Dziś będę straszny i opowiem o Godflesh. A ponieważ to dzieło przede wszystkim jednego człowieka - Justina K. Broadricka to również o nim i innych jego projektach (na sumieniu ma ponad 50 wydawnictw). Od razu powiem, że nie uważam Godflesh za projekt wybitny. Tak na ****, w porywach ****1/2. Ameryki nie odkryli, żadnego arcydzieła nie nagrali, wczesne nagrania strasznie przypominają Swans itd. Mimo to bardzo lubię ten zespół i odpowiada mi ta estetyka. Z biegiem czasu wypracowali własne, unikalne brzmienie i nie da się ukryć, że szerzej rozpropagowali kilka rozwiązań. Mimo, ze nie odnieśli wielkiego sukcesu to są rozpoznawani i mieli duży wpływ na innych wykonawców. Warto więc chyba coś napisać o tym zespole.
Justin K. Broadrick urodził się 15.08.1969 w Birmingham. Jego przygoda z muzyką zaczęła sie w 1983 roku - założył wtedy swój pierwszy projekt o jakże nieadekwatnej nazwie Final. Początkowo był to punk z automatem perkusyjnym, później tworzył pod tym szyldem noise. W 1985 został zwerbowany do dwóch zespołów: Fall of Because (nazwa zapożyczona od Killing Joke, projekt później przepoczwarzy się w Godflesh) oraz Napalm Death.
Napalm Death w roku 1985. Od lewej Jutin, Nik Bullen, Mick Harris
Napalm Death początkowo grał anarcho punk. Z Justinem jako gitarzystą muzyka stała się tak ekstremalna i agresywna, ze zasłużyła na własną szufladkę. Nazwę - grindcore wymyślił Mick Harris, ówczesny perkusista zespołu (później tworzył mroczna elektronikę pod szyldami Scorn, Lull i inne takie). Broadrick odszedł z zespołu po nagraniu kilku demówek. Ostatnia z nich - "Scum" stała się stroną A debiutu Napalm Death. Co zabawne, resztę materiału dograł skład w którym nie było już żadnego oryginalnego członka zespołu. Justin porzucił etat gitarzysty by zostać perkusistą w kapeli Head of David (cóż za wszechstronny młodzieniec). Po paru latach uznał, że zespół zaczyna grac zbyt łagodnie i podziękował za współpracę. W tym samym czasie jego drugi projekt Fall of Because zmienił nazwę na Godflesh.
Od lewej Paul Neville, Ben "GC" Green, Justin K. Broadrick
Poza nazwą niewiele się zmieniło. Pozostał ten sam styl, część utworów i skład. Justin K. Broadrick - elektronika, gitara i głos, Ben "G.C." Green - bass, Paul Neville - gitara oraz maszyny. No właśnie, maszyny - na większości płyt Godflesh są one wymienione na równi z ludźmi. Wówczas Broadricka najbardziej inspirowały: Killing Joke, Swans, Suicide, Throbbing Gristle i Whitehouse i słychać to w muzyce zespołu. Inspirowane wczesnym Cohenem teksty były dla Justina formą odreagowania lęków i frustracji.
Pierwszym wydawnictwem zespołu był minialbum "Godflesh" (1988). Otwiera ją napierdalający niczym młot pneumatyczny automat perkusyjny. Ale to tylko zmyłka. Muzyka jest ciężka i powolna. Potężny dudniący bas, ciężkie gitarowe riffy i miażdżący automat perkusyjny. Uderza jak kafar: każdy cios jest precyzyjnie odmierzony, nieuchronny i niszczący. Jego monotonna powtarzalność nadaje utworom transowego charakteru. Gitary nie ograniczają się do wygrywania superciężkich riffów. Generują tez przeróżne hałasy, sprzęgi dodając utworom głębi i przestrzeni. Dzieła zniszczenia dopełniają gardłowe ryki Broadricka. Tą samą ścieżką podąża długogrąjacy debiut "Streetcleaner", ale muzyka robi się nieco dojrzalsza - partie perkusji są ciekawsze, utwory mniej monotonne itd. Ta muzyka przytłacza i zgniata słuchacza. Brzmi jak dźwięki dochodzące z piekielnej fabryki. Niedługo po nagraniu płyty
odchodzi Neville by założyć Cable Regime.
