Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 23:44:29

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 248 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 17  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 19 marca 2010 09:30:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Obrazek
Beggars Banquet (1968)
****1/2

The Rolling Stones wyszaleli się i wrócili do tego, co przyniosło im popularnosć. Do bluesrocka czy też szeroko rozumianego rocka. Żywiołowego, lekko podszytego country, w którym czuć też trochę południe Stanów Zjednoczonych - nie bez przyczyny, opierając się tylko na wrażeniach słuchowych, myślałem za młodu, że Stonesi to zespół amerykański. W rezultacie powstał album, który przez wielu krytyków - tak branżowych z pism typu, nomen omen, "Rolling Stone", jak i domorosłych kształtu Peta - uważany jest za ich najlepsze dzieło.
Rozpoczyna wręcz legendarny "Sympathy for the devil". Chyba wszyscy znają - obłąkańcza, szalona samba, wzbogacona niepokojącymi okrzykami (huhu!) i świdrującą solówką gitarową. Plus kontrowersyjny tekst - też niby wydawałoby się, że wszyscy wiedzą, ale to nieprawda, wielu ciągle twierdzi, że "sympathy" to "sympatia", a tekst jest satanistyczny. Po takim mocnym ciosie od razu nadchodzi uspokojenie w postaci "No expectations". Ciekawostką jest, że tę lekko countryfolkową balladę poznałem najpierw w wersji... Wolnej Grupy Bukowina! "Doctor doctor" bardzo mocno kojarzy się ze wspomnianym graniem z południa USA - jest harmojka, są też przyjemne wielogłosy. "Parachute woman" to zaś klasyczny dla starych Stonesów żwawy bluesik. Bardziej piosenkowy jest "Jigsaw puzzle", ale i tu czuć, że wszystko jest bluesem podszyte. "Street fighting man" wyrasta na najbardziej dynamiczny i rockowy fragment albumu, co jeszcze podkreśla tekst - zgodnie z tytułem, dość buntowniczy. "Prodigal son" i "Stray cat blues" jakoś mniej mi wpadają w ucho i za nie odjąłem pół gwiadki od idealnej oceny. Całość wieńczą szybkie "Factory girl" i narastajace, wręcz monumetnalne, "Salt of the earth". W tym ostatnim utworze mamy chórki niemal gospelowe i przyspieszajacą pod koniec partię fortepianiu. Szkoda tylko, że ten udany utwór - i tym samym cała znakomita płyta - kończy się trochę njijako, przez wyciszenie.

Przy okazji: To już właściwie koniec różnic między wersjami albumowymi lub utworów singlowych spoza płyt. Ale nie można w badaniu twórczości Stonesów pominąć wszak znakomitego "Jumping Jack Flash". To najbardziej popularne oblicze zespołu w pigułce, powrót do czasów "Satisfaction", gdy utwory napędzane były przez dynamiczny riff gitarowy, a Jagger śpiewał mocno i butnie. Nastrojowe "Child of the Moon" zaś jest jakby ostatnim akordem psychodelicznego okresu. A to między innymi za sprawą leniwego, rozciągniętego wokalu i dźwięków organów Hammonda (jak sądzę).

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 23 marca 2010 08:26:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Obrazek
Let It Bleed (1969)
****1/2

Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Stonesi byli jak... jak... o, jak Matti Hautamaeki w swoich dobrych latach. Fin, gdy złapał formę, to zwykle wygrywał 4-5 konkursów z rzędu. I tak samo było z Jaggerem, Richardsem i spółką - "Let it bleed" kontynuuje serię kilku znakomitych kolejnych płyt.
Ta płyta jest jeszcze bardziej tradycyjna niż "Bankiet". Niemal wszystko jest tu zakorzenione w bluesie (nie ma niespodzianek typu "Sympathy for the devil") i wspominanym przeze mnie do znudzenia południu USA. Za to urozmaiceń instrumentalnych, gości i ich nieco mniej standardowych dla rocka instrumentów jest jeszcze więcej.
"Gimme shelter" chociaż zaczyna się chórkiem niemal soulowym, jest całkiem mocnym rockowym utworem, acz parasoulowe (paragospelowe) chórki w refrenie nie odpuszczają. Tekst jest jedną z poważniejszych wypowiedzi Stonesów tamtych czasów i w skrócie opowiada o nieszczęściach i problemach ówczesnego, a i współczesnego świata - wojnach, biedzie itp. Wielu innych wykonawców bardzo chętnie brało ów kawałek na swój warsztat, najsłynniejszą wersję nagrali chyba The Sisters Of Mercy.
A potem się zaczyna. "Love in vain" to pierwszy leniwy bluesowo-amerykański numer, a uroku dodaje mu solówka na mandolinie. "Country honk" to już w ogóle jakaś westernowa knajpa. Nie znam się na podgatunkach tego typu grania, nie wiem, czy to country, honk czy inny bluegrass, ale brzmi to jak modelowe klezmerstwo wysokich lotów, a gdy wchodzi partia skrzypiec, to już w ogóle mam przed oczami kreskówki z Yosemite Samem. Aha - nie będzie już działu "Przy okazji", ale wspomnieć należy, że "Country Honk" to inna wersja wydanego na singlu utworu "Honky Tonk Woman". Mało nam skrzypiec i mandoliny? Proszę bardzo - w "Live with me" mamy saksofon i gitarę slide, a w utworze tytułowym (i nie tylko w nim) fortepian, który czuwa nad tą bardzo udaną piosenką, ze szczególnie wpadającym w pamięć początkiem. Well, we all need someone, we can lean on!
Potem następuje "Midnight rambler", właściwie centralny punkt płyty. Długi, rozimprowizowany, z harmonijką, opowiadający historię seryjnego zabójcy kobiet. Bluesowy "You got the silver", z Richardsem jako głównym wokalistą, wprowadza potrzebne uspokojenie. Ale tylko na chwilę, bo "Monkey man" to najbardziej żywiołowy fragment albumu.
Wreszcie finał. Wiadomo - niemal hymn. Gospelowe chórki, wolny początek, niemal ballada akustyczna, która stopniowa narasta. I nośny, chóralny refren, z prostym i banalnym, ale prawdziwym przesłaniem. "You can't always get what you want".

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 23 marca 2010 08:56:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Super!! Chyba muszę zabrać się za ten zespół, choć wyrywkowo jest mi już znany (Beggars, Sticky, Exile). Ciekawe, czy nagrali coś lepszego niż drugi i trzeci wymieniony przeze mnie tytuł.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 23 marca 2010 08:58:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Jeśli o mnie chodzi - najbardziej (oprócz singli z połowy lat sześćdziesiątych) lubię okres od Buttons do Sticky, Exile już dużo mniej. Z późniejszych płyt (bo trochę minie czasu zanim tam dojdę) polecam najbardziej "Steel Wheels".

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 23 marca 2010 09:08:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Peregrin Took pisze:
bo trochę minie czasu zanim tam dojdę

Wiem, że to mało istotne, ale ciekawi mnie ile zajmie Ci przekopanie się przez wszystko?

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 23 marca 2010 09:10:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Staram się zwolnić do jednego opisu dziennie (w dzień roboczy), względnie jednego na dwa dni (bo osłuchane już wszystko mam, nie muszę niczego szukać). Płyt naliczyłem 23, a opisałem na razie 8. Więc nawet jak będzie jeden czy drugi poślizg, to góra miesiąc.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 23 marca 2010 14:59:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 13:09:14
Posty: 4694
Peregrin Took pisze:
Let It Bleed (1969)

super płyta, mam na winylu i to (tak się dziwnie złożyło) w wersji wydanej w Izraelu :D

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 24 marca 2010 08:51:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Obrazek
Sticky Fingers (1971)
*****

