Dobra, teraz parę słów o płycie, już trochę sensownych odsłuchów mam za sobą, dlatego ośmielę się na trochę dłuższą wypowiedź, choć pewnie i tak będzie to krócej niż ta płyta zasługuje...
Najpierw miałem odrobinę trudność z wyłapaniem wokali, odpaliłem na starym wzmacniaczu Technics + kolumny estradowe... chyba na pierwszy odsłuch to był trochę zbytni zbytek
Część osób wspomina o schowanych wokalach. Ja przy pierwszym odsłuchu czułem całkowicie to samo, nawet miałem wrażenie, że teksty w książeczce nie pokrywają się z tym, co jest faktycznie śpiewane... Ale to był pierwszy odsłuch... Dziś nie wyobrażam sobie, aby te wokale mogły być lepiej wkomponowane, jestem w szoku, że tak to słyszałem wcześniej... Pomimo ogólnego mojego zachwytu początek płyty nie wywołał u mnie jakiejś ekstazy, ale idealnie pasuje tutaj stwierdzenie: "im dalej w las - tym więcej grzybów" .
Progres nie problem - muzycznie to dobre rozpoczęcie - ale jednak przy "Psie Darwina", "Ostatnim" czy fenomenalnym "Pozdrawiamy" już trochę mniej porywa (znów wracam do pierwszego, może drugiego odsłuchu). Gdy już się posłucha - wchodzi bardzo dobrze, a zwrotki Hansa o chwaleniu dnia przed zachodem i różnych sposobach dochodzenia do wyniku "4" dochodzą także do mojego intelektu. Na razie pierwsza zwrotka jest dla mnie zbyt przeładowana i nie łapię jej, ale może potrzeba więcej czasu.
Instrumentalnie... nie mogę się oprzeć interpretacji tego kawałka przez pryzmat akcji społecznej "me too", relacji małżeńskich, tutaj gdy śpiewa Litza - wydaje się być głosem kobiet... Oczywiście po dłuższym zastanowieniu można przenieść to na każdą relację - w pracy, w rodzinie, wśród znajomych... No i jak patrzę na moje instrumenty - i jaką je czcią otaczam - to nie do końca trafia do mnie stwierdzenie o instrumentalnym traktowaniu drugiego człowieka...
Bonędza City - kawałek od którego zaczyna się moje uwielbienie dla tej płyty... Choć może tekst jeszcze nie do końca trafił, mam wrażenie - że (właściwie można rozciągnąć to na całą płytę) ten tekst jest bardzo "Hansowy", zwłaszcza w formie narracyjnej, kreowaniu opowieści. Jakoś skojarzyło mi się to odrobinę z "Diabeł zwiał z uwięzi" 52... chodzi o formę, nie o treść... Ale ileż tam się dzieje muzycznie. Piotr Fronczewski -> g-e-n-i-a-l-n-i-e!!! Melodie!!! - to też właściwie mocny punkt tej płyty (właśnie od tego kawałka jest ich eksplozja na tey płycie). I są one zarówno w tych gitarach, perkusji (melodie perkusyjne?? czy to możliwe??), w wokalach, końcowym murmurando... No, ładnie to wszystko w całość się poskładało.
Ekoplan - ależ to przejście ładnie wchodzi, słychać tu chyba trochę Janka Borysewicza i ta przesterowana gitara na początek od Drężmaka... trochę jakby efekt Death by Audio (choć Luxy chyba nie korzystają z tych przesterów (a przecież w kontekście ekoplanu ta degradacja dźwięku mogłaby pasować
)) - tutaj tekst jest bardzo mój, co jakiś czas mam ochotę się pooszczędzać, ale po tym kawałku chcę być po stronie Luxów...ten kawałek wprowadza dosyć sporo "czystych" brzmień, ale to jakby dopiero zapowiedź tego co ma nastąpić później...
Cel... No, Litza mówi na dvd - że to chyba najprostszy kawałek Luxów... Może i tak, ale w takim razie jestem fanem prostych rzeczy... kawałek tak kompletny, nawiązujący formą do najlepszych rzeczy, które wykrzyczał w swoim życiu Litza, ale wprowadzający też nowe. Nie wiem czy tekstowo (w pewnej ogólnej formie) nie jest to Credo Litzy, czyli najważniejsze z najważniejszych rzeczy, które chce przekazać... Niesamowicie całość dopełnia Hans (co tam "dopełnia" - WYPEŁNIA!!). Te kilka wersów Hansa robią tak mocną robotę, rewanż jest w moim odczuciu w ostatnim kawałku. I znowu to tak melodyjny kawałek jest, idealne proporcje między czystymi gitarami - a przesterowanymi. Zupełnie nie dziwię się, że dla wielu słuchaczy to właśnie ten kawałek jest najlepszym na płycie... Zaryzykuję zdanie, że to może być mój ulubiony kawałek Luxtorpedy... No, ale może to jeszcze za wcześnie na takie deklaracje...
Hołd - ależ tu się ludzi zebrało... są dudziarze, jest Deep, Joszko, a nawet Jahnz... W innych okolicznościach mogłoby się rzec: trochę ich sporo, trzeba uważać, aby nie popaść w kicz... ale nie, tutaj nie ma o tym mowy... To wszystko tak pasuje, nawet lepiej niż Deep na Woodstocku... Jest to wszystko tak harmoniczne, naturalne, a do tego ten tekst o tey historii... Brawo!!!
