Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 14:30:50

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 91 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 7  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 10 lutego 2007 23:08:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Blue Valentine * * * * * (!)

Nastrój tej płyty to dla mnie nastrój nocy. Spokojnej, pełnej zamyślenia, czasem weselszej, częściej melancholijnej, czasem przejmująco smutnej (ale po cichu). Ten nastrój jest tak dojmujący, że bez żadnej przesady mogę powiedzieć, że nie ma żadnej innej płyty na świecie, której słuchałoby mi się lepiej w nocy. Numer jeden ever, a tuż obok Angelo Badalamentiego muzyka do Fire Walk With Me.

Najsłabszym punktem płyty jest według mnie otwierający Somewhere. Trochę przekombinowany pomysł skowerowania w taki sposób musicalowego szlagieru, przede wszystkim trochę zbyt nienaturalnie brzmi tu głos Waitsa, jakby za bardzo się starał. Ale i to przecież piękna piosenka, tylko wykonanie nie do końca udane.

Mimo tego płyta zachwyca mnie swoją kompozycją - żaden to koncept album, a jednak każdy utwór ma tu swoje niezastąpione miejsce.

Osią płyty są cztery bluesowo-oniryczne kawałki - Romeo, 29 Dollars, Wrong Side of the Road, Whistlin' Past... - to jest taki Waits dla mnie najłatwiej przyswajalny i kiedy po raz pierwszy słuchałem Blue Valentine, właśnie na takie coś czekałem. Muzyka płynie, bez żadnych awangardowych udziwnień aranżacyjnych, płynie i po bluesowemu hipnotyzuje... może raczej koi, bo hipnotyzuje to za dużo słowo.

Ale po obu bokach tej czwórki są dwie ballady z fortepianem, Christmas Card From a Hooker i Kentucky Avenue. Bliźniaczo podobne do siebie, można by je zamienić kolejnością, ale najważniejsze, że są właśnie tu, gdzie są - że otaczają bluesy, biorą je w taki nawias, wyciszają, i że od siebie nawzajem są tak oddzielone (bo monotonność następujących po sobie ballad z fortepianem to jedna z większych wad płyt Waitsa z lat 70.)

Bluesy i pijane fortepiany to jednak "normalka". W prawdziwy nawias biorą je dopiero utwór drugi i przedostatni, Red Shoes i Sweet Little Bullett, to dopiero są rzeczy w pełni oryginalne i arcydzieła. Zmieszczenie pomiędzy nie sekwencji fortepian/ 4 bluesy/ fortepian to posunięcie mistrzowskie, nawet jeżeli wcale nie świadomie przemyślane.

Gdyby Somewhere było lepsze, mógłbym jednak powiedzieć, że to nadal nic, bo największe atuty Waits zostawił na początek i koniec. Wydaje mi się, że tak właśnie miało być - Somewhere i Blue Valentine są najbardziej charakterystycznymi, najodważniejszymi momentami płyty.
Gdyby Somewhere dorównywało utworowi tytułowemu, płyta miałaby u mnie SZEŚĆ gwiazdek i była pewnie wyżej na liście niż Led Zeppelin 2 i Revolver.

Somewhere * * * 1/2
Jak napisałem - w sumie bardzo to ładne, ale trochę irytujące...

Red Shoes * * * * * !
Piosenką rozgwieżdżonego nieba nazwaliśmy ją kiedyś z kolegą, z którym słuchaliśmy jej pod osłoną jednego z najbardziej zachwycających nieboskłonów, jakie widziałem w życiu. Moim zdaniem trudno o lepszą charakterystykę. Brzmienie i muzyki, i głosu jest zupełnie nie z tego świata, ma w sobie nieskończoną przestrzeń gwiazd... Ten utwór mogę z całym przekonaniem nazwać hipnotyzującym.

Christmas Card From a Hooker/ Kentucky Avenue * * * *
Obie piękne, bardzo podobne, Kentucky trochę bardziej smętna, więc może 4 z minusem, Christmas Card taka bardziej... "ludzka", no i kończy się znacząco słowami on a valentine's... day. Obie reprezentują ten gatunek wczesnych Waitsów, ktory lubię najmniej, ale uważam, że dawkowanie ich na tej płycie jest bezbłędne.

