Adrian pisze:
z rejonów industrialnych uczynili, w zasadzie sam nie wiem co, majnstrim pełną gębą.
o właśnie właśnie. I tu dochodzimy między innymi do sedna tego, za co ja Rammsteina bardzo cenię (nie tylko lubię, ale właśnie cenię). Przypominam, że majnstrim to nie tylko boysbandy i radio rmf, ale w pierwszej połowie lat 90. majnstrim to była też Nirvana i Faith no More, i Metallica, i szereg zarąbistych rockowych kapel, co podkreślam, aby uprawomocnić fakt, że popularne tu i ówdzie deprecjonowanie mainstreamu za sam fakt bycia mainstreamem uważam za kompletnie chybione. I tak - Twoja powyższa uwaga jest jak najbardziej trafna, ale ja mam to zespołowi Rammstein za wielką zasługę. Neubauten i Kraftwerk z całej bogatej twórczości zaistnieli w świadomości społecznej jednym jedynym utworem, tj. Das Model, podczas gdy twórczość rejonów industrialnych ma generalnie wiele zalet, ale z pewnością nie należy do nich przystępność. OCZYWIŚCIE podobnie jak za bezsensowne uważam deprecjonowanie mainstreamu jako takiego, tak samo nie akceptuję deprecjonowania jakiejkolwiek muzyki ze względu na to, że nie zdobyła masowej popularności (mam nadzieję, że nie musiałem tego pisać... tylko tak na wszelki wypadek). Tym niemniej jestem zdania, że muzyka rockowa (zresztą nie tylko rockowa) nie służy tylko do kontemplowania jej w ciszy, żeby można było docenić kunszt, oryginalność i co tam jeszcze sobie cenisz, ale ma też szereg innych dobrych przeznaczeń, z których niechby i najmniej istotnym było słuchanie jej w kuchni przy kolacji. Stwierdzenie, że muzyka Rammsteina
Adrian pisze:
nie wnosi kompletnie nic do czegokolwiek
uważam, z całym szacunkiem, za kompletnie nietrafione - owszem, wnosi ona właśnie to, co napisałeś: że rejony muzyki trudnej stały się przystępne i przystosowane do ucha masowego słuchacza, w każdym razie rockowomasowego słuchacza. Co więcej, a może nawet najwięcej, przypominam, że okolice drugiej połowy lat 90., to czas, kiedy muzyka rockowa z masowej świadomości, zwłaszcza młodych ludzi, zaczęła być bezlitośnie wypierana przez techno. Łatka "tanz metal" nie jest tylko fajnym trickiem marketingowym, jest przede wszystkim świadectwem tego, co się wówczas działo w mainstreamie. Rockowcy zaczęli gwałtownie odchodzić do lamusa, ale taki Rammstein potrafił się obronić, bo umiejętnie połączył ten tanz z metalem, zostawiając jednak nieporównanie silniejszy komponent rockowy.
Podsumowując: Rammstein stworzył w trudnych pod tym względem czasach atrakcyjną muzykę czadową, której chciało słuchać więcej ludzi, niż kapel niszowych. Stworzył muzykę, do której można świetnie czadowo się bawić, skakać, machać łbem i wykrzykiwać "groźne" teksty. I pokazał, że do dobrej zabawy wcale nie musi być techno house i co tam jeszcze. Zaryzykuję stwierdzenie, że zadziałało to mniej więcej tak, jak Czarny Album Metaliki, którego też przecież czepiano się, że jest wtórny i mejnstrim pełną gebą (czytaj: zdrada ideałów). Akurat Czarnego albumu nie mam w setce, bo wcale go za bardzo nie lubię. Zapewne jest też faktycznie nieco wtórny. Ale w życiu nie powiedziałbym, że niczego nie wnosi, bo może cech muzycznych nie wnosi, ale liczy się szerszy kontekst, niż tylko same cechy muzyczne - w tym odbiór masowego słuchacza - i dlatego ten mało oryginalny (a w moim uchu nawet nudny) Czarny Album stał się legendarny.
Żadna płyta Rammsteina nigdy nie stała się legendarna - z wielu powodów, z których pewnie na jednym biegunie stoi skandalizowanie/ błaznowanie, ogólna teatralność zespołu, która w jakiś sposób go definiowała jako show i zjawisko wizualne bardziej niż muzyczne; a na drugim biegunie jakaś tam słabszość muzyczna w porównaniu do akurat Metalliki. Ale akurat mi się ta ich teatralność najczęściej bardzo podobała, a muzyczność również, bo po okresie tanzmetalu, który nawet bardziej cenię niż lubię, poszli w rejony bardziej eksploatujące melodyjność, choć nadal równie ostro gitarowe, i płyty Mutter i Reise lubię bardziej niż dwie pierwsze, a nawet na tyle bardzo, że obie trafiły mi do setki i do spółki z rewelacyjną koncertówką
aus Berlin w rywalizacji zespołowej zwyciężyły nie tylko Metalikę, ale nawet znaczną większość innych współczesnych zespołów czadowych