Gdybym kiedyś miał dom z ogródkiem i w moim ogródku nagle wylądowałby kosmita i powiedział: "Hej, koleś, daj mi jedną płytkę, żebym zrozumiał ten cały wasz rock. Tylko jeden album. Nie największe dokonanie, nie dzieło najbardziej wzruszające czy przejmujące. Nie za mocne, nie za słabe, taką esencję prawdziwego rocka w pigułce, żebym skumał, o co w tym wszystkim chodzi." - dostałby ode mnie "Sticky Fingers".
Bo w tej płycie jest faktycznie wszystko, co kojarzy mi się z prawdziwym, wręcz archetypicznym rockiem. Świetne kompozycje, nienaganne wykonanie, chwytliwe riffy i melodie, znakomita współpraca całego zespołu, subtelne dodatki i mały rozrzut stylistyczny, ukazujący korzenie rocka.
Bo jeśli na przykład chcemy dynamicznego, riffowego numeru - mamy na otwarcie albumu "Brown sugar". Potrzebujemy bluesowej ballady z efektowną partią gitary - bierzemy "Sway" albo "I got the blues" z solem na organach. Wolelibyśmy mimo wszystko balladę bardziej delikatną, półakustyczną, o której można by nawet powiedzieć "cudowna"? To posłuchajmy "Wild horses" i zachwyćmy się. Upieramy się na przekór przy bluesie, takim najbardziej klasycznym? Oto przeróbka "You gotta move", gdzie Jagger śpiewa lekko groteskowo, na granicy parodii. Coś bardziej rockowego, ale, dajmy na to, niech tam będzie sekcja dęta? W pogotowiu czeka "Bitch". Ale, ale - powie ktoś - rock nie wziął się tylko z bluesa! Gdzie źródła country i folkowe? Jak to gdzie? - odpowiadamy - w ""Dead flowers"! Utwór ten na dodatek ma tak melodyjny refren, że od pierwszego przesłuchania zostaje w pamięci. A jeśli ktoś chce nieco bardziej rozbudowanych form - zadowoli się "Sister morphine" i "Can't you hear me knockin'". Pierwszy utwór z tej parki to spokojniejszy półakustyczny, mniej bluesowy początek i przyspieszenie od połowy, w drugim dzieje się jeszcze więcej - bo najpierw klasyczny blues z dziarskim riffem, a potem długie swobodne improwizacje, które raz zahaczają bardziej o jazzrock, innym razem zgoła o hard rock. A wyznawcy szkoły, że płyta powinna kończyć się spokojniej, może nawet z dodatkiem instrumentów smyczkowych, dostaną na finał "Moonlight mile".
Tak jak napisałem, nie jest to najwybitniejsze dokonanie rocka. Nawet się zastanawiałem czy nie poprzestać na czterech gwiazdkach i połówce, ale doszedłem do wniosku, że którejś płycie Stonesów powinienem jednak przyznać najwyższą ocenę, więc najlepiej chyba tej. Rock w miniaturze. Wszystko za co kochamy tę muzykę.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 24 marca 2010 22:24:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Z całym szacunkiem, Pippin, dla Twoich postów, o których nie mogę wiele powiedzieć, bo słabo to wszystko znam... ale nie wiem, czy zachęciłbyś tego kosmitę, dając mu Stonesów. Mnie byś nie zachęcił ;-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 25 marca 2010 12:34:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
No, jeśli nie zainteresowałbyś się rockiem po wysłuchaniu "Brown Sugar", to nie pogadamy. Na szczęście moi kosmici mają lepszy gust. :evil:

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 22 kwietnia 2010 10:40:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Obrazek
Exile On Main St. (1972)
***1/2

