Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 19:44:38

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 146 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 6, 7, 8, 9, 10  Następna

Czujesz Bluesa?
TAK! 68%  68%  [ 28 ]
Niestety nie, ale popracuję nad tym!;) 32%  32%  [ 13 ]
Liczba głosów : 41
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 09 lutego 2013 21:41:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
anastazja pisze:
Bardzo mi żal trzech pierwszych panów z lewej bo wyglądają jakby niestety nie czuli bluesa...

:bukiet: nie znasz się kochanie...


chciałbym być Murzynem...

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 09 lutego 2013 21:42:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
No, drugi z lewej to chyba Dixon... :)

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 09 lutego 2013 21:42:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
yeah


Ps.

Howlin’ Wolf, Willie Dixon, Sleepy John Estes, Sonny Boy Williamson II, Sunnyland Slim, Sugar Pie DeSanto, Lightnin’ Hopkins, Hubert Sumlin

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 09 lutego 2013 22:40:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
anastazja pisze:
Bardzo mi żal trzech pierwszych panów z lewej

ten trzeci ewidentnie ma niestrawność :-(

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 09 lutego 2013 23:30:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
Cytat:
ten trzeci ewidentnie ma niestrawność

co z Wami? :shock:
to jest Sleepy John Estes, rozumiesz?
Jaka do jasnej cholery niestrawność? :shock:

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 09 lutego 2013 23:40:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 07:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Profani!

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 10 lutego 2013 10:05:57 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 10 kwietnia 2011 17:14:16
Posty: 6963
Pietruszka pisze:
Howlin’ Wolf, Willie Dixon, Sleepy John Estes,

Może to i Twoi najlepsi kumple z dzieciństwa. ale oni naprawdę wyglądają jak trzech panów w łódce (nie licząc psa) bardzo po angielsku


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 11 lutego 2013 08:29:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 10 kwietnia 2011 17:14:16
Posty: 6963
Zresztą może oni są tacy przerażeni, bo zdjęcie mogła na przykład robić ta kobieta :mruganie:
http://www.youtube.com/watch?v=BsG4RwBwBeA
BIG MAMA! :serce


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 17 lutego 2013 19:40:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
Obrazek

***

Epoka Hendrixa i efektów stereo nie ominęła też Muddy Watersa.
Bluesman, kojarzony przecież dość jednoznacznie z bluesem elektrycznym, nagrał w 1968 roku płytę "Electric Mud", która już przez sam tytuł sugeruje, że elktryczność została wynaleziona dopiero teraz. Przedziwny album zainspirowany Heńkiem, gdzie od pierwszych minut pierwszego nagrania, do ostatnich sekund nagrania ostatniego trwa nieustająca solówa na gicie.
Robi ona to wszystko gdzieś tam w tle scenariusza, skacząc z jednego łuszka do drugiego łuszka, dostaje jakichś tajemniczych efektów, miota się niczym w bólu brzucha... przedziwne to nagrania.
Na szczęście Muddy szybko zawrócił z nie swojej drogi.
Po masakrze dokonanej przez Hendrixa z dźwiękiem gitary, czysty ton zachowało niewielu... szacun!

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 17 lutego 2013 20:18:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
After The Rain lepsza!

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 16 kwietnia 2013 17:05:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
UWAGA UWAGA :D

W moim odczuciu najlepsza koncertowa kapela świata wraca do Polski!!

26.04.2013 Gerry Jablonski Band (SCO) - Szczecin - Free Blues Club

27.04.2013 Gerry Jablonski Band (SCO) - Myślibórz - MOK Klub

28.04.2013 Gerry Jablonski Band (SCO) ) - Poznań - TBA

29.04.2013 Gerry Jablonski Band (SCO) - Warszawa - Ćma Barowa

30.04.2013 Gerry Jablonski Band (SCO) - Piła - Classic Pub

01.05.2013 Gerry Jablonski Band (SCO) - Szczecinek - JawRaw Meeting (Mysia Wyspa)

02.05.2013 Gerry Jablonski Band (SCO) - Poland Tour - TBA

W razie niezadowolenia zwracam za bilet :wink:
Naprawdę bardzo bardzo szczerze polecam! :)

Jakby ktoś się wahał to tu:
http://ultimathule.nor.pl/viewtopic.php?p=487801#p487801

jest reprezentatywna opinia :)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 02 czerwca 2013 09:00:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
Bobbie Mercy Olivier + Wielka Łódź
Poznań Blue Note 30-05-2013

Od razu napiszę, że dawno z żadnym koncertem nie wiązałem tak dużych nadziei.
Oczywiście wiem, że wewnętrzne przyzwolenie na takie emocje jest mało profesjonalne ;-), ale mimo szczerych chęci, nie mogłem nic na to poradzić.
Kooperacja Wielkiej Łodzi z 74 letnim, czarnoskórym, amerykańskim muzykiem (!!!) wywoływała u mnie tak silny miks ciekawości z radością, że zwyczajnie nie miałem ze sobą szans :) .

