a jednak Luxtorpeda miała wczoraj wejść na scenę dopiero o 23.15 (a weszli około północy i grali około godziny), wiec udało ich się zobaczyć
setlista (z pamięci): Mambałaga Za wolność Hydra Antonówka Przygotuj się na najlepsze Krew z krwi Cały cyrk ofiara z woli boli Bezkres 3000 świń Niezalogowany Wilki dwa Autystyczny
(może jeszcze o czymś zapomniałem, było anonsowane Siódme, ale gitara nie dała się nastroić i Litza zrezygnował)
koncert bardzo przyjemny, przyszedłem jak "grał" O.S.T.R., co było dla mnie dość ciekawym kontekstem, bo zdaje się, że O.S.T.R. występował też przed Armią w sławetnym Krotoszynie 2005; nie było tak źle nawet, jedynym żenującym elementem był dla mnie występ gościa o ksywie Dżej, publika dość ujmująca, pierwszy raz widziałem, żeby tłum chóralnie śpiewał do utworu z taśmy między jednym a drugim występem, chyba też wielu fanów zostało w domu lub pojechało na Lednicę i dobrze było zobaczyć jak bardzo "przygodny" tłum zna jednak teksty piosenek Lux
no i jednak niesamowicie było odczuć ten stary powiew koncertowy, dla mnie pierwszy raz od początku pandemii (zeszłorocznej Trupiej Czaszki nie liczę, z różnych względów nie był to dla mnie koncert udany)
tuż przed koncertem (stałem przy barierkach i byłem w marynarce) grzebałem coś w telefonie, a nagle ocucił mnie głos: "gdzie sobie lajsnąłeś takiego garniaka?" - to Litza wyszedł na fajkę i zdjęcia z fanami
już wcześniej tego dnia w radiu puszczałem numer "Ja", z komentarzem, że jestem podbudowany żywotnością zespołu i zapałem do gry - płytę "Omega" uważam za najlepiej zagrany album Lux, i to też przełożyło się wczoraj na warunki koncertowe: może nie dało się tego za bardzo odczuć w otwierającej Mambaładze (w odróżnieniu od większości forumowiczów, ja akurat całkiem lubię, ale chyba tu trochę nastampia zmęczenie materiału), ale już Hydra została zagrana z takim powerem, że czułem się przez chwilę, jakbym był na koncercie (STAREGO!) Acid, Krzyżyk i Litza stanowią niesamowity duet napędzający cały zespół, niesamowity power ale też precyzja, z miejsca gdzie stałem akurat Kmietę nieco gorzej było słychać, ze słyszalnością Hansa jak zwykle różnie, za to Drężmak zaskoczył mnie jedną czy drugą bardzo zacną solówką na fajnym, głębokim brzmieniu (choć to raczej z palców ta głębi wyszła, szacun) Najlepsze momenty: (znowu!) przełamanie w Cały cyrk, walec Bezkres, świetne 3000 świń (chyba wróciło na pierwsze miejsce ulubionych numerów Lux), absolutnie powalające wykonanie Niezalogowanego, no i jednak Autystyczny, przez to ze cały nieco pijany studencki tłum falował z rękami w górę... jak wiecie, nie chodzę zbytnio na koncerty gwiazd z list przebojów, ale prze moim pierwszym koncertem Armii (1998) akurat grał T. Love i gdy śpiewali Chłopaki nie płaczą i nagle cały AZS zaczął falować, to jednak było to coś... doświadczenie pokoleniowe? W mniejszym stopniu coś takiego mi zabłysło przy Creep na Cytadeli, a w większym wczoraj na Autystycznym
zamiast bisu Litza zapowiedział kolejny koncert w Poznaniu 1 lipca, Witt szykuj się
jeśli chodzi o nową płytę, Smoku, to na razie nie zgodzę się, że to najlepszy album - dla mnie one są wszystkie w pewien sposób bardzo podobne, na każdy znajdę jeden dwa numery, które BARDZO mi leżą, kolejne dwa, trzy - które są OK, reszta "może być", a zawsze jest jeden, który mnie jakoś drażni
Teraz przesłuchuję dużo Omegi i dużo MMXX i tak: podoba mi się bardziej selektywne brzmienie MMXX niż bardziej zbite brzmienie Omegi i - jak na razie - dwa ulubione fragmenty MMXX, czyli Napie dać i Opty pesy są u mnie wyżej niż cokolwiek z Omegi (jak mi się podoba ten 'acidowy" rytm "na i" w Opty pesy, na nowej płycie jest jeszcze więcej takich rytmów, super!) - jak zawsze mało na Luxach melodii, na nowej płycie jeszcze mniej niż zwykle, więc czasem nie mam o co się oprzeć ALE nie ma na Omedze żadnego utworu, który by mnie drażnił i oczywiście jestem dopiero po kilku przesłuchaniach więc jeszcze dużo może się dobrego zdarzyć, na razie, jak wspomniałem, budujący jest dla mnie walor wykonawczy, tempa i ogólna żywotność tej muzyki, ulubione numery: Przygotuj się na najlepsze, Melisa i Hydra, ale w sumie Rauchen i Ofiara też więcej niż OK. Osza-lał, Osza-lał... Dobra płyta, cieszę się na kolejne przesłuchania.
_________________ in the middle of a page in the middle of a plant I call your name
|