Romeo Is Bleeding/ 29 Dollars/ Wrong Side of the Road/ Whistlin' Past the Graveyard * * * * *
Jako set bluesowy jest to IDEAŁ. Żadna z piosenek oddzielnie nie dostałaby piątki, nawet Romeo, choć najbardziej konkretny (pewnie wszystkie po 4 i pół), ale zestawione w taki sposób razem, w takim miejscu płyty - powtarzam: IDEAŁ. Dwie szybsze po bokach, dwie bardziej sączące się w samym środku płyty, jak najdalsze królestwo, do którego trzeba się dostać i dopiero tam można posmakować tego, co najmniej efektowne, więc nie wystawione na widok - ale bynajmniej nie ma się czego wstydzić.

Sweet Little Bullett * * * * *
REWELACJA!!! Nie ma może hipnotyzujących właściwości Red Shoes, ale jest to utwór, powiedziałbym, magiczny. Najbardziej porywający moment na płycie. Porywający wizjonerstwem Toma Waitsa (bo przecież wiadomo, że nie czadem ani patosem), jego zdolnością kreowania dźwiękiem pasjonujących światów, tak plastycznych, że aż je widać...

Blue Valentine * * * * * * !!!

... teraz przerwę pisanie i się wsłucham...

...

To jest najbardziej wstrząsające świadectwo rozpaczy człowieka, który doznał życiowej porażki.

...

I jedna z najlepiej zaśpiewanych piosenek na świecie. Żadna wirtuozeria, tylko bezmiar smutku, próby ucieczki od wywołujących go wspomnień i demonów, a jednak przerażająca jasność, trzeźwość i niemożność zapomnienia - i to wszystko jest tym głosie tak bardzo, że zapiera dech.

I nic tego nie jest w stanie zagłuszyć, również muzyka, zredukowana tu do pobrzękiwania gitary. Partia solowa, niby niepotrzebna, mi osobiście jest potrzebna, żeby odetchnąć i żeby w ogóle wytrzymać to emocjonalne napięcie do końca piosenki. W swoich najlepszych momentach może Jeff Buckley potrafił osiągnąć taki poziom emocjonalnego wstrząsu przy takim minimalizmie środków muzycznych.

Przy utworze Blue Valentine nie jestem w stanie nic innego robić, niż słuchać. Nawet gdybym mógł, to bym się czuł okropnie, jak rozmawiając przez telefon podczas pogrzebu. To jest taki utwór, że by się chciało nie wiem, zdjąć czapkę, wstać jak do hymnu, nie wiem...

Mój ulubiony na świecie zespół Armia nie nagrał utworu, który bym cenił wyżej niż Blue Valentine.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 10 lutego 2007 23:24:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Crazy pisze:
Przy utworze Blue Valentine nie jestem w stanie nic innego robić, niż słuchać.
- mogę się pod tym podpisać.

Piękny wpis Crazy!
Muszę sobie wreszcie odświezyć tę płytę. I może też coś wpiszę, już bez droczenia się - nowy, stary...

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 17 lutego 2007 20:01:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 08 września 2006 21:16:51
Posty: 463
Skąd: Warszawa
Ja zupełnie Waitsa nie trawię, ale gdy - jako miłośnik Bauhausu - trafiłem na wspólny song Murphy'ego i Waitsa "Christmas sucks" - odpadłem :diabelek:

_________________
Dom na mieszkanie własny mam, W niczym nie biegłem w cudzy ślad, - Każdego mistrza-m wyśmiał rad, Który nie wyśmiał siebie sam. Nietzsche.

Blog polityczny: http://foxx-news.blogspot.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 31 sierpnia 2007 18:44:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 30 sierpnia 2005 15:42:53
Posty: 1026
Skąd: z pomieszania win ...
Kocham Toma, pierwszy raz usłyszałam jego "charczenie" (;)) przy okazji filmu Poza prawem i tak się zaczęło ;).

