Jestem z roku na rok zdumiony głosem tej pani. Nie zachwyciłem się nią od razu, od pierwszej płyty. Zachwyt przyszedł na studiach i już zostało - i co lepsze rozwija się dalej ( choć jeszcze Jopkowej daleko moim zdaniem do Hanny Banszak). Moja Mama słuchała kiedyś namiętnie Banaszak i Zauchy - ci artyści pozwolili mi się w pewien sposób ukształtować i sprawić, że Jopek stała mi się bliska. Jej twórczość, co mi bardzo odpowiada bardzo często zahacza o twórczość ludową i pokrewną (ostatnio bardzo się wzruszyłem, gdy na koncercie usłyszałem "O mój rozmarynie" w wersji minimalistycznej z Napiórkowskim). Jopkowa nie stroni też od różnych eksperymentów muzycznych. Dla mnie jest to jedna z większych osobowości muzycznych, którą spokojnie możemy się pochwalić za granicą.
W jednym z wywiadów określiła się jako wokalistka nie śpiewająca czy nie grająca jazzu
Sprawa jest dyskusyjna.
Na początku pokuszę się o recenzję najlepszej płyty z repertuaru AMJ: Bosa ***** (gwoli ścisłości uznaję gwiazdkowanie od 1-5)
Jest tu wrażliwość chopinowska w damskiej wersji, jest piękno głosu, który ciągle się rozwija. Największym atutem tej płyty jest, że była pono nagrywana na setkę. Otwiera ją jeden z najlepszych utworów w polskiej muzyce "Bukowina 1" - jest to dosłowny klimat lasu, który noszę z wypraw na grzyby na wsi u babci. Mowa drzew, Możdżer, który czaruje (tu jakoś potrafię go ogarnąć, ale nie często mi się to zdarza) - utwór zaczyna się jakby burzą czy piorunami, które opadają i z ciszy wyłania się, powoli, porządek lasu. Genialna gra kontrabasu, uwielbiam ten instrument (zwłaszcza w połączeniu z trąbką, perkusją czy fortepianem). "Rosną skrzydła świętym bukom". Po zwrotce Możdżer zaczyna się rozkręcać, do głosu dochodzą talerze Cezarego Konrada - poezja. Potem Możdćer zaczyna nieco przyspieszać, skracać dźwięki. Jakby słońce chciało dotrzeć w każdy zakątek bukowiny i nagle znowu zwalnia. W drugiej zwrotce odzywa się kilkakrotnie struna gitary. Utwór jakby gaśnie delikatnym wzdychaniem.
Po "Bukowinie 1" mamy "Nim słońce wstanie" jakby chór świtezianek budzi z zamyślenia. W tle pięknie brzmią chórki i saksofon Henryka Miśkiewicza. Przypomina o sobie znowu, ale delikatnie M<arek Napiórkowski. Następnie mamy jego wspólny popis z Henrykiem Miśkiewiczem w "Jeżeli chcesz". Tęsknota, czekanie na cud "o jeden dzień dłużej". Świetnie rozłożone proporcje między instrumentami i ten delikatny rytm Cezarego Konrada. Przejście w lekkie swingowanie, ale bez tego charakterystycznego żaru i zakończenie gitarą Napiórkowskiego - to jest to.
Następnie jest "Nigdy więcej" z możdżerowskim towarzyszeniem z "martwą ciszą" w tle i ten wzrok, którego nigdy więcej nie chcemy. Fortepian przeplatany z gitarą. Solo to gitara na tle orkiestry i harfy. Wznosi się coraz wyżej i wyżej, opada i wznosi. Końcówki pałeczek Konrada świetnie przecinają orkiestrę. Możdżer na koniec gra parę taktów i Ania świetnie kończy. Brawo. Dalej jest "Cyraneczka" z różnymi przeszkadzajkami. Utwór chyba najbardziej tradycyjny. Mazowsze śpiewało ten utwór kiedyś, może jeszcze go wykonują. Mi on się kojarzy jakby z potokiem jakim, nad którym śpiewa piękna dziewczyna (a dokładnie to mi się kojarzy z moimi rodzinnymi stronami - z Szumami na Roztoczu
http://www.fotogaleria.tutej.pl/img.php ... 1197803741 ). I znowu wchodzimy w melancholijny nastrój. Utwór "Jednocześnie" leniwie pulsuje. Senne marzenia mają swoje ujście, mogą się materializować. "Wieczorami poprawiamy w myśl niebieskiej koniugacji teraźniejszy czas na przeszły. Czekamy, aby mądrość przyszła tu, tą samą drogą co nasz wiek, wiek dopiero co podeszły" - jeden z piękniejszych fragmentów słownych na płycie. I ten saksofon Miśkiewicza - podkreśla klimat a kończy piosenkę pulsowanie perkusji.
