Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 25 kwietnia 2024 07:19:10

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 150 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 marca 2009 01:23:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25390
Widzisz, marecki, bo Fragile jest zdecydowanie łatwiej przyswajalny. Brzmienie jest bardziej smooth, kompozycje są bardziej melodyjne i całość zdecydowanie mniej chropowata. Niby Fragile i Spiral są obie straszne i depresyjne, ale na Fragile ten obraz piekła jest taki bardziej artystycznie przetworzony, wygładzony. A Downward Spiral jest wyrwany z trzewi prosto... jak ten krzyk w tytułowym utworze

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 marca 2009 09:26:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 12:17:46
Posty: 4937
Skąd: Biadacz
myślę, że raczej jak ktoś poznawał NIN od Fragile to wcześniejsze rzeczy mogą mu się wydać nieciekawe... tak jak Antiarmia jest dla mnie nieciekawa przy Legendzie, Czas i Byt i Triodante... Zwyczajnie... Downward jest świetnym albumem i pewnie najważniejszym w twórczości NIN, ale nie ma tam nic aż tak wyjątkowego... Jak ktoś słyszał Ministry Psalm 69, który wyszedł gdzieś w tych samych okolicach, to może dojść do wniosku, że na Downward
Crazy pisze:
obraz piekła jest taki bardziej artystycznie przetworzony, wygładzony


moim zdaniem na Fragile nie brakuje niczego co na Downward było i stanowiło o sile tego albumu... jest czad, są zwolnienia, są przebojowe rify... Trent śpiewa i krzyczy jeszcze lepiej...

to przy okazji dołączę się jeszcze do zachwytów nad We're in this together... numer zwalił mnie z nóg, zwłaszcza, że jak go na singlu wypuścili, to mało ciekawych rzeczy działo się w "ciężkiej" muzyce... Singiel mnie zachwycił, ale album nie udźwignął moich nadziei, bo choć świetny, to mnie nieco rozczarował... w tym sensie, że po TAKIM singlu spodziewałem się jakiegoś dzieła na miarę dekady czy coś... no i jeszcze dodam, że kapitalny teledysk do tego numeru był...

ale muszę też dodać, że to:
rajza gdzieśtam pisze:
Nine Inch Nails z rana, lepsze od kawy ze śmietana

świeżutkie, z koncertu z 22 lutego... pomijając, że neils to jeden z moich ulubionych zespołów, ta wesja 1,000,000 kopie w dupe!

mnie rozmontowało... chciałbym sobie zakupić takie dvd...

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 marca 2009 10:30:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 14:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
KoT pisze:
Jak ktoś słyszał Ministry Psalm 69, który wyszedł gdzieś w tych samych okolicach, to może dojść do wniosku, że na Downward
Crazy napisał:
obraz piekła jest taki bardziej artystycznie przetworzony, wygładzony

ooo to by nawet pasowało :), bo Ministerialny Psalm poznałem wtedy i wrażenie zrobił bardzo duże, choć w sumie dość szybko poszedł w odstawkę i nie słuchałem już chyba z 10 lat :roll:

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 marca 2009 10:38:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 12:17:46
Posty: 4937
Skąd: Biadacz
marecki pisze:
nie słuchałem już chyba z 10 lat Rolling Eyes

ja też, ale z uwagi na to co wyżej napisałem właśnie słucham i wymiata :)

co więcej właśnie leciał numer TVII i się zastanawiałem do czego to podobne... i jak się skończył stwierdziłem, że wiem ! Mocno inspirowany tym utworem jest jeden z najlepszych czadowych kawałków ostatnich lat - Asteroid Killing Joke'a

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 marca 2009 11:33:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 14:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
muszę posłuchać, choć przyznam, że wczesniejsze a i późniejsze płyty Ministry nie robiły juz na mnie takiego wrażenia

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 marca 2009 13:11:24 

Rejestracja:
pt, 06 lutego 2009 10:39:10
Posty: 1497
jakoś nikt nie wspomina o "Year Zero" - to w sumie trzecia najważniejsza płyta NIN, nowe podejście do tworzenia...

