Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 12:06:22

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1297 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 82, 83, 84, 85, 86, 87  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: ndz, 21 lipca 2019 11:23:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Ja się nie wybieram, bo będę nieobecny. Ale z okazji dzisiejszej rocznicy pozwolę sobie na małe wspomnienie koncertu sprzed 29 lat, czyli The Wall w Berlinie. Na styropianowych gruzach Muru Berlińskiego ;-) I sam koncert jakby nieco styropianowy - ale jednocześnie niezapomniany i cudowny!

No bo co: z jednej strony technicznie tam wciąż coś kulało, Roger Waters fałszował wstrząsająco i w ogóle wyglądał z tą słuchaweczką w uchu raczej jakby był szefem ekipy technicznej zafrapowanym, że znowu coś się zjebało, często było istotnie kijowo słychać muzyków albo kijowo grali, albo jedno i drugie, a i całe to wznoszenie konstrukcji nascenicznych nie zawsze przebiegało bez zakłóceń. Ale przecież sam pomysł zbudowania podczas koncertu Muru i potem zburzenia go na koniec - wspaniały a tymi wszystkimi wizualizacjami udało się odtworzyć wiele z dekoracji rodem z filmu The Wall. I to wszystko jednak robiło ogromne wrażenie, mimo wszelkich niedoskonałości.

Oczywiście najgorsze były niedoskonałości, a wręcz śmieszności muzyczne, których symbolem była ta Cindy Lauper znienacka wskakująca na scenę i drąca się "we don't need no education"... pewnie wcale nie była najgorsza, bo tam wiele rzeczy nie zabrzmiało. Mnie jednak po całości ten koncert wziął, chyba dałem się uwieźć jego rozmachowi (ok, zadęciu, nie bójmy się tego słowa, ale dla mnie w jakiś sposób było ono usprawiedliwione i jednak wygrane). I było przecież muzycznie wiele wspaniałych momentów, obok tych słabych.

Dla mnie z pewnością było to wydarzenie, które ukształtowało moje muzyczne życie, jak mało które!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 21 lipca 2019 16:25:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 16:29:27
Posty: 7663
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
Pamiętam to doskonale! Wkrótce później kupiłem na bazarku za Megasamem dwukasetowe wydanie tego live'a. Straszliwy wstyd się przyznać, ale przez pewien czas wolałem je nawet od oryginalnego The Wall :mrgreen: (szybko mi przeszło, ale mam pewien sentyment do tej wersji, która zresztą została gruntownie "poprawiona" w studio).

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 03 sierpnia 2019 15:00:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 02 sierpnia 2011 12:48:04
Posty: 1936
Skąd: Warszawa
Ja na szczęście byłem :).
Nick Mason's Saucerful Of Secrets - świetny koncert. Radosne, bardzo spontaniczne i ekspresyjne granie, dobre interakcje z publicznością, anegdoty Masona w przerwach, jego sztuczny wąs a'la wczesne lata 70. Doskonały Pratt, Gary Kemp też fajnie wypadł, choć głos już raczej nie ten co kiedyś. Trochę tylko ta psychodeliczna aura momentami ulatywała, no ale nikt nie powiedział, że ma to być Floyd 1:1.
Setlista miodzio. Na bis zagrali zagrali Saucerful Of Secrets i Point Me At The Sky! A np. takiego "Vegetable Man" to Floydzi nigdy nie grali na koncertach

Pełna setlista:

Interstellar Overdrive
Astronomy Domine
Lucifer Sam
Fearless
Obscured by Clouds
When You're In
Remember a Day
Arnold Layne
Vegetable Man
If
Atom Heart Mother
If (reprise)
The Nile Song
Green Is the Colour
Let There Be More Light
Childhood's End
Set the Controls for the Heart of the Sun
See Emily Play
Bike
One of These Days
Encore:
A Saucerful of Secretsć
Point Me at the Sky

