Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest sob, 27 kwietnia 2024 14:55:05

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 221 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 15  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 12 lipca 2010 23:02:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
20/52
Obrazek
"My Funny Valentine" ****
1964/1965

21/52
Obrazek
"Four" & More" ***3/4
1964/1966

Dwie bliźniacze płyty koncertowe - obie nagrane 12 lutego 1964.
Honorarium zespołu poszło na propagowanie aktywnego brania udziału w wyborach. Davis poinformował o tym resztę zespołu 5 minut przed występem. Figlarz był z tego Milesa.
A sama muzyka? Poprzednie koncertówki zazwyczaj przeplatały ballady z szybkimi kawałkami. Tutaj materiał z koncertu został rozbity na dwie płyty: na "My Funny Valentine" trafiły spokojniejsze utwory, szybsze na "Four" & More". Pomysł ciekawy. Mimo swojego "poszatkowania" albumy paradoksalnie sa spójniejsze.
O ile na dotychczasowych koncertach lepiej się sprawdzał szybszy materiał to tym razem ciekawszym bliźniakiem jest "My Funny Valentine".
Szczególnie dobrze brzmi otwierający płytę utwór tytułowy. Warte wyróżnienia są też "Stella by Starlight" oraz "All Blues".
"Four" & More" prezentuje się troche mniej wyraziście. Brakuje mi żaru z poprzednich nagrań tego składu. Czyżby bez kasy weny nie starczyło?
Najfajniej wypada "Walkin'" - jeden z lepszych davisowych kawałków z tamtych czasów. Ogólnie materiał jest zagrany dobrze, ale słyszałem to już w lepszych wersjach.
Mimo wszystko ten występ wypada nieco słabiej niż "In Europe" - tak muzycznie jak i pod wzgledem jakości dźwięku.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 15 lipca 2010 00:27:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
22/52
Obrazek
"Miles in Tokyo" ****
1964/1969

Zapis krótkiego epizodu gdy w zespole na saksie grał Sam Rivers. Co ciekawe muzyk ten grywał free, a jak wiadomo Davis tego nie cierpiał. Nowy muzyk nie zagrzał długo miejsca w zespole, ale zdążył załapać się na wyjazd do Nipponu i nagrany wówczas album koncertowy.
To własnie partie Riversa są największym atutem płyty. Bo jak czesto zespół Davisa grywał free (przypomnienie dla laików: Davis nie cierpiał free :wink: )? Oczywiście to tylko chwile na całej płycie, ale te wstawki w "So What" czy "Walkin'" urzekają. A zwłaszcza wybuchowe Rivers-Williamson w środku "So What".
Wiekszość płyty to znany już repertuar i znany styl. Sa petardy i są ballady. Przypadkowemu słuchaczowi poleciłbym na początek "In Europe", ale ta płyta to (ze względu na swoją wyjątkowość) niezwykle ciekawe wydawnictwo.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 15 lipca 2010 13:40:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
...chętnie bym posłuchał

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 16 lipca 2010 07:00:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 grudnia 2009 10:47:39
Posty: 485
poprzednio jako azbest23 pisze:
"Four" & More" ***3/4

Kiedyś należała do moich ulubionych koncertówek, trzeba będzie sobie przypomnieć ...

_________________
Robert Skruszony


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 16 lipca 2010 13:12:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 12:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
poprzednio jako azbest23 pisze:
Miles in Tokyo

Bardzo fajna płyta. Mam ją w kolekcji. Napiszę wkróce kilka słów na jej temat. Niemniej jednak już teraz mogę napisać, że moja ocena pokrywa się z azbestową.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 31 lipca 2010 22:12:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 grudnia 2009 10:47:39
Posty: 485
poprzednio jako azbest23 pisze:
"My Funny Valentine" ****


poprzednio jako azbest23 pisze:
"Four" & More" ***3/4

Słuchałem ponownie po dłuuuugiej przerwie obu płyt i jakoś nie mogłem odnaleźć tego, co kiedyś tak mnie w tym materiale porywało. Postanowiłem jednak spróbować raz jeszcze, ale tym razem wrzucając do odtwarzacza płyty z boksu „Seven Steps: The Complete Columbia Recordings of Miles Davis 1963-1964”, gdzie koncert ten jest nie tylko zaprezentowany w całości, ale - co ważniejsze – została zachowana rzeczywista kolejność utworów.