Kolejne dwie płyty: "Slavestate" (1991, zbiór utworów z singli i EPek) oraz "Pure" (1992) maja bogatsze brzmienie z pewnymi wpływami hiphopu i muzyki elektronicznej. Kawałki wciąż sa ciężki, ale rytm nie jest taki monotonny, maszynowy. Staje się z lekka, hm... bujający. Godflesh staje się tez prekursorem stosowania remiksu w ciężkiej muzyce. Oczywiście nie byli pierwsi - np. Slayer już w 1986 roku przerobił swój utwór "Criminally Insane". Tylko, ze te wczesne próby były traktowane jako dziwolągi, zapchajdziury na singlach. U Godflesha traktuje się je jak integralne części materiału. Już w 1991 wydali wydawnictwo złożone z samych remiksów.
"Selfless" (1994) zostało już wydane przez duża wytwórnię liczączą na zdyskontowanie sukcesu Nine Inch Nails. Niestety Godflesh nie miał tej przebojowości. Co gorsza nazwa zespołu i pierwszy singiel "Crush My Soul" sugerowały tematykę związaną z duchowością. A jak stwierdził Justin "to niepokoi ludzi".
Płyta jest mniej eksperymentalna, zbliżona charakterem do wczesnych nagrań, ale mniej przytłaczająca. Utwory nie sa tak masywne i monotonne. Więcej jest przestrzeni. "Crush My Soul" to dla mnie kwintesencja zespołu. Mocny riff, transowa perkusja i ten tekst:
Cytat:
Swallow me whole
Make me learn
Don't need me
Crush my soul, make me feel
How can I
See hope
When I never
See my light, I'm empty inside
Okładka przedstawia ludzką komórkę nerwową rosnąca na układzie scalonym. Połączenie człowieka i maszyny - idealna metafora dla zespołu.
Wydany w 1996 roku album "Songs of Love and Hate" to dla zespołu duży krok naprzód. Po raz pierwszy w składzie pojawia się organiczny perkusista. Zaszczytu tego dostąpił Brian Mantia (Primus, współpracował z Tomem Waitsem). Na tej płycie słychać dużo wpływów hiphopu i dubu. Perkusja ma zdecydowanie bujający rytm co nadaje utworom zupełnie innego charakteru. Muzyka jest dzięki temu mniej statyczna lecz wciąż ciężka i drapieżna.
Jeszcze dalej poszedł zespół na wydanej rok później płycie "Love and Hate in Dub". Jest zbiór dubowych przeróbek utworów z poprzedniej płyty. Mimo, że to świetna płyta - ciężka i mroczna, to została dość chłodno przyjęta.
Kolejne dwie płyty: "Us and Them" (1999) i "Hymns" (2001) nagrano już z nowym perkusistą. Został nim znany ze Swans i Prong Ted Parsons. Muzycznie to dalszy ciąg ewolucji Godflesh. Nie tracąc właściwych sobie ciężaru i agresywności zespół stał się bogatszy o coraz silniejsze wpływy muzyki elektronicznej, dubu i hiphopu. Wkrótce po nagraniu "Hymns" z zespołu odchodzi "G.C." Green. Zastępuje go Paul Raven (Killing Joke, Prong, Ministry), ale Justin szybko stwierdza, że bez Greena zespół nie jest już tym samym i w 2002 rozwiązuje Godflesh.