Warto wspomnieć o pozostałych występach!
Soft Machine fajnie połączyli nowe utwory (w sumie 3) z Hidden Details ze starociami z Fourth, Six czy Bundles. Świetna gra sekcji rytmicznej Marshall - Babbington. Panowie już nie najmłodsi, ale wciąż pełni werwy i w dodatku świetni instrumentaliści. Jakże się cieszę, że zobaczyłem ich na żywo!
David Cross też dawał radę, pomimo kłopotów Jacksona z odsłuchami, bardzo się wkurzał. Z repertuaru King Crimson usłyszeliśmy "Exiles" i "Starless" (na bis). Były też jego własne numery, m.in. z ostatniej płyty obu panów, czyli "Another Day".
Trwało to w sumie 7 godzin. Lekko nie było, ale w sumie bardzo udana impreza. I nawet ten koszmarkowaty wokalista Believe nie był w stanie popsuć nastroju :wink:.

Torwar też dał radę. Słychać było dobrze. Tylko szkoda, że widzów było jakieś 1500 - 1700 osób.
Oby tylko nie okazało się, że była to pierwsza i ostatnia edycja festiwalu :?:

_________________
Mam w sobie dzikość żółtej pantery...


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 04 sierpnia 2019 14:47:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Out OF Focus pisze:
Tylko szkoda, że widzów było jakieś 1500 - 1700 osób.

to dlaczego przenieśli na Torwar?... przecież miało być w jakimś bardziej kameralnym miejscu.

Setlista ponownie, tak jak we wcześniejszych hintach, wspaniała. Fajnie, że byłeś!

A my tu mamy pewne kwestie the-wall'owe w zanadrzu... no i czas po wielu, wielu latach znowu posłuchać i skonfrontować. Nadmienię tylko, że w finale Konferencji Zachodniej wygrało Thin Ice z One Of My Turns, a we Wschodniej Hey You pokonało Wormsy...

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 04 sierpnia 2019 18:39:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Crazy pisze:
kwestie the-wall'owe w zanadrzu... no i czas po wielu, wielu latach znowu posłuchać i skonfrontować


Ciekawie tak wrócić do albumu, który był bardzo ważny, jeśli nie najważniejszy, gdzieś u początków uważnego i nazwijmy to głębokiego słuchania muzyki. Zwłaszcza, że dość dobrze pamiętam popołudnie, kilkanaście lat temu, kiedy zasiadłem do słuchania The Wall - i po paru numerach stwierdziłem, że nie jestem już w stanie. Pożegnałem się wtedy, z tą myślą, że to już pewnie na zawsze, choć nie umiałem w sumie wyjaśnić dlaczego. Wtedy myślałem, że zmęczyła mnie już na dobre ta atmosfera, patos i pewna teatralność.

Właśnie, ta teatralność. The Wall wszak wciąż był obecny w mojej głowie, dlatego gdy poznawałem jakiś czas temu różne płyty The Who, to przy okazji zastanawiałem się na tym, dlaczego Tommy to rock-opera, a o dziele Pink Floyd zwykle mówi się, że koncept-album. Hm.

Ale wracając do pierwszego 'dlaczego'. Dziś nad nim myślałem słuchając pierwszej płyty i przyszło mi do głowy, że może wielkość The Wall stała się dla mnie słabością tego albumu? W tym sensie, że jest to dzieło naprawdę potężne i pod wieloma względami doskonałe - rozszerza się na zewnątrz i wnika do wewnątrz, aż zdaje się zawierać w sobie cały świat. Tyle, że jest to świat jakiś zdeterminowany, gdzie dobra jest mało, a tajemnicy jeszcze mniej. Być może to mnie ostatecznie odrzuciło. Choć pewne sympatie i - jak pisał Reymont - ciągotki pozostały.

