Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 19:12:15

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 8 ] 
Autor Wiadomość
PostWysłany: ndz, 01 listopada 2009 15:21:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
Obrazek

The Hollies mają jakieś tam miejsce w historii muzyki pop, ale trochę sami skazali się na drugorzędną rolę – wiecznie spóźnieni stylistycznie, skupieni na potrzebach rynku, w swoim własnym obrębie kasujący niewczesne przejawy wolności artystycznej, za późno skupiający się na albumach a nie na singlach i przede wszystkim – niedostatecznie szanujący własny warsztat kompozytorski. Zawsze byli krok do tyłu za awangardą i zawsze byli tylko zespołem pop z przypadkową domieszką rocka czy pyschodelii, gdy akurat była na topie. Wybierali raczej doczesność zamiast wieczności, zatem skazali się na powolne zapomnienie. Na szczęście pozostawili trochę muzyki – czasem naprawdę pięknej, choć z sekądhędu, najczęściej tylko i aż po prostu bardzo przyjemnej. Mieli świetnego wokalistę Allana Clarke’a – śpiewał bardzo gardłem i w latach 90-tych stracił głos, ale w latach świetności czyli do 1969, miał głos dźwięczny jak dzwon, mieli świetne trójgłosy (z dominującym tenorkiem Grahama Nasha) i niezłego gitarzystę Tony’ego Hicksa, który później zatrzymał się w rozwoju (na początku świetnie wykraczał poza obowiązujące kanony Merseybeatu grając jakoś tak w poprzek, a potem zdrewniał). I na koncertach dużo ognia – tak było wtedy z tymi wszystkimi zespolikami szeździesiony, jak nie lecieli z playbacku, to chcąc nie chcąc musieli zmienić się ze studyjnego popiku w dosyć rock. No i co ciekawe, gdy był w zespole Nash to dosyć luzacko poczynali sobie na scenie, co widać na tym video z koncertu w Chorwacji z 1968. Perkusista Bobby Elliot też potrafił szczelić niecodzienny podział, ale biedaczek szybko wyłysiał i jego koszmarne peruki z lat 70-tych (w 60-tych nosił czapkie i w lecie) są i dziś żywo komentowane na forach.

THE HOLLIES AT ABBEY ROAD
(1963-66)*** i 3/4
(1966-70)**** i ¼

best songs: Don’t Run and Hide oraz sam nie wiem, może Gasoline Alley Bred

Obrazek

Jeśli chodzi o The Hollies to pamięta się i ceni przede wszystkim single (choć ja znalazłem największe perełki gdzie indziej). Te dwa albumy (zbiór singli i czwórek) są zatem najlepszą wyliczanką ich najlepszych stron, przede wszystkim umiejętności sprytnego skompensowania melodii, harmonii i ognia na obszarze dwuipóminutowej piosenki. Z pierszej, czarno-białej części, I’m Alive to szeżdziesiona posągowa (utrzucia i pląsy), Look Through Any Window to szeżdziesiona zaangażowana (tym razem w ruch na autostradzie i drogach pobocznych), ale bywa i szeżdziesiona lekko nawet... oh no, eksperymentalna? (Nobody orasso Lonely fikają w dziwnych kierunkach). Starsze utwory wyraźnie słabsze i na nerwy działa ta wszechobecna harmonijka. Na drugiej płytce dużo więcej kolorów we włosach, kijanki i chmurki, Król Antymidas zmieniający wszystko w pył i młodziutka Eloiza uwikłana w ramiona jakiegoś starucha, uczennica z paskiem wykorzystana przez studenta-penera, banjo i słoneczko, nawet Elton Drzon gra. Po odejściu Nasha jeszcze ostatnie podrygi (Gasoline Alley miszcz), ale ‘Cos You Like To Love Me wskazuje na wyczerpanie formuły i wyczerpanowie lukru. Niestety taki właśnie eurowizyjny numer He Ain't Heavy, He's My Brother jest bardzo dobrze pamiętany w Anglii - ostatnio był w pierwszej trójce brytyjskich singli wszechczasów obok Hey Jude i chyba Satisfaction, oł je.