CLOSING TIME – debiutancki album Waitsa, ustalający jego wczesny styl pomiędzy rhythm & bluesem, a eksperymentującym folkiem. Odtąd oblicze spelunkowego, szorstkiego romantyka-cwaniaka będzie bardziej, lub mniej przebijać w jego płytach, aż do zmieniającej wszystko Swordfishtrombones. Album naznaczony specyficzną młodzieńczą prostotą i żarliwością. Może dzięki temu wydaje mi się najlepszym (obok Nighthawks At The Diner) w pierwszej fazie twórczości Toma.

THE HEART OF SATURDAY NIGHT – płyta wciąż bardzo wczesna. Jeszcze niezdecydowana. Kogoś, kto zna późniejsze kompozycje Toma może nieźle rozbawić specyficzną naiwnością. I możnaby było o niej spokojnie zapomnieć, gdyby nie dwie naprawdę znakomite piosenki z sobotnią nocą w tytule.

NIGHTHAWKS AT THE DINER (live) – unikalna rejestracja kameralnego koncertu w jakimś niewielkim klubie. Tytuł odnosi się do obrazu Edwarda Hoppera. Nagrane tu piosenki to nie arcydzieła. Raczej nie znajdzie się ich na składankach. Nie mają też wersji studyjnej (!). Mimo to płyta jest jedną z najlepszych w dorobku Waitsa. Utrwala zupełnie niepowtarzalną atmosferę koncertu roztopionego w tytoniowym dymie i oparach whisky.

SMALL CHANGE – płyta na równym, niezłym poziomie. Jej klimat określiłabym jako „nieco wstawiony” (tak na melancholijnie – absurdalnie). To stąd pochodzi zresztą piosenka – legitymacja Toma: The Piano Has Been Drinking.

FOREIGN AFFAIRS – płyta mogłaby się równie dobrze nazywać „Kołysanki Toma W.” Bardzo spokojna, dyskretna, w klimacie wielkomiejskiej nocy. Pozostaje na charakterystycznym dla tego okresu twórczości niezłym poziomie, ale bez rewelacji...

BLUE VALENTINE – płyta prawie czysto-bluesowa. Osobiście uważam, że mimo kilku świetnych utworów jest mocno przeciętna w dorobku Waitsa.

ONE FROM THE HEART – płyta zawierająca piosenki do filmu F.F. Coppoli. W całości nigdy jej nie słyszałam. Obiegowa opinia powiada, że muzyka była sporo lepsza, od niezbyt udanego filmu (**).

SWORDFISHTROMBONES – zaczyna się nowy rozdział twórczości Waitsa. Już sam tytuł, a zwłaszcza pierwsza piosenka są niezłym ciosem. Waits łączy swój niesamowity głos z eksperymentami w dziedzinie instrumentacji (przedziwne perkusje, a nawet dudy). Teksty stają się o wiele bardziej skomplikowane. Od tego czasu można śmiało nazywać Toma poetą. Nowy, szokujący styl próbowano określić różnie; zabawne wydaje mi się np. sformułowanie (trafne skądinąd) „miejski etno-rock”. Niezależnie od zaklasyfikowania – styl jest indywidualny, rozpoznawalny i niepodrabialny. Staje się istotnym punktem na muzycznej mapie Ameryki.
Swordfishtrombones było szokiem i wkroczeniem na nową ścieżkę, ale najlepsze płyty dopiero przyjdą...

ASYLUM YEARS – składanka, którą Waits ostatecznie pożegnał się z Asylum Records i swoim ówczesnym stylem. Nie jest to jednak „zło konieczne”, jakim często bywają składanki wybierające największe przeboje. Płyta jest oryginalną, przemyślaną całością. Nie sugeruje się popularnością danych utworów, a wrażeniem, jakie wywrzeć ma przyjęty układ. Dlatego nie ma tu wielu znanych kawałków, min. Ol 55, czy The Piano Has Been Drinking. Za to znakomicie uchwycony został niepowtarzalny nastrój tamtych lat, spędzonych w drugorzędnych knajpach, wśród kobiet z przeszłością i wykolejeńców o złamanych nosach i życiorysach.
Inne składanki Waitsa tego poziomu nie osiągają.

