Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 22:54:33

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 95 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 3, 4, 5, 6, 7  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: ndz, 16 czerwca 2019 19:24:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Crazy pisze:
Swoją drogą muszę sobie Benefit odświeżyć, bo zawsze była to dla mnie najmniej ciekawa z tych pierwszych wspaniałych płyt Jethro, ale tu ma zdaje się sporą grupkę fanów.

Crazy, i jak? :D


Nie wiedzieć czemu to właśnie do Jethro Tull - z tych wszystkich zespołów 60/70 - wracam ostatnio najchętniej. Poznałem wstępnie Too Old, oswoiłem lepiej Songs, polubiłem Stormwatch, przeprosiłem się z Aqualungiem, słyszałem Bursting Out i doceniłem na nowo Heavy Horses. Najwięcej uwagi poświęciłem jednak właśnie płycie Benefit, poznanej kiedyś z zachęty Gero – jest to chyba najczęściej słuchany album w wiosennym kwartale 2019. Aż zachciało mi się wrócić to naszych oceanaryjnych tradycji i przejechać się po utworach.

Całość od początku wydawało mi się bardzo miła w odbiorze, zwłaszcza jeśli chodzi o brzmienie. Ale równocześnie trochę pozbawiona kantów – numerów wyrazistych. Nie zawsze umiałem określić w którym momencie albumu się znajduję. Z czasem mi się to jednak wszystko poukładało, bo jednak – uważam – każdy utwór ma tu swoją specyfikę, charakter i urodę (lub, w jednym przypadku, jej brak). Więc po kolei:

With You There To Help Me – zaczynamy fantastycznie. Wydaje mi się, że mamy w tym utworze rzeczy znane i nieznane, a z napięcia między nimi rodzi się piękna harmonia. Flet mówi o tym, co nieznane. Jest to jakaś ptasia epifania, kontrapunkt dla całej reszty, który wpływa na cały przebieg utworu. Z niego wypływa ten piękny dwugłos głównego tematu, z nim gryzie się ludyczne jethrowanie, z zaskakująco licznymi zakrętami. Flet wreszcie w pewnych momentach zaczyna prowadzić utwór na manowce. Ale te należą do tych raczej cudnych, zielonych, z pagórami, więc ok.

Nothing To Say. Mentalnie to dla mnie blues. Czarny węgiel, zmęczony człowiek w tajemniczym pejzażu, ze swymi problemami. Nieznane kryje się w tym co dostrzega, jak świat łączy mu się zaskakująco w jedno, bywa tak na zawiasie. Dużo dostojności i urody jest w jego kroczeniu, fajne chmurności – ale też czystość krajobrazu, jak po deszczu. I można odpłynąć w kodzie.

Alive And Well And Living In – jest bardziej ruchliwy, na swój sposób zmysłowy. Jakby kryła się za nim jakaś muza, zapatrzenie, jakby utwór podążał za jej subtelnym obrazem. Słychać tu wszędzie, że to ekipa świetnych muzyków – jak hajhecik cyka, bardziej czadowe wejścia też ok, ale najbardziej ujmujące jest to falowanie uczuć, zakręty w drodze przez pomieszane przedmieścia i zakątki zielone.

Son to okropny numer. Więcej robi płycie złego niż dobrego, dlatego wywaliłbym w cholerę. Na początku wygrywał wyrazistym i szorstkim motywem głównym, który przeplata się z częściami akustycznymi, i wraca, wraca – że potem przy następnych utworach człowiek się boi, że znów się kurwa wróci. Brr, jedna gwiazdka.

For Michael Collins, Jeffrey And Me – na szczęście wracają cudowności. Części spokojne mają w sobie skupienie i cichość przyglądania się grze świateł, przejrzystej wodzie. Ludyczne Jethro–wejścia są w bardzo dobrym stylu i pięknie rozpływają się w zapatrzeniach. Tylko wciąż trochę bojno, że Son wróci!