w trakcie montażu koncertu, zauważyłem ciekawą rzecz: cały zespół (ale głównie Reznor) to nieźli "aktorzy" - wszystkie ruchy, grymasy są doskonale wyreżyserowane (powtarzane na każdym koncercie, dokładnie w tych samych momentach)
jak się to widzi na żywo, sprawia wrażenie czegoś naturalnego - typu "ale artysta przeżywa", a tak naprawdę to :D

edit:
Crazy pisze:
z tych nowych materiałów ...oba utwory Not/ Non

to są odrzuty z sesji do "with teeth", które grali na koncertach :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 marca 2009 13:34:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 12:17:46
Posty: 4937
Skąd: Biadacz
Cytat:
jakoś nikt nie wspomina o "Year Zero"

nieprzypadkowo - ta płyta dla mnie w ogóle nie istnieje... przesłuchałem parę razy i podziękowałem... kompletnie do mnie nie trafiła... ale jak już jestem w fazie gitarowego noizu, to może sobie przypomnę tą płytę...

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 24 marca 2009 15:36:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 04 grudnia 2004 20:50:09
Posty: 2005
Skąd: zNienacka
płyta ta dla mnie jest nieprzysiadalna. słuchałem ja kilka razy i nie trafia do mnie

_________________
wiecznie wątpiący- gatunek ginący


Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. Z dalszych
eksperymentów zrezygnował.

Mark Twain


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 28 marca 2009 16:17:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25390
Obrazek

Płyta Downward Spiral, którą uważam za jedno z najwybitniejszych dzieł w całej muzyce rockowej, wcale na początku nie chciała mi się spodobać. Od początku bolały trochę uszy od dziwnego brzmienia, w którym wokal nieraz ginie w hałasie, w którym różne hałasy spod spodu wyłażą na wierzch i nie wiadomo o co chodzi.
Od początku wydawało się też, że za dużo tu - zwłaszcza w pierwszej połowie płyty - momentów, czy wręcz utworów, kiepskawych:
irytująco dysharmoniczny Mr Self Destruct, ze zbyt nagłymi zmianami głośno-cicho i niestrawnym jazgotem gitarowym na koniec,
piskliwy wokal w Heresy, utworze w dziwny sposób pozbawionym mocy -
- pomiędzy nimi świetne Piggy, ale kompletnie nie pasujące do sąsiadów,
potem równie świetny March of the Pigs, ale też ten gitarowy rzęsisty czad nie za bardzo do pary z poprzednikiem i następnikiem,
bo co to potem ma być, jakieś quasi-techno, ten Closer?

Poniekąd wiele z tego nadal niezbyt mi się podoba. O dziwo wcale musi. Mimo wszystko każdy moment tej płyty, nawet z tych gorszych, znajduje w tej doskonałej całości swój wyraz i miejsce. Ta niespójność pierwszej części - to są ataki na moją głowę przychodzące z różnych stron, długo nie słychać w nich wspólnego mianownika, nie pozwalają na ułożenie sobie w głowie żadnego logicznego wytłumaczenia. Trudno tu cokolwiek zrozumieć, poukładać sobie - tak pod względem muzycznym, jak i znaczeniowym.

Z tego też powodu Downward Spiral jest trudna w odbiorze (co spotęgowane jest przez tę nieoczywistą, bardzo chropowatą produkcję, o której pisałem), ale z tego samego powodu niezwykle mnie przekonuje. Bo kiedy człowiek traci grunt pod nogami, to na początku niby da się jeszcze upadek w miarę łatwo powstrzymać, ale właśnie wtedy człowiek nie potrafi wszystkiego ogarnąć, ataki na jego głowę przychodzą z różnych stron jednocześnie... a kiedy w końcu złe rzeczy się skanalizują i poszczególne części "układanki" zaczną do siebie pasować, to nieraz jest bardzo bardzo późno... i czy da się na tej równi pochyłej zatrzymać?

Wtedy nagle pojawia się przerażające i odbierające wolę walki pytanie:
how did you get so big?
how did you get so strong?...

- to mniej więcej w tym miejscu (to już połowa szóstej piosenki) schodzą się wszystkie muzyczne i treściowe wątki pierwszej części płyty i odtąd wszystko jest już rozpaczliwie spójne i zrozumiałe. Tak jakby najpierw działały różne demony pchające bohatera w kierunku tytułowej downward spiral, a gdzieś od szóstego-siódmego utworu zaczyna się nagły zjazd, ale już nikt nie umie go powstrzymać i trzeba będzie zlecieć na samo dno.