"Tęskno mi tęskno" - ludowa pieśń, wstęp zagrany jest na bawolim rogu! Wrażenie jest takie, że z dala gdzieś nadchodzi dziewczyna i śpiewa o tęsknocie za swoim Jasiem. W tle pojawiają się dudy. Z czasem włącza się saksofon i kończy całość. Bardzo ulotna piosenka. Dla kontrastu następny utwór zaczyna się od kontrabasu, ciężko bo i klimat piosenki ciężki - "Kiedy mnie już nie będzie". Fortepian od niechcenia podkreśla teraźniejszość a "cichy" saksofon mu towarzyszy z czasem coraz bardziej zauważenie, jakby przechodził w słowa momentami, które śpiewała chwilę wcześniej Ania. Perkusja jest momentami podobna do do tej z "Bukowiny 1" świetnie się dopełnia z fortepianem, jakby to była sekcja basowa-perkusyjna.
Następny utwór to wokaliza Anny. Balsam. Tak właściwe określenie. I rytm z gitarą, która urywa kawałki przestrzeni muzycznej. Solo Napiórkowskiego. Ciepłe ale nie ulotne. I mamy mój drugi ulubiony utwór oprócz "Bukowiny 1" - "Bosa" - na pierwszym planie w zwrotkach perkusja - wiedzie całość. W refrenie głos Ani. Jest akordeon i kontrabas, który wtóruje cicho perkusji "tu-- ta ta ta". I delikatna gitara. Majstersztyk. Płytę kończy orkiestrowa "Nielojalność". Pięknie brzmią smyczki, rzewnie ale nie do przesady. W piosence jest pewna moim zdaniem, mała przekora w tym co śpiewa Ania. Czy stąd ta nielojalność? Nie wiem. Utwór kończy pozytywka. Genialne to jest.
Dalej znajdują się dwa utwory skomponowane przez Wojciecha Kilara - "W smudze cienia" - zaczyna się od harmonijki, która wprowadza w klimat utworu grając całą zwrotkę i refren, po którym to samo śpiewa Ania w rytm werbla, który ledwo zaznacza swą obecność a refrenie dochodzi znów harmonijka. Utwór kończy się jakby odlatująca jaskółka.
Na koniec "Szepty i łzy" - ukłony w stronę Wojciecha Kilara. Utwór przepiękny. Wspaniała aranżacja . Wszystko pulsuje jakby zboże w wietrzny, ciepły letni dzień. I ta trąbka, która wchodzi po refrenie - kulminacja utworu. Jakby to nie był bonus to the best moment na płycie. Płytę kończy ściszany bas do zera. Genialne.
W specjalnym wydaniu jest jeszcze pięć numerów, zresztą AMJ prawie do każdej płyty dodaje po kilka utworów, które rejestruje w wielkich ilościach - dołączane są one w różnych formach do gazet, maksisingli, składanek.
Płyta jednym słowem powalająca swym spokojem, ludowością, pewnym nieokreślonym uczuciem, które towarzyszy mi przy słuchaniu polskich artystów takich jak Kilar, Bacewicz, Górecki, Chopin, Szymanowski, Preisner. Wiem, że może to porównanie z takimi tuzami trochę jeszcze na wyrost, ale tak to odczuwam.
c.d.n...