Ten album, jak chyba żaden inny w dorobku Stonesów, ma spore grupy zarówno zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników. Przy czym przeważają ci pierwsi - różnego rodzaju przewodniki płytowe, wkładki w "Tylko Rockach" itp. zwykle dają minimum cztery gwiazdki, a nierzadko pięć. Bez specjalnej przykrości staję po drugiej stronie umownej barykady.
Bo cóż to jest za album? W skrócie - powrót do źródeł. Chłopaki grają mniej więcej to, co ich kręciło i co im przysporzyło sławy na początku kariery. Czyli rock and roll, blues, soul i country. Może jestem już zmęczony tymi klimatami po pierwszych albumach, może płyta jest za długa (osiemnaście utworów!), przez co sprawia wrażenie chaotycznej, natłok tu jest tego wszystkiego. Znów rządzą solówki nie gitarowe, tylko harmonijkowe i saksofonowe, bardzo często natykamy się na soulowe chórki... A co najgorsze - nie ma wybitnych kompozycji. Słucha się tego przyjemnie, ale co zostaje w głowie na dłużej?
Przecież nie dwa pierwsze utwory, gdzie zawartość sekcji dętej przyprawia o ból głowy. Przecież nie "Shake your hips", które brzmi jak jakieś taneczne boogie (jeszcze konkretniejsze boogie, a konkretnie "Casino Boogie" pojawi się i tak za chwilę). "I just want to see his face" też zupełnie nie (chociaż dobry bas!). Może spokojniejsze "Tumbling dice", gdyby wyciąć z niego koszmarkowate chórki (Baaaabyyyy)? Może "Sweet Virginia", które brzmi najciekawiej z utworów przywodzących na myśl południowe stany USA? Może pobrzmiewające bluesem "Loving Cup", z mocną perkusją w refrenie (tyle że znowu dęciaki i chórki nie odpuszczają)? Na pewno "Happy" - pod względem gry gitary jest to utwór najbardziej w stylu tego, co Stonesi grali przez poprzednie kilka lat.
Słuchałem tej płyty wiele razy, nigdy nie znalazłem do niej przysłowiowego klucza. I raczej już się nie przekonam.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 22 kwietnia 2010 12:28:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Obrazek
Goats Head Soup (1973)
***1/2

Powszechna opinia o tym albumie jest zwykle jedna. To "ta płyta, na której jest "Angie"". Cóż, dużo w tym prawdy - i mimo, że jest to oczywiście zdanie dla całego albumu nieco krzywdzące, to nie da się ukryć że wspomniana ballada lśni jak piękny brylant pośród całego dorobku Stonesów, a co dopiero na tle tej płyty. Ale poza "Angie" (każdy chyba zna, co tu opisywać, klasyk) jest mimo wszystko dośc przyjemnie. Słychać trochę ech "Exile", ale album jest krótszy i bardziej zwarty. Rozpoczyna go "Dancing With Mr. D", które bez wahania okrzykuję utworem numer 2 na płycie. To prawie disco (w rozumieniu lat siedemdziesiątych, a nie dzisiejszej łupanki), takie murzyńskie, coś jak Chic albo ja wiem... O, pamiętacie "Another one bites the dust" Queen? To jest numer właśnie z tej parafii. A dodatkowo w tle wyraźnie słychać, że wróciła do łask gitara.
Co nie znaczy, że w kąt poszły klimaty soulowe i instrumenty dęte - przykładem choćby "Heartbreaker", czy "Hide your love", też wyraźnie w starym stylu. Ładną balladą, choć nieco przydługą, jest "Coming down again", fajnie płynie "100 years ago", a nudnawe fragmenty wynagradza nam żywiołowy "Star star", zaserwowany na koniec. Wcale nie jest tak trudno polubić ten album.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 23 kwietnia 2010 08:31:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Peregrin Took pisze:
Exile On Main St. (1972)

Ale świetna okładka!
Pamiętam, że przekopywałem się przez ten album i bardzo mi się podobał. Czyżbym sugerował się czyimiś recenzjami? :wink: No nic, trzeba ponownie zrewidować temat.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 23 kwietnia 2010 12:54:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Obrazek
It's Only Rock 'n' Roll (1974)
***

Przyzwoity album, zdecydowanie bardziej rockowy od dwóch poprzednich. Mimo wszystko pamięta się z niego praktycznie trzy utwory - glamowaty numer tytułowy, refleksyjny (chyba pierwszy raz Stonesi biorą się za takie tematy jak przemijanie i śmierć) długi "Time waits for no one", okraszony znakomitą (i też długą) solówką gitarową oraz rozbudowany "Fingerprint file". Może jeszcze szybki "Dance little sister" (który to utwór nie jest taki zły, jak sugerowałby tytuł) i dla odmiany spokojniejszy "If you really want to be my friend".


Obrazek
Metamorphosis (1975)
*

Wątpliwej jakości odrzuty z przeszłości, inne, surowsze wersje niektórych starych utworów. Generalnie lepiej trzymać się z daleka.