W temacie doskonałości: zaskoczyło mnie dziś, że muzyka na tej płycie ma w sobie taką jasną przejrzystość, która kojarzy mi się z niektórymi krautami, na przykład NEU! - i jakiś element abstrakcji, ambientowy posmak. No i faktycznie, całość poprowadzona jest wspaniale. Mimo, że na czwartej stronie płyty pojawiają się rzeczy, które trochę trudno mi zdzierżyć, to nie da się ukryć, że The Wall wcale nie potrzebował ekranizacji, żeby mieć siłę mocnego kinowego seansu. Tym lepszego, że bardziej wieloznacznego. I nie przeceniałbym tej okoliczności, że zastosowane środki działają na mnie silnie, bo mam Ścianę zapisaną w podświadomości :) .

Niemniej ten ostatni fakt na pewno ma znaczenie. Oraz dobre i złe strony. I zawsze ciekawie nawiązać kontakt z sobą sprzed 30 lat. Ostatnia refleksja podczas słuchania była taka, że wzmiankowany wyżej problem tak naprawdę nie tkwi w samej płycie, ale w micie, który często jej towarzyszy, a ja na pewno byłem jego wyznawcą. Być może aż do dziś, choć w ostatnich latach na zasadzie negacji. Bla bla bla :wink: . W każdym razie dobrze sobie na luzie posłuchać.

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 04 sierpnia 2019 22:45:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 02 sierpnia 2011 12:48:04
Posty: 1936
Skąd: Warszawa
Crazy pisze:
to dlaczego przenieśli na Torwar?... przecież miało być w jakimś bardziej kameralnym miejscu.


Pierwotnie miało być na kortach Legii, ale przenieśli na Torwar z obawy na pogodę. I rzeczywiście ponoć była burza i to chyba nawet w czasie występu Masona.

_________________
Mam w sobie dzikość żółtej pantery...


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 10 sierpnia 2019 10:31:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Może by ogwiazdkować cały Wall?

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 10 sierpnia 2019 13:51:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:33:35
Posty: 4883
proszę bardzo... z pamięci, bez odsłuchów

łem

In the Flesh? ***** - jakoś zawsze miałem do tego słabość, to so ya, thought ya jakby pięścio w morde suchaczowi, efekciarstwo z przymrużeniem oczka, potem nie będzie za dużo autoironii na tej płycie, albo będzie tylko że zbolała i monumentalna, a tutaj taki Rog śpiewa o tym, że wie, że jest wkurzający, brawo

The Thin Ice ***** przepiękny początek, zwłaszcza po trupach w filmie, Gilmour śpiewa jak za dawnych lat, część watersowska gorsza, ale potrzebna, a potem powrót do łomotu, ale też jakiegoś... upiększonego

Brick 1 ***** długo tego nie rozumiałem, pojąłem zdaje się dzięki Popkornowi (widziałem raz na YT jak to całe bezbłędnie odegrał na koncercie)

Happiest Days **** świetny pomysł z "echem" które wchodzi PRZED głównym wokalem, reszta trzyma jakiś tam poziom, choć to już bardziej poziom Wall niż uniwersalny, if you know what I mean

Brick 2 *** najlepsze jest to, że pzed wejściem dzieciaków główny wokal śpiewają Rog i Dav i ich głosy - mimo napięć - doskonale się splatają - oczywiście duży plus za solo, za dzieciakami ani za disko nie przepadam

Mother **** ten numer oddycha i żyje głosem Gilmoura, który ciągnie tę co tu dużo mówić średniawkę na wyżyny

Blue Sky ***** dobrze, że nasuwają się obrazki z filmu, bo inaczej byłoby może za słodko, a tak - jest przejmująco

Empty Spaces ** raczej skipuję

Young Lust *** lubię ironiczny zaśpiew Gilmoura, refren znowu w unisonie, tylko Rog oktawę wyżej, nie lubię solówki która mi się dłuży, ogólnie - może (czasem) być

One of My Turns *** i 1/2 sorry, Witt, znudził mi się (zwłaszcza w części wolnej), dobry motyw z siekierą, aa, no i przecież - wanna take a baaaath? świetne za to wygaśnięcie awaayayayayayayayayyyyyyyy, OK, to jest wstrząsające wciąż

Don't Leave Me Now ***** z kolei do tego numeru dorosłem, świetnie że Gilmour punktuje tym uu bayb na koniec, a rytm oparty na oddechu i chrapaniu pokazuje, że ten zespół jeszcze wtedy miał w sobie trochę dzikości eksperymentatorów, natomiast sprawy zbicia na kwaśne japko do dziś nie rozumiem

Brick 3 **** i 1/2 uwielbiam rozwalanie telewizorów, pasję w śpiewaniu i niepokojące klawisze na koniec, fajne!