To Cry You A Song jest trochę jak podróż olifantem albo smokiem diplodokiem. Ten główny riff ma coś takiego w sobie, a czasem przekształca się w krok wręcz taneczny. Przy okazji można wspomnieć o wciąż obecnych u Jethro Tull elementach Creamowych, choć oczywiście przetworzonych przez specyficzną dla zespołu Andersona ekspresję, i podanych jakoś równolegle i polifonicznie. Tu sporo tego słychać, bo pozwalają sobie trochę pograć. Dobry, rasowy numer.

A Time For Everything? od razu ujmuje wyciszeniem, ale ma trochę zaskakujących folkowości: Anderson ciekawie wokalizuje, w tle pobrzmiewa coś jak gitara Rogińskiego… Chyba mowa tu o wycieczce wśród wzgórz, ze skałkami i runicznymi głazami, dolmenami, skrywającymi tajemnice z odległych czasów...

Inside niespodziewanie przenosi w inny wymiar. Ma ten numer dla mnie coś z baśni, gdy bohater wpada z deszczu pod jakąś miłą rynnę. Może to o podróży jakimś latającym, pomrukującym urządzeniu? W każdym razie wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi, a flet rysuje dalsze plany. Anderson śpiewa inaczej, rytmika jest jak z jakiejś bardzo przyjemnej zabawy.

Play In Time wcina się wyrazistym gitarowo – fletowym riffem. Ale dla mnie to drugi akt dość zaskakującego finału płyty, też odlotowy! Są rzeczy znane, ale są też niespodziewane studyjne zawirowania, jak ze snu, bardzo udane. Niby znów taki Tullowy bluesik, a jednak leci co najmniej kilka centymetrów nad ziemią.

Sossity; You’re A Woman zdaje się fundować słuchaczowi podróż w czasie. XVIII wiek? Mężczyzna nocujący w oberży pisze list? Wracają niebotyczne, ptasie wysokości, tamburyn podkręca zmysłowe wspomnienia… Takie zakończenie płyty jest z jednej strony bardzo udane, ale też zostawia mnie lekko skonfundowanego, bo nie wiem jakie to miejsce i w jakie czasy wróciłem. Zastanawiam się na dziwnością świata... Bdriang...


Mam więc następujące wrażenie: pierwszych siedem utworów płynie spokojnie, z wpadką w postaci Sona, a trzy ostatnie, nie wiem, są jakoś inaczej natchnione? W każdym razie lekko odklejają się od płyty, wciąż na niej pozostając. Mi to jednakowoż nie przeszkadza. Jest też wciąż tak, że nie zawsze mam w głowie muzykę, gdy widzę tytuł - ale z tym też nie mam problemu i uznaję Benefit za jeden z fajniejszych albumów Jethro :) .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 17 czerwca 2019 18:08:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 20:04:57
Posty: 14019
Skąd: ze wsi
antiwitek pisze:
uznaję Benefit za jeden z fajniejszych albumów Jethro


...mam tak samo... :)

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 17 czerwca 2019 21:13:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
antiwitek pisze:
Crazy, i jak?

Postaram się napisać jakoś wkrótce, może jeszcze raz odświeżywszy. Benefit bardzo OK, bardzo też chętnie się dopiszę do poszczególnych utworów. Ale widzę, że piszemy o całkiem innych tytułach, jeżeli chodzi o płyty.
antiwitek pisze:
Poznałem wstępnie Too Old, oswoiłem lepiej Songs, polubiłem Stormwatch, przeprosiłem się z Aqualungiem, słyszałem Bursting Out i doceniłem na nowo Heavy Horses. Najwięcej uwagi poświęciłem jednak właśnie płycie Benefit

Bo ja te wszystkie Stormwatche też lubię, ale to dzięki płytom: This Was - Stand Up - Aqualung - Thick As A Brick mogę odpowiedzieć na:
antiwitek pisze:
czemu to właśnie do Jethro Tull - z tych wszystkich zespołów 60/70 - wracam ostatnio najchętniej


... bo jest najfajniejszy! :D

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 17 czerwca 2019 21:16:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Kto wie, może za jakiś czas przeproszę się z Brickiem? :) Nawet mam lekką ochotę posłuchać tej płyty...