Kulminacja tych wszystkich przedkoncertowych wrażeń nastapiła dosłownie kilkanaście sekund po rozpoczęciu występu, kiedy to szczęka zupełnie mi opadła :shock:.

Gdy Panowie pojawili się na scenie, dźwięk oraz gra świateł przeniosła mnie w zupełnie inną niż ta do której w tym miejscu przywykłem, przestrzeń.
Fakt, że można było usłyszeć wszystkie perkusyjne subtelności, delikatną "pykającą" grę basu pośród trzech, niezlewających się ze sobą, gitar, dwóch harmonijek i piana, to jakiś kosmos!

Pod kątem repertuaru i wykonania, co w powyższych okolicznościach było memu uchu nadzwyczaj miłe, był to występ wprost powalający.

Winą za taki stan rzeczy obarczam tego, na pierwszy rzut oka niepozornego, teksańskiego staruszka, który wprowadził Wielką Łódź na zupełnie nieeksplorowane dotąd wody!

Zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie dzięki niemu, Łódka po raz pierwszy w ostatnich latach (a kto wie może i nawet w całej karierze?) zagrała koncert na miarę swoich możliwości.

Nowy set, oraz mentoring Oliviera doprowadziły do niezwykłej koncentracji na graniu na, nie waham się napisać, najwyższym, po prostu światowym poziomie.
Nareszcie dbałość o wydobywane dźwięki znalazła się ponad, niekiedy groteskowym i moim zdaniem niepotrzebnym show.
Jak widać, czasem ktoś musi potrząsnąć nawet tak muzycznie profesjonalną maszyną.

Efekt?

Najgenialniejszy koncert Łódki jaki kiedykolwiek widziałem i jednocześnie jeden z najlepszych bluesowych koncertów ever.

Myślę, że szczególnie warto zwrócić uwagę na jedną sprawę.
Otóż postawa Oliviera na scenie niczym nie przypominała tego, jak podczas własnych koncertów zachowują się białasy ;-), co tego wieczoru było nie raz widoczne.

Odważę się stwierdzić, że w Europie muzycy wychodząc na scenę, przyjmują postawę, mentalnie odmienną od tej, w której znajdowali się powiedzmy na próbie czy w domu.
W pewnej chwili pojawia się powaga i to co nazwałbym roboczo udowadnianiem swojej artystycznej wartości przed przybyłymi.

A tu?

Facet po prostu przyszedł, ubrany w swój błyszczący kubrak i cały czas się śmiejąc, zaśpiewał z Wielką Łodzią, tak jakby to robił od zawsze.
Odniosłem wrażenie, że z tym samym nastawieniem na co dzień je albo jeździ na rowerze, bo taki sam luz towarzyszył mu podczas występu.

Ten autentyzm był po prostu rozbrajający!
I co ciekawe, w zupełności wystarczył.
Bobbie tego dnia wkomponował się w otaczające go dźwięki swoim głosem i gitarą, niczym puzzel w układance i bez grama liderowania robił swoje, zostawiając resztę swoim nowopoznanym przyjaciołom, co – jak się okazało – było genialnym posunięciem.

To chicagowsko-bluesowa symbioza dwóch zupełnie odmiennych światów, to moje największe muzyczne odkrycie tego roku obok Swans :D.
Dlatego raz jeszcze kłaniam się wszystkim, którzy tak genialnie odwalili muzyczną i organizacyjną robotę.