Cruel World *** ot, łącznik - dodatkowa gwiazdka za chwilowy powrót klawiszów z Bricka 3 na granicy słyszalności

____

Hey You **** hm, bardziej szanuję niż lubię, bardzo mi się przejadło, OK bzyczenie super i zagrywka gitarowa, piękne też dwugłosy w którejś z początkowych zwrotek, o wiem co mnie denerwuje w tym numerze - środek: but it was only fantasy, jakie to banalne muzycznie, gdzie uleciała Twoja muzykalność z czasów More, Rog?

Anybody Out There **** i 1/2 bardzo lubię, zwłąszcza to co się dzieje między dźwiękami, hipnooza, sir, hipnooza

Nobody Home ** denerwuje mnie, sory

Vera * nigdy nie lubiłem (BTW. Rog uważa że to najlepszy numer z płyty, Dav - że najgorszy)

Bring the Boys Back Home *** to polubiłem bardziej tylko dzięki KTWSG'iemu, najbardziej lubię wyodrębniać ten krzyk Watersa z całości

Comfortably Numb
***** ten numer z kolei odkryłem na nowo dzięki wykonaniu Live 8 - głosowo ledwie dają radę, choć jednak dają, ale David tam tak emocjonalne i trafione w punktnt solo wypierdolył, że prawie się rozpłakałem, nie będąc w wieku młodzieńczyn

Show Must Go On **** i 1/2 - zawsze lubiłem, mam nadzieję że "moja wersja" dobrze się kojarzy

In the Flesh **** nie wiem czemu wolę ten pierwszy Flesh, może ten za bardzo teatralny?

Run Like Hell **** kiedyś nie bardzo lubiłem, uznawałem za przereklamowany - teraz cenię, a wszelką gilmourszczyznę - lubię - tylko już nie grajcie tego na koncertach, żaden z was nie wyciąga tych wysokich partii

Waiting For the Worms ***** nadal kopie - obłędnie katarktyczny moment ze słodkim głosem Gilmoura (plus chórki) wyśpiewującym te ohydne rasistowskie frazy

Stop ** ot, łącznik, nie poważam zbytnio, choć ciekawe, że taki duecik Rog+Rick się im trafił na stare lata (a może to Bob Ezrin gra?)

Trial
**** i 1/2 nie zawsze na mnie działa, ale zwykle tak

Outside the Wall ** i 1/2 całkiem ładny tekst, ale wykonanie coraz trudniej idzie mi zdzierżyńskić

mam nadzieję, że nikogo nie urazi

_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name


Ostatnio zmieniony sob, 10 sierpnia 2019 14:09:15 przez Gero, łącznie zmieniany 3 razy

Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 10 sierpnia 2019 14:02:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Gero pisze:
proszę bardzo... z pamięci, bez odsłuchów


Bez odsłuchu się nie liczy, chyba że jako wstęp do gwiazdkowania z odsłuchami 8-) .


Niemniej zaraz uważnie przeczytam Twojego posta, bo wielce mnie on ciekawi!