Równolegle Broadrick grywał w wielu projektach. Jeszcze w 1989 współtworzył industrialno-jazzowy Sweet Tooth. Grał na pierwszej płycie Scorn, pomagał przy drugiej EPce Painkiller. Później poznał Kevina Martina, co zaowocowało całą serią ciekawych projektów: jazzujący God, mroczno-elektroniczny Techno Animal, grający digital hardcore Curse of the Golden Vampire czy w końcu Ice - początkowo grający dub, później mroczny eksperymentalny hiphop. nagrał tez płytę z Jarboe, pod szyldem J2. Broadrick tworzy również muzykę elektroniczna pod pseudonimami: Clinical, Cylon, Final, Krackhead, Saskwatch, Sidewinder, Solaris B.C., Tech Level 2, Vitriol, White Viper, Youpho, Zonal.
Po rozpadzie Godflesh Justin nie wytrzymał zbyt długo w bezczynności i szybko powołał nowy projekt Jesu. Nazwa pochodzi od ostatniego utworu z ostatniej płyty Godflesh. Jednoosobowy początkowo projekt przerodził się w regularny zespół. Muzycznie to do pewnego stopnia kontynuacja Godflesh. Wciąż ciężko, ale mniej walcowato. Wychodzi z tego raczej ściana dźwięku. Wraz z upływem czasu muzyka stawał się bogatsza o nowe elementy: ambient, postrock, shoegaze, dronowy doom. Późniejsze wydawnictwa rezygnują z ciężaru na rzecz przestrzenności, zbliżając sie wręcz do popu.
Jesu to temat na tyle ciekawy, że aż prosi się o osobny wpis. Może ktoś lepiej zaznajomiony z tematem coś napisze?
najnowsze dziecko Broadricka to Greymachine, Skład jest bardzo obiecujący: Justin, Dave Cochrane (Head of David, Sweet Tooth, God, Ice), Diarmuid Dalton (Cable Regime, Jesu) i Aaron Turner (Isis). Jest już jeden utwór i bardzo przyjemnie zgniata czachę.
Na koniec coś do posłuchania.
Jeden utwór najnowszego projektu Broadricka Greymachine, do ściągnięcia z LastFM:
http://freedownloads.last.fm/download/232963049/Vultures%2BDescend.mp3
Bootleg Godflesh 26.02.1995 Utrecht:
http://proskynesis.blogspot.com/2009/02/godflesh-26021995-utrecht.html.
Bootleg Jesu 16.10.2007 Atlanta:
http://proskynesis.blogspot.com/2008/11/jesu-16102007-atlanta.html.
Przygotowałem tez podcast - pobieżny przegląd po przebogatej twórczości Broadricka. Jeden plik, prawie godzina muzyki:
http://rapidshare.com/files/197525110/Justin_K._Broadrick.mp3
Zawiera:
01. Napalm Death - The Kill [00:24] (Scum, 1986)
02. Napalm Death - Scum [02:41] (Scum, 1986)
03. Napalm Death - You Suffer [00:07] (Scum, 1986)
04. Fall of Because - Life is Easy [03:53] (demo, 1986)
05. Godflesh - Like Rats [04:16] (Streetcleaner, 1989)
06. Techno Animal - Burn [02:58] (Ghosts, 1991)
07. Godflesh - Mothra [04:31] (Pure, 1992)
08. Godflesh - Crush My Soul [04:28] (Selfless, 1994)
09. Godflesh - Wake [04:19] (Songs of Love and Hate, 1996)
10. Ice - Dusted [06:53] (Bad blood, 1998)
11. Godflesh - Tyrant [04:06] (Hymns, 2001)
12. Techno Animal - We Can Build You [04:16] (Brotherhood of the Bomb, 2001)
13. Curse of the Golden Vampire - Parasite [02:50] (Mass Destruction, 2003)
14. Jesu - We All Faulter [06:57] (Jesu, 2005)
15. Jesu - Stanlow [05:58] (Conqueror, 2007)
total [58:38]