RAIN DOGS – najsłynniejsza płyta Waitsa. Zawiera 16 utworów, z których każdy jest ZUPEŁNIE inny. Są tu piosenki pijackie, pirackie, country, polki, serenady... Wszystkie po Waitsowsku uszkodzone, zaopatrzone w świetne poetycko-absurdalne teksty.
Do tej płyty zrobiono pierwszy teledysk Waitsa. Do świetnej piosenki Downtown Train. Poza autorem wystąpił w nim sędziwy już Jake La Motta –główny bohater Wściekłego Byka Martina Scorsese.
(Moim zdaniem ten krążek, to odpowiednia płyta startowa, od której najlepiej rozpocząć przygodę z Waitsem)

FRANK’S WILD YEARS – podtytuł głosi: Un Operachi Romantico in Two Acts. Rzeczywiście, album zawiera przepiękne songi z autorskiego spektaklu teatralnego Waitsa. Płyta od dłuższego czasu jest (obok Real Gone) moją ulubioną . Bije z niej jakaś ostateczna wolność, zaprawiona odcieniem goryczy. Teksty należą do najbardziej „odjechanych” w dorobku Waitsa. Prawdziwe dzieło sztuki.

BIG TIME – płyta, której niestety nie miałam okazji słyszeć.

BONE MACHINE – Szczyt twórczości Waitsa. Album najbardziej skowycząco-klekocząco-chrypiący, ale zarazem nie tracący swoistego liryzmu. Gwarantuję opadnięcie szczęki.
Plus znakomity teledysk do piosenki I Don’t Wanna Grow Up by Jarmusch.

NIGHT ON ERTH – soundtrack do filmu Jima Jarmuscha. Niestety TYLKO soundtrack: w filmie sprawdził się znakomicie, osobno – o wiele gorzej. Piosenek jest tu dosłownie parę. Jedna z gorszych płyt Toma.

BLACK RIDER – reżyser teatralny Robert Wilson zaprosił Waitsa do współpracy nad autorskim spektaklem Black Rider, będącym współczesną adaptacją opery Wolny strzelec Webera. Piosenki, które w spektaklu śpiewali aktorzy, Waits nagrał w 1993 po swojemu i tak powstała płyta Black Rider, będąca niesamowitą, makabryczną i przezabawną historią paktu człowieka z diabłem. Do tej pory nie mogę dojść, czy teksty songów są autorstwa Waitsa, czy twórcy scenariusza Williama S. Borroughsa. Nawet, jeżeli nie napisał ich sam Waits, to pasują do niego idealnie. W ogóle płyta jest zupełnie nieokiełznana i znakomita pod względem muzycznym.

MULE VARIATIONS – Cała płyta jest owocem ścisłej współpracy małżeńskiej. Już wcześniej Kathleen współtworzyła wiele tekstów Toma, na tym krążku daje się to jednak szczególnie wyraźnie wyczuć. Płyta jest równa i ... „porządna”; liryczna, oryginalnie rozpatrująca anatomię miłości, rolę kobiety w życiu mężczyzny oraz znaczenie domu rodzinnego. Uważam ją za bardzo dobrą, ba, jedną z najlepszych, a do tego pierwszą przeze mnie poznaną.

ALICE – moim zdaniem album PIĘKNY. Raz jeszcze Waits skomponował muzykę do spektaklu Boba Wilsona. Najlepsze są tu dwa przeciwstawne kawałki: Alice i Kommienezuspadt. Ale i boski Poor Edward oraz utwór No One Knows I'm Gone, który zachwyca mnie ZAWSZE i za każdym razem, gdy się skończy, pytam: dlaczego on jest taki krótki?

BLOOD MONEY – Piosenki są bardzo różnorodne (groteskowe i smutne, zabawne i złowieszcze) i –można powiedzieć- dojrzałe. Jednakże album ma dwie wady. Po pierwsze jest bardzo krótki (tylko 42 minuty), a po drugie kończy się raczej nijako. Przynajmniej 4 ostatnie utwory znacznie odstają od poprzednich 9.
(Ale i tak stawiam go wyżej niż Alice 8) )

REAL GONE – ta płyta to kolejna metamorfoza Waitsa. Teksty zostają uproszczone, wokal stłumiony, a wszystkim rządzi rytm. Niektóre utwory przypominają melodie wystukiwane przez jednego gościa pod PKP na oparciu krzesła...Mój ulubiony album, wszystko inne, co najważniejsze napisał już KoT ;) Obrazek.
Najnowszy trójbox CD Toma słyszałam, ale póki co nie mam na własność, więc narazie nie oceniam.