Ooo! Ale będzie dyskusja i polemika! :D

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 10 sierpnia 2019 16:15:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 16:29:27
Posty: 7663
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
Bardzo dawno Walla nie słuchałem, ale chętnie popolemizuję :)

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 10 sierpnia 2019 20:00:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
O, to ja mogę spróbować ogwiazdkować z pamięci, bez odsłuchu, którego jeszcze nie zrobiłem (ale przecież przy okazji złej gry* wszystko uległo dość gruntownemu przypomnieniu a może nawet odświeżeniu!) i bez czytania posta Gera... potem przeczytać post Gera i się podziwić, a potem w końcu odsłuchać i podziwić się nad samym sobą czy coś ;-)

* zła gra miała miejsce na werandzie schroniska w Morskim Oku a o wynikach już pośrednio wspomniałem w poście wcześniejszym; muszę powiedzieć, że nie słuchałem Walla od wielu lat, a właściwie każdą piosenkę mogłem zanucić bez zająknięcia

In The Flesh? ****1/2 czad wielki
Thin Ice ***** nie wiadomo, która część lepsza!
Brick 1/Happiest/Brick 2 w całości jako mini suita *****, bo ma to jednak ogoomny wyraz w całości; choć żadnemu z osobna utworowi pięciu bym nie dał i przebój najsłabszy oczywiście (choć i on...)
Mother *** zdecydowanie za długie i się wlecze, choć przecie ładne

Goodbye Blue Sky ****1/4 forumowo przeceniane i jako samodzielny utworek po prostu ładne, ale wkomponowanie w całość bardzo wyraźnie zwiększa wartość!
Empty Spaces + What Shall We Do Now **** na granicy watersowskiego kiczu, ale mnie jednak chyta!
Young Lust **1/2 najsłabszy samodzielny numer na płycie, banalny roczek
One Of My Turns ****3/4 część wolna taka niby nic, ale narasta ten one of his turns a potem BÓM! my favourite axe!
Don't Leave Me Now ****1/2 przejmujące, choć znowu watersowsko ryzykowne
- przy czym gdybym miał traktować Turns i Leave jako, znowu, mini-suitę, to znowu pięć!
Brick 3 ** nie przepadam i razem z Lustem bym wyrzucił bez straty dla całości
Goodbye Cruel World *** jako samodzielny utworek dosyć nijakie, ale rola w całości ważna i trafiona

Hey You silne *****! Wybitne dzieło i nie ma tam śladu niczego, co by tę wybitność umniejszało
Is Ther Anybody Out There ****1/2 bardzo piękna miniatura; tylko nie bardzo widzę połaczenie między fragmentem tytułowym a instrumentalem
Nobody Home ***** to taki Thin Ice drugiej płyty: bez tej epickiej wielkości, ale po prostu piosenka idealna. I przejmująca!
Vera/Bring the Boys ****- trochę tam się zabawnie wydziera, ale ja to lubię
Comfortably ***** na granicy flojdowskiej nudy, ale jednak wszystko tam udane, a epicka wielkość nie wymyka się z ryzów

i tak to jest u mnie z tym The Wall: czuję, że wiele rzeczy jest tam na granicy, ale jednak działa. Rozumiem dlatego, że u kogoś może nie działać... Ale u mnie nadal działa, tzn. o ile sobie teraz w myślach odtwarzam. Zobaczymy odsłuch :-)
I czas na najlepszą stronę.

Show **** kiedyś uważałem za niepotrzebny smęt, ale bardzo polubiłem, trochę dzięki Geru
In The Flesh ****1/2 jak wyżej; mniej instrumentalnego czadu, niż w "?", więcej fajnego śpiewania, udany reprise!
Run Like Hell ****3/4 ale nerw to ma!
Waiting For the Worms silne*****! pół godziny się zastanawiałem, co mam wybrać w tym finale Konferencji Zachodniej czy tam Wschodniej, a ode mnie zależał wynik. Postawiłem w końcu na Hey You, ale czy ja wiem?... te dwie pięciogwiazdki są zdecydowanie najsilniejsze, a Worms jest absolutnie pierwszoklasowe, i w harmonicznych u-uu, i w melorecytowanych zwrotkach, i w megafonowych wstawkach, i w burzliwej końcówce, a co najważniejsze to wszystko żre razem do kupy!
The Trial ****** bezwzględnie poza zasięgiem, od 20-kilku lat siedzi twardo na moim podium piosenek rockowych, tylko czy to jest w ogóle rock? To jest po prostu Muzyka w idealnym synchronie z teatrem, dramą, nie wiem czym, a w "there must have been a door there in the wall - when I came in" osiąga to, co najważniejsze, czyli dociera prosto do serca.