A zatem, zapowiedź i na początek idzie „Atumn Leaves” - typowa rozbiegówka, każdy (poza Williamsem) dostaje swoją solówkę, jakby na rozgrzewkę, a później po kolei: So What, Stella by Starlight, Walkin, All of You, Go-Go (dłuższe z dwu, na koniec pierwszego seta). Drugi set tworzą: All Blues, My Funny Valentine, Joshua, I Thought About You, Four, Seven Steps to Heaven, There's No Greater Love i Go-Go (krótsze). Zaprogramujcie plejera na taką kolejność utworów (pierwszego numeru brak na obu płytach, ale niewiele się przez to traci) a usłyszycie zupełnie nowy koncert, usłyszycie jego wewnętrzną logikę, budowanie i rozwiązywanie napięcia, interakcje nie tylko wewnątrz utworów, ale i pomiędzy nimi, usłyszycie pomysły rozwijane z kompozycji na kompozycję. Niby muzyka ta sama, ale suma jakże inna. To koncert pełen genialnych momentów i gry na najwyższym poziomie – nowa sekcja Davisa okrzepła, nie boi się eksperymentów i wraz z liderem jest gotowa na wszystko ;) Nieco odstaje od reszty Coleman, który jest bardziej poukładany, bardziej ostrożny, ale i jemu zdarzają się chwile znakomite jak choćby w All Blues czy My Funny Valentine. W sumie ****1/2 i tylko krew mnie zalewa na tego geniusza z Columbii, który zdecydował o poszatkowaniu koncertu i wydaniu tych dwu dziwolągów. Przypomina mi to inny numer jaki wycięła Columbia wydając koncert orkiestry Ellingtona z Newport '56, kiedy to „poprawiano” materiał koncertowy dogrywając pewne partie w studio dzień później, ktoś rzucił nawet pomysł, aby Paul Gonsalves odegrał ponownie swoje słynne solo, gdyż na koncercie grał do złego mikrofonu :shock:

_________________
Robert Skruszony


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 05 sierpnia 2010 13:38:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 21:04:57
Posty: 14022
Skąd: ze wsi
robertz pisze:
i tylko krew mnie zalewa na tego geniusza z Columbii, który zdecydował o poszatkowaniu koncertu

...to często się zdarza...zwłaszcza w wydaniach boxowych ...siedzi jakiś pan...i tworzy....

Ostatnio, słuchając innych trębaczy, zadałem sobie pytanie: czy cień jaki rzucił na ten instrument Davis, jest zabójczy?

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 05 sierpnia 2010 21:38:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 grudnia 2009 10:47:39
Posty: 485
Pietruszka pisze:
zwłaszcza w wydaniach boxowych ...siedzi jakiś pan...i tworzy....

Wyjątkiem jest Michael Cuscuna przygotowane przez niego reedycje to sztuka sama w sobie.

_________________
Robert Skruszony


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 08 sierpnia 2010 18:16:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
23/52
Obrazek
"Miles in Berlin" ****1/2
1964/1965