Obrazek
Black And Blue (1976)
**1/2

Pierwszy album z Ronniem Woodem, który zastąpił Micka Taylora w roli drugiego gitarzysty. Album dziwny. Dlaczego? Bo Stonesi grają disco. Takie murzyńskie, co to prosto z soulu wyszło. Otwierający płytę "Hot stuff" idzie jeszcze spokojnie znieść jako ciekawostkę, ale im dalej, tym jest gorzej. "Hand of fate" wchodzi dużo lepiej - jest bardziej rockowe, ma solóweczkę, ale w środku też dzieją się dziwne, jak na rockową stylistykę, rzeczy. "Cherry oh baby" już załamuje zupełnie. Reggae'owy koszmar z Jaggerem zawodzącym "łojojojoj" niczym późny Malejonek. Chwilowe uspokojenie przynosi "Memory motel", zwykła ballada, nawet sympatyczna, tylko po co trwa ponad siedem minut? A, po te falsetowe chórki w połowie? To dziękuję, postoję. Tytuł "Hey negrita" mówi sam za siebie - istny przebój z murzyńskiej dyskoteki. "Melody" to lekka knajpiana, trochę klezmerska, ballada, ale znowu dochodzi niemiła niespodzianka, w postaci jakichś pisków, mających chyba być urozmaiceniem partii wokalnej. "Fool to cry" jest kolejnym nibysoulowym utworem, a chłopaki (panowie już chyba) nierzadko śpiewają w nim jakimiś absurdalnymi falsetami. O "Crazy mama" mogę zaś powiedzieć tylko jedno - że to kolejny dowód na to, iż Stonesi woleli raczej kończyć płyty kawałkami szybszymi niż wolniejszymi.
To chyba nie jest taka zła płyta, jak wynika z powyższych zdań. Tylko że kompletnie nie w mojej stylistyce. No nic, za dwa lata będzie dużo lepiej.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 26 kwietnia 2010 09:56:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Obrazek
Some Girls (1978)
****

Wreszcie! Wreszcie dobra rockowa płyta po okresie zawirowań (niestety już za chwilę okaże się, że okres zawirowań wcale się nie skończył). Zwykle słyszy się o tym albumie, że potrafi połączyć style (i fanów stylów) disco i punk. Spora to przesada, punka nie ma prawie wcale, disco zostało może w otwierającym album "Miss you". Ten utwór to chyba podstawowe na "Some girls" echo poprzednich albumów - ale nawet zgrabne toto i przyjemne. Jako drugi wchodzi "When the whip comes down" i obawy pryskają, można wreszcie odetchnąć z ulgą - porządny rockowy numer, oparty na mocnym riffie gitary, czyli to, co u Stonesów lubię najbardziej. Podobnie można napisać o "Lies", "Respectable", a nawet wolniejszym "Imagination". Spokojniejsze utwory też warte są pochwały - zarówno relaksujący "Far away eyes", duży przebój "Beast of burden", jak i niejednoznaczny stylistycznie, intrygujący numer tytułowy.

Obrazek
Emotional Rescue (1980)
**

Oj mizeria mizeria... - powiedziałby na pewno stary Kiemlicz. Stonesi totalnie zagubieni i nawet ciężko stwierdzić, czy starają się reagować na aktualne mody, co można było, jako swego rodzaju okoliczność łagodzącą, zauważać na porzednich kilku płytach. Niby grają rocka, ale przekonują zarazem, że nie wystarczy zagrać rocka, by zdobyć pochwały i dobre opinie - takie "Summer romance", "Let me go" czy "Indian Summer" są po prostu nijakie. Zabrakło dobrych kompozycji. Zamiast nich otrzymujemy taki na przykład "Dance", który niestety straszy nie tylko tytułem, ale i, że się tak wyrażę, zawartością. To ja już od tych pseudorockowego kręcenia się w kółko wolę chyba reggaeowate "Send it to me". Najlepszą odsłoną dynamicznej części płyty jest "Where the boys go", "Down in the hole" to dość kwadratowa ballada, a największą ironią jest tu fakt, że najbardziej z całej płyty wpada w ucho piosenka tytułowa - rytmiczne disco, w którym Jagger cały czas śpiewa falsetem.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 248 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 17  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 50 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group