STAY WITH THE HOLLIES (1964)
IN THE HOLLIES’ STYLE (1964)

ObrazekObrazek

Znam po łebkach zatem bez gwiazdek. Na pierwszym z nich jedna własna kompozycja, na drugim kilka, dla nich można sięgnąć po tę płytę (jest wydanie 2 w 1) jak się ma wszystkie inne, no bo po co komu covery z 1964. Warsztatowo nieźli, ale słychać że te pierwsze longi to na odwal pykali.


HOLLIES (1965) *** i 1/4
WOULD YOU BELIEVE (1966) *** i 3/4

Best songs: So Lonely oraz Oriental Sadness

ObrazekObrazek

Już na pierwszym z tych albumów słuchać pewnego rodzaju wyrafinowanie we własnych kompozycjach – So Lonely zawadza o klimaty gotyckie - ale głównie mamy tu solidne poprockowe granie z chrupkimi i lustrzanymi treblującymi gitarami jak z Beatles For Sale (You Must Believe i Put Yourself In My Place jakby żywcem wyjęte z tamtej płyty). Very Last Day to dość żywiołowy Merseybeat-gospel (dziwnie słucha się o królu Dawidzie w takiej scenerii) a w Too Many People (świetna harmonia) upadają jakieś sprzęty pod koniec. Na Łudźu niby dalszy rozwój, ale zdecydowanie za mały jak na przepaść między 1965 i 1966, chyba tutaj właśnie przegrali walkę z czołem peletonu, bo Beatlesi, Stonsi i Kinks potrafili wypracować własne style a Hollies tylko kukali na nich i potem to pieczołowicie odtwarzali po swojemu. Zostają świetne piosenki: I’ve Got a Way Of My Own, Hard Hard Year (jakie solo! na pewno jakiś sesyjniak przyszed), Oriental Sadness. Obydwa albumy są jednak bardzo zaśmiecone przez rock’n’rollowe kowery – no sory, ale w 1966 jeszcze grać Sweet Little Sixteen? Cała reszta to już dawno zrecyklowaa. Co gorsza, mamy też tu pierwsze oznaki jakiegoś fatalnego smaku – Fifi The Flea to okropna opowieść klasy D o miłości w cyrku, otwarty grób tancerki i kładący się w nim klaun, powinno być karalne. Cover Simona i Garfunkela (o, jaki? Odpowiedź -> priv) przedobrzony.


FOR CERTAIN BECAUSE (1966) *** i ½

Best song: Crusader

Obrazek

Mówią że to najlepsza ich płyta, ale dla mnie trochę nietrafiona. Super że chcieli odświeżyć styl (lata dwudzieste, latino), ale poszli w tym tak daleko że miejscami zatracili tę swoistość harmoniczną (to co na okładce nazwaly „the Hollies idiom”). Crusader fajny bo mimo procesji z pudełek od zapałek wciąż słychać te trójgłosy – a najlepiej jak nie kombinują za bardzo z gatunkami tylko poszerzają swój bazowy hm, powerpop (np. o efekty produkcyjne) – Pay Your Back With Interest wyśmienity.


EVOLUTION (1967) **** i 1/2
Best song: Rain On My Window

Obrazek

Ten album wydaje mi się ich najlepszym, bo zachowali to co mieli najlepszego i włożyli to do psychodelicznej pralki. Czasem się nie udało, bo za dużo efektu na wokal (Lullaby To Tim), ale ważne że skupili się na walce z ornamentami a nie z gatunkami, bo gdy zabierali się za to ostatnie (Ye Olde Toffee Shoppe) to wychodziło nic. A tak to tutaj jakieś solo trąbki, tam wiolonczeli, tu syczy fazer, ówdzie kicha oscylator, nie jest nudno. Ale ale, numer Have You Ever Loved Somebody to lepiej The Searchers zrobili.