Wyrzuconego z zespołu Riversa zastapił Wayne Shorter. Davis próbował zwerbować od dłuższego czasu, ale dopiero wtedy udała mu się ta sztuka. Był to strzał w dziesiątkę. Rivers grał ciekawei, ale jednak nie pasował do zespołu. Shorter gra z duża swobodą, nie próbując naśladować Coltrane'a (a zdarzało się to często saksofonistom pracującym z Davisem).
Jak mozna się domyślić po tytule, ten album koncertowy został nagrany w Berlinie. Słychać, że Shorter przypadł reszcie składu do gustu - nie mają najmniejszym problemów ze zgraniem się.
Repertuar standardowy, ale muzycy grają z werwą i dużym wyczuciem. Dominują dynamiczne utwory - "Milestones" czy "Walkin'" w tych wersjach wymiatają. Słabiej wypada tylko balladowy "Stella by Starlight" - być moze to dlatego zabrakło go na winylowych wersjach albumu.
Williams w znakomitej formie - sposób w jaki wygrywa rytm niemal wyłącznie na blachach to istna poezja. Shorter nie wydaje się ani trochę stremowany mimo, że mógł mieć ku temu powody.
Świetna koncertówka, choć dźwięk nie jest tak czysty jak na innych płytach z tej ery, ale to już drobiazg. Wybuchowa płyta - zaostrza apetyt na studyjne nagrania tego składu.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 08 sierpnia 2010 21:11:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 21:04:57
Posty: 14022
Skąd: ze wsi
Nie znam tej berlińskiej koncertówki. Ciekawe jak ma się do wyśmienitej z Plugged Nickel?

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 08 sierpnia 2010 21:20:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Na razie mam na tapecie "E.S.P.", "Plugged Nickel" jest następne - wtedy będę mógł powiedzieć coś więcej.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 10 sierpnia 2010 08:29:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 grudnia 2009 10:47:39
Posty: 485
Pietruszka pisze:
Nie znam tej berlińskiej koncertówki. Ciekawe jak ma się do wyśmienitej z Plugged Nickel?

Znam obie (właściwie Plugged Nickel w wersji complete), ale nie będę wybiegał przed p.j.azbest23. Zamiast tego powiem tylko, że Berlin u mnie na **** - momentami czuć, że zespół nie jest jeszcze monolitem, dociera się.

W ogóle cały ten koncertowy material z lat 1963-65 doskonale pokazuje jak zmieniała się muzyka Davisa i ciekawym byłoby prześledzenie tej ewolucji na przykładzie kilku wybranych kompozycji ...

_________________
Robert Skruszony


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 12 sierpnia 2010 23:19:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
24/52
Obrazek
"E.S.P." ****1/2
1965

Pierwsza studyjna płyta z Shorterem w składzie. Tytuł "E.S.P." (Extrasensory perception - postrzeganie pozazmysłowe) to nawiązanie. Davis twierdził, ze muzycy "czytali w swoich myślach". Prawda czy nie, graja zachwycająco. Wyrafinowana sekcja rytmiczna i pełna lekkości gra Shortera tworzą genialną całość.
Początek płyty jest naprawdę mocny: tytułowy to fantastyczny czadzior, aż buzujący od dźwięków. Całość trzyma w ryzach swoim rytmem Williams. Skomponowany przez basistę Rona Cartera "Eighty-One" to moja ulubiona część płyty. Nieprzyzwoicie wręcz bujający kawałek z cudowną grą Cartera i Williamsa.
W porównaniu z nimi reszta płyty jest "lekko rozczarowująca": jest "tylko" dobra. "Little One", "Iris" i "Mood" są zagrane w wolnych tempach i nacisk został w nich położny na klimat. Spośród nich zdecydowanie najciekawiej wypada "Mood" - stateczny, hipnotyczny rytm i dęciaki z lekkim pogłosem.
Z pozostałych: "R.J." to czadowy, ale dość szablonowy kawałek. Ciekawszy jest "Agitation". Ma luźniejszą niż reszta płyty strukturę i leciutko czuć go free.
Świetny album, ale słychać, że nie jest to szczyt możliwości grupy.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 28 sierpnia 2010 18:26:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25392
Crazy pisze:
Natomiast z żalem nie napiszę kontrrecenzji do Skeczów, bo nie mam ich o dziwo w domu i słucham tylko regularnie mniej więcej raz na rok na wakacjach na wsi... i za każdym razem mnie zachwyca, i na pewno jest to moja ulubiona płyta Milesa.