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 21 lipca 2019 13:10:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Przepraszam, że nadal nie posłuchałem Benefitu i niestety nie umiałem odgadnąć zagadki fotograficznej, ale:

antiwitek pisze:
U mnie zainteresowanie Jethro utrzymuje się już kilka tygodni i wczoraj słuchałem właśnie - po latach lekceważenia - Thick As A Brick, ale w miksie Stevena Wilsona. I co? Jednak album - mocarz!

Co ciekawe słuchałem też ostatnio - też w nowym miksie - The Passion Play. I wreszcie wkręciłem się!

Jethro!!!


o to chodzi :D :aniolek:

Tymczasem może zaproponuję coś takiego dla miłośników, wśród których bardzo jestem:

phpBB [video]


Wspaniała rzecz!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 22 lipca 2019 07:14:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Bardzo fajne!

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 13 sierpnia 2019 14:29:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
antiwitek pisze:
Crazy, i jak?

Ostatnio sobie trochę posłuchałem Benefita, zresztą w ogóle mam powrót do Jethro Tull, co mnie bardzo cieszy.

Na początek obserwacja:
Gero pisze:
best moment: powrót do elektryczności w 'Son'


antiwitek pisze:
Son to okropny numer. (...) potem przy następnych utworach człowiek się boi, że znów się kurwa wróci. Brr, jedna gwiazdka.


He he.

Son jest w porządku, ale jak to z całym tym Benefitem widzę: jest to jeden z tych albumów (wielu), na który forum mi otworzyło oczy. Tak jak pisałem powyżej, swą pozycję u mnie Jethro Tull zawdzięczało najbardziej:
Crazy pisze:
płytom: This Was - Stand Up - Aqualung - Thick As A Brick...

- czyli pierwsze płyty ale z wyłączeniem Benefitu, i z dodatkiem pojedynczych numerów później (przede wszystkim Songs From the Wood).
Myślę, że obok wpływów folkowych i klasycznych, szukałem jednak zawsze u Jethro śladów hardrocka. Dlatego też z Benefitu z dawnych czasów pamiętałem tylko To Cry You a Song, w którym najwięcej pobrzmiewa echa Led Zeppelin... ale też który nigdy mnie nie zachwycił i do dziś nie zachwyca. Jest nieco za długi, nieco zbyt toporny i kuleje mu dynamika.

Ale skoro forum otworzyło oczy, to na co szczególnie? Początek płyty jest olśniewający. With You There To Help Me ze swoimi głębokimi harmoniami z jednej strony i wysokimi wyjściami w "why am I crying I want to know...", w całym utworze gitara i flet brzmią wprost cudownie! ... potem szorstkie, ale pełne dostojeństwa Nothing To Say - to są dwa spośród stricte najlepszych utworów wczesnego Jethro Tull. (Właśnie zrobiłem skok w bok i zadałem tamto-owamto pytanie o porównanie z Nothing To Say ze Stand Up - dla mnie bardzo trudne.) Tylko że później płyta Benefit już nigdzie nie dochodzi aż do takiego poziomu. Nie mam tu na myśli jakiejś negatywnej krytyki - dużo fajnych kawałków jest i potem, Alive... z pięknym pianinkiem, Inside z thomasowskim flecikiem ;-), no ten Son! I zakończenie niezwykle stylowe, Sossity. Ale o ile te dwa pierwsze numery wbijają się szturmem w to, co najlepsze w Jethro Tull, to reszta płyty utwierdza mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z jednym z moich ulubionych zespołów, ale nie z jego szczytowym dokonaniem.