Wydaje mi się, że ta interpretacja, którą tu nakreśliłem, broni się również na poziomie czysto muzycznym. Według mnie przekaz - przynajmniej na tym podstawowym poziomie, że na początku wszystko się sypie i nie wiadomo czego się chwycić, a potem jest już strasznie szybko i bardzo źle - da się usłyszeć właściwie zupełnie bez tekstu. I tylko mogę powtórzyć słowa o geniuszu muzycznym Trenta Reznora.
Ale też dużą rolę musieli tu odegrać Flood i Alan Moulder, sam nie wiem, który większą, gdyż jako dyletant w tych sprawach całkowicie nie odróżniam producenta od "mixing engineera"... mam jednak wrażenie, że obaj zadziałali jak doskonałe medium dla tego, co z wnętrza swojej chorej, ale i fascynującej jaźni, chciał nam przekazać Trent Reznor...

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 28 marca 2009 17:38:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25390
Mr Self Destruct * * * *
Pisałem o dysharmonii - no tak, w tym utworze wszystko rzęzi i się rozwala, i czasem bywa ciężko, i to od samego początku (co to za stukanie jak młotem w ścianę?!). Ale jednak... ten niepokojący szept od razu, gdy wchodzi wokal... niezbyt można go zrozumieć, ale i tak wiadomo, że to głos inside your head, który złowieszczo mówi and I control you... refren, który rzęzi, ale i żre... wyciszenie w środku samo w sobie średnio mi się podoba, ale już zapowiada niesamowite rzeczy, które takie wyciszenia będą wnosić do muzyki Nine Inch Nails... a te koszmarne gitary na końcu? są koszmarne, ale wrzynają się w mózg i bez słów opowiadają, o czym będzie ta opowieść...

Piggy * * * * *
Nie jestem przekonany do tej piątki, bo nigdy nie podobały mi się różne remiksy tego utworu, co nasuwa mi podejrzenie, że może jednak kompozycyjnie nie jest on tak udany, jak mi się czasem wydaje, i cała jego siła w rewelacyjnej aranżacji wersji oryginalnej. Czytałem chyba, że to jedyny moment, gdzie Trent użył żywej perkusji, nie wiem, czy to prawda, ale efekt jest rewelacyjny! Cała piosenka niby bardzo cicha, nawet w końcówce, gdzie napięcie urosło już baardzo, nadal nie ma "przyłożenia", tylko właśnie te bębny. I zupełnie nieprawdopodobne te wysokie klawiszowe (?) dźwięki, brzmiące jak spadające krople - znów ciche, ale jakie to wrażenie robi!

Heresy * *
Jedyny utwór, który wydaje mi się nieudany, właśnie dlatego, że jakby trochę brakuje w nim mocy. Niby krzyk, niby bunt, ale bez jaj. Wokal kastracki też niefajny. Rozumiem rolę w całości, ale nie lubię.

March of the Pigs * * * * *
Petarda o strasznej mocy rażenia, a potem nagle liryczne pianinko i melodyjny śpiew... wielki utwór.

Closer * * * 1/2
Z quasi-technem się polubiliśmy, ale nadal uważam, że to instrumentalne granie na końcu ciągnie się jak flaki z olejem. Część wokalna jest ewidentnie nieładna i w ogóle nieprzyjemna (ja tego utworu nie lubię...), ale robi wrażenie i przekonuje, daje inny obraz głównego bohatera niż poprzednie odsłony: mieliśmy najpierw popęd niszczycielski, potem rozczarowanie, potem bunt, potem krzyk - tu mamy jakąś zgniliznę. Nie lubię, ale to znów bardzo ważny moment.

Ruiner * * * *
Tu znów rzęzi, choć nie tak natrętnie (przede wszystkim nie tak głośno), tym niemniej pełno w podkładzie jakichś podejrzanych odgłosów, które nie wiadomo czym są... zwrotki nieco nijakie, ale i tak wszystko tu jest dla refrenu, który wcześniej opisałem jako moment, w którym spotykają się wszystkie dotychczasowe wątki i zaczynają iść jedną drogą... jako samodzielny utwór nie ceniłbym może tak wysoko, ale w kontekście płyty cztery gwiazdki wydają się wręcz za niską oceną.

The Becoming * * * *
Motyw gitary akustycznej brzmi tu równie pięknie, jak pianino w Marchu, cały utwór nie ma jednak aż takiej mocy. Bohater jest już na pochyłej spirali, ale nie stacza się jeszcze aż tak szybko... do czasu, bo dopiero teraz ta płyta naprawdę się zacznie.