BUTTERFLY (1967)**** i ¼
Best song: Elevated Observations

Obrazek

Na tym albumie znajdują się moje dwie ulubione piosenki The Hollies: Elevated Observations na szczycie wzgórza (są tu niestety wątki narkotyczne („jump up here”), ale łaskawie przyzwolili na wejście tradycyjne („climb up here”)) z dalekim widokiem na an(g)ielskie doliny i kulminacyjnym zaśpiewem „ego is dead” zwielokrotnionym puchowymi harmoniami oraz Charlie And Fred o zbieraczu szmat (najlepszy wokal Clarke’a ever). Niestety z resztą bywa różnie, bywa oddalony psycho-pop a la Evolution (Maker z sitarem i bąbelkami), ale niektóre piosenki grzęzną w przebumbanych orkiestracjach.


HOLLIES SING DYLAN (1968)
Best song: Just Like a Woman

Obrazek

Nie znam w całości, ale bywa bardzo różnie. Blowin’ In the Wind, na przykład dokłądnie jak w teledysku: muzyka na statku. Bardzo smutne. Graham Nash odszedł w czasie pracy nad tą płytą, rozczarowany chłodnym przyjęciem przez publikę i sam zespół ambitnego singla King Midas In Reverse oraz tym, że wolą nagrywać piosenki Dylana a nie swoje. Miał rację, ale mimo wszystko szkoda, bo wolę go w Hollies bardziej niż w Crosby Stills i Nash. Na jego miejsce przyszedł niemrawy Terry Sylvester z the Swinging Blue Jeans, niby podobnie wysoki głos, ale jakby bez tego ognia.


HOLLIES SING HOLLIES (1969) ****
CONFESSIONS OF A MIND (1970) ***
*
Best songs: Please Let Me Please i Confessions Of a Mind

ObrazekObrazek

Niby po dawnemu, ale słychać że coś ich ciągnie w dół. Słabnie głos Allana, Tony Hicks niby eksperymentuje, ale z umiarem, panowie, z umiarem. Sylvester raczej czereszewski niż bogdanochmielnicki. Są kwiatki (Soldiers Dilemma), ale jest ich coraz mniej, a nawet one same bledsze, chudzieńkie, na koklusz zapadające. Muszę wspomnieć o nuerze Why Didn’t You Believe – niby fajnie że taki zespół w takim czasie na modłę chrześcijańską, a nie hinduistyczną, ale ten tekst taki nieudolny... Za to „please answer my question, why do I have to go to war” super, bo to pacyfizm niepolityczny a szczery – nie chcę na wojnę, bo mi się nie chce. Niestety jednak wątki socjologiczne w tekstach raczej zespołowi na dobre nie wychodzą. Pozostaje solidny songwriting, ale trochę bez błysku.


Nie znam płyty Distant Light z 1971, podobno to ostatni klasyczny album Hollies. Potem był epizod ze szweckim blondasem na wokalu, a dalej kolejne warstwy lukru. Ich przeróbka springstinoskiego Sandy to, aż wstyd pisać, istne Smokie. Z lat siedemdziesiątych mogę polecić tylko trzy niestety hiciki: rozbuchany The Air That I Breathe (na progresji akordowej zwrotki tego utwa Radiohead zbudowali Creep i nawet zacytowali melodię w środku - she's running out again...), Long Cool Woman In Coś Tam (właściwie solowy numer Clarke’a, zupełnie jak Creedence Clearwater Revival) oraz Say It Ain’t So Jo. W latach 80-tych były reuniony w opłakanym stanie a około 2000 poraziła mnie wiadomość, że na wokalu zamiast Clarke’a występuje Carl Wayne z The Move (gdyby to było w latach 60-tych to dla mnie prawie jakby Lennon zamienił się głosami z McCartneyem zmiana). Niestety Wayne zmarł, a teraz w zespole grają tylko gitarzysta i perkusista z oryginalnego składu + zdaje się dziesiąty klawiszowiec Clannad po kisielu. Jest nowa płyta a na niej żadnej autorskiej piosenki, nawet nie zaglądałem na jutup jakie to jest.