We wcześniejszych postach dawałem płycie jakoś trzy czy trzy i pół gwiazdki, teraz nie widzę powodu, żeby schodzić poniżej czterech, ale też i żeby wchodzić wyżej.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: śr, 28 sierpnia 2019 23:30:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 16:29:27
Posty: 7663
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
[pomylony wątek]

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 29 sierpnia 2019 07:06:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
[chyba twój!]

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 29 sierpnia 2019 08:54:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 16:29:27
Posty: 7663
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
chyba tak, hehe

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 29 sierpnia 2019 09:26:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
:)

Ale jak to, nic ostatnio Jethro? Nic, nic? :)

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 29 sierpnia 2019 09:44:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Nie no wiecie... :? Już mi zrobiliście nadzieję, że może wreszcie ktoś coś napisał w ocenarium i podjął wątek w sposób merytoryczny.
Żenada!!

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pt, 15 maja 2020 10:56:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Pamiętam, że płyta Songs From The Wood jako całość była dla mnie dużym rozczarowaniem. Znałem utwór tytułowy z radzieckiej składanki, i on oczywiście super, ale poza nim? Hm... Dlatego niespecjalnie chętnie wracałem do tych nagrań.

Czasem jednak próbowałem, na przykład wczoraj. I uświadomiłem sobie jedno. Ta płyta, która uchodzi za folkową i nieledwie wsiową, wcale taka nie jest! Jej core (że użyję określenia Gwizdka) jest z gruntu progowy. I to w ogóle mocno w duchu zespołu Yes!

Kłopot więc w niewłaściwym podejściu - z określonymi oczekiwaniami; w istocie proga, który sam w sobie bywa nieprzystępny; oraz w ostatecznym, trochę dyskusyjnym efekcie tego miksu progresywnych struktur z innymi elementami.

Ale jak już się wie, to jest trochę inaczej :) .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 21 maja 2020 21:25:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
antiwitek pisze:
jest z gruntu progowy. I to w ogóle mocno w duchu zespołu Yes!

naprawdę? :cry:
Wsiowa to nie jest, choćby przez Velvet Green, który jest dworski zdecydowanie. Trochę leśno-robinhoodoska może (Jack..., Whistler, tytułowy). Ale progresywna? Może w tych numerach, co ich za bardzo nie lubię ;-)

No tak. Tymczasem zapomniałem napisać, kiedy nabyłem i zacząłem słuchać, o płycie Nightcap. Kojarzycie aby? To wydawnictwo z roku aż 1993, ale zawiera nagrania o wiele, wiele starsze, mianowicie z sesji, na którą panowie chyba w '72 wyjechali do Francji i w niejakim Chateau D'Herouville zaczęli nagrywać... po czym coś tam im bardzo nie poszło i się stamtąd zawinęli a nagrania częściowo odstawili na półkę, a częściowo poprzerabiali i wrzucili na ten okropny Passion Play. Tak, tak, bo są to nagrania pomiędzy Thick a Passion. Znacznie jednak bliższe Thick i naprawdę super. W nomenklaturze zespołowej funkcjonują jako "Chateau D'Isaster Tapes" :-) Anderson chyba nie lubił tego, ale w końcu zdecydowali się wydać.
Właściwie to pierwsza płyta tego Nightcapa nazywa się właśnie Chateau Dizaster, druga to różne późniejsze unreleased rarities. Tych jeszcze nie słuchałem, natomiast pierwszej płyty wielokrotnie. Bardzo to dobre!

Przykład z brzegu dla zachęty:
Look at the Animals

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 30 sierpnia 2020 19:12:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 19:29:43
Posty: 6699
Napisałem pierwszy tekst od miliona lat!

https://www.zesluchu.pl/jethro-tull-not ... ight-1970/

:D

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 95 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 3, 4, 5, 6, 7  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 45 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group