---

I Do Not Want This * * * * * *
Może jeszcze nie leci tak szybko, ale on tu jest już zupełnie sam. Rozpaczliwie krzyczy don't you tell me how I feel, ale i tak nikt go już nie słyszy. I może na początku tego utworu spada nie tak szybko, ale on trwa długo i rozwija się tak niesłychanie, że pod koniec to już jest pełen pęd ku zagładzie.
Ruiner, Becoming i początek tego też utworu stanowią jakby prolog, przygotowanie do kluczowego momentu opowiadanej tu historii i do trójki utworów, które stanowią najmocniejszy punkt całej płyty, i w ogóle jeden z najmocniejszych ciągów utworów, jakie znam.

Pięciokrotne powtórzenie czterowersu I wanna know everything, I wanna be everywhere, I wanna fuck everyone in the world, I wanna do something that matters - gdzie każde z tych powtórzeń staje się coraz bogatsze brzmieniowo, coraz głośniejsze i coraz bardziej niepokojące, coraz cięższe znaczeniowo - to jest dla mnie jeden z dwóch best momentów płyty. I cóż to za słowa! - on chce mieć wszystko, być wszystkim, skopulować wszystkich i pewnie na końcu ich zjeść. Ale tak naprawdę cały ten jego zaborczy wrzask znaczy tylko to, co kryje w sobie rozpaczliwe ostatnie zdanie: świadomość całkowitego bezsensu wszystkiego, co się z nim dzieje i potrzebę zrobienia czegokolwiek, co by miało jakiekolwiek znaczenie.

To jest moment, który wydaje się wręcz podniosły... żeby zrobić coś, co będzie w jakiś sposób ważne... no i robi... :cry:

Big Man with a Gun * * * * *
Bierze spluwę, wychodzi na ulicę i strzela do ludzi... a może nie strzela, tylko ich terroryzuje, pokazuje im, jaki z niego men, i jak może ich zmusić do czego tylko zechce. Co za żenujący pokaz i co za szokujący upadek. Co za szokujący utwór.
Pięć gwiazdek sam dla siebie, ale zestawienie z poprzednikiem tworzy całość, której szósta gwiazdka jest wręcz nieodzowna.

Warm Place * * * * *
Nagle zapada cisza. Nawet więcej niż cisza, jakaś niezdrowa głuchość. Spokój? Niestety nie. To nie jest żadne ciepłe miejsce, ani żadne ukojenie. To ucieczka, schowanie się, zaszycie jak najgłębiej się da. Straszliwy wstyd. To instrumentalny utwór o tym, jak człowiek chce się zapaść pod ziemię. Niewiarygodne jest dla mnie to, co Trent Reznor umie wycisnąć z utworów instrumentalnych, a przecież będzie jeszcze lepiej.
Co do gwiazdek - jak wyżej. I Do Not Want This, Big Man i Warm Place - to jedna całość, której w ogóle nie powinienem w ocenie rozdzielać.

Eraser * * * *
Nie można wiecznie pozostawać w ukryciu, z głową w piasku, w stanie narkotycznego otępienia. Ziemia jednak się nie zapadła i big man musi wyjść znowu na zewnątrz. Nie zrobił niczego, co miało by prawdziwe znaczenie, za to spalił za sobą mosty. Utwór zaczyna się i rozwija powoli, znów instrumentalnie, choć tym razem nie tak introwertycznie - mi się wydaje, że bohater w tym momencie po prostu kompletnie nie ma nic do powiedzenia, dalej chce, żeby ziemia się zapadła, ale emocje mu wystygły i tak się snuje... a w końcu mówi, o co mu tak naprawdę chodzi:
lose me... hate me... smash me... erase me.... To on sam siebie nienawidzi i chce zginąć. Ale jest jeszcze otępiały i nie krzyczy.