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 02 listopada 2009 04:08:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
żadnej płyty nie słyszałem, piosenek kilka na krzyż, głównie przez Gera i u Gera. Kojarzy mi się ten zespół z Karoliną głównie :-)
Bo niby Very last Day, ale zapominam zawsze czy to Hollies czy inny ktoś, to przecież Soundropsów kawałek jest!
I ostatnio sporo musiałem wysłuchać tego

Gero pisze:
Elevated Observations na szczycie wzgórza (...) z kulminacyjnym zaśpiewem „ego is dead”

który myślałem, że jest martwym orłem... no ale to mi się niestety nie podobało.

Tym niemniej bardzo podoba mi się, jak Geroś opisał zespół w pigułce w pierwszym akapicie posta. Pewnie sporo z tego zapamiętam, bo to nie tylko zespół, ale i jego miejsce w całym kontekście jego czasów.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 02 listopada 2009 11:34:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
A ja chyba znam tylko utwór który dał tytuł wątkowi, ale z jakiejś przeróbki. Kto to mógł grać w latach dziewięćdziesiątych?

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 02 listopada 2009 12:05:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
pewnie Ci się kojarzy z Creep :)

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 02 listopada 2009 12:08:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Nie nie, pamiętam ten tekst, który jest w tytule wątku.
Sprawdziłem w archiwum listy Trójki i już wiem - Simply Red. :)
Chyba że to przypadkowa zbieżność.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 02 listopada 2009 12:47:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
a pamiętam, zbieżność nieprzypadkowa, tylko ja tego zespołu bardzo nie lubię i zupełnie wyrzuciłem tę wersję z pamięci (Simply Red byłoby dobrym przykładem na pop pop)

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 02 listopada 2009 18:13:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
o, a ja ten zespół bardzo lubię, za to tej piosenki w ich wykonaniu w ogóle nie kojarzę?

za to kojarzę ja owszem z innego wykonania i to bardzo dobrze - śpiewał ją Jose Feliciano. Patetycznie na maksa :-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 06 lutego 2010 21:54:16 
Strasznie brakowało mi tego wątku w ocenarium a jak przyszło co do czego okazuje się, że nie mam za bardzo jak się wypowiedzieć. Głównie dlatego, że albumy mam dwa - Butterfly i For Certain Because. Pierwsza zdecydowanie lepsza choć trudno mi dać gwiazdki. Obok perełek (Butterfly, Elevated Observations - które nawiasem mówiąc Soundrops jeszcze lepiej zagrali, są takie rzeczy, że trzeba ruszyć tyłek i nacisnąć skip).

The Hollies to zespół wybitnie piosenkowy, chyba nawet bardziej niż beatlesi. Obiektywnie zakrawa to na herezję, ale nie wiem czy nie są dla mnie też od nich ważniejsi ;) czasem miewam zresztą wrażenie, być może niesłuszne, że są to właśnie najśliczniejsi beatlesi w - z braku lepszego określenia - ogładzonym wydaniu, pozbawieni tej szorstkości, która często mi w muzyce przeszkadza. czyli innymi słowy swoista kompilacja beatlesów i moody blues. czegóż chcieć więcej :)
Od dłuższego już czasu nie mam ochoty na żadną muzykę oprócz ładnej a w tej Hollies coby nie mówić, są mistrzami. Popełniłam jednak poważny błąd - cierpiąc na podobne upośledzenie jak Crazy co do wsłuchiwania się w teksty - zrobiłam to z Soldiers Song, piosenką, która przez pewien czas była numerem jeden. czasem jednak lepiej żyć w nieświadomości :?

mimo wszystko to jedno z najważniejszych odkryć muzycznych w moim życiu - jakkolwiek śmiesznie i patetycznie to brzmi w tym kontekście :)
bardzo fajnie gra mi teraz z emocjami i tym co się dzieje wokół.


Na górę
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 8 ] 

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 55 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group