Outside the Wall ? nie wiem, nigdy chyba tego nie słuchałem tak, żeby posłuchać, byłem zbyt wstrząśnięty upadkiem muru :-)

Ger, sprawdzam!

p.s. sprawdziłem i za bardzo nie ma tu niczego, co by mię bulwersowało, tylko jedna rzecz, której całkiem nie rozumiem, to Nobody Home. Jak Ty to pięknie grałeś na Uonce!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 10 sierpnia 2019 20:27:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Crazy pisze:
czy to jest w ogóle rock? To jest po prostu Muzyka w idealnym synchronie z teatrem, dramą, nie wiem czym


Opera!

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 10 sierpnia 2019 21:24:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
tak, ale opera ma dla mnie coś zbyt sztucznego i zbyt teatralnego, a Trial - coś zdecydowanie prawdziwego

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 10 sierpnia 2019 21:53:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Może to po prostu dobra opera? Może istnieją w kosmosie prawdziwe kawałki operowe? :)

Panowie, wiem, że tak prędko nie włączę się w gwiazdkowanie Walla - z przyczyn obiektywnych :wink: - ale czuję się podekscytowany Waszymi postami!

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: śr, 14 sierpnia 2019 13:15:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
W końcu dokonałem odsłuchu. Pierwszy i najsilniejszy z niego wniosek nie jest dla mnie nowy, ale wyszedł ponownie z całą mocą: że druga płyta przewyższa dla mnie pierwszą o całe... nie wiem o co, ale pierwsza płyta bez uzupełnienia w postaci drugiej właściwie mnie w ogóle mało interesuje i całkiem mało porusza. Jak jednak w wielu przypadkach związanych z płytą The Wall, rozbieranie jej na czynniki pierwsze mi osobiście zupełnie nie służy.

No tak:
Crazy pisze:
Brick 1/Happiest/Brick 2 w całości jako mini suita *****, bo ma to jednak ogromny wyraz w całości; choć żadnemu z osobna utworowi pięciu bym nie dał i przebój najsłabszy oczywiście

nawet bym powiedział, że dziś ledwo się powstrzymałem, by wyłączyć ten cały Wall i natychmiastowo przerzucić się na Kolasa! poprzestałem na tym, by zagłuszać Rogera, Davida i dzieci głośnym dopowiadaniem, że niepotrzebny język polski i dyra zmień nam w planie to.
Dziś mi to ogólnie nie zabrzmiało pięciogwiazdkowo, ale może nie miałem nastroju, natomiast z pewnością cała ta trójcałość ma ogromną przewagę nad sumą elementów.

Crazy pisze:
One Of My Turns ****3/4 część wolna taka niby nic, ale narasta ten one of his turns a potem BÓM! my favourite axe!
Don't Leave Me Now ****1/2 przejmujące, choć znowu watersowsko ryzykowne
- przy czym gdybym miał traktować Turns i Leave jako, znowu, mini-suitę, to znowu pięć!

a tu tak! dopiero w tym miejscu, i to właściwie przy solówce Don't Leave Me Now po raz pierwszy się zatrzymałem i zadumałem, i to było TO The Wall.

I też gdybym miał każdą z czterech stron albumu osobno oceniać, wyszłoby może mało okazale, ale jednak całość to całość. W obliczu całości nawet Mother i Young Lust się bronią, choć jednak Young Lust nie bardzo. Druga płyta ogromnie lepsza, a strona D w ogóle ogromnie najlepsza!

Crazy pisze:
co mam wybrać w tym finale Konferencji Zachodniej czy tam Wschodniej, a ode mnie zależał wynik. Postawiłem w końcu na Hey You, ale czy ja wiem?

dzisiaj bym postawił na Worms!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1297 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 82, 83, 84, 85, 86, 87  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 44 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group