To jest kolejny utwór stanowiący emocjonalny i jakościowy "środek" Downward Spiral - obok Ruinera i Becoming utwór, który sam w sobie nie robi szczególnego wrażenia, ale tak naprawdę sam w sobie w ogóle nie miałby racji bytu. Ma natomiast ogromne znaczenie dla konstrukcji płyty, gdzie coś musi rozdzielać killery... ;-)

Reptile * * * * 1/4
Ten utwór wyłamuje mi się z konsekwentnego ciągu przyczyn i zdarzeń opisywanego w płycie, wydaje się, że mógłby być też wcześniej. Tu, gdzie jest, nie wnosi niczego nowego emocjonalnie, natomiast na pewno wnosi muzycznie, bo po dłuższej przerwie spowodowanej załamaniem nerwowym bohatera, otrzymujemy znowu piosenkę z krwi i kości, i to jedną z najbardziej przebojowych na płycie. W porównaniu do tego, co dokoła, wydaje się ona stanowić pewne ożywienie nastroju i wyjście z kompletnej pustki, choć oczywiście w innym kontekście mogłaby uchodzić za rzecz wysoce dołującą i depresyjną. Mi się jednoznacznie podoba, choć nie wzbudza zachwytu - znajdzie jednak wspaniałe rozwinięcie na płycie o kilka lat późniejszej.

Downward Spiral * * * * * *
W ogóle nie znajduję słów, żeby opisać ten moment, który dla mnie jest best momentem płyty. Wróciliśmy znowu do jakichś głęboko ukrytych zakamarków jaźni bohatera. Znowu się zamknął, jeszcze bardziej odgrodził od świata, muzyka coś tam plumka, taki charakterystyczny temat się cicho pojawia na początku... I nagle ten temat wybucha z przeogromną mocą, i to pomimo przetworzenia dźwięku, które sprawia, że wszystko brzmi jak spod wody... może zresztą i z powodu tego przetworzenia. A ponad tym wszystkim rozlega się nagle przerażający krzyk z ludzkiego gardła, krzyk, którego nic już nie powstrzymuje, który jest totalny. Utwór nazywa się Downward Spiral, ale wiemy, że to już jest jej samo dno. Tam też jakieś słowa padają, inny głos coś deklamuje, to są nawet jakieś wstrząsające słowa, ale dla mnie one mają drugorzędne znaczenie, a utwór ten pozostaje w mojej głowie instrumentalny.

Hurt * * * * * *
Przepiękna przepiękna piosenka. Ból w głosie. Świadomość tego, czym się stałem (what have I become), cierpienie, resztki złości przeplatają się z bardzo nieśmiałymi promykami nadziei, ale raczej nie ma ani złości, ani nadziei. Pozostaje jednak jakaś wola życia. Dziś zadałem sobie ból... bo chciałem zobaczyć, czy jeszcze żyję, bo tylko żyjący czują ból, bo CHCĘ żyć.
I would find a way - trybem przypuszczającym, ale jednak spojrzeniem w górę, kończy się ta opowieść.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 28 marca 2009 18:06:04 

Rejestracja:
pt, 06 lutego 2009 10:39:10
Posty: 1497
bardzo fajna recenzja.
ja trochę inaczej odbieram poszczególne kawałki, ale w sumie to mamy podobny gust :D

Crazy pisze:
Flood i Alan Moulder

Flood miał większy wpływ - jako producent często temperował zapędy Reznora (np. nie zgodził się na tekst nakłaniający do samobójstwa, w jednym z utworów...)
To była ich ostatnia wspólna płyta.
Moulder pracuje z Reznorem do dziś.


Crazy pisze:
co to za stukanie jak młotem w ścianę?

sampl z filmu THX 1138
trzeba też wspomnieć, że kapitalną partię gitary w tym utworze
nagrał Adrian Belew

Crazy pisze:
Piggy

musisz posłuchać wersji akustycznej, z kontrabasem (grają na ostatnich trasach, w secie razem z utworami z "ghosts")

to tyle na szybko
aha - ja "downward spiral" łyknąłem od pierwszego słuchania (pierwsza płyta NIN jaką poznałem i pierwsza do dzisiaj)
----
edit: w wersji rocznicowej jest dodany drugi dysk, z wersjami demo kilku utworów - warto posłuchać, mocno się różnią


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 29 marca 2009 12:37:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25390
rajza pisze:
ja trochę inaczej odbieram poszczególne kawałki

bardzo liczę, że napiszesz, jak, i przy okazji się odniesiesz do moich uwag!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 02 kwietnia 2009 12:40:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24321
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Nine Inch Nails na Malcie! :shock:

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 02 kwietnia 2009 12:41:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 15:46:47
Posty: 21399
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
http://tour.nin.com/

06.23.09 Poznan, Poland Malta International Theatre Festival

Zdrówka życzę

PS: Pippin wziąłbyś się w końcu do jakiejś roboty :evil:

;)

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 02 kwietnia 2009 12:43:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24321
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Wklej w "Koncerty innych wykonawców"! :)

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 150 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 162 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group