Pszepraszam, że bez gwiazdek, ale nie jestem w tym dobra...

_________________

Kiedy tylko w moich snach
Ktoś podnosi na mnie głos
Jak wytresowany pies
Kuląc się czekam na cios


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 31 sierpnia 2007 19:17:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 11:17:46
Posty: 4935
Skąd: Biadacz
nasuwa mi się taka refleksja, że jeszcze parę osób się wpisze i okaże się, że każdy album Waits'a jest dla kogoś tym najlepszym :) to chyba świadczy o klasie artysty...

a w ogóle to jestem już gotów napisać coś o Orphans... się wezmę i napiszę...

no i jaszcze sięgnę po Blue Valentine dla świętego spokoju...

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 31 sierpnia 2007 19:44:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
ja chcę z okazji tego roku podejść znów do Alice

ale hmm.. tytułowy utwór podoba mi się BARDZO
ale potem jakoś już nie tak bardzo

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 kwietnia 2008 13:21:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
..wczoraj słucchałem Waitsa (big time) **** dziś słuchałem Waitsa (swordfishtrombones)****+......matko ! co będzie jutro ?
ps. utwór Dave the Butcher rozśmieszył mnie prawie do łez... :D ..rewelacja !!!!

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 kwietnia 2008 13:22:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 14:46:47
Posty: 21339
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
A nie mówiłem!

Teraz to juz tylko czekać, aż Tatarzyn zacznie wioski i sioła najeżdzać! :shock:

Zdrówka życzę

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 kwietnia 2008 16:56:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 11:17:46
Posty: 4935
Skąd: Biadacz
elrond pisze:
matko ! co będzie jutro ?

proponuję Bone Machine, Rain Dogs, albo Blood Money :D

a tak w ogóle to koniec świata paniedziejku :)

:piwo:

PS. wczoraj sobie zajrzałem do tego tematu i pomyślałem, że niechybnie ktoś go odkopie i będzie mi wstyd, że jeszcze nie napisałem nic o Orphans... ale jestem spokojny, że Crazy nie podszedł do Alice i będzie mi raźniej ;)

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 kwietnia 2008 19:35:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
KoT pisze:
proponuję Bone Machine, Rain Dogs, albo Blood Money
..akurat tych nie mam... :cry:

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 17 kwietnia 2008 20:42:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Bone Machine osobiście nie jestem w stanie strawić... są tam momenty dobre, ale w zdecydowanej większości jest to dla mnie coś strasznego.

KoCie, do Alice nie podszedłem, bo tak jakoś nie mogę i do słuchania podejść. Bardzo podoba mi się utwór tytułowy i pamiętam, że coś tam blisko początku też podoba mi się bardzo, chyba takie mocno jazzujące coś. I zdaje się, że zaintrygowało mnie pod koniec coś z niemieckim tekstem? Ale jednak całościowo tak nijak.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 19 kwietnia 2008 12:51:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
....ja mam odwrotnie, teraz bardzo podoba mi się Waits pobrzdękujący i ciekaw bardzo jestem tych płyt po Big tajmie...

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 21 kwietnia 2008 08:29:05 
Pet pisze:
Teraz to juz tylko czekać, aż Tatarzyn zacznie wioski i sioła najeżdzać!

Ja bym poczekał jeszcze, aż Elrond zacznie Voo Voo słuchać, hehehe...


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 21 kwietnia 2008 08:50:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Crazy pisze:
Bone Machine osobiście nie jestem w stanie strawić


Ja lubię! Ale ostatnio (mimo że nie słuchałem dawno całych płyt Toma) moją ulubioną jest "Alice". Na drugim miejscu "Swordfishtrombones".

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 07 maja 2008 11:17:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
...chyba wezmę się za gwiazdkowanie Waitsa niedługo...

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 91 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 7  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 51 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group