Crazy pisze:
Zapewne w sierpniu znowu posłucham i może wtedy.

Tak też się stało!
Nie mam teraz siły na recenzje, ale powiem, że posłuchałem Skeczów cztery razy, może dokładniej niż kiedykolwiek, a podobały mi się na pewno bardziej niż kiedykolwiek! Mógłbym być może przychylić się do opinii, że wszystkie utwory są wybitne! :-) Ale przede wszystkim całość robi na mnie niesamowite wrażenie, hipnotyzuje mnie. Tak jak nie przepadam za innymi kolaboracjami z Gilem Evansem, bo wydają mi się miałkie, tak tutaj te dźwięki dochodzą mi gdzieś bardzo głęboko i zabierają do innego świata. Wcale nie do Hiszpanii zresztą, ale też Hiszpania nie jest czymś, co mnie szczególnie zajmuje. To raczej kraina jakiegoś dziwnego snu... dziwnego, ale i kojącego.


Artur pisze:
Will O' The Wisp, The Pan Piper i Saeta to takie dość przeciętne miniatury

ach - one są może wszystkie do siebie podobne (nie no, Saeta jest bardzo inna ;-)), ale są wprost ... ach! :D

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 29 sierpnia 2010 18:53:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
25/52
Obrazek
"Miles Davis at Plugged Nickel, Chicago" ****1/2
1965/1976

Obrazek
"Miles Davis at Plugged Nickel, Chicago Vol.2" ***3/4
1965/1976

Na początek kilka nudnych i niestotnych lecz nieodzownych moim zdaniem informacji (jestem geekiem - co poradzę?).
Weekendowe koncerty Milesa z 22 i 23 grudnia 1965 (łącznie 7 koncertów) zostały zarejestrowane przez wytwórnię i wydane w 1976,czasach posuchy. Wyłącznie w Japonii. Dopiero w 1982 płyty wydano w Ameryce, ale za to w jednym wydaniu. Co ciekawe płyty te nie mają poza tym boksem nie mają swojego kompaktowego wydania. Za to w roku 1995 wydano zestaw "The Complete Live at the Plugged Nickel 1965" z kompletem nagrań z tych występów. Niestety obecnie niedostępny - można kupic tylko jednopłytowy wybór nagrań (nie pokrywa się z oryginalnym winylowym wydaniem).
Z grubsza rzecz biorąc płyta pierwsza to czadziory, druga to klimaty. Te pierwsze jak to u Milesa wypadają lepiej. "Walkin'" w najlepszej wersji jaką słyszałem - żywiołowa, energetyczna i kosmicznym tempo. Ale Miles na samym początku gra nieczysto :). Później są też chwile wytchnienia np. "On Green Dolphin Street", ale nawet wtedy jest energicznie i do przodu. Gra zespołu nie ma może tej finezji znanej z płyt studyjnych, ale zabawa jest wyśmienita.
Druga część to juz inna historia. Davisowi nie zawsze udaje się w nastrojowych utworach stworzyć odpowiedni klimat. W gruncie rzeczy najsłabszym elementem tych nagrań jest sam Davis. Jego gra jest tu troche sztywna - jakby nie był w formie. W utworach gdzie jego trąbka gra pierwsze skrzypce: "'Round Midnight" czy "Stella by Starlight" jest to problemem. Ale na pewno nie jest źle - "słabo jak na Milesa" to jednak poziom niedostępny dla wielu muzyków. A "All Blues" wypada naprawde fajnie, a "Yesterdays" też niczego nie brakuje.
Płyty te są niedostępne więc trudno mi je polecać, ale może teraz zostaną wznowione. Nierówny, ale naprawdę przyjemny zestaw. Dźwiękowo jest dobrze, choć słyszałem już lepsze pod tym względem koncertówki Davisa z tamtych czasów (ale gorsze też).

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 221 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 15  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 278 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group