:brawa: :brawa: :brawa:

Set prezentował się następująco:

Kansas City
Dust My Broom
You’re So Fine
Hey To The Highway
Sweet Home Chicago
Last Night
I’m Leaving You
Why I Sing The Blues
Everybody Got Somebody
Everything Gonna Be Allright
Scratch My Back
Sugar Sweet
Love Is A Luck
Shame, Shame, Shame + Big Boss Man
Blues With The Feeling
Killing Floor
Mojo Workin'
Hoochie Coochie Man

i co ciekawe, ta historia miała swój dalszy ciąg, ale o tym niebawem :)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 02 czerwca 2013 17:42:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
kłaniam się i ja Tobie, Twoje relacje koncertowe są the best :D

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 02 czerwca 2013 19:11:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
jestem szczerze wzruszony!
thx man! :D


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 listopada 2013 21:46:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Obrazek

Nowemu zespołowi Rogińskiego patronuje Wovoka (1856 - 1932). Indianin – chrześcijanin, który szamańskim tańcem chciał przybliżyć czas, kiedy ludzie będą żyli w pokoju, a choroby i śmierć zanikną. Pieśni zaś, które zespół Wovoka zaprezentował na swej pierwszej płycie, zostały zaczerpnięte od Blind Willie Johnsona (1897 – 1945). To bluesy, ale z ewangelicznym przesłaniem. Biblijne postacie nabierają w nich życia (John The Revelator!), a codzienne problemy oświetlane są rozważaniem Pisma. Przebogata jest ta skarbnica amerykańskiego folku. I jak by nie patrzeć łączą się w niej zgodnie tradycje afrykańskie, europejskie, amerykańskie i azjatyckie. Wszyscy tęsknią za tym samym...

Rogińskiemu w Wovoce towarzyszy Mewa Chabiera, która śpiewa, perkusista Paweł Szpura, oraz grająca na klawiszach Ola Rzepka. A na „Trees Against The Sky” pojawiają się także goście. Muzyka Wovoki może wydać się z początku dość konwencjonalna w tej swojej spokojnej blusowości, zwłaszcza jeśli ma się w pamięci koncert. Podczas słuchania mogą pojawić się też skojarzenia z The Doors, albo Nickiem Cavem, albo zaduma nad tym czy trzeba sięgać po aż tak odległe tradycje muzyczne. A jednak przy kolejnych przesłuchaniach płyta odsłania swoje głębie i surową urodę, a muzyka aż zastanawia swoją naturalnością i niewymuszonością.

W internetowych zapowiedziach podkreślano transowość tej muzyki, może trochę na wyrost. Ale jednak jest to muzyka na swój nienachalny sposób transowa. Dwa numery mamy zdecydowanie dynamiczne (drugi i przedostatni), gdzie nawet gitara jest lekko sfuzzowana, a w pierwszym z nich pojawia się saks, a nawet solo na bębnach. Ale dominują utwory spokojne, wolno bujające. A u spodu wciąż wybrzmiewa niskie dum dum centralki, albo też basowe dźwięki z klawisza. To hipnotyzuje. Śpiewa głównie Mewa – swym niskim głosem. Ale też w kilku miejscach odżywa tradycja negro spirituals, w postaci call and reponse, a Mewie odpowiada wtedy eteryczny głos Oli Bielińskiej. Robi to lekko zaświatowe wrażenie. Jakby głosowi stąd odpowiadał drugi – stamtąd. No i niezwykła gitara Rogińskiego. Sporo slajdu, bardzo urozmaicone, świetne granie. Czasem pojawiają się dziwne brzmienia przypominające jakąś kalimbę. Ogólnie rewelacja.

W tych pieśniach Blind Willie Johnsona kryje się jakaś siła. Wovoka zrobiła je tak, że udało się pokazać to tkwiące w nich światło. To niezwykle intymne historie. Jest w nich zaduma, godzenie się z wolą Boga, szukanie zaufania do Niego. Szukanie ratunku od ostatecznej rozpaczy („Lord, I just can’t keep from crying sometimes”) w Biblii („I read The Bible often, I tries to read it right”) i chrześcijańskim życiu. Jest historia Titanika („Year of nineteen hundret and twelve, April the fourteenth day / Great Titanic struci an iceberg, pe ople had to run and pray”), jest i żegnanie się z tym światem (przy dźwiękach mooga). A wszystko takie nienachalne. Tak jak pisałem po koncercie: ta muzyka ma swój rozległy pochmurny krajobraz, w którym prawie nie widać domu, zamieszkanego przez osobę, której dotyczą te wszystkie historie.

Podoba mi się też tytuł. Widzę te gałęzie na tle szarego nieba. Poruszający widok. Płyta w sam raz na listopad.


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 146 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 6, 7, 8, 9, 10  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 59 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group