe" - najlepsze numery Marleya. Najbardziej dojrzała płyta. Jak dla mnie Bob, juz jest jedną nogą w niebie... (serio, bez zadnego fanowstwa, gloryfikacji idola...) Tak sobie pisząc doszedlem do wniosku, ze to chyba jednak najlepsza płyta - i jedna z moich ulubionych w ogole
. Fajna okładka, dobre bonusy, a koncerty z tego okresu to magia. Mam wrazenie, ze Marley pozegnal sie ta plyta ze swiatem , szczegolnie piosenką "Redemption Song", która w tej konfiguracji, przestaje byc słodką balladką, tylko jest wruszającym zakonczeniem płyty, działanosci i zycia.