Na czworakach - bardzo lubię, pomimo kontrowersji, musiałem trochę posłuchać co zespół ma do powiedzenia o tym kawałku, choć przecież zwykle teksty Luxów nie zamykają się w jedynej słusznej interpretacji i rozpatrywanie ich jednowymiarowo jest odrobinę krzywdzące. Mamy jednak rok 2020, a tytuł płyty również nie jest przypadkowy. Tekstowo to dla mnie kontynuacja Niezalogowanego + Make Up 52... ale jednak trochę liryzmu Kazika tam wyczuwam. Muszę jeszcze napisać o kwestii refrenu, w którym od początku słyszę {url=https://www.youtube.com/watch?v=v8jQcC3EM_o]TEN[/url] kawałek Power of Trinity. Pewnie w historii muzyki ktoś usłyszy coś innego, no ja trochę jednak słyszę to (ale ja lubię Power of Trinity i właśnie ten kawałek). Mocno Hansowy ten utwór...
Kod genetyczny DDA... Mocna rzecz... szczególnie tekstowo... ale mam co najmniej kilka kawałków Luxów, które dotykają kwestii tak trudnych, może nie dotykających bezpośrednio mnie, ale otaczających mnie z każdej strony, więc jednak dotyczących również mnie... obawiam się, że ten kawałek będę częściej pomijał niż wchodził w głębię...
MatarapatytaparataM - muzycznie kawałek, jakiego jeszcze nie było... Litza nic nie dopowiedział, wyszedł prawie akustyczny utwór. Ok, akceptuję, trochę nie pojmuję, do wszystkiego trzeba dojrzeć, czekam na to.
Opty Pesy - no i tu mam spory dylemat. Bo kawałek jest mega pod każdym względem, zaryzykuję, że to spokojnie utwór na podium z tej płyty... ale musiało minąć sporo odsłuchów, nim przestawiłem się z "Optymista - to ja! to ja! Pesymista - to ja! to ja!". Przez pewien moment czułem sporą dysproporcję pomiędzy "opty" a "pesy" w "nowej" wersji tego kawałka na rzecz tego pierwszego... No bo u mnie tak nie do końca mogę powiedzieć, że "dobrze się skończyło", choć bardzo bym chciał aby tak było. Ta pierwsza wersja była może trochę bardziej moja przez te proporcje w refrenie. Ale ok, finalna wersja ma takie miażdżące brzmienie + moc w wokalach, że naprawdę podskórnie czuję potencjał przebojowości (w jedynym, dobrym tego słowa znaczeniu).
List - ależ ten kawałek jest... FUNDAMENTALNY.... stawiam w jednym miejscu - albo przynajmniej blisko "Celu"... warto na tej płycie posłuchać tła, bo można nagle posłuchać jakie mistrzowskie rzeczy gra tam Krzyżyk - np. w zwrotce... to wszystko brzmi tak żywo i naturalnie... Znowu te czyste gitary - wyróżniające tę płytę i stanowiące o sile Luxtorpedy a.d.2020... No i tekst, który mnie pokrzepia przy każdym odsłuchu...
Sęk...po środku jedynej wsi - gdzie nie dochodzi wifi... - jakie to mi aktualnie bliskie. Piękne zakończenie płyty... Jest trochę melancholijnie, ale daleko temu do nudy... odrobinę przypomina mi kawałek 2tm2,3 z dementi (Ufaj Izraelu) - chodzi bardziej o klimat, a nie formę. Niby Luxtorpeda nie komentuje wydarzeń politycznych, społecznych - ale jednak tutaj trochę się do tego zbliżyli... Ta opowieść wyśpiewana (no właśnie: historie wyśpiewane!!! - i tu znów właściwie byłoby dobre podsumowanie płyty) przez Hansa jest wielopłaszczyznowa, ale mam do niej swój własny klucz...
A skoro już zacząłem o tekstach i kluczach... Mam wrażenie, że ta płyta jest w wielu miejscach jeszcze dla mnie tajemnicą (dobrze, że jest trochę tych wywiadów, są trochę jak światła przeciwmgielne). Muszę przyznać, że do tej pory teksty Luxów były dla mnie nieco prostsze - tzn. klucz interpretacji nie stanowił dla mnie aż takiego wyzwania. Ale to dobrze, jest progress, muszę się jeszcze pochylić nad tymi tekstami... Choć przecież zdarzało się (na poprzednich płytach), że nagle dany kawałek okazywał się czymś zupełnie innym niż by się wydawało na pierwszy rzut ucha...
Na koniec zostawiłem okładkę i dvd... pięknie to wszystko wygląda, idealnie koresponduje z zawartością... bardzo lubię wersje dvd (także tę mp3kową) - pierwszy raz - oni grają, a ja trafiam sobie wtedy te dźwięki. Czekam z niecierpliwością na opracowania gitarowe video Litzy z Satchem... (oj, miały być przecież do MyWasWyNas - ale już pewnie nikt o tym nie pamięta). Te standardowe stroje (i im podobne) bardzo dobrze wchodzą w głowę...
Ps. odłuchałem instrumentale w mp3... To co się tam wyrabia w "Cel" to jest kosmos!!!!! W refrenie "Na czworakach" jest C9? Słyszę hammonda!!! Niektóre rzeczy są nieźle schowane pod tymi wokalami!!!